28 stycznia, 2024

Wypoczynek nad morzem – Darłówko.

 

Do wakacyjnych miesięcy zostało jeszcze trochę czasu, ale wiele osób planuje swój wyjazd dużo wcześniej. Ostatecznie często wcześniejszy zakup jest sporo tańszy i łatwiej wynaleźć miejsca, które nas zadowolą, stąd dzisiejszy wpis o jednej z naszych nadmorskich miejscowości wypoczynkowych.

Na blogu jest już wiele wpisów z naszych nadmorskich kurortów i miejsc do odpoczynku (nowa strona NAD MORZEM), w których spędzałam wakacje: od Świnoujścia do Krynicy Morskiej. Opisałam w nich zalety danego miejsca i jego największe atrakcje, każdy więc może wybrać coś dla siebie. O ile atrakcji w niektórych miejscach na pewno jest dziś więcej, tak jak hoteli czy pensjonatów, to plaże i odległość do nich nie uległy zmianie. A to jest ważne, przynajmniej dla mnie, by morze było jak najbliżej, bym mogła je cały czas słyszeć i czuć!


ZACHÓD SŁOŃCA W DARŁÓWKU.

Dziś na zdjęciach Darłówko, kiedyś wioska rybacka, a obecnie dzielnica Darłowa, które w ostatnich latach mocno się rozbudowało stając się atrakcyjnym kurortem. Jego największą zaletą jest długa plaża, właściwie dwie, rozdzielone rzeką Wieprzą. Są tu wydzielone kąpieliska oddzielone w niektórych miejscach od pełnego morza kamieniami. Nie zrzucają więc nas z nóg fale, a woda jest cieplejsza. No i do plaży jest blisko, bowiem od hoteli oddziela nas tam tylko wąski pasek wydm. A część miasteczka jest nad samym morzem.









 

Atrakcją Darłówka jest latarnia morska z końca XIX wieku, której budynek z czerwonej cegły wygląda dość niezwykle pośród nowoczesnych apartamentowców.



Udostępniona jest turystom i czynna do zachodu słońca, a rozpościerają się z niej wspaniałe widoki, między innymi na rzekę Wieprzę i ciekawy biało-niebieski rozsuwany most przez nią przerzucony. Jego opływowy kształt przypomina mi delfina. Widać też dwa prawie półkilometrowy falochrony zabezpieczające wchodzące do portu i mariny pływające jednostki. 











W Darłówku znajdziemy wiele restauracji i kawiarenek, większość przy głównych ulicach i deptakach spacerowych. W zachodniej części miasteczka znajduje się kładka przyrodnicza zbudowana nad wydmami, która oferuje wygodne miejsce spacerowe pozwalające obserwować unikatową przyrodę oraz punkty widokowe ze wspaniałymi widokami. 









Ja odwiedziłam kurort z ciepły sierpniowy weekend, mieszkałam w hotelu „Jan” mieszczącym się przy wjeździe do miejscowości, z którego byłam bardzo zadowolona. Hotel jest duży, ma aquapark i oferuje różne standardy pokoi, ale jego największą zaletą jest pyszne jedzenie.







Na koniec powiem wam, że mimo sierpnia i ciepłej aury nie było tam dzikich tłumów, ani na plażach, ani w restauracjach, ani na ulicach. A zachody słońca były bajeczne! Bardzo mi się tam podobało!



Po drodze koniecznie zatrzymajcie się w Darłowie. Pisałam już o mieście, ale za tydzień odbędziemy tam jeszcze jeden spacerek.




23 stycznia, 2024

Krótki spacer po Glasgow. Szkocja.

 

Zwiedzanie Glasgow przypadło na ostatni dzień naszego ubiegłorocznego lipcowego pobytu w Szkocji. Tego dnia oprócz spaceru po mieście czekał nas jeszcze przejazd do Newcastle, zaokrętowanie na prom i nocny rejs do Amsterdamu. Pobyt więc w tym dużym mieście był krótki. Skupiliśmy się na jego historycznym centrum, ale już podczas dojazdu do niego dostrzec można było jak miasto jest ogromne i jak zróżnicowane architektonicznie. Leży ono na zachodzie kraju, nad rzeką Clyde na dość zróżnicowanym geograficznie terenie, więc niektóre ulice przypominały trochę te pochyłe z San Francisco.





A zwiedzanie zaczęliśmy od dzielnicy East End, która zachowała dziedzictwo w poprzednich wieków. Jej najstarszym zabytkiem i jednym z niewielu z najdawniejszej historii jest katedra św. Mungo zbudowana w XIII wieku. Misjonarz Kentigern nazwany później św. Mungo przybył na te ziemie w VI wieku i zbudował tu pierwszy klasztor. W ślad za nim przybyli pierwsi osadnicy, choć na ziemiach tych są też ślady bytności Celtów (podobno nadali miastu nazwę) i Rzymian.



W XII wieku król Wilhelm Lew nadał Glasgow prawa miejskie, co w połączeniu z dogodnym położeniem żeglownej rzeki przyczyniło się do jego rozwoju. A okres największej świetności przypada na wiek XV, kiedy w miejscu klasztoru założono uniwersytet, a wkrótce potem ustanowiono tu arcybiskupstwo.

W następnych wiekach to dogodne położenie sprawiło, że miasto zostało ważnym portem i ośrodkiem zamorskiego handlu. W XVIII i XIX wieku wzbogaceni na zamorskim handlu bawełną, włóknem, rumem i tytoniem kupcy zbudowali tu miasto pełne szykownych domów, biurowców i magazynów.






Na rzece Clyde rozwijały się stocznie. Przybywało też za pracą ludności, ale wielu z nich nie mając gdzie mieszkać utworzyło ogromne slumsy istniejące jeszcze po drugiej wojnie. Dziś problem chyba jest rozwiązany, a miasto bardzo stara się o pozbycie wizerunku ponurego stawiając na rozwój kulturalny.

Po drodze do katedry mijamy rozległy i przepięknie położony teren starej nekropolii (Glasgow Necropolis), w której niemal każdy nagrobek jest dziełem sztuki. Wśród krętych parkowych alejek leży wiele wybitnych postaci szkockiej polityki i sztuki, między innymi John Knox, reformator i twórca narodowego szkockiego kościoła, a także Charles Mackintosh, który był przodkiem stylu Art Nouveau. O cmentarzu krąży też wiele makabrycznych opowieści i legend.







 

Teraz przechodzimy kamiennym mostem w stronę katedry św. Mungo. Po drodze mijamy wielokrotnie nagradzane Muzeum Życia Religijnego i Sztuki św. Mungo. Mieści się ono w stylizowanym na gotycki budynku zbudowanym na terenie istniejącego tu kiedyś zamku biskupiego. Mieszczą się w nim przedmioty związane ze wszystkimi najważniejszymi religiami świata.






Przez zadbany plac podchodzimy pod katedrę. Jest ona jedną z najwspanialszym średniowiecznych budowli w Szkocji i jedyną, która prawie w nienaruszonym stanie przetrwała reformację. Pochowany w niej jest wspomniany już patron i założyciel miasta św. Mungo. Po jego śmierci miejsce to było centrum chrześcijańskich pielgrzymek do czasów szkockiej reformacji. Niestety, nie mogliśmy wejść do środka, ponieważ odbywał się właśnie pogrzeb, ale podziwialiśmy ten monumentalny obiekt z zewnątrz.






Teraz kilkunastominutowy spacerek do centrum miasta. Po drodze mijamy nowoczesne biurowce, budynki uniwersyteckie, a także imponujące wiktoriańskie budowle wśród których znajdziemy unikalne arcydzieła wspomnianego architekta Charlesa Mackintosha. Na Buchanan Street, chyba najpopularniejszej ulicy handlowej oraz do niej przyległych mijamy fantastyczne sklepy, galerie, a także mnóstwo różnorodnych restauracji, kawiarenek i pubów. Niektóre mieszczą się w nadzwyczajnej urody kamienicach. 









SKLEPIENIE W POWYŻSZYM PUBIE.

Na Buchanan Street:




Trochę okrężnie dochodzimy teraz do placu Jerzego (George Sguare), głównego placu miejskiego w Glasgow, który jest nim od XIX wieku. Mieści się tutaj wiele pomników znanych brytyjskich postaci oraz pomników wojennych. Najwyższa centralna kolumna jest poświęcona pisarzowi Walterowi Scottowi. A wokół można zobaczyć ciekawe budynki mieszczące dawne kupieckie siedziby, banki czy hotele.










Najpiękniejszym budynkiem jest tu jednak ratusz miejski (Glasgow City Chambers). Bogato zdobiony zaświadcza o zamożności i dobrobycie lat minionych.  Zaprojektowany został przez Wiliama Younga, a jego budowę ukończono w 1888 roku. Otwarcia tego wspaniałego obiektu dokonała królowa Wiktoria. W City Chambers znajdują się ogromne marmurowe schody, jego równie bogato zdobione trzy poziomy zostały zbudowane z kararyjskiego marmuru. Podobno jest go tu nawet więcej niż w Watykanie. Mieści się w nim wiele imponujących pomieszczeń jak sala bankietowa pokryta ogromnymi malowidłami ukazującymi historię Glasgow. Niestety, nie załapaliśmy się na zwiedzanie.






Położony w sercu miasta George Square mieści się w odległości spaceru od jeszcze innych jego atrakcji. Do nich zaliczyć możemy muzea i galerie, do wielu wstęp jest bezpłatny. Atrakcji jest w mieście oczywiście więcej, choćby najstarsze w Szkocji i jedno z największych w Europie Muzeum i Galeria Sztuki Kelvingrove, Uniwersytet z Hunterian Museum czy Ogrody Botaniczne. Warto więc przyjechać do miasta na dłużej. Ostatecznie ta szkocka stolica zyskała tytuł Europejskiej Stolicy Kultury, a to zobowiązuje.

Pomimo niewątpliwie wielu atrakcyjnych miejsc centrum miasta jakoś Glasgow mi do gustu nie przypadło. Jestem przytłoczona pomieszaniem starego z nowym, a także wiktoriańskim przepychem, które tutaj jakoś razi. Być może spędziłam w nim zbyt mało czasu.



09 stycznia, 2024

Malownicze ruiny zamku Urquhart. Szkocja.

 

Zamki Szkocji wpisane są w jego krajobraz tak, jak zielone wzgórza czy malownicze jeziora. Niektóre z nich cieszą oczy swoją pięknością, wielkością czy majestatem, bo oparły się zawirowaniom burzliwej szkockiej przeszłości, choćby ten w Edynburgu czy Stirling. Inne zostały zniszczone, pozostały tylko ruiny, czasem niezwykle malownicze, ale pozostał w nich cały ogrom ich historii.

Jednym z takim miejsc jest zamek Urquhart, do którego wspaniałe tło tworzy jezioro Ness (Loch Ness). Położony na wysuniętym w jezioro wysokim cyplu jest bardzo popularną atrakcją turystyczną. I nawet padający deszcz nie był w stanie przegonić całej masy turystów zwiedzających go tego lipcowego dnia razem z nami.




Krętymi schodami lub windą przemieszczamy się do położonego poniżej parkingu zamkowego centrum informacyjnego. To nowoczesne i doskonale przygotowane turystycznie miejsce. Jest tu kasa, a jeszcze niżej sklep ze szkockimi pamiątkami oraz kawiarnia.







Ale po wyjściu stąd na duży taras najbardziej zachwyca nas widok – na pierwszym planie zielona murawa, dalej ruiny, do których prowadzą przygotowane ścieżki oraz ogrom szarych dziś wód jeziora Ness.








Na umieszczonych tablicach informacyjnych doczytamy o jego historii oraz wyglądzie na przestrzeni wielu wieków, bo miejsce to zasiedlone było już w VI stuleciu i od tamtego czasu pozostało jednym z ważniejszych w historii tego kraju. Wiąże się ono z Piktami zamieszkującymi te ziemie oraz z mnóstwem legend pozostałych z tamtych czasów. Faktem jest, że około 580 roku z misją chrystianizacyjną wędrował do Inverness na dwór króla piktyjskiego opat - św. Kolumba (Kolumban Starszy), urodzony w rodzinie irlandzkiego króla, założyciel kilkudziesięciu kościołów i klasztorów w Irlandii i Szkocji, patron Irlandii i Szkocji. Podobno podczas pobytu w tym miejscu św. Kolumba poproszony został o udzielenie chrztu umierającemu Piktowi a także jego rodzinie. Na wzgórzu znaleziono potwierdzające artefakty, że znajdował się tu piktyjski fort. Z osobą świętego związana jest też pierwsza wzmianka o lokalnym potworze z Loch Ness. Podobno legendarna bestia zaatakowała jednego z towarzyszy Kolumby, a ten zmusił ją do ucieczki swym głosem albo krzyżem w innej wersji.






Pierwszy kamienny zamek Urquhart został wybudowany tu na początku XIII wieku. Rządzili nim lordowie Urquhart, w imieniu szkockiego króla. Było to bardzo popularne miejsce ze względu na dostępność jednych z najlepszych w kraju terenów łowieckich. Zamek rozbudowywano coraz bardziej zajmując powoli całe wzgórze, by jak najlepiej mógł pełnić swe funkcje, bowiem w swej historii był też królewską twierdzą. Jednak był również miejscem dramatycznych scen, bowiem ciągle walczyły o niego szkockie klany, często też zdobywali go Anglicy. Niszczony przez ludzi i żywioły poległ ostatecznie pod koniec XVII wieku i zaczął powoli umierać. Z tego najstarszego zachowała się jedynie fosa oraz niewielkie fragmenty długich murów obronnych. 




Pozostałe z pożogi dziejów ruiny dają świadectwo, jak duże i doskonale zorganizowane było to miejsce. Dziś, w większości pomieszczeń, możemy domyślać się, jakie  kiedyś pełniły funkcje. Znajdziemy więc pozostałości bram, wież  obronnych i mieszkalnych, pokój strażnika, lochy, komnaty właściciela, kuchnie czy suszarnie, a także XVI-wieczny typowy szkocki gołębnik oraz mnóstwo różnych budynków gospodarczych niewiadomego przeznaczenia. Część pomieszczeń jest odtworzona i opisana na tablicach ustawionych obok, mamy więc wyobrażenie, jak wyglądały w czasach świetności zamku.















Ruiny dają świadectwo ważności temu miejscu, jednak to widoki dla mnie są tu największym atutem. Widać stąd otaczające  zamek z trzech stron owiane legendami jezioro Ness. Sama się łapałam na tym, że często odwracałam na nie wzrok, by wychwycić choć cień Nessie, potwora, który żyje w jego wodach od przeszło tysiąclecia. Nic z tego, ale i tak było to bardzo ciekawe doświadczenie!



Na koniec zgłaszam, że jestem już po laparoskopowej operacji usunięcia woreczka żółciowego i powoli dochodzę do zdrowia. Możecie puścić kciuki, odbyło się to dość sprawnie. Teraz tylko dietka i zaleczenie ran… i będzie można ruszyć w świat! Dziękuję!!!