30 sierpnia, 2021

Jarmark św. Bartłomieja w Koninie.

Lubicie jarmarki? Niektórzy pewnie tak, inni nie za bardzo. Często odstraszają bywające na nich tłumy, czasem wystawiany towar, tzw. mydło i powidło. Ale czasem można na nich wytropić naprawdę niezwykłe perełki. Bo jarmarki bywają przeróżne i odbywają się o różnych porach roku. Ten, który zagościł w przedostatni weekend sierpnia na Placu Wolności konińskiej Starówki był świętem rzemiosła.






Zorganizowano go już po raz czternasty. Nazwany jest Jarmarkiem św. Bartłomieja, bowiem właśnie ten święty jest patronem wielu rzemieślników, a znajdująca się w tej części miasta Fara nosi właśnie jego wezwanie. I takie jarmarki, oprócz bożonarodzeniowych, lubię najbardziej.



Podczas tego sierpniowego weekendu Plac Wolności i przylegające uliczki zapełniły się wystawcami staroci, niektóre były naprawdę fantastyczne, choćby wiekowe lampy, które z daleka zwracały uwagę. 













Były też naturalne produkty żywnościowe, nawet z Litwy.




Ale mnie zawsze najbardziej przyciągają towary wymyślone i wytworzone ręcznie przez pomysłowych ludzi. Mam dla nich szacunek i ogromne uznanie, bo tworzą rzeczy unikatowe. Robią to z sercem, zaangażowaniem, choć nie zawsze przekłada się to na satysfakcjonujący dochód. 







Są to choćby przepiękne tkaninowe maskotki i przytulanki, w których towarzystwie robi się zaraz weselej i buzia sama się uśmiecha. Czyż nie wyglądają sympatycznie?





 

Albo niezwykłe misy wydrążone w znalezionych kawałkach drewna.



Albo przeróżne wyroby z wykorzystaniem lawendy.




W tym roku jednak moją uwagę przykuły rzeczy wytworzone z żywicy, na przykład delikatna biżuteria, w której zatopione zasuszone kwiatki zachowały swe piękno na wieki. Albo torebki z żywicznym akcentem. Cudne!





Jednak wzroku nie mogłam oderwać od desek kuchennych, które widać na poniższym zdjęciu. Żywica z zatopionymi w niej kwiatami lub innymi dekoracyjnymi dodatkami w połączeniu z pieczołowicie obrobionym drewnem wygląda przepięknie.





 

Oprócz wystawców, podczas jarmarku, można było wysłuchać koncertów, legend, były też pokazy i warsztaty, na przykład wypieku pierników (tak reklamował się Toruń), można było również zwiedzić z przewodnikiem miasto.




Czyli taki wyjazd na jarmark, to przyjemnie spędzony dzień, z ucztą dla oczu i duszy! No i pamiątki piękne pozostały!




 POZDRAWIAM SERDECZNIE 💖


23 sierpnia, 2021

Pałac w Kłaninie.

Kiedy planowałam trasę przejazdu wakacyjnego nad morze, niedaleko Karwi rzucił mi się w oczy napis PAŁAC KŁANINO. Weszłam na jego stronę i okazało się, że miejsce jest niezwykle interesujące, czyli należy się tam zatrzymać i je zobaczyć. Choć trzeba zboczyć kawałeczek z głównej trasy to na pewno warto! Do pałacu wiedzie długa aleja wysadzana wiekowymi lipami, która zawiodła nas do ażurowej bramy, a na dużych podtrzymujących ją filarach widniał napis REZYDENCJA VON GRASS. PAŁAC, PARK, XVII WIEK. Wjeżdżamy do środka (dziś w pałacu mieści się hotel i restauracja), by zobaczyć od podwórka ten ciekawy obiekt. Oprócz niego są tu zabudowania gospodarcze, które w dobrym stanie przetrwały do dzisiaj.




Pałac pobudowano w XVII wieku. Na początku był własnością Kłanickich, stąd ciekawa nazwa miejscowości. Potem przechodził często jeszcze w inne ręce, aż do 1838 roku, kiedy stał się własnością rodziny von Grass. Ci gospodarowali tutaj do zakończenia II wojny światowej. I to oni przebudowali pałac w XIX wieku. I takim go widzimy dziś. Przyjemny jasny kolor, podwyższona główna część, boczne skrzydła, a z prawej strony niezwykła część – wieża widokowa i taras na piętrze obrośnięty dzisiaj obficie bluszczem. Wygląda to interesująco!








Jednak to, po co tu przyjechałam znajduje się wewnątrz pałacu. Już od wejścia można podziwiać mnóstwo drewnianych dekoracji wystroju z ciemnego drewna, które dodają dostojności temu miejscu. Pięknie to wygląda z witrażowymi oknami i biało-czarną glazurą na podłodze. Przy wejściu jest też gablota, a w niej pamiątki po ostatnich właścicielach – majętnych i dobrze tu gospodarujących - von Grassach. Jest tu też książka – „Wspomnienia” napisana przez Gerharda von Grassa.





A im dalej tym ciekawiej, bo oto znajdujemy się w cudnym pomieszczeniu - sieni gdańskiej ze zdobioną, krętą i przepiękną klatką schodową. I to dla niej tu przyjechałam! Co prawda, oryginalną możemy zobaczyć tutaj tylko na zdjęciach, ale ta przywieziona do pałacu po II wojnie z jednej z gdańskich kamienic jest równie imponująca. Prawda, że cudna? Podobno takich jest tylko pięć na świecie!






W sieni znajduje się również przepiękna szafa gdańska, bogato zdobione krzesła, kominek ozdobiony niezwykłymi i cennymi flizami (płytkami fajansowymi) z Delft wyprodukowanymi w Holandii w XVII wieku (jest ich tu jeszcze więcej!). Ich niezwykłość polega na niepowtarzalności wzoru i niebieskim kolorze, bowiem barwiono je kobaltem. Kiedyś były szczytem luksusu i świadczyły o zamożności właściciela. Całości dopełnia piękny drewniany strop i odtworzona z oryginalnych biało-czarnych płytek błyszcząca glazura na posadzce. Imponujące pomieszczenie!





Drewniane dodatki wystroju z ciemnego drewna widać w całym pałacu. Piękne pozostałe klatki schodowe, boazerie, ozdobne obudowy drzwi i okien, zdobione meble, ładne obrazy, witraże w oknach powodują, że pomieszczenia wyglądają niezwykle kunsztownie i luksusowo. Sami zobaczcie!




Dziś jest tu naprawdę klimatyczny hotel, a w dawnych pomieszczeniach pałacowych znajdziemy dziś jeszcze, oprócz pokoi hotelowych, dwie sale bankietowe, jedna – koncertowa z piękną sztukaterią - oraz niedużą restaurację. Wszystkie wyglądają… pałacowo.







Do pałacu przylega też park ze starym i egzotycznym drzewostanem. Można więc pospacerować i podelektować się cudami przyrody. Ciekawe miejsce, warto się zatrzymać i je zobaczyć, albo zamieszkać choć na chwilę, by poczuć ducha minionych czasów. Bo, uwierzcie, czuje się go już od wejścia!