Jest
takie miejsce kilkanaście kilometrów od Konina, w którym przeszłość
miesza się teraźniejszością. To powstały kilka lat temu z pasji pewnego
kolekcjonera skarbów przeszłości skansen w małej miejscowości Bicz. Dziś
to już nie tylko skansen, ale cały kompleks, w którym można zetknąć się nie
tylko z przeszłością, ale są też współczesne obiekty, w których można odpocząć,
przenocować czy zorganizować imprezę, małą lub wielką.
Pasja i
misja właściciela kompleksu realizowana jest dziś przez całą rodzinę, w której łączą
historię z nowoczesnością, nie zapominając o działalności oświatowej i
edukacyjnej. Na terenie skansenu znajduje się kilkanaście obiektów dawnej
architektury, które zostały uratowane przez właścicieli, przywiezione tutaj i zrekonstruowane.
Znajdziemy tu choćby chatę młynarza, chatę sołtysowej, wozownię, piwniczkę,
dwa wiatraki-koźlaki, dużą wiatę na pojazdy, domek torfowy z apteką i inne:
domek na drzewie, domek ze SPA, chatę biesiadną, całkiem nową kapliczkę, współczesne
sale bankietowe czy Gościniec pod Strzechą.
Na
sporym, ładnie zagospodarowanym terenie znajdziemy kilka tysięcy cennych eksponatów, poczynając od tych mniejszych:
maszyny do pisania, samowary, zegary, lampy, porcelanę, żelazka z duszą,
unikatowe meble, aż do tych większych: maszyny i sprzęt rolniczy, a w nich pierwszy
powojenny traktor Ursus, sprzęt strażacki, a nawet zabytkową kolej wąskotorową.
Dla każdego, małego i dużego coś ciekawego!
My wybraliśmy się tam tydzień przed świętami, bowiem cały kompleks przemianowany został w Wioskę Świętego Mikołaja. Wyjazd był prezentem dla naszej sąsiadki – Mai z okazji urodzin, dlatego jest obecna na wielu zdjęciach. Duży parking, pomimo brzydkiej pogody, był zapełniony, co świadczy o popularności tego miejsca. No i było ciekawie! Co prawda trudno zwiedzać, gdy zimno i taki tłum innych ludzi, ale Wioska Świętego Mikołaja zrobiła swoje! Ciekawie bożonarodzeniowo przygotowano cały kompleks: mnóstwo kolorowych lampek, św. Mikołaj, sanie z reniferami, pyszne jedzonko, kolędy wykonywane na żywo, warsztaty z pieczenia pierników, zwiedzanie domu św. Mikołaja… Liczne atrakcje dla dzieci sprawiły, że Majce bardzo się podobało i stwierdziła, że były to najlepsze w życiu urodziny! Sami zobaczcie!
Jeśli
lubicie takie wiejskie klimaty, ale z całkiem nowoczesnymi udogodnieniami,
niekoniecznie w zatłoczonym bożonarodzeniowym czasie, to Skansen Bicz jest
fajną miejscówką na nocleg. Wokół panuje błoga cisza i spokój! Można też na
dłuższy wypoczynek, bo w okolicach atrakcji wiele i Skansen Bicz może być bazą
wypadową. Polecam!
Gryfów Śląski i Mirsk dzieli od
siebie odległość zaledwie kilku kilometrów. Gdzieś w połowie drogi między nimi dostrzeżemy
ruiny potężnego niegdyś, legendarnego, piastowskiego Zamku Gryf. Trzeba
się dobrze przyglądać przejeżdżając przez Proszówkę, bowiem we władanie
swe wzięła je przyroda i ruiny łatwo przeoczyć. Przez wiele wieków mieszkali w
nim właściciele tych terenów, wymieniany już we wcześniejszych dolnośląskich wpisach,
śląski ródSchaffgotschów. Kiedy
zamek stał się ruiną, obok wybudowali piękny pałac z folwarkiem, który dziś jest
własnością prywatną.
Gryfów Śląski jest większy i
bardziej znany, ma odległą przeszłość historyczną, bardzo zresztą burzliwą oraz
mnóstwo kataklizmów na koncie. Mirsk jest nieco młodszy i mniejszy, ale
również doświadczony przez los. Oba miasteczka leżą nad Kwisą, która regularnie je zalewała, były też zarazy, liczne pożary i wojenne nawałnice.
Jednak zawsze podnosiły się z ruin i mieszkańcy je odbudowywali. Oba pamiętają
też wspaniałe czasy, kiedy kwitła tu produkcja i handel płótnem lnianym, a ich
wyroby znane były nie tylko w Europie, ale nawet w Ameryce. Jest całe mnóstwo
tej ciekawej historii! No i jeszcze ciekawe jest to, że swoje polskie nazwy
otrzymały dopiero po zakończeniu II wojny światowej, kiedy te tereny wróciły do
Polski. Historyczny Gryfów Śląski miałam w planach podczas wrześniowego
wypoczynku w Świeradowie Zdroju, jednak na Mirsk zwróciłam uwagę
dopiero po drodze, więc postanowiłam też go zobaczyć, bo przyciągał z daleka
licznymi ciekawymi wieżami.
GRYFÓW ŚLĄSKI
W Gryfowie, przy rynku, parkingi były zajęte,
zostawiliśmy więc auto w bocznej uliczce otoczonej zaniedbanymi kamieniczkami.
Potem okazało się, że w centrum takich smutnych uliczek ze zniszczonymi kamieniczkami
noszącymi ślady dawnej świetności jest więcej. I wiele z nich głośno woła o
pomoc! Jednak są też takie odnowione perełki (często tylko fasady, niestety!),
które pamiętają wiek XV i XVI. Te można znaleźć na rynku i nacieszyć oczy
zabytkowymi detalami, choćby kamiennymi portalami.
Na środku rynku stoi ładny ratusz, na którym widać
dawne elementy wystroju, jednak po remontach i przebudowach zatracił swój
gotycki charakter. No i ma też wieżę widoczną z daleka, ale ona zupełnie nie
pasuje do wyglądu ratusza i zabytkowych kamienic. Bardziej do blokowiska, które
pobudowano w jednej z pierzei rynku. W tej nieciekawej, moim zdaniem, formie
odbudowano ją po pożarze z 1929 roku. Co z tego, że jest pierwszą konstrukcją
żelbetonową na Dolnym Śląsku, skoro mi się nie
podoba. No, ale to kwestia gustu!
Obok znajduje się ciekawa fontanna w kształcie
kolumny, którą podtrzymują cztery gryfy, symbole miasta. U góry znajdziemy herb
miasta – rycerza i stojącego obok gryfa – a na kolumnie postaci dwóch
zasłużonych gryfowskich uczniów. Są tu na pamiątkę, bo choć poszli na wagary,
to zauważyli pożar, czym uratowali miasto przed pożogą.
Z rynku widać jeszcze jedną wieżę. Ta należy do kościoła
św. Jadwigi z XIII wieku, choć wygląd dzisiejszy zawdzięcza późniejszym
przebudowom, ale jest to obiekt, który trzeba zwiedzić. Miałam cichą nadzieję,
że w środku tygodnia się to uda, choć przez kraty, bo świątynia posiada piękne
sgraffitowe dekoracje, wspaniały piętrowy, skrzydłowy ołtarz, który po złożeniu
przypomina monstrancję oraz niezwykłą kaplicę grobową Schaffgotschów, gdzie można
podziwiać manierystyczne epitafia rodzinne wykute w piaskowcu. Niestety,
zostaje tylko wirtualne zwiedzanie!
Będąc w mieście warto również udać się Stary Cmentarz.
Znajdziemy tu wiele niezwykłych i zabytkowych grobowców, epitafia i kaplice
grobowe znamienitych rodów gryfowskich. Położone są one na obrzeżach murów i
wiele z nich potrzebuje pilnej konserwacji, bo obecny ich widok pozostawia
smutne wrażenie! Tak, jak pobyt w tym historycznym mieście… Dużo tu do
poprawienia!
MIRSK
Potem pojechaliśmy do Mirska. Leży on przy trasie do Świeradowa
Zdroju, a moją uwagę zwrócił już wcześniej ciekawą zabudową oraz
wyłaniającymi się zza bloków wysokimi wieżami. Teraz był czas na jego
penetrację. Tutaj nie było problemów z zaparkowaniem w samym centrum.
Miejscowość niewielka i od razu mi się spodobała. Bardziej zadbana, mnóstwo
zieleni, szpalery pięknych drzew wzdłuż ulic, uformowane iglaki przy rynku i
przyjemniejsza w wyglądzie zabudowa. Nawet wbudowane między barokowe kamienice
nowe blokowiska nie rażą mnie tak bardzo swoim wyglądem. A te wieże należą do
gotyckiego ratusza, kościoła parafialnego Zwiastowania NMP z XIV wieku,
kościoła ewangelickiego, choć szkoda że zrujnowanego oraz wieży widokowej. Ta
stoi nieco dalej od ścisłego centrum i jest dość nową atrakcją. Wyremontowaną
wieżę ciśnień z początków XX wieku ładnie zagospodarowano na potrzeby turystów.
Przybyliśmy jednak za późno, by podziwiać z niej piękne widoki, bo okolica
zachwycająca!
Na środku zadbanego rynku stoi ogromny Ratusz Miejski.
Tutaj sytuacja odwrotna niż w Gryfowie, bowiem po pożogach przetrwała
renesansowa wieża ratusza, natomiast pozostałą jego część odbudowano w
późniejszych stylach. Znajdziemy na nim też herby Schaffgotschów. Całość prezentuje
się bardzo okazale!
Obok sporo zadbanej zieleni, a za nią wiele stylowych kamienic.
W obrębie rynku stoi jeszcze ciekawa fontanna z niedźwiadkiem,
która została niedawno odbudowana. Po drugiej stronie rynku jest inna odnowiona
fontanna – lew z tarczą herbową miasta. Wszystko to powoduje, że rynek
wygląda bardzo przyjemnie.
W Mirsku warto jeszcze zwrócić uwagę na znajdujący się
w uliczce obok kościół parafialny p.w. Zwiastowania NMP. O
późnogotyckiej bryle, ale posiada też cechy późniejszych przebudowywań. Przepiękne
jest jego wnętrze z ciekawymi sklepieniami i licznymi barokowymi ołtarzami.
Tutaj mogłam popatrzeć i podziwiać je choć
przez kraty. Jego wygląd to też w dużej części zasługa rodu Schaffgotschów. Świątynia
stoi w otoczeniu cmentarza, na którym znajduje się zabytkowa kaplica i kamienne
epitafia. Spokojne miejsce na Ziemi, choć w centrum miasteczka…
Kończył się pełen wrażeń dzień, więc trzeba było wracać. W
okolicy jest jeszcze wiele do podziwiania. Może będzie okazja…