13 grudnia, 2024

Ogrody Hortulus w Dobrzycy.

 

Kiedy będziecie podróżować trasą S6 między Koszalinem a Kołobrzegiem, to dostrzeżecie zjazd na Dobrzycę. Jeśli kochacie zwiedzać tematyczne ogrody, to warto wykręcić, bowiem czeka tu na Was uczta dla oka i duszy. I to niezależnie od pory roku, choć przyznam, że w cieplejszych miesiącach jest tu na pewno ładniej. Ogrody, które odwiedziłam w lipcu nazywają się Hortulus, ale są tu jeszcze kolejne, położone kawałek dalej - Spectabilis.  Na te pierwsze trzeba poświęcić przynajmniej dwie godziny, na kolejne, większe, czasu potrzeba więcej.



Ogrody tematyczne Hortulus zostały założone w latach 90-tych ubiegłego wieku i udoskonalane przez lata kolejne. Na pięciu hektarach, w miejscu gdzie sprzyja przyrodzie  klimat, kwaśna gleba i dostateczne ilość opadów posadzono kolekcje roślin w kilku tysiącach gatunków i odmian. Wiele z nich to rośliny rzadko w Polsce występujące, w tym egzotyczne i unikalne. Połączone ze sobą ogrody o różnej tematyce tworzą dziś barwną i zachwycającą całość.  





Jest ich około trzydziestu i spacerując zachwycamy się każdym po kolei. Jest tu więc ogród japoński, francuski, śródziemnomorski, angielski, toskański, a nawet fantazyjny w stylu Gaudiego. Są też takie, które inspirowane są naturalnym krajobrazem, jak skalny, wodny czy leśny.









Są także ogrody zmysłów, gdzie rośliny pobudzają nasze oczy barwą, światłem i cieniem. Choć nie są duże, to zachwycają doborem gatunków, barw i ogrodową architekturą. Tu mi się najbardziej podobało. To ogród biały, lila-róż, niebiesko-żółty, purpury i ognia, pomarańczowo-żółty oraz cienia. Naszą woń pobudzają ogrody zapachu, ziołowe i ogród róż, a zmysł słuchu pobudzony zostanie w ogrodzie traw. Znajdziemy tu też ogrody baśni, Baby Jagi czy Ptasi Gaj.









W roślinność wkomponowane są gustowne elementy architektury ogrodowej oraz liczne ławeczki, rzeźby, altany, pergole i mostki przerzucone przez oczka wodne, strumyki i stawy. Mnóstwo tu uroczych zakątków, gdzie można usiąść i delektować się pięknem otaczającej przyrody. Jest też kilka punktów widokowych, z których można ogarnąć ich urodę z góry.






Spacer kończymy w okolicach chatki z piernika, przed którą siedzi sympatyczna Baba Jaga. Mijamy market i szkółkę z roślinnością, którą możemy tu zakupić i przywieźć stąd taką doskonałą pamiątkę.



Po doznaniu tylu wrażeń pozostanie nam odpoczynek w Caffebar Barwinek, przez który wchodzimy i w którym kończymy spacer. Oprócz pysznej kawy z domowym ciastem można tu też zjeść obiad, posmakować fitdeserki i zimne napoje. Można też zakupić lokalne przetwory sygnowane tutejszą marką Ogrodowej Filozofii Smaku. Próbowałam musu z miechunką. Pycha!



Wiele jest takich tematycznych ogrodów w naszym kraju i często na blogach pojawiają się z nich relacje. To wspaniałe miejsca stworzone przez ludzi, często pozytywnie zakręconych, którzy kochają przyrodę i potrafią ją w fantastyczny sposób nam pokazać i nas nią zachwycać. Już same zdjęcia z takiego miejsca, szczególnie o tej porze roku, to prawdziwa uczta i balsam na szarość. Polecam każdemu zobaczyć te cuda przyrody na własne oczy!


05 grudnia, 2024

Gustav Klimt na mikołajki.

 

W tym roku zrobiłam sobie wspaniały mikołajkowy prezent. Co prawda nieco wcześniej, ale za to jaki! Był to wyjazd do Wrocławia na wystawę twórczości Gustawa Klimta w bardzo nowoczesnej, immersyjnej odsłonie. Słowo immersja usłyszałam po raz pierwszy i doczytałam, że to proces, w którym osoby jej doświadczające są pochłaniane przez wirtualną rzeczywistość. Zaś wystawa immersyjna to połączenie współczesnych cyfrowych technologii ze światem sztuki, dzięki czemu uczestnik wystawy ma możliwość wniknięcia w obrazy i obserwowania ich detali w ogromnym powiększeniu. Oglądający dosłownie zanurzają się w przestrzeń sztuki. I na wystawie KILMT – THE IMMERSIVE EXHIBITION wniknęłam w kolorową i wspaniałą twórczość Klimta. Pierwszy raz doświadczyłam sztuki w takiej odsłonie. I bardzo mi się to podobało!

PRZY NAJBARDZIEJ ROZPOZNAWALNYM DZIELE: POCAŁUNEK

Wystawa trafiła do wrocławskich sal IASE przy Wystawowej 1 po triumfalnym jej przyjęciu w Nowym Jorku, Londynie, Paryżu, Wiedniu i Warszawie, więc nie zdziwiła mnie duża ilość osób odwiedzających. Pokazuje ona życie i twórczość artysty i podzielona jest na kilka części.


 

Pierwsza część jest tradycyjna i przedstawia chronologicznie lata życia artysty. Dowiadujemy się tutaj, że Gustav Klimt urodził się w 1862 roku w Wiedniu i tutaj też zmarł 58 lat później. Na stronie promującej wystawę czytamy, że okazał się niekwestionowanym gigantem sztuki epoki nowoczesnej. Jego fascynacja secesją, którą uznawał za pionierską w dziejach sztuki, oraz rola lidera przełomu sprawiły, że stał się niezaprzeczalnie jednym z najważniejszych artystów swego czasu /https://wystawaklimt.pl//. Tworzył również wybitne akty, pejzaże, rysunki i zdobienia na budynkach, które uczyniły z niego wszechstronnego artystę.  Jego życie, rozgrywające się w cieniu niższych warstw społecznych monarchii Habsburgów, stworzyło fascynującą legendę, a złote obrazy przyczyniły się do utrwalenia jego niekwestionowanego miejsca w historii sztuki. Stąd dziś taka wyróżniająca artystę wystawa, który mimo iż minęło przeszło sto lat od jego śmierci niezmiennie cieszy się sławą i uznaniem na całym świecie.



Pochodził z wielodzietnej rodziny. Miał cztery siostry i dwóch braci. Jego ojciec był złotnikiem i grawerem, a wszyscy jego synowie odziedziczyli po nim plastyczne zdolności. Stąd zamiłowanie Gustawa do złota. Jest autorem wielu złotych portretów, bowiem stosował bogate mozaikowe zdobienia i złocenia. Postaci na jego obrazach są często w nich wręcz zatopione. Najchętniej malował kobiety, które były dla niego źródłem największych inspiracji, również erotycznych.  Wiódł proste życie, unikał innych artystów i towarzystwa. Często nosił długą szatę i sandały – fotka z jego woskową figurą obowiązkowa. Choć nigdy się nie ożenił to spłodził kilkanaścioro potomków.



Druga część. Po tych informacjach dotyczących jego niezwykłego życia i po spotkaniu oko w oko z artystą możemy zobaczyć dwanaście precyzyjnych kopii jego najpiękniejszych dzieł w skali 1:1. Wykonano je na płótnie techniką oleju zgodnie z oryginalnymi metodami. Obok nazwa dzieła i ciekawy opis jego powstania oraz późniejsze losy. Ilość detali i zdobień z tak bliska robi jeszcze większe wrażenie. I zdecydowanie zachwyca!

PALLAS ATENA.

DANAE.

SPEŁNIENIE /KOCHANKOWIE/.

NAJDROŻSZY PORTRET ADELE BLOCH-BAUERS.

JUDYTA Z GŁOWĄ HOLOFERNESA.

NAJBARDZIEJ ZNANY POCAŁUNEK.

DZIEWICA.


Trzecia część. Teraz przechodzimy do strefy VR. Siadamy na fotelu, zakładamy specjalne gogle i zapadamy się w wirtualną rzeczywistość wciągnięci w pełne przepychu kompozycje Klimta. Niezwykłe przeżycie, z pracującym na wysokich obrotach błędnikiem.


Czwarta część. Na koniec przechodzimy do ogromnej hali wyłożonej dywanem, siadamy na pufie lub podłodze i podziwiamy to, co dzieje się na ekranie, ścianach i podłodze. To tutaj prezentowanych jest 300 dzieł artysty w ogromnych rozmiarach. Tu działa immersja pozwalająca nam zanurzyć się w jego świecie. W tle słyszymy głos lektora i piękną muzykę Zbigniewa Preisnera. Wszystko to sprawia, że pozostają niezapomniane przeżycia.

 




Ten wpis jest prezentem mikołajkowych również dla Was, ale gdybyście nabrali ochoty na zanurzenie się w twórczości Klimta osobiście, to informuję, że wystawa będzie jeszcze dostępna do 23 lutego. Bilety najlepiej zarezerwować przez stronę wystawy, bo cieszy się ona dużym zainteresowaniem. Parking jest obok obiektu (ul. Wróblewskiego). Ja ją serdecznie polecam!

25 listopada, 2024

Skalne Miasto w Adrszpach. Czechy.

 

Kolejny wpis w towarzystwie wspaniałej przyrody i niezwykłej wręcz natury powinien umilić każdy szary, jesienny dzień. A spacer, choć wirtualny, labiryntami leśnych ścieżek, nad którymi wznoszą się formowane przez miliony lat dziwne formacje skalne będzie dla  Was niezapomnianym przeżyciem. Takich doznań dostąpić można w szczególnych miejscach, nazywanych skalnymi miastami. Ja w czerwcu odwiedziłam jedno z nich, znajdujące się w Czechach, tuż przy polskiej granicy. Położone jest w czeskich Górach Stołowych  i nazywa się Adršpašsko-Teplickie Skały. Jedno jest w kurorcie Cieplice, drugie w wiosce Adrszpach (Adršpach). Można zwiedzać je osobno, ale można też razem, bowiem połączone są szlakami, tylko wtedy czeka nas długa wędrówka.




Przed głównym wejściem w Adrszpach, bo stamtąd zaczynamy wędrówkę, jest duży, płatny parking, obok kilka punktów gastronomicznych i takich z pamiątkami. Można mieć korony, ale spokojnie można też płacić złotówkami. Bilet najlepiej mieć już wykupiony przez Internet, bowiem ilość turystów wchodzących na teren parku jest limitowana i może nas czekać niespodzianka – brak biletów! Jeszcze tylko obowiązkowa toaleta, bo na terenie parku ich nie ma i można rozpocząć spacer. Potrwa to trzy godziny lub więcej w zależności od tego jaki szlak wybierzemy.



Jeszcze tylko mapka w języku polskim zabrana w Centrum Turystycznym i wchodzimy na teren Skalnego Miasta w Adrszpach. Wita nas spore jezioro z turkusową wodą, obok oznaczenie, jak mamy się poruszać i wygodną, szeroką ścieżką ruszamy!







Wchodzimy w skalny labirynt z uliczkami, korytarzami i zaułkami, a nad głowami mamy zadziwiające kształtami i wielkością fantazyjne skały: wieże, maczugi, grzybki, baszty i inne formacje skalne. Niektóre, gdy się dokładniej im przypatrzymy przypominają postaci lub przedmioty. Tutaj wiele z nich ma swoje nazwy, ale tak naprawdę każdy może w nich zauważyć coś innego. Po drodze napotkamy też piękne wodospady. Tak wody deszczowe, wiatr i mróz formowały od wieków ten podatny na działanie czynników erozyjnych piaskowcowy teren tworząc fantazyjne formacje skalne przedzielone wąwozami i kanionami.






Po drodze napotkamy więc skałę nazwaną Dzbanem, Głowę Cukru, Czarci Most czy Skałę Eliški. Przejdziemy przez Gotycką Furtę, którą na pewno skojarzycie z „Opowieściami z Narni”, bowiem filmowcy lubią te widowiskowe skały, które często goszczą w filmach. Po drodze wejdziemy na Plac Słoni, zobaczymy zgubiony Ząb Liczyrzepy, spotkamy Starostę i Starościnę albo Kochanków (najwyższa skała w parku - 81,4 m). Na trasie są punkty widokowe na panoramę Skalnego Miasta, jest też jeziorko, po którym odbywają się spływy z przezabawnymi opowieściami czeskich flisaków. Trasa jest na ogół wygodna, miejscami tylko prowadzi po zbudowanych schodkach  w górę, bądź w dół. Nie trzeba się też mocno przeciskać, jak w naszym Skalnym Mieście w Górach Stołowych. Spacer jest przyjemny i niezbyt męczący, choć dość długi. Trzeba wiedzieć, że nie ma tu zasięgu telefonicznego, więc na kilka godzin przenosimy się do innego wymiaru rzeczywistości. To bardzo relaksujący spacer!














Skały Arszpacko-Teplickie są największym i najdzikszym skalnym miastem w Europie Środkowej zwiedzanym już od XVIII wieku. A bywali tam wielcy tego świata, w tym nawet koronowane głowy. I do dzisiaj przyciągają rzesze turystów, większość z naszego kraju, bo z wielu przygranicznych miast można dojechać tu pociągiem. Ale nie ma się co dziwić. Spotkanie z taką olbrzymią dawką piękna przyrody oczaruje każdego odwiedzającego, i to od pierwszego wejrzenia. Byliście może?