31 maja, 2023

Lublana – stolica Słowenii.

 

WZGÓRZE ZAMKOWE.

Lublanę – stolicę Słowenii najlepiej zacząć zwiedzać od wzgórza zamkowego górującego nad miastem. Tak też zrobiliśmy. Można tam dotrzeć spacerkiem albo wjechać bardzo nowoczesną kolejką linową, za którą jej konstruktorzy otrzymali nagrodę za super design. Szybko i sprawnie, i z pięknymi widokami już podczas jazdy. Najładniejsze są jednak z punktów widokowych na murach zamkowych, skąd można podziwiać Stare Miasto, śródmieście stolicy, a na horyzoncie góry.











LUBLAŃSKI ZAMEK.

Na szczycie stoi zamek z charakterystyczną wieżą pochodzący z XVI wieku z późniejszymi przebudowami, ale historia wzgórza sięga odległych czasów (2 tyś lat p.n.e.), kiedy to swoje fortyfikacje budowali na nim Wenetowie, Celtowie, potem Rzymianie. Hunowie zniszczyli miasto. W VI wieku dotarli tu Słowianie, potem Frankowie, a przez kolejne wieki rządzili tu Habsburgowie i to po nich na wzgórzu i w mieście jest najwięcej pamiątek. Pewnie zachowałyby się i te wcześniejsze, ale Słowenia położona jest na trzech płytach tektonicznych i w przeszłości nawiedzało je wiele trzęsień ziemi. Dziś można tu zobaczyć doskonale zabezpieczone i wyeksponowane najdawniejsze budowle i ruiny, jest muzeum i dawna kaplica z freskami, są klimatyczne restauracje i miejsce na imprezy plenerowe oraz śluby. Wspaniałe miejsce!
















STARA LUBLANA. BAROK I ART NOUVEAU.

Ze wzgórza widać czerwone dachy budynków najstarszej części miasta, a także wciśnięte między nie budowle z czasów komuny. Stąd doskonale widać, gdzie się poruszać, by je ominąć i zwiedzić tę najładniejszą część miasta. Na dzisiejszy wygląd Lublany wpłynął najwięcej lublańczyk, Josef Plecnik (Jože Plečnik), jeden z najwybitniejszych architektów XX wieku, łączący w swej twórczości formy nowoczesne z historycznymi, wspaniale nawiązujący do ozdobnego stylu secesji wiedeńskiej. Widać to na każdym kroku podczas zwiedzania miasta.

Styl barokowy i art nouveau dominują w Lublanie, bowiem miasto trzeba było odbudować po trzęsieniu ziemi w 1895 roku. Niewielka tylko część budowli zachowała średniowieczny charakter. Idąc z zamku przechodzimy  Ciril-Metodov trg (Plac Cyryla i Metodego) i mijamy katedrę św. Mikołaja. Obecna pochodzi z XVIII wieku, ale na jej drzwiach z brązu wykonanych w 1996 roku znajdują się historie obrazujące 1250 lat chrześcijaństwa w Słowenii. Powstały one z okazji wizyty Jana Pawła II w Słowenii.




Znajdujemy się teraz w najstarszej części. Idziemy klimatycznymi uliczkami mijając Mestni trg, Stari trg i Gornji trg (Miejski, Stary i Górny Plac) z mnóstwem kawiarenek, galerii i sklepików z pamiątkami. Można tu kupić miejscowe kryształy firmy Rogaška, która ma ponad 350-letnią tradycję albo słodycze ze smokiem, który jest symbolem miasta! Po drodze podziwiamy piękny ratusz Mestna hiša z XV wieku. Dobrze wejść na jego dziedziniec, by zobaczyć piękne zdobienia oraz mapę XVII-wiecznego miasta. Przed ratuszem stoi fontanna Trzech Rzek z tytanami symbolicznie przelewającymi wody słoweńskich rzek: Sawy, Krki i Lublanicy.

















 

LUBLANSKIE MOSTY.

Skręcając uliczkami w prawo dotrzemy do jednej z wymienionych rzek, która przecina miasto oddzielając część najstarszą od tej nieco nowszej. To Lublanica, na której postawiono wiele mostów. Są one cechą charakterystyczną miasta, gdyż są niezwykle malownicze. Warto więc przejść się wzdłuż rzeki i zobaczyć most Szewski, Rybny, Potrójny, Rzeźnicki z mnóstwem kłódek albo most ze smokami, symbolami miasta. Po obu stronach rzeki są bulwary (choćby Gallusowe nabrežje lub Cankarjeve nabrežje) z mnóstwem klimatycznych knajpek. Stamtąd można przy kawie podziwiać je do woli!

















PLAC PREŠERENA.

O nim muszę wspomnieć osobno, bo jest świetnie położony i naszpikowany rewelacyjną architekturą. Odchodzi od niego wiele uliczek, z piękną architekturą. Znajduje się zaraz za Potrójnym Mostem i w oczy rzuca się od razu barokowy kościół Zwiastowania NMP z klasztorem franciszkanów. Dookoła zachwycają przepiękne secesyjne domy i pałace. 







Po prawej na pomniku stoi, przypominający naszego wieszcza Mickiewicza, wieszcz słoweński – France Prešeren, któremu towarzyszy jego muza. Prešeren jest najwybitniejszym słoweńskim poetą, działał w dobie romantyzmu i podobno wzorował się na naszym wieszczu. Jest też autorem słoweńskiego hymnu.



Po drugiej stronie rzeki widać rozległy stary rynek, na którym odbywał się właśnie targ. Jego część jest zadaszona i właśnie tę arkadową konstrukcję widać z mostu. Zaprojektował ją, podobnie jak sam most, Josef Plecnik.





 

PLAC KONGRESOWY.

I jeszcze jeden plac, największy i najnowszy. Znajduje się w odległości małego spacerku od wyżej wspomnianego.  I również zachwyca przepiękną architekturą. Część placu wyłożona jest płytkami i odbywają się na nim państwowe uroczystości. Jest tu kilka pomników upamiętniających historyczne momenty w słoweńskiej historii. Druga część to park z platanami. Są w nim alejki z białymi ławeczkami i można w nim świetnie odpocząć. Jest też darmowa miejska toaleta. A dookoła muzea, barokowy kościół św. Trójcy, przepiękny budynek uniwersytetu, filharmonia, sklepy, wśród których wyróżnia się kwiaciarnia i sklep z kapeluszami. Bo kapelusz, podobno, musi mieć każdy mieszkaniec stolicy. Ogromną zaletą tej lokalizacji jest jednak widok, bowiem widać stąd całe wzgórze zamkowe, dzięki czemu trudno w Lublanie zabłądzić. No i blisko z placu do kolejnych atrakcji stolicy.















NA POŻEGNANIE.

Spędziliśmy w Lublanie tylko kilka godzin, ale żeby miastem się delektować, a jest czym, potrzeba ich znacznie więcej. Ja jestem nim zachwycona i cieszę się, że miałam tę możliwość być tam choć przez chwilę! Wszystkim serdecznie polecam wizytę w tej sielskiej i pełnej niespodzianek słoweńskiej stolicy.


21 maja, 2023

Słowenia - zielona enklawa na mapie Europy.

 

Słowenia to młody kraj, bo liczący zaledwie trzydzieści lat. Powstała po rozpadzie Jugosławii, której Słoweńcy stanowili część przez kilkadziesiąt lat. Naród słoweński jest jednak dużo starszy, bowiem pochodzi od Słowian, którzy przywędrowali na te ziemie w VI wieku. Zachowały się nawet manuskrypty z X wieku zapisane w języku słowiańskim, tzw. rękopisy z Fryzyngi. Ale od tamtego czasu, przez większość wieków, Słoweńcy byli częścią innej struktury, choćby Republiki Weneckiej czy Austro-Węgier. Nigdy jednak nie zatracili wiary w odzyskanie wolnej ojczyzny. Teraz kraj cieszy się niezależnością i jest dumny ze swojej tożsamości. Językiem urzędowym jest słoweński (na wschodzie kraju dodatkowo włoski, na zachodzie węgierski), a walutą euro. Jest krajem niewielkim, liczącym 2 miliony mieszkańców. Stolicą kraju jest piękna Lublana i stąd w godzinę dojedziemy do Austrii, Włoch czy Chorwacji. Godzinę dłużej pojedziemy na Węgry. To wielka zaleta jego niewielkości i geograficznego położenia. Taki to nieduży, ale dla mnie wielki kraj. I zaraz Wam powiem dlaczego!


WENECKI PIRAN.


WSZECHOBECNA ZIELEŃ

Po nocnym pokonaniu wielu austriackich tuneli, razem z pozostałymi uczestnikami autokarowego wyjazdu z Biurem Podróży Oskar,  wjeżdżamy do kraju, który w większej części pokryty jest lasami, co od razu rzuca się w oczy. Dookoła kojąca zieleń! To najbardziej zielony z krajów, które odwiedziłam. I podobno jeden z najbardziej zielonych na świecie! Raczej nic w tym dziwnego skoro 120 dni w ciągu roku jest tutaj deszczowych, czego również doświadczyliśmy. Deszcz przywitał nas na granicy i towarzyszył do końca dnia. Zgodnie zresztą z zapowiedziami, które tym razem wypełniły się co do joty!


W TRASIE.


W MIEŚCIE PIRAN.


WYSPA NA JEZIORZE BLED.


UKSZTAŁTOWANIE TERENU

Słowenia jest w większości wyżynna i górzysta – 90% kraju położone jest powyżej trzystu metrów nad poziom morza. Możecie więc sobie wyobrazić te zielone pofalowane, malownicze krajobrazy na naszej trasie, w dodatku poprzecinane dolinami wielu rzek. Są też wysokie góry. Najwyższym szczytem jest Triglav położony w Alpach Julijskich. Jego wysokość to 2864 metry i choć kilka razy go mijaliśmy, ani razu nie pokazał nam swojego oblicza. Przywitał i pożegnał nas otulony mgłą. W tym mijanym krajobrazie od czasu do czasu pojawiają się na zboczach lub dolinach słoweńskie miejscowości, prawie w każdej widać kościelną wieżę. Słowenia to katolicki kraj.







 

CZYSTOŚĆ TO PODSTAWA

Jedziemy dobrymi drogami, wszędzie czysto i schludnie. Słoweńcy mają chyba w swym honorze pracowitość i porządek. Nowoczesne budownictwo jest na porządku dziennym. Ładne domy, podwórka, ogródki. Dookoła wiele winnic, bo ten kraj słynie z produkcji dobrych win.


WENECKI PIRAN

Mijamy stolicę – Lublanę, zwiedzanie jej mamy w późniejszych planach i po 120 kilometrach, w strugach deszczu, dojeżdżamy do najbardziej na zachód położonego słoweńskiego półwyspu Piran. Jedziemy przez jakiś czas adriatycką częścią wybrzeża tego kraju, które liczy ok. 50 kilometrów. Plaż jest tu wiele, jednak w większości są one kamieniste. Autobus zostaje przy wjeździe, a my uzbrojeni w parasole i płaszcze przeciwdeszczowe udajemy się na zwiedzanie miasta o tej samie nazwie, jak półwysep. I powiem Wam, że się nie poddaliśmy i klimatyczny Piran ze starą wenecką zabudową zwiedziliśmy. Jego położenie, wąskie, stare uliczki z piękną zabudową, ruiny twierdzy, świątynne wzgórze z wieżą przyciągającą z daleka, nadmorska promenada nas oczarowały. I nieważne były połamane parasole, bo bałkański wiatr też nas nie oszczędzał. Wolny czas przesiedzieliśmy jednak w jednej z licznych kawiarenek, bo już byliśmy za mokrzy. Przy innej pogodzie wielką przyjemnością byłoby dalsze penetrowanie zakamarków miasta.








JASKINIA POSTOJNA.

W dalszej części zwiedzania w planach był rejs wokół portu, ale ze zrozumiałych względów… biuro podróży zamieniło nam tę przyjemność na inną - zwiedzanie jednej z najpiękniejszych i największych jaskiń na świecie – jaskinię Postojna. Wiele o niej czytałam, więc byłam zadowolona z takiej zamiany. Na parkingu przebraliśmy się w suche ciuchy i dalej po kolejną przygodę. A zwiedzanie tej jaskini, to była najogromniejsza z przyjemności. Wszyscy podróżujący tak uważali. Cuda niezliczone tworzone miliony lat przez naturę! Po zwiedzeniu jaskini przyjechaliśmy do wypasionego hotelu (Elegans Hotel Brdo/. Wspomnę, że BP Oskar ma w ofercie fajne hotele. Nowoczesny z pięknymi widokami, otoczony wspaniałym parkiem, dobre jedzenie, cieplutko w pokoju, wygodne łoże – to było to czego potrzebowaliśmy po nocce w autokarze i deszczowym dniu. Rano też wypasione śniadanko i do stolicy. 












LUBLANA – STOLICA KRAJU.

Pierwsze, co zwróciło moją uwagę, to mnóstwo miejskiej zieleni. Parki, skwerki, drzewa i krzewy rosnące gdzie się da. Nad Lublaną góruje wzgórze z zamkiem. I tam rozpoczynamy swoją przygodę z miastem. Wjeżdżamy na nie ultranowoczesną kolejką linową i podziwiamy zabudowania zamkowe. Stamtąd jest też fascynujący widok na miasto. Potem zagłębiamy się w miejskie uliczki, które przecina rzeka Lublanica. Wspaniała barokowa i eklektyczna zabudowa, ciekawe place, piękne mosty, bulwary nad rzeką, mnóstwo kawiarenek i sklepów z pamiątkami. Wspaniały klimat eleganckiego miasta z odległą i fascynującą historią. Nie przeszkadza nawet wpleciona w nie pokomunistyczna zabudowa. Można się mocno zachwycić! A po południu ostatni przystanek na naszej wycieczkowej trasie. 








JEZIORO BLED.

Jezioro Bled leży w górach, otoczone Alpami Julijskimi z zamglonym szczytem Triglav, a obok rozłożyła się luksusowa miejscowość o nazwie Bled. Mijamy mnóstwo luksusowych pensjonatów i hoteli, bowiem miejscowość słynie ze źródeł termalnych. Jezioro jest jedną z największych słoweńskich atrakcji, bo woda w nim turkusowa, na jeziorze jest romantyczna wyspa z zabytkową świątynią, a widoki wokół rewelacyjne: na położony na wysokiej skarpie zamek Bled, malowniczą miejscowość i wysokie góry. 











NA KONIEC…

Przez Słowenię przejeżdżaliśmy kilka razy. Zachwyciła nas już z okien autokaru, stąd postanowiliśmy tu wrócić. I to był bardzo dobry pomysł! Piękna przyroda, cuda natury, wspaniałe drogi i autostrady, niedługie przejazdy, morze i góry w zasięgu ręki, zadbane historyczne miejscowości to wszystko sprawiło, że jestem Słowenią zachwycona. Małym minusem jest to, że w jest tutaj słaby zasięg danych komórkowych i nie można doczytać informacji o oglądanych obiektach, brak też książkowych informatorów w języku polskim. Dobrze, że Piran i Lublanę zwiedzaliśmy z przewodnikami, wiadomości więc były uzupełnione. Jednym słowem – Słowenia na tak! Bardziej szczegółowe wpisy już wkrótce.