31 sierpnia, 2024

Katedra La Seu w Palma de Mallorca. Majorka.

 

Podczas majowego wypoczynku na Majorce nie mogłam pominąć zwiedzania jej stolicy – Palmy. Najważniejszą wizytówką miasta, jak i  całej wyspy, jest trzynastowieczna katedra La Seu, której budowę zlecił król Aragonii Jakub I, kiedy przegnał stąd Maurów. Jej potężna fasada zbudowana na wzniesieniu widoczna jest z morza i wielu punktów widokowych w Palmie. Santiago Rusiñol, kataloński malarz i dramaturg, nazwał ją Kwiatem w Ogrodzie Ludzkości. Zacznę więc wpisy od tej niezwykłej budowli.





Autobus linii 35, którym przyjeżdżaliśmy z Can Pastilla ma ostatni przystanek właśnie pod katedrą, przy Placa de la Reina. Wysiadaliśmy przy fontannie, skąd zza bujnej zieleni widać już było fragmenty katedry.




Do tego ostatniego przystanku dojeżdża się elegancką alejąPaseo del Borne, zwaną Złotą Milą, bowiem otaczają tu nas wspaniałe architektonicznie kamienice, w których mieszczą się markowe sklepy, luksusowe hotele, banki i restauracje. Środek alei to deptak zacieniony wysokimi drzewami, z kamiennymi ławkami i posągami.



Z przystanku przechodzimy przez ulicę i zanurzamy się w zieleni dawnych ogrodów królewskich S’Hort del Rei. Dziś są one ogólnodostępne. Rzędy zadbanych krzewów i cyprysowe alejki z szemrzącymi stawami i fontannami dają ukojenie i chłód w gorące majorkańskie dni. 




A skoro jest królewski ogród to musi być też pałac. To pałac Almudaina. Stoi powyżej, zobaczymy go po pokonaniu schodów pnących się na wzgórze. To zabytkowy obiekt, z pozostałościami jeszcze z czasów mauretańskich, dziś należący do urzędującej hiszpańskiej rodziny królewskiej. O nim będzie w osobnym wpisie, bo ten wspaniały obiekt również zwiedziliśmy. 





Po drodze mijamy równie starożytny łuk, która przecina staw, a który jest częścią potężnych i doskonale zachowanych fortyfikacji miejskich. 



I teraz naszym oczom ukazuje się ta niezwykła budowla – katedra La Seu. Jest ogromna, bo to jedna z największych świątyń na świecie, wciśnięta w starą zabudowę miasta i postawiona na starożytnych murach meczetu. Jej styl to gotyk śródziemnomorski, ale z późniejszymi przebudowami, które miały miejsce po zniszczeniach wynikających z wadliwej konstrukcji lub po trzęsieniach ziemi. Zewnętrzny wygląd można nazwać dość surowym. Wzbogacają go tylko niewysokie wieże i mnóstwo przypór (skarpy i pinakle), które przesłoniły piękne witrażowe okna i przepiękne rozety, a które czynią ją tak nietypową. 





Kiedy podchodzimy bliżej widzimy też wspaniałe portale. Ten od strony południowej tworzą rzeźby ze scenami z Ostatniej wieczerzy




Mimo dość wczesnych godzin (10.00) w pobliżu katedry kręci się już sporo zwiedzających, ale nie ma jeszcze tłumów. Bilety (10€) kupiliśmy u naszego rezydenta, więc bez dodatkowego oczekiwania mogliśmy wejść do środka. 




We wnętrzu panuje półmrok, ale od razu rzuca się w oczy jej ogrom. Widzimy kilkanaście ośmiokątnych kamiennych kolumn podtrzymujących przęsła sklepienia. Lampy na nich umieszczone utrudniają niestety robienie wnętrzu zdjęć. Być może to niewielkie oświetlenie jest po to, by od razu podkreślić to, co tu najpiękniejsze. To wspaniałe witrażowe okna i jeszcze wspanialsze rozety, które tworzą magiczny spektakl kolorowych świateł. Największa z rozet nazywana wielkim okiem gotyku ma około 12 metrów średnicy. 





W tym ogromnym wnętrzu na pierwszy rzut oka nie widać przepychu tamtych czasów i można by pomyśleć, że nic więcej ciekawego nie ma tu do podziwiania. Ale to błędne myślenie, bowiem kiedy przyjrzymy się bliżej, to dostrzeżemy bogato dekorowane ołtarze, główny i boczne, choćby ten gotycko-renesansowy z alabastru i marmuru albo XVII-wieczny ze sceną z ostatniej wieczerzy.




Są też pięknie zdobione organy, renesansowa ambona z motywami maryjnymi, wspaniałe stalle czy alabastrowe sarkofagi średniowiecznych władców Majorki Jakuba II i Jakuba III.




Wyposażenie pochodzi z różnych epok historycznych, więc znajdziemy w niej mieszankę stylów, nie zawsze pasujących do całości. A za taki uważam ołtarz wykonany przez Antonio Gaudiego. Zwraca uwagę, bo artysta zacny, ale tu mnie nie zachwycił. W centralnym miejscu wisi wielki żelazny baldachim z podwieszonymi latarenkami, który ma symbolizować cierniową koronę. To też Gaudi, ale to też nie do końca mi tu pasuje.





Katedra La Seu kryje jeszcze inne ciekawe miejsce. Jest nim Muzeum Katedralne umieszczone w ozdobnych pomieszczeniach parteru wieży kościelnej. Znajdziemy w nim drogocenne zbiory religijne gromadzone od czasów średniowiecznych, m.in. srebrne monstrancje, srebrną księgę, ozdobne kandelabry, relikwiarze, gotyckie rzeźby i obrazy. Wszystkie zbiory są pięknie wyeksponowane i opisane, podobnie jak w katedrze. Niestety, nie ma audioprzewodnika w języku polskim.





Będąc w Palmie warto odwiedzić katedrę, bo miejsce znaczące historycznie, z nietypową architekturą i wspaniałym wyposażeniem. I jeszcze jedno, sprzed świątyni roztaczają się też fantastyczne widoki: na potężne mury obronne, Parc de la Mar położony u ich stóp, na spokojną lagunę ze słoną wodą oddzielającą ją od morza oraz na zatokę Palma i port, w którym cumuje wiele wycieczkowców.




Mając w pamięci ilość startujących samolotów i tłok w zatoce nie dziwę się więc miejscowym, że strajkują, bo sama się dziwiłam, jak można żyć spokojnie z takimi tłumami przybywających!

Cd. spaceru po Palma de Mallorca wkrótce… 


23 sierpnia, 2024

Zamek Książąt Pomorskich i szlak Leopolda Tyrmanda. Darłowo.

 

Kiedy w ubiegłym roku odwiedziłam Darłowo nie miałam czasu, aby zwiedzić ponownie Zamek Książąt Pomorskich i zobaczyć, co się tam po latach zmieniło. Odkryłam też szlak turystyczny śladami Leopolda Tyrmanda, pisarza, o którym do tamtej pory słyszałam niewiele, a który mnie zaintrygował. Na ten szlak też wtedy czasu nie wystarczyło. W tym roku, podczas lipcowego wypoczynku w Darłówku, postanowiłam to odrobić.




Ja zaczęłam od Zamku Książąt Pomorskich, a potem poszłam wspomnianych szlakiem, ale odwiedzającym polecam najpierw przejść tę część szlaku Tyrmanda, który leży w Darłowie, bowiem, oprócz historii bohaterów powieści, którą tu umiejscowił, wspaniale wpisana jest w niego historia miasta. Oczywiście ta przyjemność jest dostępna dla tych, którzy mają ściągniętą aplikację z czytnikiem kodów QR i po zeskanowaniu kodu na poszczególnych atrakcjach można wysłuchać pięknej opowieści lektora, są dialogi bohaterów oraz odgłosy dawnego miasta. Przyjemnie się tego słucha i przyjemnie się zwiedza. Zacznę więc wpis od niego.



Szlak Śladami bohaterów Tyrmanda rozpoczyna się przy byłym dworcu kolejowym, a kończy w Darłówku przy latarni morskiej. Miejscowi postanowili w ten sposób uhonorować  Leopolda Tyrmanda, pisarza i dziennikarza, który napisał tutaj powieść Siedem dalekich rejsów, a potem także scenariusz na podstawie którego nakręcono film: Naprawdę wczoraj. Wiele scen kręcono w Darłowie. Najpierw odsłonięto ławeczkę, na której pisarz nonszalancko sobie zasiada, a potem zbudowano jeszcze osiem rzeźb, które zbudowały cały szlak.



Przed dawnym dworcem stoi rzeźba przedstawiająca kamerę, która  nawiązuje do filmu, bo tutaj wszystko się zaczyna. Pociągiem przyjechała Ewa, historyk sztuki, przyjechał też Nowak, dziennikarz. Oboje poszukiwali zaginionych dzieł sztuki, każdy w innym celu. I stąd zaczyna się ich spacer po mieście, uwieczniony w powieści i filmie.




Wkrótce połączył ich gorący romans. W filmie w te role wcielili się piękni i młodzi Beata Tyszkiewicz i Andrzej Łapicki. Są uwiecznieni na jednej z rzeźb szlaku przy hotelu Apollo w Darłówku.





Oprócz kadrów z filmu rzeźby przedstawiają także elementy królewskiej historii Darłowa – Zamek Książąt Pomorskich, który był siedzibą Eryka I Pomorskiego, króla Danii, Szwecji i Norwegii (potem także pirata), a także perłę skandynawskiego gotykukościół św. Gertrudy znajdujący się na cmentarzu.



Ostatnia rzeźba tyrmandowskiego szlaku znajduje się przy latarni morskiej i przedstawia szkuner Ragne, który został opisany w powieści. Tam lektor nas pięknie żegna i zaprasza do powrotu. A ponieważ uważam Darłowo za jedno z najlepszych miejsc na wakacyjny wypoczynek nad naszym morzem, to kto wie… A wędrowanie tym szlakiem uważam za niezwykle ciekawą kulturalnie i historycznie podróż.



Do darłowskiego zamku wróciłam ponownie po kilku latach. Budowla jest ciągle rekonstruowana i doposażana. Warto więc wracać. Wygląda niezwykle ciekawie, pobudował go w XIV wielu ojciec króla Eryka – Bogusław ze słupskiej linii pomorskiego rodu Gryfitów. Już wtedy wyglądał reprezentacyjnie. Eryk dobudował mury obronne, kolejni książęta też go rozbudowywali i ulepszali. Stąd dziś ma taki patchworkowy wygląd. Są tu gotyckie budowle z czerwonej cegły z wieżą i murami obronnymi, są okrągłe białe wieże i białe budowle, dachy z czerwonej cegły albo pokryte blachą. Całość wygląda bardzo ciekawie!






Wnętrza też mają nietypowy rozkład, bowiem dobudowywane części trzeba było jakoś połączyć i wkomponować w nie przejścia. I to dodaje zamkowi tajemniczości! Zwiedzając należy iść za oznaczeniami, aby niczego nie pominąć i nie kluczyć. A zamek zobaczyć można od piwnic po drugi poziom.

Zanim jednak wejdziemy do środka zwróćmy uwagę na wbudowaną w mur rzeźbę gołębia. To Złoty Gołąb króla Eryka przywieziony przez niego razem z innymi pirackimi skarbami z Gotlandii, z którym został pochowany. Czytamy, że roztaczał on swe opiekuńcze skrzydła nad miłością Eryka i dwórki Cecylii. Złoty Gołąb stał się symbolem miłości. Dziś oblubieńcy którzy go pogłaszczą dostąpią (podobno) równie dozgonnej miłości.




Oryginalne wyposażenie nie przetrwało, dziś jest tu zbiór różnych pamiątek z historii książęcej rodziny Eryka, historii Darłowa i okolic. Wymienię tylko niektóre, szczególnie wspaniałe zbiory. W Kaplicy Zamkowej, dawnej Sali Rycerskiej, zobaczymy piękną ambonę ufundowaną przez księżną Elżbietę. Jest drewniana, złocona, z przepiękną snycerką. W Pokoju Muzykantów zobaczymy ekspozycję rzeźbionych mebli barokowych oraz portrety Gryfitów mieszkających w zamku. Natomiast w Sali Zielonej jest wystawa mebli w stylu biedermeier.










W niektórych pomieszczeniach zamkowych doszukamy się też pozostałości części gotyckich, np. w dawnej Kaplicy Książęcej zobaczymy piękne sklepienia i klatkę schodową w grubości muru obronnego. W innych częściach zachowała się gotycka ściana, jest też zrekonstruowany wychodek.





Na dłużej zatrzyma nas na pewno Sala Przyjęć, dawna Sala Taneczna, bowiem poświęcona jest ona Erykowi I Pomorskiemu. Możemy tu doczytać, w jaki sposób ten prawnuk duńskiego króla, który pretendentem do tronu nie był, został potężnym królem Danii, Norwegii, Szwecji i jeszcze wielu innych terytoriów. Stało się to za sprawą ciotecznej babki, Małgorzaty – królowej Norwegii, która po śmierci jedynego syna adoptowała Eryka, bowiem kobiety rządzić wtedy nie mogły. Małgorzata to niesłychanie interesująca postać, która wniosła mnóstwo dobrego do europejskiej polityki. Jest twórczynią Unii Kalmarskiej łączącej te trzy kraje, uznawana jest za surową, ale mądrą władczynię troszczącą się o poddanych. Zresztą do dziś nazywana jest najlepszym na świecie mężem stanu. Bardzo interesująca postać. Z przyjemnością przyswajałam sobie te interesujące nowinki.




Cieszę się, że spędziłam tu jeden z moich wakacyjnych dni, bo ilością wrażeń i wiadomości jestem wprost przepełniona. I umocniłam się w swojej decyzji, że wakacje w Darłówku, dzielnicy Darłowa, to super pomysł!