26 listopada, 2020

Kościół z duszą - Bazylika Konkatedralna w Kołobrzegu.

Zwiedziliśmy już część nadmorską Kołobrzegu i kawałek miasta, ale spacerując po mieście nie sposób pominąć Bazyliki Konkatedralnej, bowiem jej wysoka wieża i monumentalny wygląd przyciągają z daleka. Związana z miastem od początków XIV wieku zrosła się z jego historią, przeżywając razem z nim wzloty i upadki. Wiele razy odbudowywana dawała zawsze mieszkańcom nadzieję, choć na murach zostawały ślady kolejnych zniszczeń. Ostatni upadek nastąpił pod koniec II wojny i ceglaste mury świątyni pozbawione dachu, sklepień, okien i z wypalonym wnętrzem straszyły przez wiele lat. Ogrom zniszczeń kwalifikował ją do rozbiórki, jednak umarła by wtedy dusza tego miasta, stąd decyzja o jej odbudowie. Powolnej i mozolnej, a przebudowa właściwie trwa do dzisiaj. Więc świątynia pozostała, mieszkańcy jeszcze raz pokazali, że jest od wieków ich nierozerwalną częścią.






Kiedy Bolesław Chrobry na Zjeździe Gnieźnieńskim ustanowił w Kołobrzegu biskupstwo, musiała tam istnieć już świątynia, która była siedzibą biskupów. Jednak obecną zaczęto stawiać później i nieco dalej w nowo lokowanym mieście. Została wtedy siedzibą kapituły kanoników repezentujących biskupa, stąd nazwa – Kolegiata. Najpierw zaczęto wznosić trójnawowy korpus halowy i wysuniętą część z wieżami. Osiem ośmiobocznych filarów dźwigało sklepienie krzyżowo-żebrowe, które postawione na dość grząskim gruncie rozchyliły się o sześćdziesiąt centymetrów i tak trwają do dziś. Całość oświetlały wysokie, ostrołukowe okna. Potem dobudowano prezbiterium i skrajne nawy. I w ten sposób powstała ogromna, pięcionawowa hala świątyni, chyba jedyna taka w Polsce. Całość najlepiej widać ze skweru znajdującego się obok kościoła.









Jeszcze w tym samym wieku (XIV) wzniesiono wieżę południową, z małymi, nieregularnymi okienkami, które widać do dziś. W następnym wieżę północną, a wkrótce zabudowano przestrzeń między wieżami przez co powstał ogromny i unikalny masyw – ceglany blok o niespotykanej szerokości i wysokości. Trzy hełmy, które na nim widnieją umieszczono w XVI wieku. Środkowy ma strzelistą iglicę i to on widoczny jest z daleka. Zobaczcie to z perspektywy ulicy Katedralnej. Robi wrażenie!








Duże wrażenie robi również portal wejściowy. Nie znalazłam o nim informacji, ale czerwono-czarne cegły ułożone w kilku obramowaniach i zakończone łukiem, a także masywne, rzeźbione drzwi dają przedsmak tego, co zobaczymy w środku.




Wchodzimy więc i pierwsze co rzuca się w oczy to jej ogrom, kolumny z czerwonej cegły, niektóre odchylone w bok, białe ściany i sklepienia… i skromne wyposażenie.










Jest jednak pięknie, bowiem wysokie okna, których jest tu wiele, z kolorowymi witrażami, z których ostatnie (Madonny Europy) zamontowano dopiero niedawno, dodają jej kolorów i blasku.



Uwagę zwracają również empory, czyli galerie między bocznymi nawami, które powstały w czasie, kiedy bazylika była świątynią protestancką (od XVI wieku do 1945 roku).





Kolorowe światło wpadające przez okna oświetla skromne wyposażenie kościoła. Nie ma go wiele, ale wojnę przetrwały prawdziwe arcydzieła sztuki sakralnej  i historyczne elementy dekoracyjne, które zamurowano w zaułkach bazyliki lub pochowano w innych świątyniach. Część wyposażenia stanowią dzieła będące darami kołobrzeskich rodów. Popatrzcie, jakie niesamowite!


Są to płyty nagrobne i barokowe epitafia pochowanych tu osób. Część zdjęta została z posadzki świątyni podczas wcześniejszych remontów i wyeksponowana w prawym jej skrzydle.




Największym dziełem i chyba najbardziej znaczącym jest siedmioramienny świecznik z brązu w kształcie żydowskiej menory z XIV wieku. Czterometrowa kolumna świecznika oparta jest na trzech majestatycznych lwach, a opleciona liliami i winoroślą. W czasie wojny był rozebrany i schowany w pomieszczeniach kościoła. Odnaleźli go powojenni budowniczowie i sprzedali na złom nie zdając sobie sprawy z wartości dzieła. Odzyskano go w ostatniej chwili. Niesamowity!








Z tego samego wieku pochodzi też zwracająca uwagę piękna chrzcielnica z brązu wsparta na figurach lwów, ozdobiona scenami z życia Jezusa.




Wzrok zatrzymuje się również na przepięknych, drewnianych stallach rajców z XIV wieku. Ich boczne części udekorowane są kolorowymi rzeźbami i płaskorzeźbami. A w prezbiterium są dębowe, równie piękne choć nie kolorowe, stalle kapituły. Widać je zdjęciach w prezbiterium.




Gdy podniesiemy wzrok zauważymy niezwykłe świeczniki. Jednym z nich jest imponujące dzieło gotyckiej snycerki – Korona Schlieffenów. Ażurowe ściany z roślinnymi motywami, z figurami Madonny z Dzieciątkiem i Jana Chrzciciela zwężają się ku górze ukazując baldachimowe zwieńczenie. Innym cennym świecznikiem jest Korona Holków wykonana z mosiądzu z figurą Marii z Dzieciątkiem. Oba są niezwykłe! Z tej perspektywy można również podziwiać pozostałości pięknej polichromii, która przed wojną pokrywała wszystkie filary i sklepienia. To malowidło, które zachowało się tylko na jednym z filarów nazywane jest barwnym. Widać je po lewej stronie.






Uwagę zwracają również cenne, XV-wieczne i późniejsze obrazy o religijnej tematyce, a także przepiękny, z ażurowymi zdobieniami tryptyk ołtarzowy widoczny na zdjęciu po prawej i lewej stronie przed prezbiterium.




Jeśli odwiedzicie to ciekawe miejsce trzeba też wjechać windą na wieże, to atrakcja ciesząca się ogromnym zainteresowaniem. Na górze jest kilka ciekawych wystaw, a widoki na miasto i okolicę niezapomniane. Pokazywałam je już w poprzednich wpisach.




Świątynia dziś jest bazyliką mniejszą. Taki tytuł nadał jej Jan Paweł II. A nazwa konkatedralna wynika stąd, że jest współkatedrą, czyli drugą katedrą Archidiecezji Koszalińsko-Kołobrzeskiej. Bardzo się cieszę, że odwiedziłam to miejsce, które jest duszą miasta i trwa przy nim od przeszło siedmiu stuleci.

Dziękuję za wspólny spacer! Pozdrawiam serdecznie!

 

17 listopada, 2020

Spacerkiem po Kołobrzegu.

Zabiegi sanatoryjne, wygrzewanie się nad morzem czy spacery po plaży, po nadmorskich deptakach i alejkach albo biesiadowanie w licznych kafejkach, które opisałam w poprzednim poście, to nie jedyne sposoby relaksu w Kołobrzegu. Będąc tu trzeba także zwiedzić miasto, bowiem posiada ono urokliwe miejsca, które mogą zachwycić. Tak, jak mnie!

MAKIETA XIX-WIECZNEGO MIASTA WYKONANA PRZEZ LICEALISTÓW
ZNAJDUJĄCA SIĘ NA WIEŻY W BAZYLICE.

Spacerując główną plażą w stronę mola i dalej falochronu natkniemy się na największą kołobrzeską atrakcję – Latarnię Morską. Pierwsza istniała tu już w XVII wieku, jednak ta, którą widzimy dzisiaj została zbudowana po ostatniej wojnie (na miejscu wysadzonej przez Niemców). Postawiono ją na fundamentach dawnych, potężnych fortyfikacji miasta (Fortu Ujście) i stanowi pomnik zwycięstwa nad hitlerowcami. Ma wysokość 26 metrów i jeśli wejdziemy wygodnymi schodami na tę właśnie wysokość podziwiamy przepiękną panoramę 360 stopni. I to nic, że wiatr głowę urywa, bo jest pięknie! Bilet jest niedrogi, po drodze mamy sklepik z pamiątkami i wystawy. W podziemiach zaś znajdziemy Muzeum Minerałów, czarodziejskie miejsce kolorowych skarbów wytworzonych przez naturę. Nie mogłam się oprzeć i napstrykałam wiele zdjęć, więc będzie osobny wpis muzealny.






Za latarnią jest Port Pasażerski, a obok przystanek meleksów, którym postanowiliśmy się przejechać, by zobaczyć najciekawsze miejsca miasta, wysłuchać jego historii i sprawdzić odległości od strefy uzdrowiskowej. Potem wiedzieliśmy jak się poruszać, więc sami penetrowaliśmy jego zakamarki.


Meleks najpierw przejechał obok 130-metrowego Bindażu, czyli pięknego, spacerowego szpaleru grabowego z XIX wieku. Świetne miejscem nie tylko dla zakochanych!


Potem pokonał Most Portowy, by pokazać nam Wyspę Solną położoną urokliwie między Parsętą a Kanałem Drzewnym. Wzdłuż rzeki widać było bulwary spacerowe. Znajdują się tu też obiekty dawnych fortyfikacji (Reduta Morast i Solna).


Potem wjechaliśmy do portu rybackiego, by podziwiać jeden a najpopularniejszych pomników miasta – Pomnik Rybaka. Obok można kupić świeżutkie ryby, które pakowane są próżniowo, by przetrwały często wielogodzinną podróż.


Potem innymi, ciekawymi zakamarkami miasta, przez liczne mosty wjechaliśmy do najstarszej jego części. W poprzednim wpisie wspominałam, że miasto zostało zniszczone prawie w całości pod koniec ostatniej wojny, ale ślady wcześniejszej jego świetności, choć nieliczne, są tu jeszcze obecne. 





Historia powstania Kołobrzegu sięga IX wieku, wiek później Mieszko I rozbudował tu gród, a jego syn - Bolesław Chrobry założył biskupstwo nadając miastu wielką rangę. Od XII wieku weszło ono w skład Księstwa Pomorskiego, w XVII wieku przejęli je Brandenburczycy, którzy zrobili z Kołobrzegu (Kolbergu) twierdzę, a rozbudowali ją Prusacy. Niemcy opuścili je dopiero w 1945 roku po ciężkich walkach. Miasto odbudowano, niektóre obiekty udało się wyremontować, jednak większość jest całkiem nowa, stąd spoglądając na miasto z wieży Bazyliki Konkatedralnej widzimy patchwork - obok starszych budynków nieciekawe blokowiska. Stamtąd widać to najlepiej!



Jednak spacer po mieście, do którego dochodziliśmy potem z części uzdrowiskowej kładką nad torami kolejowymi i tak był przyjemnością. W samym centrum, do którego nie sposób nie trafić, wysoką wieżą przyciąga monumentalny budynek Bazyliki Konkatedralnej Wniebowzięcia NMP z początków XIII wieku. Był on również zniszczony, jednak jest duszą miasta zrośniętą z nim od jego początków, więc świątynię odbudowano w kształcie, jaki nadali jej średniowieczni architekci. Ten niesamowity obiekt wymaga osobnego wpisu.



Odchodząc od kościoła poszczególnymi uliczkami natykamy się na inne kołobrzeskie atrakcje. Na przykład po drugiej stronie ulicy stoi zachwycający Ratusz, przepiękny ceglany obiekt z początków XIX wieku. Projektował go wybitny pruski architekt - Karol Fryderyk Schinkel.




Przy innej uliczce stoi jedyny zachowany w całości obiekt z czasów średniowiecznego sytemu obronnego miasta – czterokondygnacyjna Baszta Prochowa (Lontowa) z widocznymi otworami strzelniczymi.



Po drodze, między blokami, możemy zauważyć Wieżę Ciśnień. Ta 26-metrowa neogotycka budowla była częścią miejskiej sieci wodociągowej. Dziś mieści się w niej restauracja z browarem oferującym lokalne piwo Colberg (bardzo dobre!).


Kawałek dalej natykamy się na obiekt z XV wieku, który był spichlerzem, a potem być może sądem lub miejscem przesłuchań, gdyż do dziś potocznie nazywany jest Domkiem Kata i taką nazwę ma znajdująca się tu restauracja i kawiarnia. Wygląda bardzo niezwykle!


Od centrum blisko też na Bulwary nad Parsętą, a po drodze mijamy Kościół Rektorski Niepokalanego Poczęcia NMP odbudowany po zniszczeniach w XIX wieku. Skromny w wyposażeniu jest dziś Domem Księży Emerytów. 





Do centrum wracamy obok Muzeum Oręża Polskiego, w którym, w obiektach zamkniętych i w plenerze, pokazano umundurowanie i uzbrojenie polskich żołnierzy od średniowiecza do współczesności. Część obiektów wyeksponowano w zabytkowej XV-wiecznej Kamienicy Kupieckiej Schlieffenów, która przetrwała jako jedyny obiekt  kupiecki w mieście. Muzeum z ogromną ilością zgromadzonych eksponatów cieszy się niezmienną popularnością.





Nie tylko w części nadmorskiej, ale i w tej części miasta znajdziemy wiele parków, skwerów z kolorowymi kwiatami, ciekawych fontann i niezwykłych pomników. Jak wspominałam, spacer po centrum Kołobrzegu może być przyjemnością, jeżeli zna się ciekawą historię miasta, jego wojenną pożogę i przymknie się oko na nieciekawe architektonicznie powojenne blokowiska. Ale nie zamykamy ich całkiem, gdyż wtedy wypatrzeć można między nimi niezwykłe miejsca i prawdziwe perełki. Nie zobaczyłam wszystkich, więc chciałabym wrócić!




Przyjemnego spaceru i uśmiechu na twarzy, 

mimo często szarych i deszczowych dni 😄😃😀