21 listopada, 2025

Budziszyn - serbołużycka stolica. Niemcy.

 

Trasą A4 przez Saksonię przejeżdżałam kilkakrotnie. To malownicza droga, pofalowana i zielona, a z prawej i lewej usadowione są malownicze miejscowości. Już od pierwszego przejazdu moją uwagę zwróciła szczególnie jedna - ta z wieloma wieżami położona na wzgórzu. Okazało się, że jest to miasto, które ma wiele wspólnego z naszą polską przeszłością, jeszcze z czasów panowania Bolesława Chrobrego. Położone jest zaledwie 50 kilometrów od granicy i nazywa się Budziszyn, po niemiecku Bautzen, a po serbołużycku swojsko brzmiąco - Budyšin. O Serbołużyczanach będzie w dalszej części. Wiedziałam, że kiedyś tam zawitam, bo to miasto z przeciekawą, odległą historią oraz mnóstwem zabytków.



Budziszyn to najważniejsze miasto Górnych Łużyc, intrygującej geograficzno-historycznej krainy położonej na terenie Niemiec i Polski. Do dziś jest ich historyczną stolicą. Od przeszło tysiąca lat żyje na tych ziemiach naród słowiański – Serbołużyczanie, który trwa dzielnie, pomimo przeciwności losu, w swej coraz skromniejszej społeczności przez wieki kultywując zwyczaje i język, jakże podobny do naszego. Znajdziemy tego przykłady na dwujęzycznych tablicach informacyjnych, w nazwach ulic czy budynków użyteczności publicznej, bo po latach niemieckich prześladowań i zakazów serbołużycka tożsamość i kultura odradza się i wybucha z nową siłą sprawiając, że ożywają ich dawne opowieści i tradycje.




Znając nieco przeszłość miasta położonego uroczo na skarpie, po obu stronach rzeki Sprewy, wkraczamy w jego uliczki i zauważamy, że ta przeszło tysiącletnia historia wyłania się niemal z każdego miejskiego zakamarka, choć pod koniec drugiej wojny miasto było bardzo mocno zniszczone i widać wiele nowej zabudowy. Nie jest ono duże, wręcz nawet kameralne, ale imponujące zabytki i kolejne punkty widokowe, jeden ładniejszy od drugiego, wręcz zniewalają. To wybitne turystycznie miasto, choć nie oblegane przez zwiedzających. Może na szczęście! Trzeba jeszcze dodać, że oprócz polskiej przeszłości, były tu jeszcze rządy niemieckie, czeskie i węgierskie, stąd zabytki są przeróżne i z różnych okresów.




Najładniejszą panoramę starego budziszyńskiego miasta widzimy z przecinającego dolinę Sprewy Mostu Pokoju, jednego z największych kamiennych mostów łukowych w Saksonii. Widać to na pierwszym zdjęciu wpisu. Są tu potężne mury obronne z masywnymi basztami i wieżami, wieże ciśnień, kościołów, ratusza i wreszcie zamek Ortenburg. To niezwykle fotogeniczne miejsce!




Wspominałam, że miasto przyciąga wzrok z daleka wieloma wieżami. Jest ich w panoramie  Budziszyna kilkanaście i służyły różnym celom. Są więc stare wieże obronne, dawne zamkowe, nowsze wieże ciśnień i takie, które służyły do obserwacji i wskazywały czas. Te najstarsze zbudowano w średniowieczu i noszą dziś nazwy Garbarska, Młyńska i Rybacka. Dziś kilka z nich można zwiedzać, choćby Krzywą Wieżę z bardzo ozdobnym hełmem dobudowanym po pożarze. Jest ona odchylona ponad metr i ma platformę widokową, więc można podziwiać stąd miasto. W kolejnych mieszczą się muzea, kawiarenki, pensjonaty, a nawet kaplica.










Budziszyn ma też zamek – zamek Ortenburg. Pierwszy wzniesiono tu tysiąc lat temu i to w nim podpisano pokój między Niemcami a Polską w 1018 roku. Ten, który dziś oglądamy zawdzięczamy węgierskiemu królowi Maciejowi Korwinowi (XV w.), choć po zniszczeniach wojny 30-letniej otrzymał reprezentacyjne i wyróżniające go renesansowe szczyty, które dodali Wettynowie. Wygląda bardzo przyjemnie, ale podczas naszego pobytu w mieście trudno było dostrzec go w całej okazałości, bowiem plac obok pałacu zastawiony był scenami na jakieś lokalne święto.





Kilka kroków od zamku, przekraczając kolejną miejską bramę, znajdziemy się w magicznym miejscu. Przy murach obronnych stoją romantyczne ruiny dawnego kościoła św. Mikołaja. Wybudowano go w XV wieku, ale dwa wieki później, podczas wojen, został zniszczony. Stan ten trwa do dziś, a magiczne jest to, że w jego ruinach znajduje się… cmentarz. A pochówki odbywają się tam do dziś. Panuje tu niezwykły klimat i spokój, choć to środek miasta.






Gdy przejdziemy kilka kroków w stronę kolejnych wież znajdziemy się w centrum starego miasta. Pierwsza wieża należy do ratusza, który w swej historii był kilkakrotnie przebudowywany. Dziś przyciąga wzrok przyjemną ozdobną, żółtą elewacją oraz wieżą zegarową z aż trzema zegarami. Jeden z nich – słoneczny pamięta jeszcze czasy średniowieczne.






Zaraz obok ratusza stoi jeden z najciekawszych zabytków miasta – katedra św. Piotra. Choć zbudowano ją osiemset lat temu, to obecny wygląd nadano jej w XV wieku. Wygląd świątyni jest okazały, ale najciekawsze jest to, że to najstarsza i jedna z niewielu dwuwyznaniowych (symultanicznych) świątyń w Niemczech. Od 1524 roku modlą się w niej protestanci i katolicy.




Każdy ma w niej swoje miejsce, bowiem podzielono ją na dwie części, tak by każde wyznanie mogło odprawiać msze według swojego obrządku. Katolicy modlą się przy prezbiterium z marmurowym ołtarzem, pozostała część kościoła należy do ewangelików. Wnętrze jest przyjemne, jasne z wieloma kolumnami i ozdobnymi sklepieniami. Całości dopełniają drewniane elementy wystroju, czyli ołtarze, obrazy, stalle w prezbiterium, wspaniałe empory i misterna loża księcia Jana Jerzego III Wettyna (który nigdy w niej nie zasiadał). Obie części posiadają własne organy. Pierwszy raz widziałam tego typu świątynię i cieszę się, że od ponad pięciuset lat różne wyznania żyją w kooperatywie, czyli można!





Skoro wspominałam ratusz, to znaczy, że jesteśmy już na budziszyńskim rynku. Nie jest on duży, ale to nie ma znaczenia, bowiem obstawiony jest wspaniałymi kamienicami, z kolorowymi zdobieniami i misternie rzeźbionymi portalami. Niektóre z budynków posiadają zachowane elementy nawet z czasów średniowiecznych. Podobna zabudowa towarzyszy nam w uliczkach pobocznych prowadzących do wspomnianych atrakcji miasta. Wszędzie mnóstwo kawiarenek, restauracji, pensjonatów i sklepików.













Trzeba wspomnieć jeszcze o jednej miejskiej ciekawostce. Otóż Budziszyn słynie z produkcji musztardy. Przy rynku jest sklep oraz Muzeum Musztardy, ale można także zobaczyć tu, jak wygląda proces jej powstawania. Stare wnętrza sklepu zapraszają do poznania historii, ale można także popróbować różnych jej smaków. A jest ich tutaj całe mnóstwo, o czym byście nawet nie pomyśleli: z majerankiem, piwem, czosnkiem, pomarańczą, maliną, wiśnią… Trzydzieści rodzajów!





Z racji ograniczonego czasu na zwiedzanie Budziszyna pominęłam wiele jego atrakcji. Wspomnieć jednak muszę, że wśród wielu innych muzeów znajdziemy tutaj Serbskie Muzeum, w którym zapoznamy się z serbołużycką historią regionu. Podobno bardzo ciekawie wykonane i można je zwiedzać z audioprzewodnikiem po polsku.

I to tyle o tym ciekawym i z niezwykłą przeszłością mieście. Na pewno za bardzo się nie zmęczycie zwiedzając jego zakamarki, ale wiele z nich to naprawdę wspaniałe pocztówkowe ujęcia!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zarejestrowanym użytkownikiem komentuj jako użytkownik anonimowy. Możesz wtedy dodać swój podpis i wszystko OK. Dziękuję też wszystkim komentującym za odwiedzenie mojego boga:)