31 stycznia, 2020

Świątynia piękna - Lwowska Opera Narodowa.

Lwów odwiedziliśmy w marcu ubiegłego roku. Pojawiło się wtedy kilka postów przedstawiających to historyczne i piękne miasto. Jeden wpis jednak czekał na stosowną chwilę. Teraz trwa karnawał, więc to TEN moment, aby do niego wrócić. Dotyczy on niesamowitego obiektu – Lwowskiej Opery Narodowej (lub Lwowski Teatr Narodowy Opery i Baletu), która funkcjonuje co prawda cały rok, ale to w karnawale pojawia się najwięcej premier. Do nazwy dodać jeszcze trzeba, że nosi ona imię występującej na całym świecie, bardzo popularnej ukraińskiej śpiewaczki operowej i pedagog - Salomei Kruszelnickiej (im. S. Kruszelnickiej). 

SALOMEA KRUSZELNICKA W SALI LUSTRZANEJ. 

Repertuar jest przebogaty: od oper, operetek, baletów, koncertów na dużej scenie, do występów kameralnych. I ta sama cecha – przebogaty, dotyczy również wyglądu samego budynku opery, jak i jej wnętrz. Ta majestatyczna budowla pojawiła się tu na przełomie XIX i XX wieku, więc można powiedzieć, że lwowianie (w tym bardzo wielu Polaków) powitali XX wiek wkładając w jej stworzenie wszystko to, co w tym czasie mieli najlepszego. Bo wtedy Lwów przeżywał swój największy rozkwit! Od ponad stu lat ten wybudowany w szczególnie ozdobnym eklektycznym (kompilacja różnych stylów) stylu obiekt uważany jest w mieście za świątynię piękna. I ja się z tym zgadzam! Znajduje się on blisko rynku Starego Miasta i wieńczy koniec Alei Swobody, popularnego miejsca wśród spacerowiczów i ulicznych artystów. 

PROSPEKT SWOBODY Z NIECZYNNĄ O TEJ PORZE ROKU FONTANNĄ.

Jego architektura już z daleko zwraca uwagę, obojętnie, którą uliczką do niego dojdziemy, choć od Alei Swobody widać najlepiej wszystkie architektoniczne detale zdobiące fasadę budowli. Popatrzcie sami: wiele kolumn doryckich, korynckich i jońskich; loggia z finezyjną arkadą; ładne okna; bardzo ozdobna attyka; ogromna kopuła, mnóstwo rzeźb i zdobień nawiązujących do sztuki teatralnej i muz – to kwintesencja piękna zbudowana przez najlepszych ówczesnych mistrzów.  







Ale to dopiero przedsmak tego, co nas czeka w środku. Po zakupie biletu (ok. 5 zł) można go zwiedzać i warto to zrobić, bowiem wnętrza są przebogate. Ściany i sklepienia wyłożone są kolorowymi marmurami albo pokryte wykwintnym malarstwem, ozdobne okna i szyby, wystawna klatka schodowa, piękne posadzki, balkony, wspaniałe żyrandole, świeczniki, nawet klamki i wiele złotych zdobień zachwycają już od wejścia. 











Odpocząć można w znajdującej się na piętrze ogromnej Sali Lustrzanej, która, można rzec, jest wisienką na torcie tej ogromnej ozdobności.  Pozostało w niej wiele polskich elementów dekoracyjnych, bowiem sklepienie zdobią sceny malarskie z oper: Krakowiacy i górale Bogusławskiego, czy Halka Moniuszki. Polskich elementów było w budynku znacznie więcej, ale po drugiej wojnie kolejne niszczono. 





JAK SALA LUSTRZANA, TO OCZYWIŚCIE
PIĘKNE LUSTRA, A W NICH TAKI EFEKT!!!



No i główna sala koncertowa! Cztery ozdobne piętra dla ponad tysiąca widzów mienią się od złotej sztukaterii, dla których tłem są karminowe kotary i siedzenia, urocze okienka oraz ogromna miedziana kopuła na sklepieniu z bardzo dekoracyjnym zdobieniem oraz z przepięknym, ogromnym żyrandolem wywołały mój ogromny zachwyt! Podczas naszej wizyty scenę zakrywała przeciwpożarowa kurtyna, na której namalowano panoramę starego Lwowa, ale jest jeszcze inna, reprezentacyjna, która namalowana jest na specjalnie utkanym płótnie belgijskim. Jest tu prawie od początku, nosi nazwę Parnas i wykonał ją Henryk Siemiradzki.  Jest przepiękna, choć widziałam ją tylko na zdjęciach, ale można się zachwycać. A zachwyca się nią cały świat i do dziś stanowi wielką dumę pracowników opery!


NIESTETY, ZDJĘCIA PRZY TAKIM OŚWIETLENIU NIE WYSZŁY MI KORZYSTNIE! 

OZDOBNE SKLEPIENIE KOPUŁY Z WENTYLACJĄ I CUDNYM ŻYRANDOLEM.

Budynek Opery Lwowskiej to niesamowite dzieło sztuki architektonicznej, zdobnictwa, malarstwa i rzeźby. Będąc tutaj warto ją zobaczyć, zwiedzić, a być może skorzystać z repertuaru opery. Jest on bardzo bogaty, a bilety, nawet te w loży, są dla nas finansowo dostępne (od 8 do 80 zł). Na oficjalnej stronie opery czytamy o niej tak: Przejaw kreatywności w przestrzeni i czasie. Synteza sztuk, która ujawnia ludzki talent. Poczuj symfonię życia! Fajne zaproszenie do opery, prawda?

NIESAMOWITY WYGLĄD OBIEKTU PO ZMROKU!!!

26 stycznia, 2020

Cetynia – honorowa stolica Czarnogóry.


W ostatnim wpisie mojej czarnogórskiej przygody pokażę Wam miasto, które jest szczególnie ważne dla mieszkańców tego kraju. Leży ono po drugiej stronie gór Lovćen, więc by je zwiedzić należy pokonać z Kotoru serpentynow0 - widowiskową trasę pod górę i objechać masyw, albo pojechać główną, również widowiskową drogą w kierunku Podgoricy, obecnej stolicy i wtedy Cetynia (Cetinje), bo o tym mieście mowa, leży po drodze.




To tutaj w 1482 roku książę Ivan I Crnojević wybudował swoją siedzibę, dając podwaliny czarnogórskiej państwowości. Miało to miejsce w czasach, kiedy potężne Imperium Osmańskie zajmowało kolejne bałkańskie terytoria, co zmusiło Ivana do szukania nowego miejsca do zamieszkania i obrony. Poszukał go w trudno wtedy dostępnym miejscu, u podnóża gór Lovćen i nad rzeką Cetyna, od której miasto wzięło swą nazwę. Wybudował tu dwór, a potem monaster i odtąd, aż do dziś, Cetynia jest głównym czarnogórskim centrum religijnym. Często przewijające się przez to miejsce wojny oraz trzęsienia ziemi spowodowały zniszczenia świątyni i miasta, jednak zawsze je odbudowywano. Przez kolejne wieki kult religijny podtrzymywali tu władykowie (dziedziczni książęta-biskupi) z rodu Petrović – Niegosz, uzależnieni jednak ciągle od Turków i ciągle próbujący wyzwolić się spod ich wpływów. Stało się to dopiero w połowie XIX wieku i wtedy nastąpiła rozbudowa miasta. Rządzy sprawował wówczas władyka Piotr II Petrović – Niegosz, a Cetynia stała się oficjalną stolicą kraju. Ostatni książę, już świecki, Mikołaj I Petrović - Niegosz, który potem został królem (pierwszym i zarazem ostatnim) spowodował, że Czarnogóra uznana została za autonomiczny, europejski kraj. Miasto rozbudowało się wtedy jeszcze bardziej, bowiem, oprócz siedziby króla, powstało tu wiele ambasad.



My jechaliśmy główną, widowiskową trasą od strony Budvy. Zielone, łagodne wzgórza prowadziły nas do celu podróży. Kiedy minęliśmy znak z napisem Cetynia, miasto pojawiło się jak na dłoni poniżej naszej szosy. Piękny widok, z majaczącym na horyzoncie, łysym szczytem Lovćenu! Białe domy, z czerwonymi dachami towarzyszyły nam do najstarszego punktu Cetyni, gdzie zrodziła się czarnogórska historia. Autokar zatrzymał się na dużym parkingu, obok wielu innych już tu parkujących. Blisko stąd do wszystkich zabytkowych obiektów oraz do centrum miasteczka, które liczy dziś kilkanaście tysięcy mieszkańców. Jest zadbane, ukwiecone, z pięknymi skwerami, placami i deptakami, z odnowionymi historycznymi miejscami, z wieloma muzeami dokumentującymi przeszłość kraju. Bardzo przyjemne i spokojne miejsce, do zwiedzania i do relaksu!




I choć nie jest duże, to tych miejsc do zwiedzanie jest w nim wiele. Po wyjściu z parkingu od razu rzuca nam się w oczy mała cerkiew. Nazywana jest Cerkwią Dworską albo na Ćipurze i widać, że zbudowana została na murach innej, znacznie większej, gdyż wokół są stare fundamenty i kolumny. Tę zbudował król Mikołaj pod koniec XIX wieku w miejscu, gdzie stał pierwszy cetyński klasztor księcia Ivana, który jest w niej pochowany. Spoczywają tu również szczątki króla i jego żony. Wewnątrz jest bardzo ciekawy ikonostas. Wchodziliśmy do świątyni dwa razy i za każdym razem było w niej wielu zwiedzających, tak wielkie wzbudza zainteresowanie!










Kawałek dalej widać Bilardówkę, czyli rezydencję Piotra II, otoczoną kamiennym murem, z ciekawymi basztami na końcach. Mieści się tu jego muzeum, z pierwszym w kraju stołem bilardowym, stąd nazwa budynku. W przeszklonej sali umieszczono ogromną makietę Czarnogóry  w skali 1:10000 stworzoną na początku XX wieku. Podziwiać ją można ze zbudowanego wokół niej pomostu. Bilet wstępu kosztuje 2€, jednak nie ma polskojęzycznego przewodnika. Ciekawe doświadczenie, kiedy widzi się  Czarnogórę z takiej perspektywy!










MAPA SZCZYTÓW CZARNOGÓRSKICH Z NAJWIĘKSZYM JEZIOREM
 NA PÓŁWYSPIE BAŁKAŃSKIM - JEZIOREM SZKODERSKIM.

Po prawej stronie rezydencji mamy plac prowadzący do miasta, a po lewej wzdłuż muru prowadzi kasztanowa aleja do niezwykłego obiektu czarnogórskiego kultu  religijnego – Monasteru Narodzenia Matki Bożej. Zbudowano go na wzgórzu, więc już z daleka przedstawia piękny widok. Zachwycają dwupoziomowe krużganki klasztorne, obok cerkiew, a poniżej mała kaplica i arkadowa zabudowa miejsca, w którym pochowani są członkowie rodu Niegoszów. Przez ozdobną furtę wchodzimy na klasztorny dziedziniec. Tu znajdują się również grobowce władyków, a w kaplicy są relikwie świętych, m.in. dłoń Jana Chrzciciela, którą mogliśmy zobaczyć, a nie zawsze jest to dostępne dla zwiedzających. Niezwykłe przeżycie! Na terenie klasztoru znajduje się niezwykłe Muzeum Cerkiewne, w którego skarbcu zgromadzono insygnia, rzeczy i pamiątki po Ivanie I Crnojeviciu, po władykach Petrović – Niegosz oraz czarnogórskie starodruki. Monastyr to bardzo symboliczne miejsce dla mieszkańców tego górskiego kraju! 










Ale pamiątki po jego władcach widać w każdej części Cetyni. Choćby pomnik Ivana, z tarczą i mieczem, na ukwieconym skwerze wiodącym do centrum. Postawili go Czarnogórcy w 500-setną rocznicę założeniu tu stolicy. Przed każdym zabytkiem stoją tablice informujące o historii danego miejsca lub obiektu. Dalej stoi, raczej skromy, jak na królewską siedzibę pałac króla Mikołaja. W nim również jest muzeum poświęcone temu jedynemu czarnogórskiego władcy. Mieszkał tu z  żoną – Mileną, z którą miał dwanaścioro dzieci. Nazywano ich teściami Europy, bo kiedy córki dorosły, pięć z nich, wydano za mąż za europejskich królów i książąt. Niesamowita ciekawostka!






PAŁAC KRÓLA MIKOŁAJA.

To nie wszystkie ważne dla Czarnogórców miejsca w tym spokojnym, zdawałoby się prowincjonalnym miasteczku, ale ileż w nim historii i dumy narodowej. I choć od wielu lat to Podgorica jest stolicą kraju, to w tym niewielkim miasteczku swą rezydencję nadal ma prezydent kraju, a Cetynia uznawana jest za drugą, honorową jego stolicę! Zasłużenie!!!


CIEKAWA, NOWOCZESNA ARCHITEKTURA.
MOŻE TO ULUBIONE ZWIERZĘ LENIWYCH CZARNOGÓRCÓW, BO CHODZI LEŻĄC?!

ŻEGNAMY SIĘ Z TYM SPOKOJNYM I HISTORYCZNYM MIASTEM!!!

To koniec mojej czarnogórskiej przygody! Z przyjemnością pokazałam Wam to niesamowite miejsce. Ale jeśli będę mogła, to wrócę do Czarnogóry, bo tych ciekawych miejsc i widoków nigdy dość!



17 stycznia, 2020

W Parku Narodowym Durmitor. Czarnogóra.


Jeśli jeszcze nie macie dość Czarnogóry, to zapraszam na kolejny wpis, bowiem, oprócz zabytkowych, historycznych miejsc, pięknych plaż i kurortów nad morzem kraj ten posiada także mnóstwo walorów przyrodniczych. Wspominałam już, że większość jej powierzchni pokryta jest wyniosłymi pasmami górskimi, więc krajobrazy są tu niesamowite. Strzeliste turnie dzikich grani skalnych, rozległe płaskowyże, które smagane są często wiejącymi wiatrami lub pokryte zielonością wzgórza albo głębokie koryta wyrzeźbionych w wapieniu rzek z tajemniczymi, a często mrocznymi jaskiniami i kanionami oraz liczne, krasowe jeziora (Gorske Oci – Górskie Oczy), to nie bajkowa kraina, ale wnętrze tego pięknego kraju. Te niesamowite, przyrodnicze walory spowodowały, że utworzono tu kilka parków narodowych. O parku Lovćen już wspominałam podczas ostatniego wpisu o Kotorze, a dziś przeniesiemy się do Parku Narodowego Durmitor, który posiada wszystkie wspomniane walory.





Obejmuje on Góry Durmitor, najbardziej znany i jeden z najwyższych czarnogórskich masywów Gór Dynarskich, który znajduje się w północnej części kraju, między rzekami Tarą, Pivą i Komarnicą. Pasmo to posiada ponad czterdzieści dwutysięczników, więc jest wyższe niż nasze Tatry. Tutaj w sercu Europy, w Czarnogórze znajdziesz atmosferę Tybetu, Mongolii, Alp i Kanionu Kolorado, scenerie i panoramy. Wszystkie te cechy w jednym miejscu! Durmitor jest tak bogaty w różnorodność, że każdy, kto go odwiedzi będzie miał niezapomniane wrażenia – taką ciekawą informację znalazłam na jednej ze stron parku. A dziś opowiem Wam tylko o dwóch jego atrakcjach, które są chyba najczęściej odwiedzane i opisywane.





Czarne Jezioro (Crno Jezero).

Aby się do niego dostać należy serpentynowymi drogami, z przepięknymi krajobrazami, podjechać na wysokość prawie 1500 metrów do miejscowości Žabljak. Miasteczko leży u podnóża gór i jest najwyżej położoną miejscowością Czarnogóry. Ma ono historyczną przeszłość, jednak było mocno zniszczone w czasie II wojny światowej, więc dziś jego wygląd jest mało ciekawy, bo komunistyczna odbudowa nie dodała jej piękna. W dodatku wiele miejsc jest opuszczonych. Dziś, ze względu na doskonałe położenie, powoli się odradza i staje się centrum czarnogórskich sportów zimowych. Powstaje tu mnóstwo nowych, często luksusowych ośrodków, które łagodzą jego brzydki  wygląd. Stąd wyasfaltowaną i wygodną drogą, wijącą się wśród lasów iglastych, dochodzimy spokojnym spacerkiem do Czarnego Jeziora. Po drodze mijamy kilka drewnianych stoisk, w których możemy kupić lokalne specjały oraz świeże owoce, np. jeżyny i maliny, które smakowały nam wybornie. Przy końcu trasy oczy i usta otwierają się szeroko ze zdziwienia, bowiem roztaczają się stąd niesamowite widoki! Jezioro nie z czarną, ale turkusową i przejrzystą wodą, w której przeglądają się wysokie szczyty górskie oraz lasy sosny czarnej tworzą niesamowicie widowiskową scenerię. Staliśmy i gapiliśmy się i nawet nie zauważyliśmy, kiedy zaczął padać deszcz. Magia działała! Po chwili, kiedy trochę opadły emocje, obeszliśmy kawałek jeziora (całe można obejść w niecałe cztery godziny) i przyglądaliśmy się tym cudom natury stworzonym przez przyrodę, z tajemniczo przesłoniętym mgłą szczytem Mjedjed (2287 m) na pierwszym planie. Obok jeziora jest restauracja, a ustawione na zewnątrz stoliki i krzesła pozwalają długo chłonąć widoki. Wrażenia niezapomniane!
















Kanion i most na rzece Tara.

Tara to najdłuższa rzeka Czarnogóry (140 km). Wyrzeźbiła ona sobie drogę wśród wapiennych skał i dziś płynie wysoką i wąską doliną tworząc miejscami głębokie kaniony. Najbardziej widowiskowym jest przełom rzeki przepływającej przez Durmitor. Ma on 78 kilometrów długości, a głębokość kanionu dochodzi tu do 1300 metrów, dzięki czemu jest najgłębszym w Europie i jednym z najgłębszych na świecie. My zmierzaliśmy do najpopularniejszego i najłatwiej dostępnego punktu, z którego można go podziwiać. Jest to przerzucony przez rzekę most w miejscowości Djurdjevica Tara. Jasna konstrukcja mostu widoczna jest z daleka i wyłania się za kolejnymi zakrętami górskiej trasy, którą trzeba pokonać, aby tu dotrzeć. Most jest również widowiskowy, betonowy i pięciołukowy zbudowany w latach 1937-40. Aby go zamontować skonstruowano wtedy najwyższe na świecie drewniane rusztowanie. W czasie drugiej wojny partyzanci zdemontowali (lub wysadzili) jego część środkową, aby zatrzymać przemarsz wojsk włoskich, innej przeprawy nie było.  Ze względu na swą widowiskowość, wygląd i otoczenie brał udział w wielu produkcjach filmowych, czyli to miejscowa gwiazda.  Ma 370 metrów długości i cały czas odbywa się na nim wszelki ruch kołowy, co wygląda czasem niebezpiecznie zważywszy na dużą liczbę turystów po nim wędrujących i poszukujących najlepszych miejscówek do wykonania zdjęć. I trudno im się dziwić, bowiem widoki z mostu są naprawdę fantastyczne. Rzeka we wrześniu była spokojna i z niewielką ilością wody, ale na wiosnę jest jej o wiele więcej, więc popularne są tu raftingi. My mogliśmy skorzystać tylko z tyrolki obok mostu i podziwiać jej piękno z tej perspektywy. Na miejscu są również restauracje oraz drewniane stragany, w których można zaopatrzyć się w lokalne przysmaki i niesamowity wybór bałkańskich alkoholi. Cały czas mam w pamięci to niesamowite miejsce i jego cudne widoki! 


















Z czarnogórskich miejsc przez nas odwiedzonych zostało mi jeszcze do opisania leżące u podnóża masywu Lovćen miasto Cetynia. Było ono kolbką czarnogórskiej państwowości i centrum religijnym oraz stolicą kraju do 1918 roku. Kolejne pięknie położone i ciekawe miejsce!