Parga leży w Grecji, w rejonie Epiru, czyli
na północno-zachodnim jej wybrzeżu, nad Morzem Jońskim. To nieduże
miasteczko, liczące niecałe trzy tysiące mieszkańców, którego historia zaczęła
się wiele wieków temu. I to był kolejny cel naszej wrześniowej podróży. Nie
wiedziałam czego się spodziewać po miejscu, o którym dotąd nie słyszałam i
które nie jest wymieniane w spisie greckich miejsc must see. A okazało
się, że Parga to totalne zaskoczenie z kompletnym zauroczeniem od
pierwszego wejrzenia. Jest tam wszystko to, co uwielbiam podczas zwiedzania:
piękne otoczenie, cudna roślinność, zabytki z odległej przeszłości, stare i
klimatyczne uliczki, no i cudne morze z równie cudnymi plażami. Już sam dojazd
serpentynowymi drogami wśród ogromnych gajów oliwnych zwiastował niebywałe
położenie miasteczka. Potem spacer z autokaru do jego centrum… i sami
przyznacie, że jest się czym zachwycać!
Najstarsza część miasta położona jest widowiskowo na wzgórzach
wokół małego portu. Domy zbudowane są ciasno obok siebie i mają kolorowe
elewacje. Otacza je bujna zieleń sosen i gajów oliwnych, które dodają miastu
niezwykłej urody.
Sceną dla tego amfiteatralnego położenia jest promenada i
zatoka udekorowana kilkoma uroczymi wysepkami. Woda jest krystalicznie
czysta i turkusowa, a plaże (trzy główne, w trzech zatokach) długie i w
większości piaszczyste.
Zapewne zwróciliście uwagę na ruiny zamku górujące nad miastem. Zbudowali go Wenecjanie w XV wieku, choć Parga pojawia się w greckiej historii znacznie wcześniej, ale tak wyraźniej w czasach bizantyjskich. Została ona jednak podbita przez Wenecjan, którzy zbudowali tu wspomniany zamek i miasto oraz zasadzili mnóstwo oliwnych drzew. Produkcja oliwy z oliwek jest w dalszym ciągu jednym z głównych dochodów jej mieszkańców.
W dalszym ciągu burzliwej historii miasto było zniszczone
przez piratów, było też pod rządami Rosjan, Francusów i Brytyjczyków. Ci
ostatni sprzedali je Ali Paszy w XIX wieku. Aby uniknąć okrucieństwa Turków,
mieszkańcy ( 4 tyś) przenieśli się na wyspę Korfu, zabierając ze sobą nawet
spopielone szczątki przodków. Parga stała się częścią państwa greckiego
dopiero w 1913 roku. W czasie pobytu zdecydowanie warto wspiąć się schodkami na
zamkowe wzgórze, bo widoki stamtąd są niezwykle malownicze - na miasto, wzgórza
i zatokę Parga, choć sama twierdza to dość niebezpieczna ruina. Wszędzie
widnieją ostrzeżenia, że wchodzimy na własną odpowiedzialność. Ale naprawdę
warto!
Potem odbywamy spacer wąskimi uliczkami biegnącymi z górki lub
pod górkę. Wszędzie mnóstwo kafejek, galerii, sklepów z pamiątkami, bo stamtąd
obowiązkowo powinno się przywieźć biomydełko z lokalnych oliwek oraz pachnące
greckim słońcem zioła: miętę, oregano i zestawy na herbatkę tutaj uprawiane i
suszone. W sklepach zauważymy też tradycyjne rzeźby wykonane w oliwkowym
drewnie, ręcznie robione hafty i dzianiny, które są znane ze swej wysokiej jakości
oraz misternych wzorów. Można zakupić również ouzo (wódkę anyżową) z
miejscowych destylarni, likiery wiśniowe, kumkwat (likier z Korfu) oraz brandy.
Ale dla mnie najpiękniejszy jest tu klimat zabytkowych domów oraz często
spotykanych za zakrętami małych, starych świątyń. I wszędzie mnóstwo
dekoracyjnych kwiatów. Fajnie jest zgubić się w tutejszych zaułkach i chłonąć
atmosferę przeszłości miasteczka.
A potem… Potem odpocząć na najbliższej plaży, tej w centrum miasta, wypić pyszną frappé i podziwiać urodę okolicznych wysepek oraz niezwykły kolor otaczającej wody. Uzupełnieniem relaksu jest kąpiel w cieplutkiej, przyjemnej i czystej wodzie. Nie zraziły mnie nawet kąsające małe rybki, które atakowały do krwi poranione wcześniej części nóg. Stąd mam takie niezwykłe „maskowanie” na kolanie!
POZDRAWIAM BASIĘ, AUTORKĘ TEJ FOTKI! |
I powiedzcie, jak tu nie zakochać się w Pardze!