18 października, 2018

U naszych bratanków w Budapeszcie.

Węgry to kraj, z którym łączy nas tysiącletnia historia. To z tym krajem, jak chyba z żadnym innym na świecie, mamy najwięcej powiązań i obopólnej sympatii (powiązania mamy też z Litwinami, ale sympatii z ich strony chyba mniej). To stamtąd przybywały żony naszych królów (np. św. Kinga), tam żeniono nasze księżniczki, stamtąd przybyli do nas andegaweńscy królowie, z najznakomitszą królową Jadwigą na czele, tam władali też Jagiellonowie. I to tam bohaterem narodowym jest Polak – Józef Bem. Nie na darmo utarło się przecież znane powiedzenie: Polak, Węgier dwa bratanki i do szabli i do szklanki. Ta sama krew. Były do tego podstawy! Więc z ogromną ciekawością i przyjemnością odwiedziłam ten leżący niedaleko od polskich granic kraj. 




Wystarczy parę godzin samochodem lub autobusem, albo jeszcze szybciej samolotem, aby znaleźć się na tej pięknej ziemi. Dziś świat przed chcącymi podróżować stoi otworem, wystarczy tylko chęć podróżowania i poznawania świata. Internet oferuje wiele ciekawych i niedrogich opcji, by swoje marzenia spełniać. A moim marzeniem było zobaczyć Węgry, a właściwie jego słynną stolicę – Budapeszt, powstałą z połączenia Budy, Obudy i Pesztu. Czytałam o tym mieście na wielu blogach i one pobudziły moją ciekawość jego zobaczenia. Więc zabrałam się z biurem „Oskar” ich wygodnym autokarem i pojechałam!




Miasto położone jest w północnej części kraju, nad rzeką Dunaj, wśród zielonych wzgórz, z których roztaczają się obłędne widoki na jego wspaniałą zabudowę. Pięknie też to wygląda z liniowego samolotu (widziałam wcześniej): wstęga wijącej się rzeki, miasto po obu stronach i wiele łączących go mostów. To miejsce wybrał ze swoim rodem Arpad osiedlając się tu przeszło tysiąc lat temu i dał tym samym podwaliny węgierskiej państwowości. Przyprowadził ich w to miejsce Turul – ogromny, mityczny ptak, który jest do dziś jednym z symboli kraju. Najbardziej znani z tej dynastii to książę Gejza i jego syn – król Stefan I Święty, którego wychowawcą był znany nam św. Wojciech. Różne i burzliwe były potem dzieje kraju węgierskiego, leżącego przecież strategicznie w środku Europy. Wspomnieć trzeba, że od XVI wieku do I wojny światowej władcami byli tu potężni, austriaccy Habsburgowie i to po nich została ta piękna zabudowa miasta. 


TURUL Z ROZPIĘTYMI SKRZYDŁAMI NA WZGÓRZU ZAMKOWYM.


Zwiedzanie zaczęliśmy od Wzgórza Gellerta w Budzie (Gellert był biskupem, którego poganie strącili z tego wzgórza) wznoszącego się na wysokość 235 metrów nad miastem i chyba właśnie tutaj należy zacząć zwiedzania, aby pobudzić apetyt, bowiem z kilku punktów widokowych widać miasto, jak na dłoni. Widoki są obłędne!!! Nie można się napatrzeć! A na górze jest jeszcze potężna Cytadela, którą zbudowali Austriacy przeciwko buntującym się ciągle Węgrom. Stoi też wysoki Pomnik Wolności poświęcony poległym w walce za Węgry. 












Następnym miejscem, z którego roztaczają się piękne widoki na mosty i miasto na drugim brzegu Dunaju jest Wzgórze Zamkowe w Budzie. Stoi tu dzisiaj zbudowany przez Habsburgów, pod koniec XVIII i w XIX wieku, potężny zespół obiektów pałacowych z Zamkiem Królewskim (odbudowany po II wojnie światowej) wraz ze wspaniałym Starym Miastem, którego nie dane nam zobaczyć ze względu na wizytę prezydenta Turcji i pozamykane w związku w tym ulice. Jest więc okazja, by tu wrócić! 








W budynkach pałacowych są obecnie muzea i Węgierska Galeria Narodowa. Miejsce robi wrażenie, jest piękne nie tylko ze względu na widoki. Są tu też ładne ogrody. Na wzgórze zaprasza piękna, ozdobna brama, dalej można wejść na piechotę albo wjechać wygodną, nowoczesną windą, którą sprytnie wmontowano w starą zabudowę lub skorzystać z ruchomych schodów. Można też tu wjechać kolejką linową. Nie jest wysoko, ale przy kolejce ciągle widzieliśmy chętnych do wjazdu. Ciekawe!
















Po zejściu ze wzgórza udaliśmy się zabytkowym, najstarszym w mieście, Mostem Łańcuchowym na drugą stronę rzeki do Pesztu. Most jest tak dekoracyjny, że sama przyjemność przejść nim te 380 metrów, by podziwiać jego wszystkie zdobienia z bliska. Witają nas rzeźby ogromnych lwów, a most wspiera się na dwóch ozdobnych filarach, na których rozciągnięte są potężne łańcuchy. Zabytkowych mostów jest tu więcej, te najbliższe: Małgorzaty (św. Małgorzata – księżniczka węgierska) lub Elżbiety (popularnej Sissy, kochającej Węgrów) oraz siedem innych. 






A w dole szeroki Dunaj i sporo cumujących statków i barek. Niektóre to wielkie, pływające luksusowe hotele, na których, nie powiem, chciałabym spędzić trochę czasu. Ładnie wyglądają oświetlone wieczorem!






Jednak to, co po tej stronie rzeki przyciąga najbardziej wzrok, to cudny budynek Parlamentu. Jest to ogromny obiekt, jeden z największych parlamentów na świecie, koronkowy i lekki w budowie, z wysoką na 96 metrów kopułą pośrodku i kolumnadą od strony rzeki. Przechowywana jest tu korona koronacyjna Świętego Stefana i inne insygnia władzy. I pomyślał by kto, że to szczyt pochwał. Nie! Bo budynek trzeba zobaczyć wieczorem, kiedy oświetlony wygląda, jakby był cały ze złota. To po prostu bajka! 






Spacerując dalej po Peszcie mijamy jego wspaniałą zabudowę, klimatyczne uliczki, piękne hotele, sklepy, restauracje i kawiarenki, aż docieramy do innego, widzianego w daleka obiektu. 


PIĘKNA KAMIENICA Z WIDOKIEM NA BAZYLIKĘ,
W KTÓREJ MOŻNA WYNAJĄĆ POMIESZCZENIA.

LUKSUSOWY HOTEL "FOUR SEASONS"

DWORZEC NYUGATI (ZACHODNI).


To Bazylika św. Stefana, pierwszego węgierskiego króla. Stoi przy ładnym Placu św. Stefana, który wyłożony jest pięknymi, kolorowymi płytkami w ciekawe wzory, co już zapowiada wielkie atrakcje. Sam kościół jest ogromny i wysoki. To właśnie jego kopuła widziana jest z daleka, bo ma również 96 metrów wysokości. Stojąc przed wejściem ma się wrażenie swej małości. Wewnątrz jest równie ogromny, bogato zdobiony, z pięknymi freskami, złoceniami, z mnóstwem rzeźb przedstawiających węgierskich świętych. To dzieło najlepszych lokalnych mistrzów. Przechowywane są tu również relikwie św. Stefana – jego zmumifikowana dłoń. Niesamowite doznania!














Po tych wrażeniach trzeba ochłonąć. Siadamy na ławeczce obok bazyliki i odpoczywamy. W kawiarence obok widzimy, jak wyczarowują z lodów róże. Jeszcze takich nie jedliśmy, więc musimy spróbować tych precyzyjnie nakładanych smakowitości. Dobre! Kawałek dalej jest sklep z węgierskimi pamiątkami, więc kupujemy tokaj - deserowe wino, jeden z obowiązkowych zakupów w tym kraju. Jest przyjemnie, piękna pogoda, nie ma już tłumów, jestem szczęśliwa! 






Ale to nie koniec zwiedzania. Został nam jeszcze spacer jedną z najładniejszych ulic miasta – ulicą Andrássyego. Jest ona jedną z najdłuższych i najbardziej reprezentacyjnych w Budapeszcie. Są tu wspaniałe eklektyczne kamienice, a w nich ambasady, hotele, ekskluzywne sklepy i restauracje. Pod ulicą przebiegają stacje metra M1 (Milenijnego) otwartego w 1896 roku, w tysięczną rocznicę istnienia państwa. Jest to drugie, po angielskim, najstarsze metro w Europie. 








Przy tej ulicy jest też inny, ciekawy budynek – Węgierska Opera Narodowa. Zbudowana pod koniec XIX wieku miała dorównać pięknością tej wiedeńskiej. Na zewnątrz remont, więc trochę zastawiona, ale wnętrza, to przepych. Mnóstwo kolorów, pięknych fresków, cudne żyrandole, zdobione balkony, bo widownia jest piętrowa - ogólny zachwyt! Bilety na przedstawienia wykupione są daleko do przodu, bo występują tu najlepsi artyści. Są też drogie, ale część z nich kosztuje niewiele (2 euro), po to, by mniej zamożni melomani mogli też ją odwiedzać. Świetny pomysł! 








Budapeszt to przepiękne miasto, na pewno jedno z piękniejszych, które odwiedziłam. I to nie tylko moje zdanie! Cały czas jestem pod ogromnym wrażeniem widoków, zabytków i spokojnej atmosfery. Wiem też, że Węgrzy przywiązują ogromne znaczenie do uprawiania sportów i dbania o zdrowie. Bardzo popularna jest profilaktyka i częste, kompleksowe badania. Stąd nie ma kolejek do lekarzy i szpitali! Nieprawdopodobne!!! W tym zakresie moglibyśmy się czegoś nauczyć od naszych bratanków, to chyba nie wstyd!  


RUINY RZYMSKIEGO AMFITEATRU W ŚRODKU NOWEGO OSIEDLA.


Odjeżdżaliśmy z miasta z żalem i bardzo późno, bo odbyliśmy jeszcze nocny rejs po Dunaju. Ale to już materiał na osobny wpis!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zarejestrowanym użytkownikiem komentuj jako użytkownik anonimowy. Możesz wtedy dodać swój podpis i wszystko OK. Dziękuję też wszystkim komentującym za odwiedzenie mojego boga:)