Drugi wpis z naszego majowego wyjazdu na Majorkę
dotyczy miejsca, które jest tak wspaniałe, że do dziś nie mogę opanować
zachwytu i radości z tego, że tam się znalazłam i je zobaczyłam. Valldemossa
to miejsce, w którym się zakochałam, o czym świadczy ilość zamieszczonych dziś
zdjęć. Bo trudno spacerować tu bez chęci uwiecznienia kolejnego napotkanego
fantastycznego miejsca!
Już sam dojazd wąskimi drogami do tego położonego
wśród gór Serra de Tramuntana miasteczka wzbudza wiele zachwytu, bowiem
najpierw podziwiamy piękne górskie widoki, potem zauważamy urokliwie wpisaną w
jego zbocza kamienną zabudowę Valldemossy z położonymi tarasowo ogrodami.
Leży ona kilkanaście kilometrów od stolicy wyspy – Palmy i można tam się
dostać lokalną komunikacją. My byliśmy tam z grupą wycieczkową, jednak po
krótkim wstępie na temat historii miasteczka mogliśmy penetrować je sami. Nie
jest duże, ale ileż w nim uroku!
Zadbane wiekowe, kamienne domy w kolorze ochry z
zielonymi drzwiami i okiennicami; wąskie, kamienne uliczki pnące się w górę lub
w dół udekorowane donicami z kolorowymi kwiatami dodają miasteczku niebywałego
uroku. Trudno to opisać, nawet fotografie nie oddają tego czegoś, co tu można
poczuć.
Jego początki sięgają XIV wieku, bowiem wtedy król Królestwa
Majorki Jakub II kazał wybudować tu pałac dla swego następcy - syna Sancha,
który cierpiał na astmę, ale w górach czuł się lepiej, więc spędzał w nim dużo
czasu. Kiedy Sancho zmarł bezpotomnie budowla została przekazana zakonowi
kartuzów, a ci zamienili pałac w klasztor, który później jeszcze rozbudowali.
Wokół powstało miasteczko.
Dziś więc na pierwszy plan wysuwają się wieże dwóch
kościołów. Jednym z nich jest ten z piękną końcówką wieży pokrytą
niebieskimi płytkami należący niegdyś właśnie do zakonu kartuzów. W zadbanym
ogrodzie za świątynią wita nas popiersie Fryderyka Chopina, który mieszkał
tutaj z George Sand w 1838 roku.
Przed świątynią jest duży plac miejski,
któremu cień dają rozłożyste drzewa. Wokół wiele restauracji i sklepów. Trzeba
tu spróbować pysznych lokalnych bułeczek coca de patata wypiekanych z
mąki ziemniaczanej oraz lokalnych likierów, potem zwiedzić te miejsca, które
historię miasteczka zbudowały czyli znajdujący się przy placu kompleks
klasztorny.
Klasztor kartuzów
funkcjonował do 1835 roku, ale do dziś zachował swój ascetyczny charakter.
Surowe mury, cisza i prostota przybliżają zwiedzającym jego dawny klimat. Dziś
możemy zobaczyć w nim pałac Sancha z 1309 roku, piękny kościół kartuzów, krużganki
z białym łukami prowadzące do mnisich cel, w dwóch z nich są pamiątki po
Chopinie, starą aptekę, muzeum miejskie oraz galerię sztuki współczesnej.
Pałac króla Sancha I z 1309 roku jest mało widoczny od strony placu w
ciasnej miejskiej zabudowie, ale po przekroczeniu jednego z wejść przenosimy
się daleko w czasie, choć pamiątek po dawnych lokatorach pozostało niewiele. Tu
przemawia stylowa architektura: wieża obronna, krużganki, wewnętrzny ogród,
piękna klatka schodowa, zdobione sklepienia czy freski. Zakupiony w kasie przy
wejściu bilet za 12 € z odpowiednią bransoletką na ręku upoważnia do zwiedzania
pozostałych klasztornych zabudowań.
Kościół Dzieciątka
Jezus z Nazaretu kartuzi zbudowali w połowie XVIII wieku. Wewnątrz można
zobaczyć piękne sklepienie kolebkowe z freskami, które namalował zakonnik Manuel
Bayeu, szwagier Goi. Ciekawe są również posadzki oraz stalle modlitewne usytuowane
w tylnej części świątyni.
Po wyjściu z kościoła mijamy starą aptekę z
dawnymi naczyniami, pojemnikami, surowcami i lekarstwami. Pojemniki mają
interesujące etykiety w kształcie serca, ponieważ zawierają medykamenty
pobudzające żołądek i serce.
Potem idąc długim klasztornym korytarzem mijamy cele,
które mnisi zamieszkiwali przez 400 lat. Wiele z nich ma taras z ogródkiem,
wiszący wysoko nad doliną, z którego są spektakularne widoki. W małych
ogródkach mnisi uprawiali warzywa i zioła na własne potrzeby.
W celi numer 2 i numer 4 (w tej obowiązuje
osobny bilet za 5€) zobaczymy pamiątki po Fryderyku Chopinie i George Sand,
bowiem zamieszkiwali jedną z tych cel (trwają spory którą!) podczas pobytu na
wyspie od 28 grudnia 1838 roku do lutego przyszłego roku. Zgromadzono tu
partytury, zapiski, korespondencję związaną z pobytem na wyspie, meble oraz
pianina Chopina. Jedno, na którym tam tworzył oraz drugie z wytwórni Pleyel,
które dotarło później. Jest też grzebień kompozytora, jego pośmiertna maska i
odcisk dłoni. Wyjątkowo deszczowy czas pobytu nie służył jednak zdrowiu
kompozytora. Napisał nawet tutaj słynne preludium Deszczowe. Latem w
kilku miejscach zabudowań klasztornych odbywają się koncerty jego muzyki. Mamy
więc taki ciekawy polski akcent. George Sand napisała w czasie pobytu książkę Zima
na Majorce, która przetłumaczona na wiele języków sprzedawana jest tutaj do
dziś.
Przy końcu klasztornego korytarza znajduje się Muzeum
Miejskie, w którym zobaczymy nadal działającą XVII-wieczną prasę drukarską z
ponad tysiącem klocków drzeworytowych, galerię obrazów, których motywem
przewodnim są Serra de Tramuntana, są też materiały na temat wyspy zakochanego
w Majorce bez pamięci arcyksięcia Ludwika Salvatora Habsburga. Stworzył
on w drugiej połowie XIX wieku obszerne dzieło (dziewięć tomów) na temat
krajobrazu, zwyczajów i kultury Balearów, a wiele ilustracji wykonał sam, co świadczy o jego artystycznej
duszy.
Sala poświęcona sztuce współczesnej zawiera dzieła wielu uznanych artystów, w tym nawet
prace Pabla Picassa, a na piętrze plakaty Joana Miró.
Oprócz tego klasztornego kompleksu w Valldemossie
jest jeszcze druga świątynia, z górującą nad miastem wieżą. Ta nosi wezwanie
św. Bartłomieja Apostoła i pochodzi z XIII wieku. Rozbudowywana później
wiele razy zachowała jednak swój dawny klimat i urok.
Wędrując wąskimi uliczkami miasteczka zauważymy na
każdym budynku ręcznie malowane kolorowe kafelki. Wiążą się one ze
wspomnieniem patronki Valldemossy, świętej i wizjonerki – Cataliny (Katarzyny)
Thomas. Przedstawiają one sceny z jej trudnego życia, a umieszczone na
budynku są prośbą jej mieszkańców o opiekę, wstawiennictwo i ochronę.
Catalina Thomas
tutaj się urodziła (XVI wiek). W miejscu narodzin, za kościołem św. Bartłomieja,
mieści się kaplica z jej figurą, a obok także jej pomnik. Miała smutne
dzieciństwo, bowiem została wcześnie osierocona i musiała pracować na swoje
utrzymanie. Była pasterką i służącą, codziennie chodziła do stolicy do
kościoła. Chciała wstąpić do zakonu, ale nie miała żadnych środków, które trzeba
było wnieść tam w wianie. Widząc jej pobożność okoliczny proboszcz zrobił to za
nią i wtedy mogła spełnić swe pragnienia. Wstąpiła do zakonu augustianek w
Palmie i tam spędziła resztę życia. W tamtejszym kościele św. Marii Magdaleny jest
też pochowana, a jej ciało do dziś nie ulega rozkładowi. W obu świątyniach Valldemossy
są o niej wspomnienia.
To rzeczywiście wspaniałe miejsce Urszulko. No i ten polski ślad jakim jest pobyt w tym miasteczku naszego Fryderyka Chopina.
OdpowiedzUsuńOczywiście poczułam ten wyjątkowy klimat.
Serdecznie Ci dziękuję.
Stokrotka
Cieszę się, że dostarczyłam Ci dawkę fajnych wrażeń. Pięknego weekendu życzę:)))
UsuńWyjątkowe jest to miasteczko z jego kamienną zabudową, wąskimi uliczkami i historycznymi zabytkami. Klasztor Kartuzów i zamek robią wrażenie, no i dodatkowy smaczek - miejsce pobytu Fryderyka Chopina stanowią, że miejsce jest niesamowite. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńNajbardziej wyjątkowe z przeze mnie odwiedzonych. Nie potrafię wytłumaczyć dlaczego. Brak mi słów..
UsuńPozdrawiam:)))
Pięknie położona w górach Valldemossa w znacznym stopniu swoją sławę zawdzięcza Chopinowi. Myślę, że turyści przyjeżdżają tu dla niego i jego ówczesnej miłości jaką była George Sand. Jak wiadomo pobyt na Majorce nie wpłynął korzystnie na zdrowie kompozytora... Załamanie pogody, brak ogrzewanego lokum, konieczność opuszczenia zajmowanej rezydencji i przeprowadzka do klasztoru, o którym tak pisze Luis Baldwin w swojej książce: Dawny klasztor był ruiną z okresu średniowiecza. Jego wielka kamienna bryła, chłostana bezlitosnymi wiatrami i deszczami nadciągającymi z gór, odstręczała wewnątrz ogromnymi salami, po których hulały przeciągi. Dawał wprawdzie schronienie, ale nie było to w żadnym razie odpowiednie miejsce dla człowieka dręczonego rozrywającym piersi kaszlem i plującego krwią. Zła pogoda odcinała ich często od świata, ponieważ zalane wodą drogi prowadzące do Palmy stawały się nieprzejezdne...
OdpowiedzUsuńPiękna wycieczka.
Uściski :)
Piękny tekst odnalazłaś. Mówi wszystko na temat tego pobytu. Dziś do miasteczka prowadzą drogi, ale kiedyś... Zupełnie nie wyobrażam sobie wtedy podróży do Valldemossy.
UsuńDzięki Ewa. Pozdrawiam serdecznie:)))
Przepiękna wycieczka, śliczne miasteczko a klasztor wspaniały, urzekły mnie schody i zastanawiam się, czy kolorowe wzory to płytki ceramiczne, intarsje, czy malowane drewno? Masz rację, że architektura to jedno a stopień zaangażowania w upiększenie miasteczka to drugie. Tu jak widać mieszkańcy potrafią kwiatami umilić życie sobie i innym co pewnie kosztuje ich sporo starania zważywszy gorący klimat. Jestem bardzo przyjemnie zaskoczona, że tak pięknie uhonorowali Chopina to bardzo dobrze, że można oglądać w tym miejscu pamiątki po nim (piękny grzebień!) i George Sand. Niedawno na kanale BBC oglądałam serial "Tajemnice Majorki" w zasadzie przede wszystkim dla pięknych widoków chociaż fabuła też była interesująca. Przesyłam moc pozdrowień!
OdpowiedzUsuńPłytki są ceramiczne, ręcznie malowane i wmurowane w ścianę. Bardzo ciekawy element dekoracyjny. I wiele znaczący dla miejscowych. A Majorka jest piękna i interesującą ma historię.
UsuńSerdeczności zasyłam:))))
Jestem oczarowana Valldemossą, to są moje klimaty. Przede wszystkim jest przecudnie położona w idyllicznej dolinie pośród gór Tramuntana. Zachwycają ciche i malownicze uliczki , usiane sklepami, galeriami sztuki, kawiarniami i restauracjami. Drzwi udekorowane pięknymi roślinami i kwiatami. Wspaniały akcent polski, Fryderyk Chopin tez przybył do Valldemossy ze swoją kochanką, George Sand. Usiu, zaprezentowałaś nam wyjątkowe miejsce, które z pewnością zapadnie Ci na długo w pamięci.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Jest w czołówce najpiękniejszych miejscówek, które zobaczyłam. Takie miejsca, które posiadają "to coś" zapadają w pamięci najmocniej!
UsuńDzięki, Lusia. Pozdrowionka:)))
Pięknie położone i samo w sobie też przeurocze, w klimacie jaki bardzo lubię, typowym dla hiszpańskich miasteczek. Valdemossa przywołuje skojarzenia z naszym kompozytorem, trochę żałuję, że nie dotarłam tam podczas mojego majorkańskiego urlopu. Nie udało mi się wcisnąć Valdemossy w plan zwiedzania bo byłam pewna, że lepiej pojechać gdzieś indziej, nawet Julka powiedziała mi podczas spotkania, że Valdemossa by mi się bardzo spodobała. Zatem może następnym razem?😄
OdpowiedzUsuńWysyłam Ci Ulcia ogrom ciepłych, bo skąpanych w słońcu myśli. Buziaki.
Masz mocną motywację do powrotu na Julki wyspę. Wiem, że by Ci się spodobało, bo klimat tam przeuroczy i trudny do opisania przeze mnie.
UsuńRównie mnóstwo całusów zasyłam:)))
Och, czaruje Majorka swymi zróżnicowanymi i ujmującymi krajobrazami. Miasteczko Valldemossa nie dość, że fenomenalnie położone, to jeszcze w swej zabudowie szalenie klimatyczne. Niezwykle ciekawy jest też polski wątek związany z pobytem na wyspie Fryderyka Chopina i jego muzy… Nie dziwię się Twoim zachwytom. Pamiętam, jak wielkie wrażenie zrobiła na mnie dziewicza Minorka – mniejsza siostra Majorki!
OdpowiedzUsuńUla, pozdrawiam najcieplej życząc pięknych, sierpniowych dni!
Anita
Mogę sobie wyobrazić, jak pięknie i naturalnie może być na Minorce skoro jest mniej oblegana niż sławna siostra. Może kiedyś sama się przekonam. Dzięki Anitka, mnóstwo serdeczności:)))
UsuńUla Twoja relacja sprawiła, że aż sama poczułam się, jakbym znowu spacerowała tymi malowniczymi uliczkami Valldemossy! Z każdą linijką czuć Twoje zachwycenie tym miejscem – nie dziwię się, że nie mogłaś przestać robić zdjęć. Majorka ma swoje magiczne zakątki, a Valldemossa z pewnością należy do tych, które zapadają w pamięć na długo. Dzięki za tę podróż – aż chciałoby się teraz tam być ;)
OdpowiedzUsuńTak, stamtąd są tylko same wspaniałe wspomnienia. Nie może być inaczej!
UsuńDzięki Ania:)))
Byłam w 100% pewna, że tam przepadniesz. Valldemossa potrafi w sobie rozkochać, ja pojechłam do niej w dzień wylotu z Majorki i to chyba ona nie pozwala mi zapomnieć o tej pięknej wyspie. Spacerowałam tymi samymi uliczkami, którymi Ty spacerowałaś. Cudownie było powspominać.
OdpowiedzUsuńTrudno się tym miasteczkiem nie zachwycać. Uwielbiam takie klimaty!
UsuńValldemossa to jest takie miejsce na Majorce, które po prostu trzeba zobaczyć. Zawsze powtarzam, że pomimo tego, że jest to miejsce bardzo turystyczne, nie straciło ono swojego uroku i można gdzieś się zagłębić w labiryncie tych romantycznych uliczek i poczuć się jak w bajce.
OdpowiedzUsuńNic nie traci ze swego uroku, pomimo tak wielu turystów. Tam jest szalenie romantycznie!
Usuń