27 listopada, 2022

Nad jeziorem Ochrydzkim. Macedonia Północna.

 

Macedonia Północna leży w głębi bałkańskiego lądu i nie ma dostępu do morza. Ma za to kilka urokliwych jezior i to całkiem dużych. Jednym z nich jest najstarszy zbiornik słodkowodny w Europie – jezioro Ochrydzkie, nazywany macedońskim morzem. Jego nazwa pochodzi od miasta nad nim położonego – Ochrydy i razem w miastem zostały wpisane na listę dziedzictwa UNESCO. Powód? Ochryda to już wiecie dlaczego (TUTAJ), a jezioro Ochrydzkie? Bo najstarsze w Europie, najgłębsze na Bałkanach, jego pochodzenie nie jest lodowcowe, tylko utworzone miliony lat temu przez ruch płyt tektonicznych, no i od wieków żyje tu wiele gatunków roślin i zwierząt, w tym sporo endemicznych. Ja dodam jeszcze, że jest przepięknie położone, na tle wysokich gór, a woda w nim  jest krystalicznie czysta i szmaragdowa. Rejs statkiem po jeziorze to największa przyjemność jaka może nas spotkać, gdy ma się na uwadze jego rangę i wszystkie wymienione zalety. I my takiej przyjemności doznaliśmy na zakończenie naszego wrześniowego wyjazdu na Bałkany.







Wsiadamy na statek w Ochrydzie i przez dwie godziny mamy niezwykły błękit pod sobą (prawie trzysta metrów w najgłębszym miejscu), a po lewej stronie urozmaicone widoki macedońskiego krajobrazu. Płyniemy lewą stronę, bowiem jezioro tylko w części należy do Macedonii, pozostała do Albanii. Po drodze widzimy skaliste i porwane wybrzeże, a między skałami od czasu do czasu pojawiają urokliwe zatoczki i mniejsze lub większe plaże. W tych miejscach wyrastają osady z domami, apartamentami i hotelami. Powyżej rozciąga się zielony rejon pasma górskiego Galiczica, który wznosi się na wysokość nawet powyżej dwóch tysięcy metrów. To chronione tereny Parku Narodowego Galiczica. Krajobrazy przepiękne!



















W jednej z zatoczek, nazwanej Zatoką Kości, dostrzeżemy z daleka osadę na wodzie. To rekonstrukcja dawnej wioski rybackiej, którą na palach zbudowali 3200 lat temu praprzodkowie tutejszych mieszkańców. Ten rejon musiał być bardzo niebezpieczny skoro zadali sobie tyle trudu, by zbudować mieszkania na wodzie. Całkiem niedawno znaleziono w tym miejscu kości zwierząt i zbite naczynia, które są dowodem, że właśnie tu była osada. Mamy chwilę na jej odwiedzenie, ale niezwykłe położenie jest największych atutem tego miejsca. Dla mających więcej czasu – można odwiedzić muzeum na lądzie z wydobytymi tu artefaktami.







Po pokonaniu trzydziestu kilometrów docieramy do końca macedońskiej części jeziora. Tu pojawia się znów szczególnie piękny widok, bowiem na wysokiej skarpie widać klasztor – główny cel naszej wyprawy, jedno z najważniejszych miejsc dla Macedończyków. Zbudował go w 905 roku św. Naum, uczeń Cyryla i Metodego, współtwórca  cyrylicy (razem ze św. Klemensem z Ochrydy), a ufundował bułgarski car. Choć Naum był również twórcą pieśni liturgicznych i hymnów, to do dziś uważany jest przede wszystkim za cudotwórcę i uzdrowiciela. A monastyr św. Nauma zasłynął jako miejsce, gdzie leczono chorych psychicznie. Do dziś przyjeżdżają tu ludzie różnych wyznań po uzdrowienia. I przykładając ucho do miejsca, w którym święty jest pochowany słuchają bicia jego serca. To wiara, że on nadal czyni cuda.





Św. Naum osobiście wita nas przy wyjściu z portu i zaprasza do swojego królestwa.



Główną świątynią jest cerkiew św. Archaniołów, w której św. Naum spoczywa, ale obiektów klasztornych jest tu więcej. Są też zadbane ogrody z majestatycznie przechadzającymi się po nich pawiami. A z okalających klasztor murów rozciągają się niezwykłe widoki na turkusowe wody jeziora.













Poza kompleksem stoi nieduża, urocza cerkiew św. Petki z cudownym źródłem i smaczną wodą, którą zabieramy na drogę.





Niedaleko znajduje się też kompleks źródeł św. Nauma, które tworzą rzekę Czarny Drin wpływającą do jeziora. Co ciekawe, woda nie jest czarna, a dno porastają zielone wodorosty nadając jej niezwykły wygląd. Można to zaobserwować wybierając wycieczkę łódkami po tym wywierzysku. Cały teren otaczający klasztor jest ładnie zagospodarowany. Jest plaża, alejki spacerowe, kioski z pamiątkami  i restauracje serwujące lokalne przysmaki. Część z nich jest uroczo położona nad wodami Drinu, a niektóre nawet mają w ofercie konsumpcję na pływającej po rzece platformie.









Na końcu tego terenu jest parking, bo można tu dotrzeć nie tylko rzeką.

Klasztor św. Nauma to niezwykle piękne i przyjemne miejsce, dla oczu, ducha i ciała.


20 listopada, 2022

Ochryda – perła Macedonii Północnej.


Macedonia Północna (Północna do nazwy kraju dodano w 2019 roku) jest częścią ogromnej historyczno-geograficznej krainy położonej na Bałkanach. Obejmuje jeszcze część Grecji, Albanii i Bułgarii. Starożytna Macedonia, za panowania Filipa II i jego syna Aleksandra Macedońskiego, była największym europejskim państwem i posiadała ogromne znaczenie polityczne. Jednak jak w kalejdoskopie zmieniały się jej losy, pojawiali się nowi najeźdźcy i władcy. Byli tu Bułgarzy, Grecy, Rzymianie, Słowianie, byli też Turcy osmańscy. Na kilkanaście wieków jej nazwa zniknęła nawet z kart historii, lecz duch macedoński trwał w narodzie cały czas. W XX wieku była częścią Jugosławii, a po jej rozpadzie pojawiła się wreszcie na mapach jako samodzielne państwo, skupiając jedną trzecią dawnych macedońskich ziem. I dlatego dziś znajdziemy tutaj taką niezwykłą mieszankę architektonicznych stylów. Wszystko to zobaczymy zapuszczając się w uliczki najbardziej urokliwego miasta Macedonii Północnej – Ochrydy. Jest tak stare i niezwykłe, że jako jedyne w kraju zostało wpisane na listę UNESCO, razem z opływającym ją jeziorem Ochrydzkim.



Do miasta dotarliśmy wieczorem. Nasz hotel, jako jeden z wielu, znajdował się przy długiej promenadzie, więc po pysznej kolacji odbyliśmy wieczorny spacer wzdłuż jeziora, z widokiem na oświetlone stare miasto leżące na wzgórzu. Wspaniały widok! Rankiem to samo miejsce wyglądało jeszcze wspanialej.





Nad najstarszą częścią miasta widać potężne mury obronne. I tylko mury, bowiem wszystko co w środku zostało zniszczone. A była tam twierdza cara Samuela, potężnego władcy Imperium Bułgarskiego. W Ochrydzie była jego stolica. Zmarł z rozpaczy, gdy jego wojsko poniosło klęskę w bitwie z cesarzem bizantyjskim, a do domu żołnierze wrócili oślepieni (oprócz jednego). Z tego miejsca są na pewno cudne widoki, których jednak nie zdążyłam zobaczyć.





Zwiedzając Ochrydę natkniemy się na ślady budowli greckich i rzymskich. Choćby starożytny grecki teatr, który był świadkiem długiej i bogatej historii świetnego Lychnidos, bo tak miasto wtedy się nazywało. Rzymianie przerobili go na arenę dla gladiatorów. Potem zniknęło, zapewne po jednym  z trzęsień ziemi. Odkopano go dopiero w ubiegłym wielu, stąd budowla jest świetnie zachowana i do dziś służy celom rozrywkowym. Inny starożytny element spotkamy w jednych z zaułków. Kiedy jeden z mieszkańców chciał pobudować dom, odkopał kolejne starożytne ruiny. Dziś ładnie je wyeksponowano i można się zachwycać dawną świetnością miasta. 







Od IX wieku miasto było jednym z najważniejszych ośrodków chrześcijaństwa w Europie oraz centrum słowiańskiej działalności literackiej. To tu właśnie rozpoczął się proces ewangelizacji słowiańskiego Wschodu. Wtedy istniała tu już szkoła piśmiennictwa staro-cerkiewno-słowiańskiego Plaošnik (w randze uniwersytetu) założona przez uczniów Cyryla i Metodego – Klemensa (Klimenta) i Nauma. Stąd dziś spotkamy na terenie miasta wiele ich śladów. Przy promenadzie dumnie stają ich pomniki.





A wśród starych uliczek napotkamy wiele świątyń i kapliczek, które pamiętają tamte czasy. Podobno wtedy było ich 365! Na każdy dzień roku! Pierwsza szkoła piśmiennictwa została założona w kościele klasztornym św. Pantalejmona (IX w.) przez św. Klemensa, który spędził tu trzydzieści lat. W tym średniowiecznym i najstarszym słowiańskim uniwersytecie kształcono przyszłych duchownych i nauczycieli. Podobno uczyło się tutaj 3500 ludzi! To właśnie tu św. Klemens pracował nad uproszczeniem głagolicy i stworzył cyrylicę, która obowiązuje do dziś. Tamta świątynia nie przetrwała zamieniona na meczet w czasach osmańskich, ale ostatnio ją odbudowano. Wokół świątyni trwają prace archeologiczne, podczas których odnaleziono ślady świątyni wczesnochrześcijańskiej i baptysterium oraz doskonale zachowane mozaiki. Tu pochowany jest św. Klemens. Z tego miejsca też są piękne widoki na jezioro i okolicę.



Inną historyczną świątynią w centrum starego miasta jest cerkiew Mądrości Bożej zwana Swieti Sofia z XI wieku, czyli z czasów pierwszego Imperium Bułgarskiego. To jeden z najważniejszych macedońskich zabytków. Pełniła rolę najważniejszej świątyni arcybiskupiej do czasów osmańskich (XV wiek). Dziś już nie odbywają się w niej nabożeństwa, ale możemy tam podziwiać duże ilości doskonale zachowanych fresków. Część została bezpowrotnie zniszczona, bowiem Turcy zamalowali je wapnem tworząc tu meczet. Świątynia, jak i ogród obok niej są bardzo zadbane i przyjemnie się je zwiedza.





W odległości niedługiego spaceru doszukamy się jeszcze jednej macedońskiej perełki. To jedno z najczęściej fotografowanych miejsc na świecie. Chodzi o widowiskowo położoną na skalistym półwyspie i nad brzegiem jeziora Ochrydzkiego cerkiew św. Jana Teologa (XV wiek), tę z pierwszego zdjęcia. Miejsce to uwielbiają szczególnie pary młode biorąc tu ślub, a potem robiąc tu sesję zdjęciową. Moja za bardzo nie wyszła, więc to chyba znak, by do Ochrydy powrócić. Z naszej ostatniej, bałkańskiej wyprawy mojemu mężowi, facetowi oszczędnemu w zachwytach, to miejsce najbardziej przypadło do gustu.



Miasto jest czyste i zadbane, a tam gdzie jest jeszcze coś do naprawienia, to się naprawia. Są muzea, wąskie i wybrukowane uliczki pnące się ku wzgórzu, no i charakterystyczna zabudowa wystających nad ulicę domów. Tak miejscowi obchodzili tureckie prawo płacenia podatków od ilości gruntu. Nawet ochrydzkie lampy uliczne mają ich kształt. Fajna ciekawostka!













W  mieście jest mnóstwo knajpek z pysznym jedzeniem, wiele galerii i sklepów. Szczególnie zwracają uwagę te, które oferują przepiękną biżuterię z pereł. Perły te są niezwykłe, bowiem do ich wyrobu potrzebna jest masa perłowa, która powlekana jest emulsją z łusek endemicznej ryby żyjącej w jeziorze Ochrydzkim. Takie perły kupimy tylko tutaj. Na wystawach sklepowych znajdziemy też inne cudeńka. To przedmioty i biżuteria wykonane misternie ze srebrnych drucików techniką filigranu. Przecudne i nie można się napatrzeć! No i jeszcze pięknie rzeźbione obrazy. Można sprawić sobie naprawdę niezwykłą ochrydzką pamiątkę. 





Kilka godzin spędzonych w tej macedońskiej perełce pobudza tylko apetyt na więcej. Można się zakochać i chce się tu wracać. I zrobię to, gdy tylko nadarzy się okazja!



Miał to być ostatni wpis z naszej wrześniowej wyprawy, ale „nieco” się rozrósł, więc ostatnim wspomnieniem będzie rejs po jeziorze Ochrydzkim. Też mnóstwo wrażeń!