Właśnie tak zwiedzałam tę podlaską stolicę, którą już od jakiegoś czasu miałam w swoich planach. Zresztą nie tylko Białystok był w planach, ale również inne piękne miejsca Podlasia, tej niezwykłej historycznej krainy. Tym razem podczas dwudniowej wycieczki liznęłam tylko niektórych jej zakątków, ale kiedy poluzowano obostrzenia i pojawiła się oferta lokalnego Biura Podróży Alicja, ochoczo z niej skorzystałam. Dobre dwa dni!
O Tykocinie, Kruszynianach i Supraślu będzie w innych wpisach, a dziś zwiedzanie w strugach deszczu stolicy regionu. Prognozy nie były łaskawe, ale każdy z wycieczkowiczów miał nadzieję, że może się nie spełnią. Niestety! Tym razem sprawdziły się w stu procentach. Padało więc mocniej lub słabiej, ale przez cały czas. My pod parasolami, pani przewodnik również, słuchawka do ucha i zwiedzamy! No i staramy się robić zdjęcia. To chyba cud, że jakieś wyszły!
Zaczęliśmy od prawosławnej Katedry św. Mikołaja, którą mogliśmy podziwiać tylko z zewnątrz ze względu na nabożeństwo, ale dowiedziałam się wielu interesujących wiadomości na temat tej wiary. Pani przewodnik była takiego wyznania, a w tym mieście mieszka najwięcej prawosławnych w Polsce (13 cerkwi, 14-ta w budowie).
Potem ulicą Lipową pomaszerowaliśmy do centrum miasta mijając po drodze ładnie malowane metodą sgraffito fasady kamienic. W większości są one odbudowane, bowiem miasto podczas ostatniej wojny było prawie w całości zniszczone. Wokół mnóstwo ogródków kawiarnianych i jeszcze sporo w nich ludzi. To miejsce uwielbiają też artyści, bo sporo tu również galerii.
Wchodzimy na główny plac miasta - Rynek Kościuszki, który ma nieczęsto spotykany kształt mocno wydłużonego trójkąta. W jego centrum znajduje się XVIII-wieczny ratusz z wieżą zegarową, również odbudowany po zniszczeniach wojennych. Kiedyś były tu kramy i hala targowa, dziś mieści się w nim Muzeum Okręgowe.
A między kamienicami po lewej stronie rynku spotykamy ciekawą postać – mosiężny posąg młodego Ludwika Zamenhofa. Ten urodzony tutaj w połowie XVIII wieku w żydowskiej rodzinie chłopiec jest dumą miasta. I myślę, że dumą nas wszystkich! Współczesny mu Białystok był wielonarodowościowy, wynikały stąd częste konflikty. Ludwik uważał, że powodem jest bariera językowa i już jako 10-latek napisał dramat Wieża Babel, czyli tragedia białostocka w pięciu aktach. Najlepszym rozwiązaniem, jego zdaniem, było stworzenie wspólnego dla wszystkich języka. Mimo iż studiował medycynę i został potem wziętym okulistą, dużą część życia poświęcił na jego stworzenie. I tak powstał język esperanto, który został uznany na całym świecie. Stosowany był dość długo, aż wyparły go inne międzynarodowe języki. Zamenhof był nawet kilka razy nominowany do Nagrody Nobla. Interesująca postać!
Za ratuszem wzrok przyciągają wysokie wieże świątyni i Białystok Eye, czyli diabelski młyn, z którego w piękną pogodę można na pewno podziwiać spory kawałek miasta.
Idziemy dalej, część wycieczkowiczów zatrzymuje się na pamiątkową, deszczową fotkę przy literach z napisem miasta, część chowa się w podcieniach kamienic. W tej części placu też widać ciekawe historyczne obiekty, jak dawna austeria (zajazd), dawna zbrojownia – Cekhauz, po drugiej stronie Klasztor Sióstr Miłosierdzia Bożego św. Wincentego a Paulo (szarytki).
Dalej to już przyciągająca z daleka wzrok świątynia. Wygląd nietypowy, bowiem najpierw widać niewielki biały kościółek, a do niego przylega ogromna budowla z czerwonej cegły. Dlaczego tak? Ten mniejszy zbudowano z fundacji marszałka Piotra Wiesiołowskiego na początku XVII wieku jako kościół farny, a kiedy miasto się rozbudowało świątynia stała się za mała. W czasach zaborów Polacy wystąpili do władz carskich o pozwolenie na budowę nowej. Jednak dostali zgodę tylko na jej rozbudowę. Rozbudowali ją więc na początku XX wieku do gigantycznych rozmiarów i takim dziwnym sposobem powstała ta ogromna i piękna świątynia. Dziś to Bazylika Archikatedralna Wniebowzięcia NMP. Zbudowano ją w stylu neogotyckim, rewelacyjnie przypominającym dawny gotyk. Prezentuje się okazale i na zewnątrz i w środku. Najbardziej podobały mi się tu ołtarze: główny, drewniany - prezentujący Wniebowzięcie NMP oraz drugi – Matki Boskiej Częstochowskiej. Ten wygląda na marmurowy, ale wykonany jest również z drewna i powleczony masą mozaikową. Obydwa to dzieła sztuki! Świątynie przetrwały wojnę w dobrym stanie.
Na koniec spaceru w deszczu pozostał nam rarytas białostocki – Pałac Branickich z ogrodami. Z bazyliki przechodzimy przez Plac Jana Pawła II mijając najstarszą ulicę w mieście – ulicę Jana Kilińskiego.
Dalej wzdłuż pałacowego ogrodzenia udajemy się do głównej bramy wjazdowej skąd nawet w strugach deszczu prezentuje nam się przepiękny widok. Ogromna i bardzo ozdobna Brama z Gryfem – herbem Branickich wprowadza nas na długi podjazd i gdyby nie to, że mokro i coraz chłodniej można byłoby poczuć się przez kilka chwil gościem Branickich doświadczającym ich luksusów. Na początku XVII wieku, wspomniany marszałek Wiesiołowski, zbudował tu zamek, ale pod koniec wieku należał już do magnackiej familii Branickich i to oni przebudowali go przepięknie w stylu barokowym. Stał się ich rezydencją, konkurującą z innymi pałacami w kraju, a nawet w Europie. Nazywany był Wersalem Północy. Braniccy zbudowali również miasto obok pałacu, część pozostałej tu zabudowy zawdzięczamy architektom hetmana Jana Klemensa Branickiego. Wnętrza można zwiedzać, trzeba to jednak wcześniej uzgodnić, gdyż dalej służy, choć nie Branickim. Odbudowany po zniszczeniach wojennych gości tutaj studentów medycyny (Uniwersytet Medyczny).
Ale ogrody pałacowe są dostępne dla każdego. Mieszczą się za pałacem i są doskonale utrzymane, a rabaty kwiatowe ogrodu francuskiego zmieniają się wraz z porami roku. Są tu alejki otoczone bukszpanami. Jest wiele rzeźb, klombów, są fontanny, jest pawilon włoski. Wszystko to nawet w deszczu robi ogromne wrażenie!
Można byłoby zwiedzać dłużej, ale pogoda nas jednak pokonała. Zmoczeni dojechaliśmy na nocleg do hotelu Podlasie, gdzie czekał na nas gorący prysznic, jeszcze ciepłe grzejniki (22 maja!) i pyszna kolacja. Ale i tak to był niezwykły i piękny dzień!
Niestety nie mamy wpływu na pogodę ale na szczęście mamy wpływ na to, jak na tę niepogodę zareagujemy. Widzę, że Ty i Twoi współtowarzysze stawiliście czoła deszczowi i ruszyliście na zwiedzanie Białegostoku. I super bo zobacz ile by Cię ominęło. Szczęście w tym pogodowym pechu jest takie, że nie lało jakoś przeokropnie i mogliście zwiedzać. Może i deszcz nie jest najlepszym towarzyszem podczas wyjazdów ale uwierz mi, że jeszcze gorsza jest mgła tak gęsta że nic nie widać, a wokół Alpy :). Przytrafiło mi się to kiedyś we Włoszech :).
OdpowiedzUsuńCzekam na Twoje kolejne wspomnienia z Podlasia.
Przesyłam moc przeserdecznych pozdrowień.
W górach mgła to rzeczywiście przykre, bo tam jedziemy po widoki. Wyobrażam sobie Twoje rozczarowanie. Deszcz też jest tam niebezpieczny. Wyszło na to, że miałam i tak szczęście, bo mogło być gorzej. I padało tylko w Białymstoku.
UsuńWspaniałych, letnich dni. Całuski 😘
Mamy miłe wspomnienia z pobytu na Podlasiu i z Białegostoku. Pałac Branickich i jego ogrody to taka wisienka na torcie. Nas też złapał deszcz w tym mieście co wykorzystaliśmy na zwiedzenie muzeum miejskiego. Pozdrawiam serdecznie ☺
OdpowiedzUsuńKiedy my byliśmy muzea były jeszcze zamknięte, bo byłaby to sucha alternatywa na dalsze zwiedzanie. No, ale czasem tak bywa, jak widać.
UsuńZasyłam pozdrowienia 🙂
Prawosławie nie jest wyznaniem dominującym w Białymstoku - jest największym skupiskiem wyznawców prawosławia w Polsce.
OdpowiedzUsuńByły jednak króciutkie przerwy w opadach deszczu :) :) :)
Pozdrawiam z gorącego, przedburzowego jak mi się wydaje Supraśla :)
Widocznie źle zrozumiałam panią przewodnik.
UsuńU nas dziś pogodnie, wczorajsze nasze burze są pewnie dziś u Was.
Pozdrawiam lipcowo i "bardzo" letnio:)))
:)) O Białymstoku mogłabym opowiadać bez końca, bo jest to moje rodzinne miasto, tutaj spędziłam moje najpiękniejsze lata. Przez swoją wielokulturowość stolica Podlasia tętni charakterystycznym pulsem nietuzinkowej tolerancji religijnej, otwartości wraz z umiłowaniem małej ojczyzny. Gdy odwiedzam Białystok, to mam wrażenie, że powietrze tutaj pachnie inaczej, ale jestem nieobiektywna bo patrzę na to miasto jak na coś co się kocha, a wtedy ma się założone różowe okulary. :)
OdpowiedzUsuńW białostockiej farze byłam ochrzczona, w tym malutkim białym kościółku, który wydaje się przybudówką do ogromnej ceglanej fary.
Szkoda, że deszcz pokrzyżował Tobie Uleńko zwiedzanie Białegostoku, to miasto jest skarbnicą ciekawostek i oryginalnych miejsc do zobaczenia.
Pięknie to napisałaś! Cieszę się, że mogłam choć chwilę spędzić w Twoim ukochanym mieście. Może kiedyś będzie jeszcze okazja na dłużej.
UsuńPozdrawiam 😘😘😘
Piękne miasto, warto trochę poświęcić czasu aby je poznać. Pozdrawiam Krystyna
OdpowiedzUsuńMoże jeszcze kiedyś będę miała okazję je ponownie zobaczyć.
UsuńZasyłam pozdrowienia:)))
Miasta w deszczu mają swój urok ❤
OdpowiedzUsuńTo prawda, choć trudno zwiedzać:)))
Usuń
OdpowiedzUsuńUrszulko - zacznę od tego że ja już tu trzy dni temu wpisywałam komentarz, ale widać upał padł mi na rzoum, bo zapomniałam opublikować.
A pisałam, że jestem pełna uznania cla Ciebie, że tak pięknie opisałaś miasto, które nie jest bardzo znane i doceniane. A szkoda, bo jest piękne, historyczne i wartościowe.
Jeśli chodzi o mnie to traktuję Białystok bardzo emocjonalnie ... i to z dwóch powodów - jako esperantystka od wielu już lat i jako córka rzeżbiarza, który brał udaiał w odbudowie Pałacu Branickich. Wspominam o tym w książce o Polsce w tekście "O Białymstoku"- na końcu tego tekstu jest umieszczona fotografia rzeżby "Dwie Grację", którą stworzył mój tata i która zdobi fasadę Pałacu od strony ogrodów.
Pięknie Cię pozdrawiam.
P.S. Zgrabna ta Dziewczyna w czerwonym czy różowym płaszczyku pod parasolem :-))
Kolejne miasto, z którym łączą Cię fantastyczne wspomnienia i piękny pomnik. Fajnie tak podróżować i natrafiać na ślady przodków!
UsuńO kurcze - ale narozrabiałam!!!!
OdpowiedzUsuńTo nadal wszystko przez ten upał:-)))
Nie przejmuj się rozciągnięciem. To drobnostka.
UsuńTa zgrabna dziewczyna jest dziś jeszcze zgrabniejsza, bo ubyło jej parę kilogramów po szpitalu ☻☻☻
Widzę, że dzielnie zwiedzałaś w strugach deszczu. W takich momentach najchętniej chowam się w kawiarni lub muzeum, ale rozumiem, że byłaś tam kiedy jeszcze te miejsca były pozamykane.
OdpowiedzUsuńSzkoda było siedzieć w miejscu, kiedy ma się tylko parę godzin na zwiedzanie! Ostatecznie to nie zima, a ja nie z cukru. Ale rzeczywiście kawiarnie były zamknięte, tylko ogródki przy nich działały:)))
UsuńUla z Ciebie taka piechurka że jak widać pogoda nie pokrzyżuje Ci żadnych planów :) Ogrody robią wrazenie, piękne miejsce :) a katedra, te witraże- cudo :)
OdpowiedzUsuńJuż nie taka ze mnie piechurka. Operacja przystopowała mnie na pół roku, ale coś wolniejszego to owszem:)))
Usuń