26 maja, 2024

Śląski Wawel i inne atrakcje Brzegu.

 

Zanim rozsmakuję się we włoskich i majorkańskich wpisach dokończę jeszcze relację z naszego marcowego wyjazdu do Opola i Brzegu. O Opolu już było, dziś więc pozostało do opisania i zareklamowania miasto Brzeg. A warto tam zajrzeć, choćby ze względu na zamek Piastów Śląskich nazywany Śląskim Wawelem. Czy słusznie? Oczywiście że tak, bo to wspaniały kompleks z zachowanymi przepięknymi renesansowymi elementami widocznymi w bramie wjazdowej, na dziedzińcu i we wnętrzach zamkowych.  



Dzieje zamku sięgają XIII wieku, czasów Henryka Brodatego i św. Jadwigi Śląskiej, potomkini Karola Wielkiego. Trzy wieki później średniowieczna warownia został przebudowana w duchu zgodnym z tamtą modą, czyli w stylu renesansowym. Była wtedy jedną z najbardziej okazałych książęcych rezydencji w tej części Europy, bowiem przez stulecia zamek był główną siedzibą jednej z najważniejszych piastowskich linii. Tutaj zmarł ostatni pełnoprawny męski potomek księcia Mieszka I – Jerzy IV Wilhelm. Było to w 1675 roku. W krypcie grobowej zamkowej świątyni św. Jadwigi pochowanych jest ponad 40 przedstawicieli tej książęcej rodziny, co czyni ją największą piastowską nekropolią.


KOPIA PŁYTY NAGROBNEJ HENRYKA POBOŻNEGO
EKSPONOWANA W PODZIEMIACH ZAMKU.

Dziś w tym wyjątkowym kompleksie mieści się Muzeum Piastów Śląskich i jest to jedyna w Polsce placówka zajmująca się tą tematyką i tradycjami Piastów Śląskich na terenie historycznego Śląska. Na kolejnych kondygnacjach zamku eksponowane są zabytki związane z czasami dawnych władców tych ziem.



Zabudowania zamkowe znajdują się niedaleko dużego rynku, na którym w niedzielę nie było problemu z parkowaniem. Po prawej mijamy kościół Podwyższenia Krzyża Świętego, w którym akurat odbywało się nabożeństwo, a na wprost widzimy zabudowania zamkowe z kościołem. 



 

Pierwsze co rzuca się w oczy kiedy podchodzimy bliżej to przepiękna i bogato zdobiona fasada bramy wjazdowej. Wykonano ją z kamienia i obok Kaplicy Zygmuntowskiej na Wawelu zalicza się ją do najważniejszych pomników rzeźby architektonicznej z czasów renesansu – czytamy w przewodniku po muzeum. Nad bramą widzimy naturalnej wielkości postaci księcia Jerzego II i jego żony, między nimi jest kartusz z herbem książąt brzesko-legnickich. Powyżej są dwa rzędy płaskorzeźb: jedna galeria prezentuje władców polskich, a druga książąt śląskich. Na samej górze jest gzyms z balustradą, na której umieszczono kartusz herbowy Królestwa Polskiego. Nieco mniej dekoracji jest od strony dziedzińca, ale całość jest zachwycająca!



FASADA BRAMY OD STRONY WJAZDOWEJ.


FASADA BRAMY OD STRONY DZIEDZIŃCA.


Po lewej stronie bramy do zamku przylega wspomniany kościół kolegiacki św. Jadwigi, który przez trzy wieki był miejscem ważnych dla książęcej rodziny uroczystości, a potem miejscem ich pochówku. Po prawej widać jedno ze skrzydeł pomieszczeń zamkowych. Przy nim odtworzono renesansowe ogrody.




Od strony dziedzińca doskonale widać dlaczego nazywany jest Małym Wawelem. To przede wszystkim zasługa trójkondygnacyjnych krużganków poprowadzonych wokół całego dziedzińca oraz zachowanych zdobień przy drzwiach i oknach. Całość jest po prostu wspaniała!!!






Po śmierci ostatniego Piasta zamek przeszedł w ręce Habsburgów i zaczął popadać w ruinę. W połowie XVIII wieku został dodatkowo zbombardowany przez Prusaków i zachowało się z niego niewiele. Pozostał budynek bramny i pięć sal wschodniego skrzydła, dzięki temu dziś możemy podziwiać oryginalne renesansowe sklepienia i bogatą dekorację stiukową. Potem był tu magazyn i karczma i dopiero w latach 20-tych XX wieku ogołocony ze swego wyposażenia i bogatych zbiorów stał się Muzeum Miejskim, a od 1945 roku Muzeum Piastowskim.


SALA RENESANSOWA Z ORYGINALNYM STIUKIEM.


Dziś po odbudowie i wielu rekonstrukcjach podziwiamy odtworzony wystrój pomieszczeń zamkowych, niektóre z pięknymi sklepieniami, sztukaterią i malowidłami ściennymi, a także wyposażeniem z epoki. Pamiątek po dawnych właścicielach nie ma wielu, ale są cenne zbiory dotyczące ich czasów, choćby monety, militaria, rzeźby czy portrety. Najcenniejszy i unikatowy jest zbiór medali Piastów brzesko-legnickich oraz starodruki i dokumenty ich dotyczące. Unikalną wartość mają również sarkofagi książęce z XVI i XVII wieku, które odnowiono i wyeksponowano w piwnicach zamkowych. W zamku znajdziemy też cenną kolekcję gotyckiej i barokowej rzeźby sakralnej z tego rejonu. Tu po prostu trzeba zajrzeć!


KOLEKCJA BRONI.

SARKOFAG JERZEGO III PIASTA.

SARKOFAGI I PŁYTY NAGROBNE
W PODZIEMACH ZAMKU.

WIELKA SALA ZIELONA Z MALUNKAMI PRZ OKNACH.
PO PRAWEJ HISTORIA MOJŻESZA GIOVANNIEGO PINOTTIEGO


SALONIK HERBOWY Z PIĘKNYMI
DEKORACJAMI PRZY OKNACH.
SĄ TU RZEŹBY OSTATNICH PIASTOWICZÓW. 



CUDNA KOPIA RENESANSOWEGO PIECA
WYKONANA PRZEZ UCZNIÓW ZSB W BRZEGU.


Ale zamek to nie wszystkie zabytki Brzegu. Obok niego stoi wspomniany barokowy kościół Podwyższenia Krzyża Świętego. Skończyła się msza, więc teraz mogliśmy mu się przyjrzeć dokładniej. Z zewnątrz widać, że potrzebuje odświeżenia, ale wnętrze już zapiera dech, bo ilość fresków i kolorowej polichromii jest tu ogromna. Jest też wiele kaplic bocznych i piękne empory.






Kolejny wspaniały brzeski obiekt stoi na środku rynku. To ratusz. Zwróciliśmy na niego uwagę już podczas parkowania, ale teraz przyszedł czas, by poświęcić mu więcej uwagi. I założę się, że choć oglądaliście równie wspaniałe tego typu obiekty, to takiego ratusza nigdzie nie widzieliście! Został zbudowany po pożarze poprzedniego w drugiej połowie XVI wieku w stylu renesansowym. Jego budowę wspierał książę brzeski Jerzy II Piast, który do budowy zatrudnił włoskich architektów. Zaprojektowali oni bardzo reprezentacyjną fasadę z dwiema wieżami i krużgankami  między nimi. Z tyłu przylega do budynku wieża zegarowa. Piękna tego budynku dopełniają odnowione ostatnio kolory elewacji. A ponieważ nie był on zniszczony od czasu powstania i przechodził jedynie prace kosmetyczne, więc wyróżnia się swoją autentycznością. Podobno ciekawe są też jego zmodernizowane wnętrza, ale podczas naszej wizyty był zamknięty.






Wokół brzeskiego rynku widać też wiele dawnych, odnowionych dziś kamieniczek pamiętających dawne, dobre dla miasta czasy.





DAWNY DOM RZEMIOSŁA Z XIX WIEKU,
W KTÓRYM MIEŚCIŁO SIĘ PIERWSZE MUZEUM.

Przechodząc kawałek dalej odnajdujemy duży, ładnie zagospodarowany plac – plac Polonii Amerykańskiej, przy którym stoi odnawiany właśnie monumentalny kościół św. Mikołaja. Zbudowany został w XIV wieku, a sfinansował go książę Ludwik I z brzeskimi mieszczanami. Po zniszczeniach podczas ostatniej wojny widać różnicę w jego zewnętrznym wyglądzie. Wnętrza są skromne, ale w ziemię wciska jego wysokość, bowiem sięga ona 30 metrów. Na tej wysokości widać gwiaździste sklepienia i poboczne ostrołukowe okna. Ogromny jest też witraż za ołtarzem głównym.





Kontynuując spacer po Brzegu stwierdzamy, że wiele tu zrobiono by pokazać to historyczne, z ciekawą przeszłością i zabudową miasto, ale potrzebuje ono jeszcze wiele środków finansowych, by przywrócić świetność tym na remont czekającym. Pewnie to potrwa, ale wtedy tu będzie naprawdę pięknie. Turyści więc mile widziani!

Na koniec wspomnę jeszcze o obiedzie, bo przed podróżą do domu trzeba było się posilić. Niechcący trafiliśmy do niepozornej z zewnątrz restauracji Brzeska  przy ulicy Piastowskiej. Było tam mnóstwo ludzi i okazało się, że restauracja jest duża i… tania. Obiad dwudaniowy zjedliśmy za nieco ponad 50 zł (dwie osoby). I jedzenie było pyszne! Polecam więc, choć trzeba tam swoje odczekać. 

A przy wyjeździe z Brzegu pożegnał nas kolejny wspaniały widok! To kratownicowy, stalowy most Piastowski przeniesiony tu nad Odrę po drugiej wojnie z Bydgoszczy. Piękne pożegnanie z miastem, które nas pozytywnie zaskoczyło!




18 maja, 2024

Wakacje w Can Pastilla. Majorka.

 

Tegoroczny urlop postanowiliśmy spędzić na Majorce. Jeszcze tam nie byliśmy, a ta hiszpańska wyspa, należąca razem z Minorką i Ibizą do archipelagu Balearów, jest często opisywana i polecana przez odwiedzających ją blogerów. Od kilku lat mieszka tu Julka prowadząca blog https://idayvuelta-jula.blogspot.com/, której piękne opisy majorkańskich krajobrazów i miejsc ostatecznie zachęciły mnie do zobaczenia na własne oczy niektórych zakątków wyspy. Zresztą z Julką też się spotkałam i był to najmilszy moment tego wyjazdu. 

SPOTKANIE Z JULKĄ. 


CAN PASTILLA.

Hotel zarezerwowałam w Can Pastilla, kilka kilometrów od stolicy  wyspy - Palmy po to, by móc do woli penetrować urodę tego pięknego i starego miasta, które w dodatku jest wspaniale położone nad zatoką o tej samej nazwie. Can Pastilla też znajduje się nad tą zatoką i jest jednym z wielu kurortów przy niej położonych. 





Leży blisko lotniska, co może być dla niektórych uciążliwe, bowiem ilość startujących stąd samolotów jest przeogromna. Na szczęście latają tylko w dzień. Zresztą samo lotnisko jest również ogromne i dalej rozbudowywane, co jest dla mnie niezwykłe zważywszy na wielkość wyspy (ok. 100 km wzdłuż i wszerz!). 




Przy zatoce plaże są w większości piaszczyste, choć w maju częściowo zaśmiecały je glony. Temperatura wody była cieplejsza niż latem w Bałtyku, więc można już było delektować się kąpielą w Morzu Śródziemnym (Balearskim).



Od Palmy do El Arenal, kurortu znajdującego  się przy końcu zatoki prowadzi szeroka ścieżka rowerowa, więc można wypożyczyć rower (10 euro za dzień) i delektować się pięknymi widokami. Dodam, że rowerzystów tutaj całe mnóstwo, w każdej części zwiedzanej wyspy. W Can Pastilla znajduje się mnóstwo restauracji i kawiarenek z ogródkami oraz sklepów, a na jego końcu jest popularne Palma Aquarium. Hotel położony w bocznej uliczce zapewniał nam  jednak spokój i wspaniały wypoczynek. 








PALMA DE MALLORKA.

Do stolicy jeździliśmy autobusem podmiejskim linii 35 za dwa euro. Końcowy przystanek był przy katedrze, najpiękniejszym i najbardziej rozpoznawalnym obiekcie miasta. A obok świątyni znajduje się pałac hiszpańskiej rodziny królewskiej, który można zwiedzać. Dalej na wzgórzu stoi niezwykły, okrągły zamek. Zabytków zresztą jest tu całe mnóstwo, a w klimatycznych uliczkach można pobłądzić, bo najstarsza część miasta jest bardzo duża. Za to przyjemność z odkrywania jej zakamarków przeogromna. 

















PORT DE SÒLLER.

Po Majorce można poruszać się różnymi środkami transportu. Jednym z ciekawszych jest zabytkowy, drewniany pociąg jeżdżący z okolic Palmy do Sòller





Dwudziestosiedmiokilometrowy odcinek trasy pokonuje w godzinę przemierzając malownicze doliny z gajami migdałowymi, oliwnymi, pomarańczowymi i cytrynowymi, w tle mamy góry Tramuntana z ich najwyższymi szczytami, a pociąg przejeżdża pod nimi trzykilometrowym tunelem. 









Ostatni odcinek drogi to przepięknie położone w dolinie miasto Sòller







Stamtąd nad morze, do Port de Sòller, również widowiskowo położonego, jedziemy równie zabytkowymi wagonikami drewnianego tramwaju.










PLAŻA SA CALOBRA.

Do tej urokliwie położonej między pionowymi skałami plaży popłynęliśmy z Port de Sòller statkiem. Rejs trwa około pół godziny i cumuje się w Port de Sa Calobra. Jest on widowiskowo wpisany w skaliste wybrzeże, a do plaży prowadzi malownicza ścieżka, częściowo w tunelu wyrytym w skale. Miejsce to jest bardzo popularne i dobrze zagospodarowane turystycznie. Znajdziemy tu restauracje i sklepiki z pamiątkami, bo oprócz tej popularnej plaży zaczynają się stąd górskie szlaki, które można pokonać pieszo lub na rowerze. 














WĘŻOWĄ DROGĄ PRZEZ SERRA DE TRAMUNTANA.

Z Port de Sa Calobra zabiera nas autokar, który teraz musi pokonać zbocza Serra de Tramuntana. Widoki są coraz ładniejsze na najwyższe majorkańskie szczyty i otaczającą nas przyrodę. Autokar wspina się tzw. Wężową Drogą, bowiem z góry pokonana trasa wygląda dokładnie jak wijący się wąż. Jest ekstremalnie, zwłaszcza przy wymijaniu, albo wyprzedzaniu dziesiątek rowerzystów. Potem już z górki do położonego w dolinie sanktuarium w Lluc




SANKTUARIUM W LLUC.

Lluc jest najważniejszym ośrodkiem pielgrzymkowym Majorki. W tutejszym przepięknym sanktuarium znajduje się figurka Czarnej Madonny, patronki wyspy. W budynkach dawnego klasztoru z XIII wieku jest dziś muzeum, galeria, a w celach mnichów mogą zatrzymać się odwiedzający. Jest też punkt widokowy i nieduży ogród botaniczny. A wokół piękne szlaki turystyczne. 





VALLDEMOSSA.

Valldemossa to przepiękne XIV wieczne miasteczko położone na zboczu gór Tramuntana. Leży kilkanaście kilometrów od stolicy, z której można tu dojechać autobusem. Jest bardzo popularne, chyba zaraz po stolicy, bowiem atrakcji w tej niedużej miejscowości jest całe mnóstwo. Kamienne domy i kamienne, wąskie uliczki ozdobione kwiatami, klasztor i pałac kartuzów oraz miejsca związane ze świętą Katarzyną. I oczywiście pamiątki z pobytu Fryderyka Chopina i George Sand. Miasteczko, w którym nie można się nie zakochać!








SA FORADADA I DEIÀ.

Na północ od Valldemossy można zobaczyć inne kamienne miasteczko położone na zboczach gór – Deià. Jest tak urokliwe i tak piękne stąd widoki, że upodobali je sobie artyści i znane osobistości. Po drodze należy zatrzymać się w punkcie widokowym Sa Foradada, z którego rozciągają się wspaniałe widoki na charakterystyczną formację skalną z „okiem”, wystającą 400 metrów w głąb morza i tworzącą niewielki półwysep. 















Tyle udało mi się zobaczyć na Majorce. To niewielki fragment wyspy, ale posmakowałam jej historii, fantastycznych krajobrazów, pięknej architektury, smaków i wspaniale się zrelaksowałam, czemu sprzyjały temperatury w okolicach dwudziestu kilku stopni. Majorka to piękne miejsce na Ziemi i nie dziwię się Julce, że wybrała sobie to miejsce do życia.

Obszerniejsze wpisy dotyczące niektórych odwiedzonych miejsc jeszcze pojawią się na blogu, na razie tyle!