10 sierpnia, 2025

Castell de Capdepera na Majorce.

 

Jeśli będąc w miasteczku Artà podziwiamy jego dawny majorkański styl i klimat, to dopowiem, że jeszcze więcej znajdziemy go kilka kilometrów dalej – w równie niedużym miasteczku Capdepera. Ponieważ pobudowane zostało ono na zboczach wzgórza, to wiele uliczek, bardzo wąskich, pnie się dość ostro pod górkę. Czasem są to kamienne schody, czasem utwardzona uliczka. Pojechaliśmy tam ze względu na jego kamienną zabudowę oraz na nietypowy zamek, który okazuje się, że był średniowiecznym miastem, a w którym… nie było zamku.



Z przystanku autobusowego pniemy się pod górkę i w miarę zbliżania się do ścisłego centrum widzimy coraz więcej ludzi, policjantów kierujących ruchem, słychać też dobiegające śpiewy muzyki dawnej. Okazało się, że niechcąco trafiliśmy na doroczny średniowieczny jarmark, który odbywa się tutaj w trzeci tydzień maja. Przez to zwiedzających było bardzo wielu, bo na co dzień to na pewno nie jest zatłoczona atrakcja, choć niewątpliwie bardzo ciekawa. A tło miejscowości jest idealne na taką imprezę, bowiem Capdepera została założona na początku XIV wieku i wiele zabudowy jest bardzo wiekowej.





Kiedy król Jakub I Aragoński odbił Majorkę z rąk Muzułmanów w 1229 roku, postanowił to samo zrobić z niedaleką Minorką. Dwa lata później przybył w rejon Capdepery z zamiarem zrealizowania zamierzeń. Nie miał jednak dostatecznie dużej armii, więc uciekł się do podstępu i wcielił w życie plan opracowany przez dwóch templariuszy. Królewscy poddani rozpalali na wzgórzach setki ognisk, by Muzułmanie osiedli na Minorce je zobaczyli i myśleli, że chce ich pokonać ogromna armia. Robili to przez kilka wieczorów. Podstęp zadziałał i muzułmański kadi podpisał traktat uznający zwierzchność chrześcijańskiej Majorki. W Internecie znalazłam informację, że oryginalny dokument istniejący do dziś i zwany Traktatem z Capdepera znajduje się we Francuskiej Bibliotece Narodowej w Paryżu, jednak nie potwierdza tego AI. Uważa się go za najstarszy traktat pokojowy.

Ludność mieszkająca w tej okolicy była bardzo rozproszona i często nękana przez korsarzy, a miejsce było ważne strategicznie, więc następca Jakuba I, jego syn Jakub II, założył miasto, które otoczył murem, by mieszkańcy tych ziem mogli osiedlić się w chronionym miejscu. Zamek był więc miastem otoczonym murem. W XVI wieku w jego obrębie było 125 domów. W następnych wiekach jednak opustoszało, a stało się garnizonem wojskowym nadzorującym wybrzeże wyspy, którym dowodził oficer-gubernator. W połowie XIX wieku przeszedł w prywatne ręce i dopiero 1983 roku rada miejska odzyskała prawo jego własności. Od tamtego czasu trwają tu prace wykopaliskowe odsłaniające dawne miasto ograniczone murami.





Podchodząc bliżej widzimy zachowane mury obronne, które ciekawie wkomponowano w zbocze wzgórza, dostosowując je do jego nierówności. W dzień jarmarku wstęp był bezpłatny, więc coraz bardziej zaciekawieni wkraczamy na teren zamku. Wchodzimy mniejszą bramą zwaną Portalet, większa – Puerta del Rey Jaume znajduje się z drugiej strony. Dziś zobaczymy tu na różnych wysokościach wzgórza wiele pierwotnych budowli, a także te wzniesione później. Mury zbudowano z kamieni i ciosanych piaskowców, których dużo na tym terenie. Do nich, na wspornikach, dobudowano ścieżkę patrolową, którą można obejść obwód murów i dojść do linii strzelnic. Mury te zwieńczono pod koniec XIX wieku blankami. Na murach zachowały się cztery wieże z piaskowca. A widoki z nich fantastyczne! Obok murów widzimy odkopane stanowiska, które prezentują dawne domostwa mieszkańców.







Nieco wyżej stoi dobrze zachowany Dom Gubernatora, w którym mieści się niewielkie muzeum (Museu de la Llata) i toaleta. Znajduje się tu nieduża wystawa poświęcona wielowiekowej lokalnej tradycji wyplatania przedmiotów z liści plamy wachlarzowatej. Jest ona hołdem dla tych wszystkich pokoleń, które poświęciły całe życie na wyplatanie z palmy. Na ekspozycji znajdujemy wyjaśnienie procesu powstania tego rzemiosła oraz pokazano jak zbierano, bielono i suszono liście palmowe, a także jak je zaplatano i tworzono różnorodne przedmioty. Ta bardzo stara technika kultywowana jest do dziś tylko w rejonie Arta i Capdepera. Wystawa zachęca też do kontynuowania tego dziedzictwa. Na drugim piętrze zapoznajemy się z historią miasta i okolic oraz możemy zobaczyć makiety dawnego i obecnego zamku.






Wytyczone i oznakowane ścieżki prowadzą nas coraz wyżej, pod wieżę obronną z okresu islamskiego (X-XII w.) z kwadratową podstawą. Stoi ona w strategicznym punkcie i wtedy dominowała nad widokiem na Kanał Minorki, bowiem była dwukrotnie wyższa. Zbudowano ją przy pomocy techniki ubitej ziemi dociśniętej szalunkiem i suszonej na powietrzu. Nadal ma kilka luk strzelniczych. To była pierwsza konstrukcja na wzgórzu i to wokół niej zbudowano ufortyfikowane miasto.




Pnąc się jeszcze wyżej wchodzimy na taras znajdujący się na kościele, bowiem świątynia również była tu pobudowana. Po drodze mijamy cysternę z XIV wieku, która gromadziła wodę deszczową na wypadek oblężenia.




Z tarasu rozciągają się przepiękne widoki. Widać stąd też inne wieże strażnicze, które tworzyły system obronny w razie zagrożenia. Wysyłano z nich, wieża po wieży, sygnały ostrzegawcze za pomocą dymu w dzień, a ognia w nocy.




Schodzimy teraz nieco niżej do kościoła Matki Bożej Nadziei (Virgen de la Esperanza). Został on rozbudowany, a z pierwotnego zachowała się prawa kaplica oraz przednia część sklepienia z herbem miasta. Miejsce to jest szczególne dla mieszkańców miasta, bowiem legenda głosi, że Madonna uratowała tutejszą ludność przed atakiem muzułmanów wywołując gęstą mgłę, która atakującym pokrzyżowała plany. Wewnątrz znajdziemy też sukienki dla Madonny oraz ołtarz z gotycką rzeźbą Chrystusa wykonaną z drewna pomarańczowego.









W obrębie murów, jak i w przylegających uliczkach rozstawili swe stragany przeróżni rzemieślnicy: kowale, złotnicy, cieśle, zielarze, szewcy, rzeźbiarze, krawcowe, hafciarki, garncarze, producenci serów, które czuć już z daleka,  a także producenci przeróżnych łakoci. Sprzedawcy ubrani są w stroje typowe dla średniowiecza, w mieście słychać też muzykę z tamtych czasów. Odbywa się on corocznie w rocznicę założenia miasta w 1300 roku przez króla Jakuba II. Zamek, rynek i boczne uliczki wyglądają bardzo kolorowo ustrojone mnóstwem kolorowych proporczyków. Wszędzie jest głośno i gwarnie. Ludzie spędzają ze sobą czas delektując się zapachami i lokalnymi pysznościami, które przenoszą miejscowych i odwiedzających w dawne wieki.









Bardzo jesteśmy zadowoleni, że dotarliśmy do tego ciekawego miasteczka, a Julce z bloga https://idayvuelta-jula.blogspot.com/dziękuję za jego polecenie. Spacerując powoli, wśród jarmarcznej wrzawy, wychodzimy poza ścisłe centrum, by poszukać przystanku autobusowego. Pełni nowych wrażeń wracamy do Can Picafort.

Ten wpis był ostatnim z majorkańskiej serii. Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam, ale zachęciłam do odwiedzin tej obfitującej w różnorodne atrakcje hiszpańskiej wyspy.


2 komentarze:

  1. Ulu, o nudzeniu nie ma mowy ten wpis jest równie ciekawy jak poprzednie, ja wszystkie przeczytałam jednym tchem, bo wspaniale i obrazowo pokazałaś atrakcje wyspy. Trochę zasługi ma też koleżanka blogerka, która Ci poleciła pewne miejscówki, ale to Ty tam dotarłaś, sfotografowałaś i pięknie opisałaś. Świetna relacja, to miasteczko bardzo interesujące, królowi trzeba oddać sprawiedliwość, że zadbał o bezpieczeństwo mieszkańców, bo piraci byli w tamtych czasach wielkim utrapieniem. Grasowali po całym wybrzeżu Morza Śródziemnego, porywając w niewolę, mordując i grabiąc miejscową ludność, więc takie mury stanowiły wielkie wsparcie dla obrońców. Serdecznie pozdrawiam, ciekawa jestem, co tam masz w zanadrzu, czyli w planach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zanadrzu wiele nowych wpisów, ale muszą poczekać, bo jutro wybywam na Kaszuby. Bardzo ci Elu dziękuję za miły komentarz. Przesyłam mnóstwo serdeczności na nowy tydzień ❤️

      Usuń

Jeśli nie jesteś zarejestrowanym użytkownikiem komentuj jako użytkownik anonimowy. Możesz wtedy dodać swój podpis i wszystko OK. Dziękuję też wszystkim komentującym za odwiedzenie mojego boga:)