Jadąc przez Czechy, w kierunku Brna, przejeżdżamy
przez krainę geograficzną – Morawy. Znajdziemy na niej największy i
najważniejszy obszar krasowy w Czechach. Warto się tu zatrzymać, aby zobaczyć
ten ciekawy zakątek. Ciekawych miejsc u naszych sąsiadów znajdziemy dużo więcej,
ale ten jest wyjątkowy… i urokliwy! Zbudowany w okresie dewonu (350 milionów
lat temu!) wapień został przez lata wyżłobiony i uformowany przez podziemne
rzeki i potoki, tworząc system niesamowitych korytarzy i jaskiń. Rozpuszczanie
miękkiego wapienia przez wodę, to nic innego jak zjawisko krasowienia, dlatego
to urokliwe miejsce nazwano Morawskim Krasem. Jest to chroniony teren
Parku Krajobrazowego o długości 25 kilometrów i szerokości od 3 do 5
kilometrów. Ja zobaczyłam tylko fragment dostępny do zwiedzania z jaskiniami
wyżłobionymi przez rzekę Punkvę.
Aby tu dotrzeć, należy z głównej trasy
zjechać do Blanska, a stamtąd przejechać jeszcze kilka kilometrów do Skalnego
Młyna wąską, ale urokliwą szosą położoną w dolinie między górami i wzdłuż
rzeczki Punkvy. To pięknie położone, wśród zielonych gór miejsce, w którym
znajduje się Centrum Informacyjne Morawskiego Krasu. Wita nas Wodnik siedzący na
wielkim kole młyńskim i zaprasza do siebie! Są tu też punkty gastronomiczne,
sklepy z pamiątkami, hotel i duży parking, bowiem kończy się tu trasa
samochodowa. Dalej można poruszać się pieszo, na rowerze lub ciuchcią na
kółkach, co stanowi fajną atrakcję.
Wybraliśmy ciuchcię i po kilkuminutowym
przejeździe dotarliśmy do nowoczesnego, przeszklonego budynku, w którym
znajduje się wejście do Jaskiń Punkvy. Po zakupie biletu (ok. 30 zł, można też go
kupić w Centrum Informacyjnym) trzeba poczekać na zebranie grupy, by z
przewodnikiem wejść do środka. W sezonie letnim bilety są rezerwowane z
wyprzedzeniem, więc warto wcześniej zadzwonić i upewnić się, czy są dostępne.
Wewnątrz od razu odczuwam chłód i
wilgoć, bo panuje tu stała temperatura ok. 7 stopni, więc cieszę się, że
wzięłam kurtkę oraz pełne buty, bo miejscami trochę mokro. Pokonujemy trasę
1250 metrów, która ma kilka poziomów i pnie się w górę lub opada w dół. Na
początku to sucha część jaskini. Poruszamy się wydrążonymi korytarzami, po
schodach lub po wybetonowanych chodnikach, pokonujemy też mosty. Z megafonów
podawane są w języku polskim informacje dotyczące oglądanych kolejno sali jaskini, a ja chłonę informacje i widoki z otwartymi z zachwytu ustami. Czuję
tu miliony lat historii tworzące te niezwykłe formy naciekowe, których wyglądu
nie da się opisać słowami. Przepiękne, ogromne stalaktyty w formie sopli,
draperii i zasłon o ciekawych nazwach (Strażnik, Igła), stalagnaty (Anioł
połączony z draperiami i zasłonami), stalagmity (Słup Salma, Karzeł i Waza),
utwory naciekowe (Odwrócony Parasol, Dwie Sowy, Minaret, Zamek na Skale) oraz
jeziorka, w których odbijają się te cudeńka i przydają im uroku. Cuda, cuda!!!
Poruszam się do przodu i czekam na
dalsze atrakcje. Przechodzimy sztuczną sztolnią, aż na końcu suchej części
jaskini pojawia się dno ogromnej przepaści. To Przepaść Macocha, znana na całym
świecie, której nazwa wiąże się z legendą o wyrodnej macosze, która tam
skończyła życie. Stąd rozpościera się niesamowity widok na monumentalne ściany
skalne o wysokości prawie 140 metrów. Wielkość jej powierzchni to 174 na 76
metrów. Stoję na chodniku przy balustradach i chłonę ogrom tego miejsca. Czuję,
jak jestem mała wobec tego cudu natury. U góry widać balkon, bowiem dno
przepaści można oglądać również z górnego mostka.
Dalej przechodzimy do przystani skąd
łodziami motorowymi kontynuujemy podróż. Płyniemy! Jest trochę ciemno, czasem
ciasno i na pewno głęboko. Pod wodą widać oświetlone Mosty Skalne, dalej
przepływamy przez Bajkowe Jeziora do kolejnej przystani. Taka atrakcja z
dreszczykiem! Po drodze wysiadamy, aby obejrzeć jeszcze jedną bajkową atrakcję:
salę z mnóstwem zwisających rurek – to fantastyczne stalaktyty. Jest też
potężny, oświetlony stalagnat Słup Husa. Ta sala robi chyba największe
wrażenie! Po powrocie do łodzi płyniemy jeszcze wąskim korytarzem, ale widać
już światełko w tunelu. Minęła godzina zwiedzania i znowu jesteśmy w punkcie
wyjścia. Wróciliśmy skąd wyszliśmy! Pozostaną niesamowite podziemne wrażenia!
Kawałek dalej od wejścia do jaskiń widać
dolną stację kolejki gondolowej. Zbudowano ją, aby łatwiej dostać się na górę,
bo otoczenie tu dość strome. Wjeżdżamy nowymi wagonikami zaledwie w kilka minut
i docieramy do górnej stacji, skąd spacerkiem dochodzimy do najwyższego mostka
Przepaści Macocha. Z góry też niesamowity widok. Ogromny lej częściowo
porośniętych zieloną roślinnością skał pod nami. Skóra cierpnie! Wysoko!
Tutaj odpoczywamy, podziwiamy widoki z
kilku punktów wzgórza i posilamy się w restauracji Chata Macocha (oczywiście
knedliczki i piwo). Można też tu kupić lokalne
pamiątki. A potem to już koniec tej pięknej wyprawy. Emocje powoli mijają, ale
obrazy cudnych darów natury, które tu zobaczyliśmy, pozostaną w pamięci na
zawsze! Jaskinie Punkvy i mnóstwo innych znajdujących się w Morawskim Krasie polecam
do odwiedzenia!!!
Ej no, bez przesady. Nie opublikowałaś zbyt wielu jaskiniowych zdjęć ale te co widzę wyszły naprawdę świetnie. Można poczuć magiczny klimat tej podziemnej wycieczki. Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńTylko trochę tego klimatu, bo tak naprawdę tylko oglądając jaskinie na własne oczy można go poczuć:)))
Usuń