31 marca, 2019

Coś optymistycznego – wiosna!

Choć pogoda nas w marcu nie rozpieszcza, a temperatury zmieniają się jak w kalejdoskopie, to przyrody nikt nie oszuka – ma swoje prawa. Jest wiosna i już! Oczywiście widać to najbardziej w ogródkach, w których pojawiają się tchnące optymizmem i radością kolory jej zwiastunów. Na razie nieśmiało, ale z każdym dniem widać tam coraz więcej żółtych, niebieskich czy fioletowych wiosennych kwiatów. Przyglądam się codziennie moim rabatkom i uśmiecham się do rozchylających się płatków cebulic, pierwiosnków, szafirków, hiacyntów czy kwiatków miodunki. Serce się raduje, poprawia się nastrój, że mam przed sobą kolejny piękny rok do przeżycia. A między kwiatkami widać też obudzone słońcem pszczoły. One z kolei cieszą się, że wreszcie będzie można zebrać coś do ula, posilić się i zrobić zapasy, które im potem podkradamy. Przypominam, że miód, to naturalny antybiotyk, zespół wielu witamin i mikroelementów tak potrzebnych dla naszego zdrowia. A pszczoły zapylające rośliny pozwalają na istnienie naszego życia na Ziemi. Dlatego trzeba o nie dbać! 

Poniżej uchwyciłam na zdjęciach piękne kolory wiosennych kwiatków i nimi się z Wami dzielę. Dla poprawy nastroju i dobrego humoru!!!

KROKUSY
PIERWIOSNKI
CEBULICE

STOKROTKI OGRODOWE
KROKUSY
HIACYNT
BARWINEK
FORSYCJA
GĘSIÓWKA
GĘSIÓWKA
SZAFIRKI
MIODUNKA PLAMISTA
 Te wieloletnie wyrosły same. A poniższa kolekcja kolorowych bratków dołączyła do nich niedawno!






 PRAWDA, ŻE ZARAZ PRZYJEMNIEJ!


26 marca, 2019

Czas na posiłek – restauracje we Lwowie.

Cały dzień spędziłam na zwiedzaniu Lwowa, więc w międzyczasie trzeba było się posilić. I tu może pojawić się problem, co wybrać! A wybór jest ogromnie trudny, bowiem lokali jest niezliczona ilość. Mam na myśli tylko rynek Starego Miasta z przyległymi uliczkami! Do wyboru i koloru, jak mówi powiedzenie. I kawiarenki, i restauracje, i restauracje-muzea.  Większość ulokowana jest w pięknie odnowionych, starych, zabytkowych kamienicach, z których każda ma swoją ciekawą historię, więc i knajpki są ciekawe, i niepowtarzalne. Nie widziałam nigdzie takiej różnorodności i oryginalności! I czy to przedpołudnie, czy wieczór – były zapełnione, może dlatego, że ja tam byłam w sobotę. I byłam pod ogromnym wrażeniem, bo podobno miejscowi nie zarabiają za wiele, a turystów jeszcze nie było tak dużo! 


RESTAURACJA-MUZEUM DOM LEGEND


Przyczyna ich popularności tkwi na pewno w różnorodności, ale też pomysłowości ich właścicieli, bowiem aby napić się doskonałej kawy możemy znaleźć się w Kopalni Kawy (pod ziemią, w kaskach na głowie). Możemy podglądać przez szybę ręczną produkcję czekoladek z belgijskiej czekolady w Lwowskiej Manufakturze Czekolady, na piętrze tej kamienicy dokonać wybranego zakupu, a na kolejnych piętrach, w kawiarence jej się napić. Klimatycznie i pysznie! 


NIEDUŻA FILIŻANKA PYSZNEJ CZEKOLADY, OBOWIĄZKOWO
ZE SZKLANKĄ WODY(2 OSOBY - CENA OK. 10 ZŁ)

PYSZNA, CZEKOLADOWA PAMIĄTKA Z MANUFAKTURY (OK. 20 ZŁ)


W dzielnicy żydowskiej jest kamienica z ziejącym smokiem i jeżdżącymi wagonikami. Tam mieści się siedmiopiętrowa restauracja-muzeum Dom Legend, z bajkowym wystrojem lwowskich legend. Na dachu jest taras widokowy, z prawdziwym trabantem, do wypróbowania! Po drugiej stronie, w restauracji żydowskiej Pod Złotą Różą nie ma podanych cen, a kiedy otrzymamy rachunek należy się po żydowsku targować, by zapłacić mniej. Interesujące! 


CIEKAWIE PRZYSTROJONA KAMIENICA.



W kawiarence ormiańskiej Virmence zamówioną kawę wlewają do miedzianego tygielka i parzą ją przy nas na gorącym piasku. Jeszcze inna restauracja-muzeum Gazowa Lampa poświęcona jest działalności Ignacego Łukasiewicza, wynalazcy lampy naftowej. Była tu apteka, w której pracował, a teraz oto wygląda przez okno kamienicy, mówiąc coś do swego współpracownika Jana Zeha, siedzącego przed apteką. Do lokalu można wejść tylko po to, by podziwiać zabytkowe lampy. A gdy zdecydujemy się zamówić drinka, to może to być gazówka, naftówka, benzynówka podane w probówkach. Pomysłowe, prawda? 


CIEKAWIE USYTUOWANA NA PIĘTRZE KAMIENICY
RZEŹBA IGNACEGO ŁUKASIEWICZA.

A PRZED RESTAURACJĄ ZAPRASZA JAN ZEH. 


Następna - to ostatnio reaktywowana, zasłużona w latach międzywojennych, kiedy to bywała tu cała bohema miasta - restauracja Atlas. Artyści pozostawili tu po sobie rysunki, fraszki i piosenki pieczołowicie wyeksponowane dziś przez właścicieli. To tu, jeden z międzywojennych właścicieli – pan Edzio, wymyślił pierwszą płatną ubikację, z pilnującą ją babką klozetową. Na tę pamiątkę dziś nad wejściem do toalety widniej napis PAN EDZIO. Oryginalnie i humorystycznie!


RESTAURACJA ATLAS.


W innej części rynku zauważyłam jeszcze inną ciekawą restaurację. To Teatr Piwa „Prawda”, w którym na miejscu jest mini-browar, a kolorowe puszki i butelki tego trunku wypełniają całe ściany lokalu, aż po sufit! Natomiast naklejki na butelkach humorystycznie odwołują się do aktualnych, politycznych wpadek wielkich światowych przywódców.  Przy Katedrze Łacińskiej zauważyłam jeszcze inny, wręcz niepozorny lokal. To Cafe1, którego kolorowy meblowy wystrój uznałam za bałagan. Ale, gdy się przyjrzeć bliżej, to wszystko tu ma sens i do siebie pasuje, a klimat taki swojski i lwowski. W dodatku ustawiono obok znak KISS PLACE, czyli jest to miejsce, w którym trzeba się pocałować. Ciekawa reklama! 


NIEPOZORNA, CHOĆ REWELACYJNIE USYTUOWANA CAFE1.


Nieco z boku, przy Kościele Dominikańskim jest jeszcze jedna ciekawa kawiarenka. Na budynku widać napis Kawa Wino Eklerki oraz Lwowska Świeczkowa Manufaktura, a do nozdrzy konsumujących dochodzą zapachy produkowanych tu ręcznie ozdobnych świec. Ludzka wyobraźnie nie zna tu granic!!! A to tylko niektóre lokale…


LWOWSKA ŚWIECZKOWA MANUFAKTURA KAWA WINO EKLERKI.

JEST TEŻ TAKA, WIELE MÓWIĄCA
SWYM KOLOREM I WYSTROJEM CAZANOVA.


Ja swój obiad chciałam zjeść ze Szczepciem i Tońkiem, więc udaliśmy się do polskiej restauracji Lwowska Premiera. Tak też się stało! Idole międzywojennej audycji radiowej, najpopularniejszej w całych dziejach polskiego radia, mają tu swoje rzeźby i witają wchodzących, przypominając dawne, piękne dzieje tego miasta. Jest tu tanio, choć z jakością jedzenia bywa różnie. Nam barszcz ukraiński i pierożki pielmieni smakowały (dwie osoby, to koszt 200 hrywien=ok. 30 zł), ale inni spotkani tu Polacy mieli różne odczucia. 


RESTAURACJA LWOWSKA PREMIERA.

LWOWSKIE BATIARY - SZCZEPCIO I TOŃKO.


Jak zauważyliście, ta różnorodność i oryginalność lokali lwowskich jest niesamowita. Tylko brać z tej oryginalności przykład! Choć z jakością jedzenie już bywa różnie, jednak na pewno głodni nie będziemy. Ale to już każdy odwiedzający to piękne miasto musi sam ocenić. Byliście może? 


OPRÓCZ RESTAURACJI SĄ TEŻ CIEKAWE SKLEPY Z RĘCZNYMI WYROBAMI.
TU PIĘKNIE OPAKOWANE, NA MIEJSCU WYPIEKANE PIERNICZKI.




21 marca, 2019

U Szczepcia i Tońka, czyli we Lwowie.

Temu wpisowi miałam nadać tytuł: Podróż sentymentalna do Lwowa, ale okazało się, że jest już takich całe mnóstwo w Internecie i zmieniłam zdanie. Ale prawda jest taka, że jest to dla mnie wielka podróż sentymentalna! I nie chodzi tu tylko o ilość kilometrów do Lwowa czy długość podróży, ale o odwiedzenie miejsca, które przez przeszło cztery wieki były w polskich granicach, a potem, pod zaborami, było co prawda stolicą autonomicznej Galicji, ale też ważnym ośrodkiem kultury polskiej. Aż do 1945 roku! Wtedy przygasło, Polacy wyjechali lub ich wysiedlono. Zostało niewielu, ale są tam do dzisiaj. A oprócz nich jest tu wiele śladów z polskiej przeszłości miasta. Spacerując po zakątkach Lwowa natrafiamy na nie co krok. Dlatego to podróż sentymentalna i dlatego bardzo przyjemna! A pragnęłam zanurzyć się w jego uliczki już wtedy, kiedy wiele, wiele lat temu, obejrzałam przedwojenną komedię Włóczędzy z najpopularniejszymi lwowskimi batiarami: Szczepciem i Tońkiem. I to od wtedy brzmi mi w uszach ich niezapomniana melodia: Bo gdzie jeszcze ludziom tak dobrze jak tu, tylko we Lwowie… Tak było, a jak jest dziś?


Czy warto dzisiaj odwiedzić Lwów? 
Otóż tak, a powodów jest mnóstwo!!! Sama sprawdziłam, więc po kolei!


1) Jest ładnie położone, podobno na siedmiu wzgórzach. Na jednym z nich są ruiny średniowiecznego zamku. Można z niego podziwiać to duże, rozbudowujące się i liczące ponad osiemset tysięcy mieszkańców miasto. I połowa wszystkich ukraińskich zabytków znajduje się właśnie tutaj! Dlatego nazywane jest czasem Florencją albo Rzymem Wschodu, więc każdy zaułek Starego Miasta tchnie historią i przenosi nas w odległą przeszłość. Często wygląda tak, jakby czas się tu zatrzymał!








2) Jest też bardzo stare! Wzmianki o jego założeniu pochodzą z 1250 roku, a dokonał tego król Rusi – Daniel I Halicki. Nadal też mu nazwę, która pochodzi od imienia jego syna – Lwa. Lew zresztą jest w nowym herbie miasta, a jego wizerunki można spotkać w wielu miejscach miasta. 


POMNIK KRÓLA DANIELA.

3) W połowie XIV wieku, przeszło pod władanie polskich królów na podstawie umowy spadkowej. I do dziś widoczne są tu działania naszego króla - Kazimierza Wielkiego, który temu wieloetnicznemu miastu (Rusini, Ormianie, Polacy, Żydzi, Tatarzy) w dokumencie lokacyjnym potwierdził prawa do współistnienia różnych narodowości zamieszkujących to miasto. Stąd do dziś stojące od dawnych czasów klasztory i świątynie chrześcijańskie, ormiańskie, żydowskie i prawosławne. Niektóre pełnią dziś inne role (np. muzea), ale istnieją. Są zadbane lub w trakcie remontu. Jest ich tutaj ponad pięćdziesiąt! O nich będzie osobny wpis.


BASZTA PROCHOWA Z  XVI WIEKU. PO LEWEJ CERKIEW
ZAŚNIĘCIA MATKI BOSKIEJ, PO PRAWEJ KOŚCIÓŁ DOMINIKANÓW,
OBECNIE CERKIEW. 

FASADA KOŚCIOŁA DOMINIKANÓW. PO DODANIU IKONOSTASU
ZAMIENIONY W CERKIEW.

MALOWNICZA KATEDRA ORMIAŃSKA.

CERKIEW PRZEMIENIENIA PAŃSKIEGO Z XIX WIEKU.

KATEDRA ŁACIŃSKA.

KOŚCIÓŁ JEZUICKI ŚW. PIOTRA I PAWŁA.
OBECNIE KATOLICKI KOŚCIÓŁ
GARNIZONOWY OBRZĄDKU
BIZANTYJSKO-UKRAIŃSKIEGO. 

KOŚCIÓŁ I KLASZTOR BERNARDYNÓW. OBECNIE CERKIEW ŚW. ANDRZEJA.
 
4) Przez wieki było jednym z największych, najbogatszych i najpiękniejszych miast Rzeczpospolitej. Było przecież miastem królewskim. Więc mieszkały tu najzacniejsze rody, nie tylko polskie. Stąd do dzisiaj podziwiamy przepiękne pałace i bardzo ozdobne kamienice, np. kamienica Sobieskich, Lubomirskich, Arcybiskupia, pałac Potockich. Różne style, zdobienia, wzory i kolory. Niesamowite doznania estetyczne!


NAJBARDZIEJ OZDOBNA KAMIENICA SOBIESKICH, ZWANA MAŁYM WAWELEM.

ODRESTAUROWANA, XVI-WIECZNA, RENESANSOWA KAMIENICA BANDINELLICH.

KAMIENICA BANDINELLICH, NAJSTARSZA POCZTA LWOWSKA.







5) Oprócz pałaców i kamienic jest wiele przepięknych, zabytkowych budynków użyteczności publicznej. Należy wymienić tu choćby klasycystyczny Ratusz, XVII-wieczny Uniwersytet, Bibliotekę i Politechnikę Lwowską (XIX wiek), secesyjny obiekt Galicyjskiej Kasy Oszczędności czy przyciągający wzrok, ozdobny budynek Hotelu George (Żorż), w którym niegdyś, w czasach jego świetności, bywali najbardziej znani politycy i artyści. 


OGROMNY, KLASYCYSTYCZNY RATUSZ Z PIĘKNĄ WIEŻĄ.

 HEJNAŁ Z NAJWYŻSZEGO PIĘTRA RATUSZA, 
GRANY NA DWÓCH TRĄBKACH.

BUDYNEK TEATRU IM. M. ZAŃKOWIECKIEJ.

SECESYJNY OBIEKT GALICYJSKIEJ KASY OSZCZĘDNOŚCI.

KIEDYŚ LUKSUSOWY HOTEL GEORGE (ŻORŻ). DZIŚ TEŻ PRZYCIĄGA WZROK!
 
6) Na osobną uwagę zasługuje majestatyczny Lwowski Teatr Narodowy Opery i Baletu im. S. Kruszelnickiej. Tutaj szczególnie widać potęgę i zasobność dawnego Lwowa. Jest to świątynia piękna i na zewnątrz, i w środku. Można ją śmiało porównać do tych najpiękniejszych w Europie. Aby ją zwiedzić należy wykupić bilet. Kosztuje niewiele, ale jego wnętrze pełne przepychu, to uczta dla oczu. Szczególnie pięknie wygląda z zewnątrz, kiedy jest podświetlona o zmroku. Niezapomniany widok! Ale takie piękno wymaga osobnego wpisu.








7) Wspaniałych wrażeń dostarcza spacer starymi, brukowanymi uliczkami lub nowoczesnymi prospektami. Piękna jest Aleja Swobody, choć zimą nie działają jeszcze fontanny. Przyjemnie jest też przysiąść na jednej w bardzo wielu ustawionych tu ciekawych ławeczek, których kute oparcia mają kształt lwów. Taka ilość ławeczek w każdym zakątku miasta to wielki plus, bo w wielu europejskich miastach mi ich brakowało, np. w Amsterdamie odpoczywałam siedząc na ulicy! Tu luksus!


ALEJA SWOBODY Z CHARAKTERYSTYCZNYMI ŁAWECZKAMI.

BRUKOWANE I KLIMATYCZNE ULICZKI STAREGO MIASTA.







8) Gdy się zmęczymy lub zgłodniejemy, to czeka na nas duża ilość różnych, nietypowych lub udziwnionych restauracyjek i kawiarenek. I nie zbankrutujemy! Tu nas stać na wszystko, możemy chodzić nawet od knajpki, do knajpki. Mówi się, że miejscowi mało zarabiają, ale w sobotnie popołudnie i wieczór wszystkie były zapełnione, choć jest ich tu naprawdę mnóstwo, w każdym zakątku. Byłam pod wielkim wrażeniem! Więcej o tym będzie w osobnym wpisie.


POLSKA RESTAURACJA LWOWSKA PREMIERA.

RESTAURACJA - MUZEUM DOM LEGEND,
Z TARASEM WIDOKOWYM
 I TRABANTEM NA DACHU.

9) Spacerując po Lwowie natykamy się na pomniki Polaków, np. Adama Mickiewicza, czy też na polskobrzmiące nazwy ulic lub placów, więc czujemy się bardzo swojsko. Od Rynku odchodzi ulica Krakowska, inne poświęcone są naszym wielkim Polakom: Mickiewiczowi, Kopernikowi, Chopinowi, Matejce czy Konopnickiej. Ale najfajniejsze jest to, że nie trzeba się wysilać i mówić w obcym języku, aby się dogadać (choć młodzi Ukraińcy posługują się angielskim). Nasze języki są dość podobne, więc można spokojnie mówić po polsku - będziemy zrozumiani, a poza tym wiele osób zna nasz język. To miłe! Dlatego czułam się tu dobrze i bezpiecznie. 


KOLUMNA Z CIEKAWYM POMNIKIEM MICKIEWICZA.


10) Będąc we Lwowie trzeba się też przejechać tramwajem, takim rozlatującym się reliktem przeszłości. Ale wewnątrz światowo! Spikerka zapowiada kolejny przystanek po ukraińsku i… jak na ironię – po angielsku. Cztery przystanki ze ścisłego centrum do Cmentarza Łyczakowskiego, tramwajem nr 7 za ok. 50 groszy. Wrażenia niezapomniane i prawie za darmo! A wizyta na Cmentarzu pojawi się w osobnym wpisie.


TRAMWAJ NR 7 PRZY CMENTARZU ŁYCZAKOWSKIM.

11) No i na koniec trzeba odwiedzić miejscowych, międzywojennych bohaterów - Szczepcia i Tońka, a właściwie ich rzeźby, które witają nas w restauracji Lwowska Premiera. To polska restauracja, z obsługą mówiącą po polsku i menu po polsku. Może istniała już w okresie międzywojennym i oni też tu bywali? We Lwowie są bardzo popularni, gdyż Kazimierz Jan Wajda (Szczepcio) i Henryk Vogelfänger (Tońko) to rodowici lwowianie. W tamtym okresie byli spikerami Polskiego Radia Lwów, biorącymi udział w humorystycznym słuchowisku radiowym Wesoła Lwowska Fala. Tam językiem lwowskich baciarów (urwipołciów) przedstawiali poprzez skecze i monologi specyficzny klimat ówczesnego Lwowa. Podobno podczas transmisji audycji ulice pustoszały, tak wszystkim to się podobało. Nie znam ich z audycji radiowych, ale z filmu tak, bo w kilku wystąpili (Włóczędzy, Będzie lepiej-ostatnio odnowiony)). Ich lwowska gwara i humor są powalające. Nie dziwię się, że stworzyli audycję najpopularniejszą w całych dziejach polskiego radia. Cieszę się, że mogłam ich tu spotkać!


BATIARY: SZCZEPCIO I TOŃCIO WITAJĄ W RESTAURACJI LWOWSKA PREMIERA.

- Możliwe, że więcej ładniejszych jest miast, lecz Lwów jest jedyny na świecie i z niego wyjechać ta gdzież ja bym mógł ta mamciu ta skarz mnie Bóg! – śpiewali po lwowsku Szczepko i Tońko. Ja się do nich ze śpiewem przyłączam i potwierdzam – tak, jedyny taki na świecie! Piękny, choć ciągle remontujący się, ale swojski i klimatyczny! Z wiadomych powodów musiałam jednak wyjechać. Jednak na przejściu granicznym miałam karę: akurat tłok i jedenastogodzinne oczekiwanie na odprawę. Ale mimo to chętnie wrócę!!!


Tu znajdziesz inne wpisy o Lwowie:
Restauracje we Lwowie.
Widok z Wysokiego Zamku, świątynie Lwowa.
Cmentarz Łyczakowski.