Jarmarki bożonarodzeniowe mają
wielowiekową tradycję. Najstarsze odbywały się już w XIII wieku w Austrii (w
tym roku odwiedziłam ten w Salzburgu), a w Niemczech od XIV wieku. Trochę
później ta tradycja zadomowiła się również w Polsce (np. we Wrocławiu od XVI
wieku). Wtedy na głównych placach miast rozstawiano stragany, w których
sprzedawano wyroby rzemieślnicze i rękodzieło związane z nadchodzącymi świętami
Bożego Narodzenia. Można było też spróbować lokalnych specjałów kulinarnych, pooglądać
wystawy szopek bożonarodzeniowych lub występy artystów. Tradycje te przetrwały,
często z przerwami, do dzisiejszych czasów. Ostatnio nawet jest ich coraz
więcej. Od jakiegoś czasu taki nieduży, w porównaniu w tymi zagranicznymi albo
nawet wrocławskim, wpisał się w adwentowy klimat konińskiej starówki.
Konin to moje miasto powiatowe,
położone nad Wartą. Ma daleką historyczną przeszłość, bowiem powiatem było już
za czasów Kazimierza Wielkiego. Wtedy to na lewym brzegu rzeki stał zamek, który
później zniszczyli Szwedzi oraz miasto. Dziś na miejscu średniowiecznej
zabudowy znajduje się Stare Miasto z XIX-wiecznymi kamienicami oraz placami i
XIV-wiecznym Kościołem św. Bartłomieja. I właśnie na jednym z placów, Placu
Wolności, rozłożył się w ostatni weekend koniński jarmark świąteczny.
W tym roku odwiedziłam go po raz
pierwszy. I choć plac nieduży, straganów też niewiele, to było to, co
najważniejsze przed świętami – nastrój świąt Bożego Narodzenia. Już z daleka
słychać było śpiewane przez chóry i zespoły nasze piękne kolędy. Występy
odbywały się na rozstawionej dużej scenie, na końcu placu. Podobały mi się sprzedawane
na stoiskach ręcznie wykonywane ozdoby świąteczne i choinkowe oraz oryginalna
biżuteria. Pachniały naturalnie produkowane kosmetyki. Ślinka ciekła na widok
pięknych bochnów dobrego chleba, czy domowych dżemów, nalewek, ciast i deserów.
Dla zmarzluchów były napoje
rozgrzewające oraz ogromny gar parującego bigosu, które w rodzinnej atmosferze
można było spożyć pod gołym niebem, przy rozstawionych stolikach. Dzieci, a
nawet dorośli robili sobie zdjęcia (albo selfie) z Mikołajem. Obok migała światełkami
przystrojona, ogromna choinka. A ci, którzy jeszcze nie kupili choinki do domu,
mogli to tutaj zrobić. Czekały przybrane w mikołajowe czapeczki!
Jednak w niedzielne popołudnie
najbardziej mi się podobało, zresztą nie tylko mnie, oryginalne przedstawienie
Jasełek ulicznych Teatru Prawdziwego. Ogromne, widoczne z daleka, bo
5-ciometrowe lalki Maryi, Józefa, Trzech Króli i Pasterzy animowane przez
aktorów wędrowały po placu między straganami i oglądającymi, nadając
przedstawieniu realizmu i głębi przeżywania narodzin Jezusa. Wszystko przeplatane
głosem narratora oraz pięknymi pastorałkami i kolędami. Na zakończenie wszyscy wspólnie
odśpiewali, przy zapalonych lampkach – płomieniu
dobroci i nadziei, piosenkę Przekażmy
sobie znak pokoju. To była niezapomniana i wzruszająca chwila!
Udekorowany Plac Wolności przyprószony
śniegiem, melodie świąteczne, liczne towarzyszące imprezy rodzinne oraz kolory,
smaki i zapachy sprawiły, że poczułam magię nadchodzących świąt Bożego
Narodzenia. Tylko duża ilość świateł utrudniała robienie ładnych zdjęć, aby to
wszystko uwiecznić. A coraz większa grupa osób przybywających, wraz z całymi
rodzinami, sprawiła, że jarmarki bożonarodzeniowe mają sens, nie tylko handlowy,
ale przede wszystkim wspólnego przebywania razem i radosnego oczekiwania na
narodzenie Bożej Dzieciny!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie jesteś zarejestrowanym użytkownikiem komentuj jako użytkownik anonimowy. Możesz wtedy dodać swój podpis i wszystko OK. Dziękuję też wszystkim komentującym za odwiedzenie mojego boga:)