Istebna, Koniaków i Jaworzynka to nieduże
beskidzkie miejscowości leżące obok siebie. Pewnie dlatego nazywa się je Beskidzką
Trójwsią. Gdyby nie oznaczenia drogowe trudno byłoby zorientować się, w której
aktualnie jesteśmy. Są one najwyżej położonymi miejscowościami w Beskidzie
Śląskim, dlatego to, co tu nas przyciągnie, to będą oczywiście niesamowite krajobrazy.
To ich wspólny mianownik, ale atrakcji jest tu znacznie więcej.
Znajdziemy tutaj charakterystyczną góralską zabudowę, góralską
sztukę ludową, popularne koronki czy tradycyjne pasterstwo. A oto niektóre z atrakcji
Trójwsi Beskidzkiej.
ISTEBNA.
Jest wsią gminną obejmującą swych zasięgiem pozostałe.
Odwiedzimy zaczęliśmy od Informacji Turystycznej usytuowanej w zabytkowym
budynku z końca XIX wieku, a znajdującym się na terenie parku przy kościele
pw. Dobrego Pasterza. Otrzymaliśmy tam mnóstwo informacji i materiałów od
bardzo profesjonalnej i obeznanej w temacie obsługi. Mieści się tu także
ośrodek kultury, który promuje lokalnych artystów i twórców na Wystawie
Twórczości Ludowej. Zobaczymy w nim m.in. ogromną koronkę koniakowską (5 m!) wpisaną
do księgi rekordów Guinnessa. Choć podobno koniakowskie koronczarki już ten
swój rekord pobiły! Znajdziemy tu również zdjęcia z ostatniego odcinka
kultowego serialu Czterej pancerni i pies, który kręcony był w okolicy.
Przyjemne miejsce, już od schodów prowadzących nas na piętro!
Poinformowani o atrakcjach świątyni i o tym, że jest otwarta,
co nie zdarza się dziś często, ruszyliśmy na jej zwiedzanie. Z zewnątrz kościół
nie robi może wrażenia, ale wnętrze jest piękne i bardzo kolorowe. I ono robi
wrażenie! Barwne polichromie stworzył m.in. lokalny artysta Jan Wałach, uczeń
Józefa Mehoffera, a wyposażenie kościelne nawiązuje do motywów wody, jak
ambona, która ma kształt łodzi, a chrzcielnica muszli. Niedaleko jest też
muzeum poświęcone bogatej twórczości
Jana Wałacha, ale w czasie naszego pobytu przed sezonem było jeszcze
nieczynne. Nieczynne też były jeszcze inne miejscowe atrakcje.
KONIAKÓW.
Kilka minut jazdy dalej i ciągle pod górkę, po lewej stronie
mijamy ładny kościół św. Bartłomieja Apostoła z pracami Jana Wałacha. A
kawałeczek dalej już parkujemy przy Centrum Koronki Koniakowskiej, bo z
koronek Koniaków najbardziej słynie. Takich miejsc i muzeów jest tu
kilka. My wstąpiliśmy do wspomnianego centrum, które jest poświęcone tradycji i
historii koronczarstwa, a także ich najwybitniejszych twórczyniom. Przez lata
spotykały się tu, by heklować swe najpiękniejsze dzieła, a wiele z nich można
teraz tu podziwiać. Są te dawne uratowane od zniszczenia, są też współczesne,
choćby przecudna suknia ślubna z równie cudnym, koronkowym parasolem. Są nici w
rzyci, czyli popularne koniakowskie stringi. Jest też współczesna koronka w hołdzie
dla bohaterskiej Ukrainy, a w sklepie można zakupić wspaniałą koronkową pamiątkę.
Mam już dwie, bo w Koniakowie byłam drugi raz. Podczas wcześniejszej wizyty,
dowiedzieliśmy się, że to okoliczni górale pierwsi wymyślili SMS-y, czy raczej
USM-y, bowiem wiadomości przesyłano sąsiadom ustnie grając na trombitach.
Ciekawa opowiastka, prawda?
Po drugiej stronie ulicy, w góralskim domu, znajduje się Centrum
Pasterskie, które dokumentuje pasterskie historie i tradycje beskidzkich
wsi. Na piętrze jest duża sala wystawowa, w której prezentowane są pasterskie
narzędzia, naczynia oraz tablice informacyjne dotyczące wypasu owiec. Wszystko
w ładnej i przejrzystej oprawie. A na dole powitają nas sympatyczni beczący
mieszkańcy, czyli kózki i owieczki. W sklepie zaś można zakupić pamiątki i pyszne
miejscowe sery. Interesujące miejsce!
Jadąc przez Koniaków jeszcze dalej, po prawej,
napotkamy góralską karczmę Ochodzita, przy której można zaparkować auto.
Znajduje się ona u podnóża niewysokiej góry o tej samej nazwie. Wejście na nią
to obowiązek, bowiem góra Ochodzita jest niewysoka, trawiasta, a
widoki z niej bajeczne!!! Podczas wędrówki towarzyszył nam przyjacielski pies z
tamtejszej bacówki, a napotkane na zboczach stado owiec było ogromne! I bardzo
fotogeniczne!
JAWORZYNKA.
Po atrakcjach Istebnej i Koniakowa niewiele czasu
zostało nam na zwiedzanie Jaworzynki. Ale jedno miejsce jest tu
obowiązkowe. To Trójstyk granic: polskiej, czeskiej i słowackiej. Znajduje
się on kilkanaście minut spacerkiem od Jaworzynki. Samochód zostawiamy
na ostatnim parkingu przy pętli autobusowej i ruszamy. Spacer jest bardzo
przyjemny, bo trasa jest asfaltowa, najpierw wśród zabudowań, potem odsłaniają
się nam coraz ładniejsze widoki na góry. Po dojściu do granicy widzimy głęboki jar,
do którego prowadzą wygodne schody, a na ich końcu, w bliskiej odległości od
siebie stoją trzy granitowe obeliski z godłami sąsiadujących krajów. I tak można
w ciągu kilku sekund być w trzech krajach. Symboliczne miejsce! W kwietniu nie wszystko było
tu skończone, trwały jeszcze prace przy łączących granice mostkach. Pozostało
też uporządkowanie terenu. Obok powstaje hotel, więc niedługo będzie można to
miejsce i otaczające je widoki dłużej sobie dawkować, jeśli w nim się zatrzymamy.
To niektóre z ciekawych miejsc, które odwiedziliśmy podczas
naszej kwietniowej wyprawy na Śląsk Cieszyński. Na opis czeka jeszcze Wisła i
stolica regionu – Cieszyn.
Witaj Urszulko bladym świtem :-))
OdpowiedzUsuńPo pierwsze - strona konkursu literackiego jest już dostępna. Zapraszam do udziału.
Po drugie - widzę że byłaś na trójstyku granic o którym kiedyś pisałam. Moje uznanie.
Znam dobrze Istebnę - byłam tam kiedyś w Chacie Kawuloka...
A jeśli chodzi o Koniaków to z kolei byłam w chacie znanej koronkarki i nigdy nie zapomnę tych cudów jakie tam widziałam...
No i potwierdzam, że to przepiękne tereny.
Serdeczności :-)
Chatę Kawuloka obejrzeliśmy z zewnątrz, bo tylko na telefon. Ale i tak atrakcji tam sporo. O przepięknych widokach już nie wspominam...
UsuńWiele się zmieniło... Byłam tam z rodzicami jako nastolatka...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Ja byłam piętnaście lat temu i od tego czasu też są ogromne zmiany. Tylko widoki pozostały piękne, choć coraz bardziej zabudowane!
UsuńPięknego tygodnia:)))
Miejsca znane, ale dla tych widoków zawsze warto się tam wybrać. W górach inaczej się oddycha, inaczej myśli, jest w nich coś magicznego. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńTak, naprawdę tam działa jakaś magia - Magia Ducha Gór. A dla nas, ludzi z nizin, prawdziwa uczta widokowa.
UsuńPozdrawiam ☺
Nigdy nie byłam w tamtych rejonach, ale krajobrazy naprawdę ładne, pomimo pochmurnej pogody.
OdpowiedzUsuńO każdej porze roku, dnia i stanu pogody. Przynajmniej dla mnie 🙃
UsuńKocham okolice Istebnej <3
OdpowiedzUsuńTo tak, jak ja. Pięknie tam 😍
UsuńJakiś czas temu byłam w tych bardzo atrakcyjnych i pięknych miejscowościach. Teraz czytając Twój post i oglądając zdjęcia odświeżyły się moje wspomnienia. Nasz kraj oferuje tyle wspaniałych zakątków, że nie sposób wszędzie dotrzeć a co dopiero zawitać tam kolejny raz.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Cieszę się, że odświeżyłam Ci fajne wspomnienia. Dla tych widoków i atrakcji warto tam wracać.
UsuńMnóstwo serdeczności przesyłam 😘
Ach te koronki, koroneczki, misterna robota :) z przyjemnością ogląda się takie cacuszka a rekordowa kororencza to jest coś :) piekna :) Wspaniałe okolice, owce na pastwiskach- bajeczne widoki :)
OdpowiedzUsuńKoniaków to miejsce dla artystów, czyli dla Ciebie, bo u Ciebie też często bywa koronkowo 😍
UsuńTrzy piękne miasteczka, każde zachwyca na swój sposób, i to wszystko w jeden dzień. Tylko po przeczytaniu tego tekstu czuję ogrom wrażeń a co dopiero gdybym była tam naprawdę. Bo i piękne widoki, i tradycyjna góralska zabudowa, i sery, i koronki, i owce, i jeszcze trzy kraje na wyciągnięcie ręki. Nie sposób się takimi atrakcjami nie zachwycać. To z pewnością był wyjątkowy i niezapomniany dzień.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie z drogi do pracy i życzę Ci pięknego dnia.
Każde ma coś niepowtarzalnego w swej ofercie. Dla mnie jednak widoki są tu nr 1.
UsuńCiekawa jestem jak tam wrażenia z Amsterdamu?
Całusy 😘
super tam -, byłem jakieś 30 lat temu z hakiem, duuużo się zmieniło - pora powracać
OdpowiedzUsuńJa byłam 15 lat temu i też widać dużo zmian. Tylko widoki, choć coraz bardziej zabudowane, prawie bez zmian 😊
Usuń"Liznęłam troszkę tamtych terenów, ponieważ wiele, wiele lat temu byłam w szpitalu-sanatorium z dziećmi na Kubalonce. Ciekawa byłam jak opisałaś tamte rejony-cudownie. Jakieś cztery lata temu wymieniałam się naparstkami z dziewczyną z Koniakowa ( tak, zbieram kolekcjonerskie naparstki) , ktora zrobiła dla mnie na szydełku przepiękne naparstki. Basia niestety zmarła 2 lata temu, a ja mam pamiątkę po niej w postaci pięknych naparstków.
OdpowiedzUsuńZnam tę Twoją niezwykłą pasję. Nie wiedziałam, że naparstki też mogą być koronkowe. Pozostała Ci wspaniała pamiątka 😍
UsuńWitaj Ula :) nawet nke wiedziałam że są takie miejscowi. Pokazałaś je bardzo ładnie bo i w ładnym miejscu się znajdują. Do tego te koronkowe wyroby, które przykuwają uwagę. Wszystko jest piękne :) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńSą wysoko położone, więc widoki dla mnie są tam najpiękniejsze 👍
Usuń