31 grudnia, 2022

Podróże małe i duże w 2022 roku.

 

Końcówka roku to czas na podsumowanie tego, co w nim się ciekawego wydarzyło. Oczywiście tego podróżniczego. W myśl mojej życiowej zasady – miesiąc bez wyjazdu, to miesiąc stracony - spełniałam dalej podróżnicze marzenia. Odwiedziłam więc znajdujące się w okolicy niezwykłe miejsca, bo to główny cel mojego podróżowania: odwiedzić i opisać wszystkie najciekawsze jej atrakcje. Zwiedziłam też takie miejsca, które stały się inspiracją po przeczytaniu wpisów na znajomych blogach. A z racji ustąpienia pandemii mogłam podróżować również za granicę. Z tych małych i dużych wyjazdów stworzyłam kilkanaście pocztówek, które są przypomnieniem tych podróży. I trafiają one do mojego blogowego pamiętnika jako utrwalenie tego udanego wyjazdowego roku. A mężowi, który dzielnie mi towarzyszył w większości podróży jestem wdzięczna za towarzystwo i poświęcony czas,  zwłaszcza, że pracuje na zmiany i zajmuje się hodowlą królików. Dziękuję też Wam, moi blogowi znajomi, że poświęcacie swój czas, by wirtualnie ze mną podróżować. To wspaniała sprawa, jeśli się wie, że ma się z kim podróżować. Choćby tylko wirtualnie!



STYCZEŃ

Pogoda styczniowa raczej nie sprzyja ładnym widokom (no chyba, że są udekorowane śniegową pierzynką, ale ostatnimi czasy rzadko tak bywa), więc stawiam na zwiedzanie muzeów i wnętrz. Odwiedziliśmy więc niedaleki Turek, w którym bajecznie kolorowy kościół pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa oraz Muzeum Miasta Turku im. Józefa Mehoffera są jego najważniejszymi wizytówkami. Oczywiście przyczynił się do tego krakowski malarz secesyjnej dekoracyjności - Józef Mehoffer. Odkryłam go na nowo po czasach licealnych i zakochałam w jego wzorach i kolorach. A w marcu odwiedziłam jego dom-muzeum w Krakowie.

W styczniu pojechaliśmy też do Koła – miasta z przebogatą historią, po której pamiątek już niewiele zostało. Zobaczyliśmy Muzeum Technik Ceramicznych po słynnej fabryce, odbyliśmy też obowiązkowy spacerek po mieście. 



LUTY

W lutym kolejne muzeum, które długo czekało na swoją kolej – Muzeum Początków Państwa Polskiego w Gnieźnie, a w nim mnóstwo artefaktów z naszej najodleglejszej przeszłości. Jeśli Gniezno, to nie należy pomijać jednej z naszych najstarszych świątyń – Katedry Gnieźnieńskiej. To przepiękne i nasiąknięte historią polskie miejsce!




 MARZEC

W marcu pojawiła się propozycja wyjazdu z KGW do Krakowa. Oczywiście skorzystaliśmy. To przecież moje ulubione miasto! Było więc wzgórze Wawelskie, rynek, planty (wszystkie zawsze koniecznie), a także Muzeum Książąt Czartoryskich, które niedawno opisałam oraz wspomniane muzeum-dom Józefa Mehoffera, którego opis na blogu już niedługo.



KWIECIEŃ

W kwietniu wzięłam udział  w ciekawej imprezie. W niedalekim Kramsku miało miejsce Kramskie Wybijanie Żuru. Świetna impreza gminna utrwalająca lokalne tradycje.

Wyjechaliśmy też na wypoczynek do uzdrowiska Ustroń i pozwiedzaliśmy okolicę. A były to atrakcyjne miejsca Śląska Cieszyńskiego: Cieszyn, Wisła, Trójwieś Bieskidzka, czyli Istebna, Koniaków oraz Jaworzynka. Nacieszyliśmy się leczniczą wodą, świeżym powietrzem i cudnymi widokami!




 MAJ

Z konińską grupą znajomych wyruszyliśmy do Poznania, by zwiedzać miasto, ale tak nietypowo, bo BIMBA-BUSEM, czyli okrytym autobusem. Miasto z tej perspektywy wygląda jeszcze ciekawiej, a szybkość przemieszczania pozwoliła objechać bardzo wiele jego uroczych miejsc.



CZERWIEC

Ten miesiąc przeznaczyliśmy na wypoczynek w Czarnogórze, ostatecznie była to przepięknie położona Makarska w Chorwacji. Oczywiście, wypoczywał mój mąż, a ja miałam w planach penetrowanie pięknych chorwackich miejsc. Odbyłam więc wycieczkę w okoliczne góry, by podziwiać Riwierę Makarską ze SKYWALK BIOKOVO oraz z najwyższej góry – SVETI JURE. Zdobyłam też szczyt – VOŠAC. Odwiedziłam znów Dubrownik, choć po raz drugi w deszczu. Zwiedziliśmy również wspaniałe zakątki wysp HVAR  I BRAĆ.



Pod koniec miesiąca wyjechałam do Bydgoszczy do Opery Nova na fantastyczne przedstawienie baletowe Alicja w Krainie Czarów. Kilka godzin jednak przeznaczyłam na zwiedzanie najstarszej części miasta. Ten wpis niedługo na blogu.



 

LIPIEC I SIEPIEŃ

W lipcu odwiedziliśmy z seniorami uzdrowiskowy i ukwiecony Ciechocinek. Zrelaksowaliśmy się na słynnych ciechocińskich fajfach.



Na przełomie lipca i sierpnia razem z naszą LGD odbyliśmy wyjazd studyjny na Żuławy. Nocowaliśmy w centrum Elbląga, zwiedziliśmy też miasto z przewodnikiem, była również okazja do samodzielnej penetracji tego ciekawego miasta. Płynęliśmy też słynnym i wymarzonym Kanałem Elbląskim, oczywiście częściowo po trawie. Odwiedziliśmy wioskę, gdzie kultywowana jest kultura mennonicka i jeszcze kilka ciekawych miejsc w tamtym rejonie. Wpisy z tego wyjazdu też wkrótce na blogu.



WRZESIEŃ

We wrześniu wyjechaliśmy z BP Oskar na grecko-albańską przygodę. Do końca nie było wiadomo, kiedy mąż dostanie urlop, więc wyjazd był last minute. Ale trafiliśmy świetnie, bo to na pewno jedna z najciekawszych ofert tego biura. Opisałam ten wyjazd dość szeroko, bo zawierał niezwykle atrakcyjne miejsca w Grecji, Albanii i Macedonii Północnej.



 

PAŹDZIERNIK

Najpierw z zaprzyjaźnionym KGW z Posady odwiedziłam piękny pałac Raczyńskich w Rogalinie, a później jeszcze poznańską Palmiarnię.

Następnie z naszymi seniorami zwiedziliśmy Łódź, miasto, które ma coraz szerszą ofertę turystyczną. A oprowadzała nas po niej Ela Pędziwiatr, najwspanialsza łódzka przewodniczka, którą z całego serca polecam. Sama dostałam jej namiary z polecenia i był to strzał w dziesiątkę!




LISTOPAD

W listopadzie wybraliśmy się z mężem do Jarocina, stolicy polskiego rocka. Opisałam je na blogu na bieżąco, bo ta wizyta była uzupełnieniem ubiegłorocznej, po której czułam niedosyt zwiedzania.



 

GRUDZIEŃ

Grudzień to czas wchłaniania atmosfery świąt Bożego Narodzenia. Najwięcej jej na jarmarkach bożonarodzeniowych, które zamierzałam odwiedzać w każdy grudniowy weekend. Były jednak tylko dwa: w Strzelnie i we Wrocławiu. Na inne przyjdzie kolej w następnych latach.



 

KAZIMIERZ BISKUPI

No, i było też trochę o mojej małej ojczyźnie w niezwykłej, jesiennej scenerii.




Cieszę się, że nadchodzi kolejny rok, bo czekają na nas nowe kierunki i nowe wyzwania. Ja już pewne plany poczyniłam. Życzę tylko sobie i Wam, by można je było zrealizować, bo nieciekawie się dzieje na świecie. Za dużo ludzi chciwych, złych, nienawistnych… Normalni ludzie nie robią krzywdy bliźniemu!

 Dziękuję Wam jeszcze raz za obecność i serdecznie pozdrawiam.

SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!

 


23 grudnia, 2022

W bożonarodzeniowym klimacie.

 

Kolejny rok dobiega końca. Święta Bożego Narodzenia, dla mnie najpiękniejsze ze świąt, są już tuż, tuż… Przygotowania do nich trwają od dłuższego czasu, bo chcemy by były one zawsze najpiękniejsze i niezapomniane. To czas oczekiwania i duchowych przemyśleń, ale też robienia porządków, kupowania prezentów, pieczenia pierniczków czy spotkań wigilijnych w zaprzyjaźnionych gronach (w tym roku byłam na czterech). Wszędzie ta niezwykła i cudowna atmosfera magii nadchodzących świąt i bycia z tymi, którzy nam są bliscy. Takiej świątecznej atmosfery można też doznać na jarmarkach bożonarodzeniowych, których jest coraz więcej. Organizowane są nie tylko w dużych miastach, ale też w niewielkich miejscowościach, co mnie bardzo cieszy, bo jest to okazja do pokazania, jak angażują się lokalne instytucje i władze w sprawy mieszkańców. To także okazja do rodzinnych wyjść i spotkań integracyjnych różnych grup mieszkańców i posmakowania tego, co wytworzyli lokalni rzemieślnicy. Ja w tym roku zawitałam ponownie do Wrocławia, bo dla mnie to polski numer 1, ale też do historycznego Strzelna, który wielkością oczywiście nigdy temu wrocławskiemu nie dorówna, ale atmosfera wszędzie świąteczna. Lokalne mają jednak tę przewagę, że nie jest na nich tak tłoczno, bo Wrocław w tym roku pobił chyba rekordy odwiedzających, z różnych zakątków świata. No, ale to nic. To też fragment bożonarodzeniowej atmosfery. Zanim złożę życzenia, zobaczcie trochę tego bożonarodzeniowego klimatu w Strzelnie i Wrocławiu.

STRZELNO

O tym historycznym mieście ze Wzgórzem Wojciecha z niezwykłymi romańskimi pamiątkami pisałam już wcześniej (TUTAJ). Dziś kilka zdjęć z jarmarku, który odbył się na rynku, w niedalekiej odległości od wspomnianych, najstarszych polskich zabytków.














WROCŁAW

To jedno z najstarszych polskich miast, z wieloma niezwykłymi zabytkami, które oświetlone bożonarodzeniowymi światełkami wyglądają jeszcze piękniej. Jarmark ulokował się na rynku i w przylegających placach i uliczkach, a atrakcji w porównaniu z poprzednią wizytą (TUTAJ) jeszcze przybyło. Atmosfera wspaniała, klimat świąteczny - zdecydowanie warto przyjechać, jeśli komuś tłumy nieprzebrane nie przeszkadzają.


































I jeszcze najpiękniejsze bożonarodzeniowe i noworoczne życzenia dla Was, moich blogowych znajomych, którzy jesteście częścią mojego życia, taką przybraną rodziną. Razem przecież podróżujemy, choć wirtualnie i wymieniamy się wrażeniami z poznawania świata. Życzę Wam, by zdrowia i sił wystarczyło na odkrycie jeszcze wielu niesamowitych miejsc i przeżycie wielu niezwykłych przygód. Dbajcie o siebie. Czekam na podróże z Wami w przyszłym roku!  Pozdrawiam bardzo serdecznie 💖





12 grudnia, 2022

Muzeum Książąt Czartoryskich w Krakowie.

 

Grudzień to miesiąc szczególnego obdarowywania bliskich osób, więc postanowiłam i ja obdarować Was, moich blogowych znajomych, wyjątkowymi prezentami. Będzie ich bardzo dużo, w dodatku są one bezcenne! Jest jeden minus. Nie możecie ich zabrać, tylko obejrzeć wirtualnie, chyba, że odwiedzicie Kraków, wtedy też na własne oczy, bowiem wszystkie moje prezenty znajdują się w tamtejszym Muzeum Książąt Czartoryskich. A zdecydowanie warto tu przyjechać, bo jest to najcenniejsza kolekcja w Polsce i jedna z najcenniejszych w Europie. Muzeum jest jednym z kilkunastu oddziałów Muzeum Narodowego w Krakowie i posiada zbiór ponad osiemdziesięciu tysięcy niezwykłych i bezcennych muzealiów zgromadzonych przez Familię Czartoryskich. Mieści się ono w pałacu przy ulicy Pijarskiej, a także po drugiej stronie ulicy, w remontowanym jeszcze budynku Arsenału.





Już od 1801 roku zbiory pamiątek narodowych gromadzone przez księżną Izabelę z Flemingów Czartoryską, żonę Adama Kazimierza, można było podziwiać w Puławach (WPIS TUTAJ), w dwóch pawilonach parkowych znajdujących się niedaleko pałacu: w Świątyni Sybilli oraz w Domu Gotyckim. Po powstaniu listopadowym przewieziono je do Paryża. Do Polski powróciły w 1876 roku, gdyż kontynuator idei, książę Władysław, stworzył w Krakowie dla nich muzeum. Czartoryscy zakupili pałac przy Pijarskiej i od tamtej pory są w nim eksponowane. Część kolekcji zaginęła podczas drugiej wojny i do dzisiejszego dnia trwa ich odzyskiwanie (choćby Portret młodzieńca Rafaela Santi). Część przetrwała i można je tu podziwiać. Po wojnie zarządzało nim Muzeum Narodowe w Krakowie, potem Fundacja Książąt Czartoryskich, a w 2016 roku rząd RP za kwotę 100 mln złotych odkupił zbiory, które znów stały się integralną częścią Muzeum Narodowego. Przez kilka lat, do 2019 roku trwał tam gruntowny remont, jeszcze nie całkiem zakończony, ale jego efekt jest wspaniały. Wiem, bo zwiedzałam muzeum już wcześniej.

Wchodzimy na teren pałacowego dziedzińca, który ostatnio zadaszono. I zapiera dech, bo jest tu niezwykle nowocześnie i luksusowo. Nie zamawiałam biletów przez internet, więc nie byłam pewno, czy uda się je zwiedzić, ale się udało! Ilość odwiedzających jest ograniczona z wiadomych względów, a cieszy się ono ogromnym powodzeniem, więc lepiej je rezerwować. Włączamy audioprzewodniki i zaczynamy!







W 26 salach ekspozycyjnych, na dwóch piętrach pałacu mamy niezwykłą ucztę. Są tu pamiątki osobiste po Czartoryskich, arcydzieła malarstwa, rzeźby, militaria, sztuka użytkowa, sakralna, świat sztuki Dalekiego Wschodu (szczególnie Japonii), wyjątkowe dokumenty i pamiątki historyczne. W pierwszej sali wita nas motto księżnej Izabeli PRZESZŁOŚĆ PRZYSZŁOŚCI i widzimy niezwykły klucz z puławskiej Świątyni Sybilli, który otwiera przed nami skarby przeszłości. Uwiecznione są też jej słowa: Ojczyzno, nie mogłam Cię obronić, niechaj Cię przynajmniej uwiecznię.  Piękne! I teraz w kolejnych muzealnych salach podziwiamy uwiecznione przez Izabelę i kolejnych członów rodziny Czartoryskich zbiory od czasów Jagiellonów aż po schyłek I Rzeczypospolitej. Tabliczki na podłodze informują, po jakiej epoce aktualnie podróżujemy. Kolekcje są doskonale wyeksponowane i opisane. Nie będę wymieniać poszczególnych muzealiów, bo jest ich zbyt dużo. Zdjęcia pokazują też tylko małą cząstkę, a wierzcie, że robią niesamowite wrażenie!























Kolejne sale zabierają nas w podróż do sztuki europejskiej, począwszy od średniowiecza po XVII wiek. To jest też miejsce najcenniejszych w Polsce obrazów: Cranacha młodszego, Rembrandta, no i Leonarda da Vinci. Ja właśnie dla niej tu przyjechałam – dla DAMY Z GRONOSTAJEM, jedynego obrazu Leonarda w Polsce. W przecudnej ramie, pięknie podświetlona na ciemnym tle muzealnej sali, ściągająca wzrokiem z każdego jej zakątka czaruje delikatnym uśmiechem. Musiałam do NIEJ wrócić!








KRAJOBRAZ Z MIŁOSIERNYM SMARYTANINEM REMBRANDT.


ONA, NAJCENNIEJSZA!




Ale to nie koniec zwiedzania, bo po drugiej stronie ulicy, w budynku Arsenału jest ciąg dalszy zbiorów. To niezwykła galeria sztuki wykonana przez najlepszych starożytnych egipskich, greckich, etruskich i rzymskich mistrzów.  Większość stanowią zbiory pozyskane przez wnuka Izabeli – księcia Władysława Czartoryskiego – twórcy muzeum. Są to rzeźby kamienne i drewniane, wyroby gliniane, odlewane i wykuwane w brązie, srebrze i złocie. Są przedmioty fajansowe, ze szkła, biżuteria, a także należące do wyposażenia grobowego. Niezwykła jest mumia… kota. Są też tkaniny koptyjskie, biżuteria punicka czy fragmenty egipskich ksiąg umarłych. Zobaczcie wybrane dzieła. Większość z nich jest doskonale zachowana, choć przetrwały tyle wieków!


BUDYNEK ARSENAŁU.















NAJNIŻEJ MUMIA KOTA.







Mam nadzieję, że prezenty są trafione i czujecie się obdarowani, wszak te zbiory muzealne są własnością nas wszystkich. Gdybyście jednak mieli niedostatek ich oglądania, to polecam wyjazd do Krakowa i przeznaczenie kilku godzin na ich zwiedzanie i kontemplowanie, bo uwierzcie, nie da się obok żadnego z nich przejść obojętnie!