Tydzień
temu była część pierwsza mojej angielsko-szkockiej przygody, dziś zapraszam na
ciąg dalszy.
JEZIORO
LOCH NESS.
Wśród
przepięknych krajobrazów Parku Narodowego Cairngorms, największego w
Wielkiej Brytanii, przemieściliśmy się na północ Szkocji do Inverness. Miasta
nie było w planie wycieczki, więc trochę szkoda, bowiem wygląda imponująco,
szczególnie z poziomu mostu na rzece Ness. Widać stąd zamek na wzgórzu i
wieże katedry.
Pojechaliśmy
dalej, najpierw wzdłuż rzeki Ness, potem wzdłuż jeziora Loch Ness
podziwiając jego wspaniałe krajobrazy i wypatrując potwora z jeziora, czyli… sympatycznej Nessie. Spotkaliśmy się z nią wirtualnie w Drumnadrochit,
gdzie jest ciekawe centrum interaktywne i można poszukać odpowiedzi na pytanie,
czy Nessie istnieje. Potem godzinka drogi jeszcze dalej na północ i
znaleźliśmy się w miejscu naszego noclegu.
STRATHPEFFER.
Tym razem
nie nocowaliśmy w przyautostradowym hotelu, a w prawdziwym szkockim zamku (może
nie tak starym, ale klimatycznym) Ben Wyvis Hotel, w miejscowości Strathpeffer
z typową szkocką zabudową. Po wykwintnej kolacji, podczas której mogliśmy spróbować
szkockiego przysmaku – haggis (opis mało smaczny, ale potrawa pyszna),
mieliśmy czas, aby po wiosce pospacerować. I zasługuje ona na osobny wpis.
ZAMEK
URQUHART.
Następnego
dnia wróciliśmy do Drumnadrochit nad jezioro Loch Ness, by
zagłębić się w burzliwą historię zamku Urquhart. Widowiskowe
ruiny, pięknie oznaczone i opisane, są odwiedzane przez rzesze turystów.
Podczas naszego pobytu pogoda była iście angielska, wiało i padało, ale
odwiedzających było bardzo wielu. Wielką zaletą zamku są wspaniałe widoki na
jezioro i okolicę. Nessie, niestety, się nie pojawiła!
GLENFINNAN
I FORT WILIAM.
W Fort
Wiliam, który znajduje się w zachodniej części Szkocji byliśmy
krótko, tylko godzinny spacerek i zakupy. Wcześniej jednak była ciekawa
atrakcja dla miłośników Harrego Pottera, bowiem zawitaliśmy pod widowiskowy
Glenfinnan Viaduct, po którym kilka razy dziennie kursuje pociąg biorący
udział w tych kultowych filmach. Można go oglądać z kilku punktów widokowych w
dolinie. To nie moje klimaty, ale dolina jest ważna historycznie dla Szkotów,
bowiem rozpoczęło się tu ostatnie powstanie jakobitów (od Jakuba,
imienia wielu królów szkockich). Stoi tu okazały pomnik upamiętniający tamte
wydarzenia. Poniższe zdjęcia przedstawiają Fort Wiliam.
DOLINA
GLENCOE.
Dalej
nasza trasa prowadziła przez najbardziej widowiskowe miejsce w kraju. To
otoczona niezwykle malowniczymi wyżynami i górami Highlands Dolina Glencoe.
Nazwa jest tłumaczona z języka gaelickiego, czyli szkockiego, jako Dolina
Łez. I dosłownie tak było w naszym przypadku, bowiem nie dość, że niebo
spowite było niskimi chmurami, padał deszcz, to w dodatku na tej malowniczej
trasie zdarzył się wypadek i czekaliśmy w korku trzy godziny obserwując
zmagania służb w ratowaniu życia poszkodowanych, uprzątaniu pojazdów i jezdni
na koniec. Nie było więc przystanków w punktach widokowych, a tylko obserwacja
z okien autokaru. Musieliśmy też zdążyć na kolację i nocleg w okolicach
Glasgow. Ten hotel też był klimatyczny: Buchanan Arms w Drymen.
HOTEL BUCHANAN ARMS. |
GLASGOW.
I na
koniec mojej angielsko-szkockiej przygody zostało nam największe miasto Szkocji,
przemysłowe Glasgow. Portowe i stoczniowe miasto wzbogacone na handlu
zamorskim było potęgą. Dziś pozostało po tym okresie wiele ciekawych miejsc,
ale ogólnie nie jestem tak do końca miastem zauroczona. Być może dlatego, że
byliśmy tam zbyt krótko. Czekała nas jeszcze droga do Newcastle w Anglii.
NEWCASTLE
– AMSTERDAM.
Jak się
domyślacie nasza droga powrotna wiodła przez morze Północne, czyli rejs promem
z Newcastle do Amsterdamu. Zaokrętowano nas na prom, do
klaustrofobicznych kabin. Na początku rejsu morze było dość spokojne. Była
pyszna kolacja, występy fajnych zespołów, ale w nocy zaczęło mocniej bujać. Nie
żeby sztorm, ale kolacja podchodziła do gardła. Dość powiedzieć, że noc była
bezsenna, rybek jednak nie karmiłam, ale błędnik szalał. Czekałam, jak
zbawienie na ląd. I nigdy więcej tak dalekich rejsów!
TERMINAL PORTOWY W NEWCASTLE. |
NA RAZIE DOŚĆ SPOKOJNIE, CHOĆ CHMURY JUŻ COŚ ZWIASTUJĄ. |
CHOĆ WIAŁO, JEDNAK NA RAZIE OK. |
W AMSTERDAMIE. TO, CO W MIĘDZYCZASIE POMINĘ MILCZENIEM... |
Dałam
jednak radę zwiedzać urocze zakątki zaśmieconego Amsterdamu. Wieczorem
wyruszyliśmy w drogę powrotną i nigdy jeszcze noc w autokarze, a był bardzo
wygodny, nie była tak przyjemna! I nie bujało! Wszyscy współpodróżnicy spali
kamiennym snem.
Poza
kilkoma niedogodnościami to jednak była wspaniała przygoda!
Dziękuję
Basi, Miłce i Krysi za ten wspólny wyjazd.
Glasgow znam bardzo dobrze, bo tam zawsze będąc w Szkocji robiłam swoje przydasiowe zakupy :) Mnie się akurat to miasto bardzo podoba, moze dlatego , że byłam tam kilkadziesiąt razy i zawsze wracałam zadowolona :) Pogoda tradycyjnie deszczowa i wietrzna jak widać na Twoich zdjęciach. Jednak za to zieleń - cudo, aż oczom wesoło :)
OdpowiedzUsuńDlatego, że mają taką angielską pogodę, to zielonych łąk, wzgórz, trawników i ogrodów mnóstwo na każdym kroku. A co do Glasgow to pewnie masz rację. Dlatego opisując miasto zatrzymam się na tym, co najciekawsze:)))
UsuńOoo! Udało mi się zalogować! Lubię bardzo wycieczki objazdowe, bo w ciągu kilku dni można zobaczyć kawał świata, ale ostatnio na takie się nie piszę chociaż wciąż obserwuję oferty i śledzę warunki podróży. Długie przejazdy autokarowe są ponad moje siły, ale interesują mnie takie które w planach mają krótkie trasy. Dzisiaj przejrzałam oferty na Maltę, Sardynię, Korsykę, Portugalię, Korfu i Tunezję. Będę je obserwować może nieco potanieją, bo póki co koszt na dwie osoby dość wysoki. Kto wie, mam szczęście do last minut, tylko mój Ryszard nie lubi objazdówek... to bez niego, sama, zwiedziłam kawał świata...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i życzę kolejnych tak ciekawych wypraw :)
Marzyła mi się kiedyś Szkocja, a w szczególności Edynburg. Cieszy mnie bardzo, że udało Ci się już zobaczyć część Zjednoczonego Królestwa.
W żadnym z wymienionych przez ciebie nie byłam. Może uda mi się wybrać kiedyś w tamte rejony. Bardzo bym chciała, póki mogę podróżować. Wpadłam w nałóg i tylko finanse mnie ograniczają.
UsuńCałusy:)))
Tak inne krajobrazy i architektura, poszanowanie dla przeszłości i tradycji to jest to co pociąga aby się wybrać w tamte rejony. Dzisiaj z jeszcze jednego powodu świetnie mi się czyta i ogląda ten wpis, chociaż z komputera zawiało bardziej przyjaznymi temperaturami. Może jeszcze kiedyś się uda. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńMiałam dylemat, czy wybrać tam się w lipcu. Ale temperatury były przyjazne zwiedzaniu. Nawet deszcz nas oszczędzał. Jeśli padało to na ogół krótko i nie intensywnie. Teraz sama się schładzam wspomnieniami w te nasze afrykańskie dni.
UsuńŻyczę przyjemniejszych temperatur na kolejne dni. Pozdrawiam:)))
Miałaś wspaniałą wyprawę a zdjęcia ze Szkocji pobudzają wyobraźnię i sprawiają, że mam ochotę wpisać Szkocję na czoło mojej podróżniczej listy marzeń, i to potłuszczonym drukiem. Jestem zakochana w tych magicznych, bezkresnych krajobrazach, które przy pochmurnej pogodzie podobają mi się jeszcze bardziej. Mgły, deszcze i ciemne chmury świetnie do Szkocji pasują.
OdpowiedzUsuńWspółczuję "przebojów" na promie bo przy normalnych warunkach pogodowych mogłaby to być dodatkowa atrakcja i świetna zabawa.
Uściski Ulcia, dobrego dnia.
Szkockie krajobrazy są przepiękne i masz rację, że mgła i deszcz wyjątkowo dodają jej tajemniczości i uroku. Wiedziałam, że morze Północne jest kapryśne i obawiałam się sensacji, które się potwierdziły. Ale było, minęło. Traktuję to jako dodatkową przygodę.
UsuńŻyczę ci Monia pięknych dni do rowerowania i wypoczynku. Całusy
🥰🥰
Słyszysz ten huk Urszulko? To ja pękłam z zazdrosci...
OdpowiedzUsuńBędąc przez tydzień w Edynburgu / o czym wspomnialam w poprzednim komentarzu/ udało mi się zwiedzić też okolice miasta i zobaczyć kilka jezior i wspaniałych zamków... ale LOCH Ness nie widziałam.
Stokrotka
Za to Edynburgiem mogłaś się delektować 😍
UsuńUla :) Twoja opowieść o podróży przez Wielką Brytanię jest absolutnie zachwycająca! Twoje opisy miejsc, przez które podróżowałeś, naprawdę oddają atmosferę i piękno tamtejszych krajobrazów. Jezioro Loch Ness to z pewnością wyjątkowe miejsce, a szukanie Nessie wirtualnie i przy tym interaktywnie brzmi jak niezwykle ciekawa przygoda. Twój nocleg w szkockim zamku w Strathpeffer brzmi jak wyjątkowe doświadczenie, a opis kolacji i szkockiego przysmaku haggis z pewnością wprowadza smakowite detale. W tych miesiącach niestety nie byliśmy i fajnie było je poznać:) Twoje opisy są pełne szczegółów, które pozwalają mi praktycznie odczuć to, co Ty przeżywałeś podczas podróży. Dziękuję za dzielenie się tą fascynującą opowieścią o odkrywaniu piękna Wielkiej Brytanii! :)
OdpowiedzUsuńDzięki Aniu za miły komentarz. To kolejne fantastyczne wydarzenie w moim życiu. Dla takich chwil warto żyć!
UsuńDokładnie :)
UsuńDroga Ulu!
OdpowiedzUsuńJak zawsze piękna jest Twoja relacja i zdjęcia. Podobnie jak Ty jestem Szkocją zauroczona. Zbyt późno spróbowałam haggis'a. Bardzo żałowałam gdy okazało się, że jest taki pyszny. Nocleg w zamku? trafiła Wam się prawdziwa gratka. W Dolinie Łez też mieliśmy taką pogodę. Jednak to miejsce autentycznie mnie oczarowało.
Serdecznie pozdrawiam:)
Dolina Łez jest piękna niezależnie od pogody, a we mgle jest bardziej tajemnicza:)))
UsuńByłam nad Loch Ness ale Nessie nie wypatrzyłam w tych wodach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Gdzieś tam na pewno pływa. Fajna ta opowieść-legenda:)))
UsuńAch te szkockie zamki i zielone krajobrazy. Rozmarzyłam się.
OdpowiedzUsuńSuper, że programy telewizyjne zamieniłam na rzeczywistość. I to była nadzwyczajna przyjemność:)))
UsuńSporo udało Wam się zobaczyć podczas tej wycieczki. Napewno wróciłas zmęczona, ale pełna wrażeń i ja taki rodzaj zmęczenia uwielbiam. Glasgow to również nie moja bajka. A czy w Newcaste zatrzymywaliście się na chwilkę? Kurczę mam rzut beretem i bardzo żałuję, ze nie udało nam sie spotkać chociaż na chwilkę. Stefan byłby przeszcześcliwy.
OdpowiedzUsuńNiestety, tylko zaokrętowanie na prom i do Amsterdamu. Może jeszcze będzie kiedyś okazja:)))
Usuń