19 grudnia, 2018

Jarmark bożonarodzeniowy w Koninie.


Jarmarki bożonarodzeniowe mają wielowiekową tradycję. Najstarsze odbywały się już w XIII wieku w Austrii (w tym roku odwiedziłam ten w Salzburgu), a w Niemczech od XIV wieku. Trochę później ta tradycja zadomowiła się również w Polsce (np. we Wrocławiu od XVI wieku). Wtedy na głównych placach miast rozstawiano stragany, w których sprzedawano wyroby rzemieślnicze i rękodzieło związane z nadchodzącymi świętami Bożego Narodzenia. Można było też spróbować lokalnych specjałów kulinarnych, pooglądać wystawy szopek bożonarodzeniowych lub występy artystów. Tradycje te przetrwały, często z przerwami, do dzisiejszych czasów. Ostatnio nawet jest ich coraz więcej. Od jakiegoś czasu taki nieduży, w porównaniu w tymi zagranicznymi albo nawet wrocławskim, wpisał się w adwentowy klimat konińskiej starówki. 






Konin to moje miasto powiatowe, położone nad Wartą. Ma daleką historyczną przeszłość, bowiem powiatem było już za czasów Kazimierza Wielkiego. Wtedy to na lewym brzegu rzeki stał zamek, który później zniszczyli Szwedzi oraz miasto. Dziś na miejscu średniowiecznej zabudowy znajduje się Stare Miasto z XIX-wiecznymi kamienicami oraz placami i XIV-wiecznym Kościołem św. Bartłomieja. I właśnie na jednym z placów, Placu Wolności, rozłożył się w ostatni weekend koniński jarmark świąteczny. 







W tym roku odwiedziłam go po raz pierwszy. I choć plac nieduży, straganów też niewiele, to było to, co najważniejsze przed świętami – nastrój świąt Bożego Narodzenia. Już z daleka słychać było śpiewane przez chóry i zespoły nasze piękne kolędy. Występy odbywały się na rozstawionej dużej scenie, na końcu placu. Podobały mi się sprzedawane na stoiskach ręcznie wykonywane ozdoby świąteczne i choinkowe oraz oryginalna biżuteria. Pachniały naturalnie produkowane kosmetyki. Ślinka ciekła na widok pięknych bochnów dobrego chleba, czy domowych dżemów, nalewek, ciast i deserów. 


















Dla zmarzluchów były napoje rozgrzewające oraz ogromny gar parującego bigosu, które w rodzinnej atmosferze można było spożyć pod gołym niebem, przy rozstawionych stolikach. Dzieci, a nawet dorośli robili sobie zdjęcia (albo selfie) z Mikołajem. Obok migała światełkami przystrojona, ogromna choinka. A ci, którzy jeszcze nie kupili choinki do domu, mogli to tutaj zrobić. Czekały przybrane w mikołajowe czapeczki! 








Jednak w niedzielne popołudnie najbardziej mi się podobało, zresztą nie tylko mnie, oryginalne przedstawienie Jasełek ulicznych Teatru Prawdziwego. Ogromne, widoczne z daleka, bo 5-ciometrowe lalki Maryi, Józefa, Trzech Króli i Pasterzy animowane przez aktorów wędrowały po placu między straganami i oglądającymi, nadając przedstawieniu realizmu i głębi przeżywania narodzin Jezusa. Wszystko przeplatane głosem narratora oraz pięknymi pastorałkami i kolędami. Na zakończenie wszyscy wspólnie odśpiewali, przy zapalonych lampkach – płomieniu dobroci i nadziei, piosenkę Przekażmy sobie znak pokoju. To była niezapomniana i wzruszająca chwila!  







Udekorowany Plac Wolności przyprószony śniegiem, melodie świąteczne, liczne towarzyszące imprezy rodzinne oraz kolory, smaki i zapachy sprawiły, że poczułam magię nadchodzących świąt Bożego Narodzenia. Tylko duża ilość świateł utrudniała robienie ładnych zdjęć, aby to wszystko uwiecznić. A coraz większa grupa osób przybywających, wraz z całymi rodzinami, sprawiła, że jarmarki bożonarodzeniowe mają sens, nie tylko handlowy, ale przede wszystkim wspólnego przebywania razem i radosnego oczekiwania na narodzenie Bożej Dzieciny! 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zarejestrowanym użytkownikiem komentuj jako użytkownik anonimowy. Możesz wtedy dodać swój podpis i wszystko OK. Dziękuję też wszystkim komentującym za odwiedzenie mojego boga:)