Strony

23 czerwca, 2025

W łotewskiej stolicy. Ryga.

 

Tegoroczny początek kwietnia podczas zwiedzania trzech północnych europejskich stolic miał niesamowicie dynamiczną pogodę. Tallin zwiedzaliśmy w bardzo wiosennej aurze, w Helsinkach było słonecznie, ale już chłodniej, a kiedy trzeciego dnia wyjeżdżaliśmy z Tallina w kierunku Rygi aura była iście zimowa. Przez całą estońską trasę towarzyszył nam śnieg. W miarę zbliżania się do łotewskiej stolicy było go na szczęście coraz mniej. Zapowiadano jednak zimno, wietrznie i opady śniegu z deszczem.


Do Rygi wjechaliśmy ulicą Briuibas , która ciągnie się przez miasto prosto jak okiem sięgnąć na odległość 12 kilometrów. Po drodze nic nie zapowiadało atrakcyjności miasta. Ot, szare murowane blokowiska z typową miejską infrastrukturą. No, może uwagę zwraca duża ilość drzew wzdłuż ulicy i towarzysząca nam czystość.

Jednak im bliżej centrum miasta, tym zaczynało robić się coraz ciekawiej i ładniej, bowiem ulica kończy się tam, gdzie w Rydze rządzi secesja, czyli dzielnica z zabudową z początku XX wieku okalająca najstarszą część miasta. Mamy tu mnóstwo dekoracyjnych budowli mieszkalnych i budynków użyteczności publicznej, które są prawdziwymi dziełami sztuki. Budynków w stylu Art Noveau jest około 800, co sprawia, że Ryga jest jednym z największych ośrodków tej architektury w Europie. Ta część miasta przypomina mi dekoracyjny Wiedeń. Przejechaliśmy po niej autobusem, bo naszym celem była najstarsza część miasta, ale z chęcią bym dłużej po niej pospacerowała, bo ta dzielnica łotewskiej stolicy niezmiernie zachwyca.

SOBÓR NARODZENIA PAŃSKIEGO.
 



Tę bardzo ozdobną część miasta od części najstarszej oddziela Bastejkalna park  rozciągnięty wokół wzgórza, na którym stała kiedyś Twierdza Ryska. Dziś nazywa się je Wzgórzem Bastionowym, a przecina je kanał wodny, nad którym zbudowano romantyczne mostki. Pływanie w nim upodobały sobie kaczki i łabędzie. Wokół alejek i ścieżek parkowych zobaczymy rodzimą i egzotyczną roślinność (choć w kwietniu jeszcze uśpioną), jest wiele ładnych rzeźb i pomników, choćby okazały Pomnik Wolności, symbol miasta. Ze szczytu wzgórza roztaczają się piękne widoki na miejską zabudowę. Widać też stąd budynek Łotewskiej Opery Narodowej. Nawet o tej porze roku jest tu przyjemnie!







Mijamy jeden z symboli miasta – zegar Laima, który od stu lat reklamuje markę tych łotewskich słodyczy i wkraczamy do najstarszej części Rygi. Nie wiem ile wytrzymamy, bowiem jest bardzo zimno, a wiatr przeszywa nawet mnie, ubraną jak na zimę przystało.



Najstarsza część miasta przylega do rzeki Dźwiny, która niedaleko stąd ma ujście do Zatoki Ryskiej. Już w X wieku była tu osada plemienia Liwów i przebiegał tędy rzeczny szlak handlowy, a także łupieżczy, od Waregów (wikingowie skandynawscy) do Greków, czyli łączył Skandynawię z Bliskim Wschodem. Obecne miasto zostało założone w 1201 roku przez biskupa Alberta (Albert Ryski lub Liwoński) i szybko stało się jednym z najważniejszych portów bałtyckich za sprawą przynależności do ligi miast hanzeatyckich. Biskup Albert założył zakon kawalerów mieczowych oparty o regułę templariuszy dla szerzenia wiary i obrony swojej diecezji. W kolejnych latach ich dobra przejął zakon krzyżacki. W XVI wieku historia połączyła Rygę z Polakami, potem rządzili tu Szwedzi, a następnie w XVIII i XIX wieku Rosjanie. I taka jest też najstarsza część Rygi, bardzo różnorodna architektonicznie, z wąskimi zakręconymi uliczkami tworzącymi prawdziwą pajęczynkę połączeń z małymi lub większymi placykami.






Na pierwszy rzut oka wysuwają się wieże ryskich świątyń. Jest ich tu wiele, z czego wymienić na pewno trzeba katedrę Dome, katedrę św. Jakuba, kościół św. Piotra i kościół św. Jana. Wszystkie są gotyckie, co świadczy o ówczesnej potędze miasta.

Katedra Dome, pierwotnie katolicka, dziś ewangelicko-luterańska góruje przy placu Katedralnym.  Została zbudowana na początku XIII wieku, a kamień węgielny pod jej budowę poświęcił sam biskup Albert w 1211 roku. Wieża kościoła wówczas była najwyższą w mieście, dziś po przebudowach liczy 90 metrów. Obecnie jest największą średniowieczną świątynią w krajach bałtyckich.




Katedra św. Jakuba to również gotycki kościół katolicki zbudowany w pierwszej połowie XIII wieku. Od XVI wieku był świątynią protestancką, podczas wojen napoleońskich służył jako magazyn żywnościowy, a od 1923 roku ponownie przekazano go katolikom.



Kościół św. Piotra ewangelicko-luterański pochodzi z początków XIII wieku i był wtedy najważniejszą świątynią w mieście. Jest ogromny i trudno go objąć wzrokiem, a jego wysoka wieża widoczna jest niemal z każdego punktu starówki. Obecnie ma ona 123 metry i  otwarto na niej platformę widokową dla podziwiania miasta z zupełnie innej perspektywy.



Kościół św. Jana jest też z XIII wieku. Stoi obok powyższego i mimo wielokrotnego przebudowywania uchodzi za najlepszy przykład gotyckiej architektury sakralnej starej Rygi. Widać jego starodawny ceglany urok.



Pomiędzy tymi dwoma ostatnimi znajduje się klimatyczny skwerek z sympatycznym pomnikiem Muzykantów z Bremy, czyli osiołka, psa, kota i koguta - bohaterów baśni braci Grimm. Zwierzątka wyglądają tak jakby śpiewały, jak w baśni. I trzeba je pogłaskać po pyszczkach na szczęście, im wyżej tym lepiej.



Dookoła skwerku widać ciekawą zabudowę, z różnych okresów historycznych. Świetnie jest tu wpisana nawet współczesna kamienica.



A jeśli wspomniałam o kamienicach, to należy także wymienić Trzech Braci, czyli przytulone do siebie trzy budowle wzniesione w średniowieczu (w Tallinie są Trzy Siostry). Według legendy zostały zbudowane przez mężczyzn z jednej rodziny. Najstarsza w Rydze jest ta po prawej ze schodkowym szczytem. Pochodzi z XV wieku, pozostałe zbudowano nieco później. Prezentują się bardzo stylowo, odpowiednio do wieku. Obecnie mieści się w nich muzeum.



Kawałek dalej, nad brzegiem Dźwiny, stoi zamek Ryski.  Stoi tu od ponad 700 lat. Przez te lata przeszedł poważne zniszczenia podczas wojen, mieszkało w nim też wielu władców. Pierwotnie był gotycki, ale teraz prezentuje współcześniejsze oblicze. Wtedy był główną siedzibą inflandzkiej gałęzi zakonu krzyżackiego, obecnie rezyduje w nim prezydent Łotwy.



Spacerując po starówce natykamy się na mury obronne, które są pozostałością fortyfikacji miasta. Nie zostało ich wiele, bowiem miasto się rozrastało, potrzeba było więcej miejsca, więc część murów rozebrano, a część po prostu wkomponowano w nowszą zabudowę. Widać to po Bramie Szwedzkiej z końca XVII wieku, która jest częścią szarej kamienicy.



Po jej drugiej stronie stoi fragment muru obronnego z wieżą i jedyną zachowaną basztą – Basztą Prochową, która pochodzi z 1330 roku i ma wysokość 25 metrów, a swą nazwę zawdzięcza przechowywanemu w niej prochowi.




Po drugiej stronie ulicy widzicie ciekawy ciąg żółtych budynków z zielonymi drzwiami zwanych koszarami św. Jakuba. Zostały pobudowane u stóp fortyfikacji w XVII wieku i używane były przez różne armie tutaj przebywające. Dziś mieszczą się tutaj biura, sklepy z pamiątkami, galerie i klimatyczne kawiarenki.

Wpis się przedłuża, ale miasto ma tyle do zaoferowania, że nie sposób pominąć pewnych atrakcji. A wspomnieć jeszcze trzeba tu choćby o dwóch placach: Liwskim i Ratuszowym.

Plac Liwski to miejsce, które ujmuje z miejsca. Wspaniale łączy przeróżne style architektoniczne ze sobą oraz ze współczesnym życiem Rygi. Jest tu mnóstwo restauracji z letnimi ogródkami i nawet kiedy zimno tętni życiem. Kamieniczki są przecudne, kolorowe z ciekawymi wzorami i malunkami. Trzeba się tu zatrzymać na dłużej i chłonąć…




Uwagę zwraca tu mnóstwo obiektów, jednak wspomnę tylko o kupieckiej Wielkiej Gildii oraz rzemieślniczej Małej Gildii. Zachwycają neogotyckim wyglądem i pochodzą z XIX wieku, ale stoją dokładnie tam, gdzie stali ich średniowieczni przodkowie.



Plac Ratuszowy to najbardziej charakterystyczne miejsce w łotewskiej stolicy. To tutaj można sobie strzelić fotkę z obleganym napisem miasta. Oczywiście stoi tu budynek ratusza, są kamienice ze sklepikami, jest też psujące efekt zabudowy nowoczesne Muzeum Okupacji, jest pomnik Rolanda.




Ale to co najbardziej zwraca tu uwagę to Dom Bractwa Czarnogłowych - najbardziej wystrzałowy budynek starówki. Jest okazały, wyróżnia się i rozmiarem, i pięknym kolorem i wymyślnymi zdobieniami. Wzniesiono go w XIV wieku dla stowarzyszenia bogatych i wolnych kupców pochodzenia niemieckiego, o którym wspominałam we wpisie o Tallinie. W czasie wojny budynek został zniszczony, ale pod koniec ubiegłego wieku pieczołowicie go odbudowano.




Po trzech godzinach krążenia po uliczkach starej Rygi byliśmy bardzo zziębnięci, nawet ja – ubrana zimowo na cebulkę. Każdy pragnął wreszcie się ogrzać, choć uliczki miasta kusiły by po nich jeszcze pokluczyć. Zakupiliśmy więc czarodziejską łotewską nalewkę, czyli Czarny Balsam dla zdrowotności. Jego receptura jest unikalna, stworzona w połowie XVIII wieku i składa się z 24 ziół i innych składników. Ciężki trunek, ale podobno skutecznie leczy! Po pysznym, niedrogim obiadku i deserze w restauracji LIDO Alus Seta znajdującej się nieopodal mogliśmy wracać do domu. Trochę żal, że pogoda nas tak okrutnie potraktowała, ale mogło być gorzej, bo zapowiadane opady jednak nie nadeszły!


16 czerwca, 2025

Tam, gdzie pachnie cynamonem i migdałami. Tallin. Estonia.

 

Choć migdały i cynamon w Estonii nie rosną, bo nie ten klimat, to cynamonowy zapach prażonych łakoci można poczuć w wielu miejscach jej stolicy - Tallina. Trudno się im oprzeć, bo są naprawdę pyszne! I choć nie one są najważniejsze w tym bardzo wiekowym mieście, to ich zapach i smak czuję do dziś.



Tallin położony u wybrzeża Zatoki Tallińskiej był już znaczący w X wieku. Mieszkali tu wtedy Estowie i Finowie. Potem w dziejowej zawierusze miasto przechodziło z rąk do rąk. Rządzili tu Duńczycy, którzy na wzgórzu Toompea zbudowali zamek, potem Krzyżacy, Szwedzi, nawet Polac i od początku XVIII wieku Rosjanie. Od XIII wieku było członkiem Hanzy, czyli historycznego związku miast handlowych, co świadczyło o jego prestiżu. Ślady dawnej świetności Tallina widać na każdym kroku w różnorodnej architekturze kamienic, pałaców i kościołów różnych wyznań. Dzięki temu jest to miasto wyjątkowe i niepowtarzalne.




WZGÓRZE TOOMPEA – GÓRNE MIASTO.

Legenda głosi, że wzgórze jest ogromnym kurhanem bohaterskiego obrońcy miasta Kaleva, który usypała zrozpaczona żona Linda. Jej pomnik znajdziemy w tutejszym parku. Główną część miasta, zwaną górnym miastem, zbudowaną na wzgórzu Toompea zajmuje wspomniany zamek zbudowany przez Duńczyków. Potem był on wielokrotnie przebudowywany, aż został barokowym pałacem. Dziś mieści się tam siedziba estońskiego parlamentu.







W górnym mieście osiadła władza świecka oraz duchowna, która pozostawiła na wzgórzu XIII-wieczny kościół katedralny Najświętszej Maryi Panny, zwany katedrą Toomkirik. Dziś jest on siedzibą estońskiego kościoła ewangelicko-luterańskiego.




Naprzeciw parlamentu stoi wizytówka miasta – wspaniała katedra prawosławna Aleksandra Newskiego, zbudowana na początku XX wieku. Z daleka zwraca uwagę swymi wspaniałymi pięcioma kopułami. Wnętrze też jest bogato zdobione mozaikami, witrażami i ikonami.




Niezwykłą przyjemność sprawia spacer wąskimi i brukowanymi uliczkami, pachnącymi cynamonem i migdałami, w towarzystwie wielu wielowiekowych budowli, które zachowały mnóstwo fantastycznych detali.







Z punktów widokowych umieszczonych na wzgórzu rozciągają się wspaniałe widoki na zatokę oraz położone niżej brukowane uliczki, czerwone dachy kamienic zbudowanych z białego wapienia i iglice wielu kościołów dolnego miasta.






DOLNE MIASTO  W TALLINIE.

Dolne miasto zbudowane zostało przez bogatych kupców i rzemieślników, od którego szlachetnie urodzeni, mieszkający na wzgórzu, odgrodzili się w czasach średniowiecza murem. Do dzisiaj mur ten nazywany jest murem nienawiści. Dziś okala on wąskie i kręte uliczki wypełnione uroczymi knajpkami i sklepikami z pamiątkami (bez chińszczyzny), które kuszą miejscowych i turystów.




MURY, BRAMY, WIEŻE I BASZTY.

Z górnego miasta schodzi się wąską uliczką Pikk jalg (Długa Noga) lub Lühike jalg (Krótka Noga) wzdłuż muru do serca dolnego miasta - Placu Ratuszowego. Mury wraz z basztami i wieżami (zachowało się ich 26) są  dobrze zachowane i bardzo okazałe. Mają też ciekawe nazwy, jak Wieża Dziewic przeznaczona podobno dla dziewczyn, które sprzeciwiały się woli rodziców w kwestii wyjścia za mąż, albo Gruba Małgorzata - baszta artyleryjska, której mury miały 5 metrów grubości. Jest też baszta Kiek in de Kök, czyli Zajrzyj do kuchni, bowiem strażnicy mogli z tego poziomu zaglądać w okna pobliskich kamienic. Jeśli chodzi o bramy, to wspomnę bramę Viru z dwoma kamiennymi wieżami, która wyznacza granicę między dzielnicą historyczną a nowoczesnym Tallinem. Teraz idziemy na Plac Ratuszowy.






PLAC RATUSZOWY.

Głównym obiektem jest tu oczywiście ratusz, zbudowany w XIV wieku. Jest nietypowy – wąski i wysoki, z wąską i bardzo wysoką wieżą, a jej iglicę zdobi wiatrowskaz w kształcie rycerza, którego zwą, według legendy, Starym Tomaszem. Od strony placu zachowały się podcienia, ale w czasie naszego pobytu były zasłonięte na czas remontu.





Plac otoczony jest imponującymi budynkami, w których funkcjonują oblegane restauracje i kawiarenki oraz galerie. Jednym z ciekawszych obiektów jest działająca tu nieprzerwanie od 1422 roku Apteka Ratuszowa. Kiedyś była również miejscem spotkań, gdyż dyskutowano tu nad decyzjami podejmowanymi w ratuszu przy szklaneczce klaretu (miejscowego wina z firmowego przepisu) i przygotowywanych tu ciasteczkach – morselach.






KLIMATYCZNE ULICZKI I ZAKAMARKI.

Niezwykłą przyjemność sprawia zapuszczenie się w uliczki dolnego miasta. Mijamy imponujące kamieniczki, mniejsze lub większe, mniej lub bardziej zdobione, pamiętające różne okresy w dziejach miasta. Są nowsze i starsze, ale ani na moment nie przychodzi nam do głowy, że któreś ze sobą nie pasują.













Są tajemnicze Trzy siostry, które przytulone do siebie stoją tu od XIV wieku. Mieszkali w nich najważniejsi kupcy gildii, burmistrzowie, a ostatnio, kiedy przebudowano je na hotel, głowy różnych państw.




Wehikułem przenoszącym nas w czasy średniowiecza jest także budynek Olde Hansa, w którym mieści się dziś okazała i wykwintna karczma z dawnym wystrojem, a gość, którego obsługa wygląda jak z dawnej epoki, może poczuć się jak hanzeatycki kupiec.



Bardzo ozdobny jest Dom Bractwa Czarnogłowych, czyli siedziba organizacji zrzeszających bogatych nieżonatych kupców niemieckich. Nazwa związana jest z nieustraszonym czarnoskórym wojownikiem – Świętym Maurycym, który stał się ich orędownikiem. Bractwo działało na terenie Estonii i Łotwy. W stolicy Łotwy ich siedziba jest jeszcze bardziej okazała, ale o tym w innym wpisie.


Absolutnie niezwykły i przeuroczy jest zaułek św. Katarzyny. To urokliwa, średniowieczna uliczka, której nazwa pochodzi od kościoła niegdyś przy niej się znajdującego. Zachowała ona swój unikalny charakter pełny małych sklepików, artystycznych pracowni i historycznych detali, jak choćby nagrobne płyty z dawnego cmentarza. Tutaj jeszcze mocniej czujemy, że jesteśmy w innej epoce.



ŚWIĄTYNIE DOLNEGO MIASTA.

Trzeba wspomnieć jeszcze o świątyniach tej części Tallina, bowiem jest ich wiele, różnych wyznań, a ich wysokie wieże widoczne są w panoramie starego miasta. Z poziomu ulicy nie zawsze są dobrze widoczne, bo zabudowa ciasna, ale mijamy je podczas spaceru po mieście. Najpierw ten, który miał tak wysoką wieżę (120 m), że stał się punktem orientacyjnym dla marynarzy. To protestancki kościół św. Olafa, świadczący o skandynawskich wpływach w Estonii.


Najbliżej ratusza jest luterański kościół Ducha Świętego, najstarszy (XIV w.) i najmniejszy w tej części miasta, z najstarszym zegarem Tallina.



Wspomnę jeszcze o kościele św. Mikołaja, który jest patronem kupców i żeglarzy. Jest to estoński kościół ewangelicko-luterański. Pierwszy zbudowano w XIII wieku, jednak obecny jest nowy po zniszczeniach w czasie ostatniej wojny.


I na koniec polski akcent – katolicka katedra Świętych Apostołów Piotra i Pawła. Zbudowano ją w połowie XIX wieku na miejscu zrujnowanego klasztoru dominikanów. Pracuje w niej polski ksiądz i działa polska wspólnota mieszkająca w Tallinie.


Pogoda tego kwietniowego dnia sprzyjała, więc można było do woli zachwycać się urodą i niezwykłym urokiem tej północnej stolicy. Wpłynęło na to też położenie naszego hotelu (Hestia Seaport), który usytuowany jest przy porcie i blisko centrum. Zdecydowanie jednak zepsuła się pogoda kiedy jechaliśmy do Rygi, ale o tym w innym wpisie….