Miasto Piran
leży na długim półwyspie o tej samej nazwie wciśniętym w wody Morza
Adriatyckiego. To najdalej na zachód wysunięta część Słowenii. Dojeżdżamy
tutaj serpentynową i malowniczą drogą położoną wśród wzgórz półwyspu. Jest
pięknie!
Autokar
wyrzuca nas na parkingu dla miejskich autobusów przy wjeździe do miasta i
odjeżdża, bowiem Piran jest wolny od ruchu samochodowego, z wyłączeniem
mieszkańców i dostawców.
Deszcz
pada od kiedy przekroczyliśmy kilka godzin wcześniej granicę ze Słowenią.
W dodatku wieje bura, czyli silny bałkański wiatr. No, nic! Ubieramy płaszcze
przeciwdeszczowe, bierzemy parasole i idziemy na spotkanie z przewodnikiem. Ale
widoki na przystań jachtową i miasto rozłożone na wzgórzu już są wspaniałe i to
pomimo deszczu.
Historia
tego miejsca jest bardzo odległa, ale to co dziś oglądamy zawdzięczamy Wenecjanom,
którzy opanowali półwysep w XIII wieku i pozostali w nim do XVIII. Zbudowali tu
twierdzę, która oddzielała miasto od lądu. Do dziś pozostały świetnie zachowane
mury obronne z widowiskowymi wieżami. Widać je na wzgórzu po
prawej stronie miasta, częściowo ukryte za bujną zielenią. My tam nie
dotarliśmy, ale z centrum miasta to niedługi spacer.
Najpierw
zapuściliśmy się w wąskie, brukowane uliczki, nie zważając na strumienie wody
pod nogami. Dawna, ciasna zabudowa zwraca uwagę stylowymi elementami i
urokliwymi zakątkami. W wielu miejscach znajdziemy znak lwa – symbol Republiki
Weneckiej. Część budynków jest wyremontowana, są w nich mieszkania,
pensjonaty, sklepy, galerie czy warsztaty wytwarzające lokalne pamiątki. Na drzwiach domów, a także między nimi wiszą
zielone bukiety i girlandy. To dekoracje z okazji święta patrona miasta – świętego
Jerzego.
Wąskimi
uliczkami wchodzimy coraz wyżej na szczyt wzgórza i docieramy do widocznej już
od wjazdu dzwonnicy i katedry. Świątynia nosi wezwanie św. Jerzego,
który według legendy uratował miasto. Jej budowę rozpoczęto w XII wieku, jednak
obecny wygląd zawdzięcza restauracji z XVII wieku. We wnętrzu zwraca uwagę
piękne, drewniane sklepienie oraz malowidła ścienne weneckiej szkoły
malarskiej. Jest też piękny ołtarz i barokowe ławy. Przy kościele znajduje się
muzeum parafialne. Obok stoi wysoka na 50 metrów przykatedralna dzwonnica,
która jest świetnym punktem widokowym. Zresztą już z wysokości wzgórza, nawet w
deszczowy dzień, są przepiękne widoki na miasto.
Schodzimy
ścieżką po drugiej stronie katedry i promenadą okalającą miasto
docieramy do jego centrum. Po drodze mijamy piękną zabudowę i liczne restauracje
z widokiem na morze, które jest dziś bardzo wzburzone. Od promenady zostało ono
oddzielone kamiennymi umocnieniami. Piaszczystych plaż w Piranie nie ma,
do morza można wchodzić po znajdujących się tu drabinkach.
Na końcu
półwyspu stoi niewielka latarnia morska, kościółek Matki Boskiej Śnieżnej,
a najbardziej widowiskowa jest piękna wieża z krenelażem i arkadową
galeryjką.
Wiatr nam
łamie parasole i próbuje zerwać płaszcze przeciwdeszczowe, ale niestrudzenie
pokonujemy dalej urokliwą promenadę. Odbijamy jeszcze w lewo na XIII-wieczny, niegdyś
główny rynek miasta – plac 1 Maja (Prvomajski trg). Jest
nieduży, otoczony zabytkową zabudową, a w jego centrum na podwyższeniu widzimy kamienną
studnię z barokowymi rzeźbami Prawa oraz Sprawiedliwości stojącymi przy
schodach. Studnia służyła do magazynowania deszczówki, którą wypompowywano
potem ręczną pompą, zachowaną do dziś.
Docieramy
w końcu do okrągłego, dużego placu. Wspaniałe miejsce! To dzisiejsze serce Piranu
– rynek Tartini. Z trzech stron otacza go dawna, kolorowa i piękna zabudowa
z kościołem św. Piotra oraz budynki administracji publicznej, a z czwartej
otwiera się na marinę i Morze Adriatyckie. Widoki z tego miejsca są
wspaniałe.
Najstarszy
w tej części miasta jest budynek zwany Wenecjanką. Dom wyróżnia się
zdobną gotycką architekturą z pięknymi oknami i balkonem. Między oknami
widnieje płyta z napisem Lassa pur dir co znaczy Pozwól przemówić.
Z tym napisem w Piranie związana jest ustna
legenda, która przekazywana jest od pokoleń. Zgodnie z jej treścią przed
wieloma wiekami, kiedy miasto było jeszcze częścią wielkiej Republiki Wenecji,
a morski handel pomiędzy Europą a krajami Orientu rozwijał się prężnie, miasto
odwiedzało wielu zamożnych kupców. W miejskim porcie dobijali targu, czekali na
rozładunek i załadunek towarów, natomiast w wolnym czasie poznawali
mieszkańców. Pewnego dnia jeden z nich zakochał się w młodej i pięknej
dziewczynie z Piranu. Od tego czasu, często przybywał do miasta, by ją
odwiedzić, obdarowywał bogatymi prezentami, a także nawet zdecydował, że w
pobliżu portu, tuż przy miejskich sukiennicach wybuduje dla niej dom. Chciał
pokazać dziewczynie, jak wielka jest jego miłość, mieszczanom natomiast swoje
bogactwo i obojętność wobec ich plotek. Mieszkańcy Piranu umierali z zawiści,
dlatego wymyślali wciąż nowe intrygi na temat zakochanych. Para, by się przed
nimi obronić, wymyśliła napis, który do dziś można oglądać na fasadzie:
"Lassa pur dir" – opis pochodzi ze
strony Visitslovenia.
Na rynku znajdziemy też pomnik Giuseppe
Tartiniego, którego imię nosi rynek. To urodzony w 1692 roku w Piranie włoski
kompozytor, wybitny skrzypek, założyciel szkoły gry na skrzypcach i pedagog. W znajdującym się nieopodal domu, w którym się
urodził jest izba pamięci poświęcona kompozytorowi.
Teraz możemy coś zjeść i się ogrzać. Knajpek tu
całe mnóstwo, każdy znajdzie coś dla siebie, zarówno na rynku, jak i przy
promenadzie. Po odpoczynku powolny powrotny spacerek, bo padać przestało.
Zatrzymujemy się co chwilę, aby delektować się każdym zakamarkiem i każdym
miejscem, które widzimy po lewej, prawej czy powyżej. Naprawdę bardzo ładnie!
Wracamy mokrzy, ale zachwyceni. Na parkingu przebieramy się w suche rzeczy i
jedziemy dalej. Czeka nas kolejna uczta, tym razem cud natury – jaskinia Postojna!