29 kwietnia, 2024

W drodze do Lombardii. Alpejskie krajobrazy.

 

Nasza kwietniowa podróż z BP Oskar do włoskiej Lombardii wiodła przez austriackie i włoskie Alpy. Nocleg tranzytowy mieliśmy w okolicach Innsbrucka. Dotarliśmy tam bardzo późno po trzygodzinnym odstaniu swojego w kolejce na przejściu granicznym w Jędrzychowicach.

ALPEJSKIE KRAJOBRAZY.

Widoki jakie na nas tam czekały zobaczyliśmy więc dopiero po przebudzeniu - ośnieżone alpejskie szczyty wyłaniające się zza zielonego kobierca niższych ich partii. I to wszystko w blasku wschodzącego słońca. Wyobrażałam sobie to piękno, ale zobaczyć je na własne oczy… Dech zapiera!






HOTEL ALPENKONIG, TYROL.




Takie wspaniałe widoki towarzyszyły nam do włoskiej granicy, a później... było równie pięknie. Góry były coraz niższe, ale krajobrazy wspaniałe. Wioski i miasteczka na zboczach lub w dolinkach, wiele zamków obronnych, no i wszechobecne, posadzone pod linijkę winnice, a potem także równiutkie plantacje drzewek owocowych. I różne obrazy alpejskich formacji. Można dostać oczopląsów, a szyja boli od kręcenia głową na prawo i lewo. Jechałam tą trasą pierwszy raz, a wybrałam ten wyjazd również ze względu na te fantastyczne widoki.



















BERGAMO.

Pierwszym celem naszej wycieczki było Bergamo. Słysząc tę nazwę od razu kojarzę ją z tragicznymi obrazami szalejącego covida, który zbierał tu szczególnie obfite żniwo i dziś Bergamo jest miastem-symbolem tej pandemii. A zwiedza się je dlatego, że jest bardzo stare. Założyli je Celtowie czterysta lat przed naszą erą, trzy wieki później zajęli je Rzymianie. Jego najstarsza część – Cittá Alta położona jest na wzgórzu i wjeżdża się tam kolejką. Chyba każda budowla jest tu zabytkiem, a wąskie, kamienne uliczki pnące się pod górę tworzą niesamowity klimat. I w kwietniu były już zatłoczone, co świadczy o tym, że Bergamo jest popularnym kierunkiem turystycznym. Potem udaliśmy się na nocleg w jego okolicy.









NAD JEZIOREM COMO. VARENNA.

Następny dzień spędziliśmy w towarzystwie cudnych widoków nad jeziorem Como. Autokarem  pojechaliśmy do Lecco, a stamtąd pociągiem do Varenny. Pociąg tutaj to konieczność, bowiem do miasta prowadzą wąskie drogi, więc pewnie i z przejazdem i z zaparkowaniem autokaru byłby problem. Zatłoczony pociąg nie zwiastował niczego dobrego i rzeczywiście to nieduże miasteczko okazało się mocno zatłoczone. Ale wcale się nie dziwię, bo jest sielankowe i przepiękne! Podobno najładniejsze nad jeziorem Como! Wspomnę, że Varenna położona jest urokliwie na zboczu wzgórza, mnóstwo tu schodów, ciasnych uliczek, zadbanej zieleni, a kolorowe wille wyglądają niezwykle uroczo wplecione w jego zieleń. Od jeziora oddziela je wąska ścieżka spacerowa częściowo wykuta w skale. Najpiękniejszym punktem jest tu willa Monastero z kaskadowo położonym ogrodem botanicznym, w którym jest wiele punktów widokowych na romantyczne fotki. 

Czytałam ostatnio, że władze miasta chcą pobierać opłaty za wjazd do niego turystom jednodniowym w niektórych terminach. Może to by trochę uregulowało ruch, bo nie wyobrażam sobie tego niedużego miasta w czas wakacji.











NAD JEZIOREM COMO. BELLAGIO.

Potem promem, znów zatłoczonym, popłynęliśmy do Bellagio. Rejs trwa tylko kilkanaście minut. To niewielkie miasteczko znajduje się na pagórkowatym przylądku otoczonym z trzech stron wodami, co stanowi jego wielką atrakcję, bo można stąd podziwiać obydwa brzegi jeziora. Bellagio również ma mnóstwo schodów, ale ma też zadbaną szeroką promenadę, obsadzoną mnóstwem drzew i kwiatów. Miasteczko jest bardzo zadbane i luksusowe. Potwierdzają to piękne kamienice i bardzo okazałe wille najbogatszych tego świata. Przyjemne miejsce! I też zatoczone!





MEDIOLAN.

Do światowej stolicy mody pojechaliśmy w sobotę rano. Podróż z Bergamo przebiegła sprawnie, bo ruch jeszcze był niewielki. Parking przy zamku Sforzów też był jeszcze pusty. Od tego ogromnego i niezwykłego zamku zaczęliśmy zwiedzanie. Potem przemieściliśmy się do centrum. Spacer wśród wspaniałej architektury miasta z różnych epok jej świetności dostarcza wielu zachwytów. Im bliżej centrum, tym było tłoczniej, a kulminacja tłumów była przy przepięknej katedrze Duomo, chyba najbardziej znanej mediolańskiej atrakcji. Ale po prostu trzeba tu być! Potem słynna La Scala, czyli opera z muzeum, z zewnątrz wyglądająca dość niepozornie, a wspaniała wewnątrz. Stamtąd przepiękną zadaszoną galerią Wiktora Emanuela II, która jest swoistym dziełem architektonicznym, powrót na plac przed katedrę i odwiedzimy w muzeum katedralnym Duomo. Po drodze najdroższa okoliczna toaleta – 2 euro! Potem czas na obiad i zakupy. A powiem Wam, że przywiozłam sobie stamtąd okulary przeciwsłoneczne, bo nawet w Mediolanie można zrobić zakupy nie tracąc dużo z emeryckiego majątku. Spędziliśmy w tym wspaniałym mieście, mocno zatłoczonym choć to jeszcze nie sezon, cały dzień, a zobaczyliśmy tylko niewielką część jego  atrakcji. Ale i tak bardzo się cieszę, że je zobaczyłam, podobnie jak i inne cudne miejsca podczas tej wycieczki. Dokładniejsze wpisy z poszczególnych miejsc wpadną na blog za jakiś czas.


W ZAMKU SFORZÓW (CZYT. SFORCÓW).


GALERIA WIKTORA EMANUELA II.


KATEDRA DUOMO.

Dziękuję Miłce, mojej towarzyszce podróży, za ten wspólnie spędzony wspaniały czas!!!





21 kwietnia, 2024

Region koniński – koniec węglowej epoki.

 

Niedługo minie sto lat od czasu kiedy zbadano, że w rejonie Konina znajdują się bogate pokłady węgla brunatnego. Stosowne dokumenty pochodzą z 1926 roku, ale to Niemcy w czasie okupacji rozpoczęli jego eksploatowanie (dowiedziałam się ostatnio, że historia ta sięga jeszcze dawniejszych czasów, ale o tym muszę się dowiedzieć więcej). 

Po wojnie wydobycie kontynuowano uruchamiając kolejne kopalniane odkrywki w dzisiejszych granicach miasta (Morzysław i  Niesłusz), a także te coraz bardziej od Konina oddalone. Ich rozwój nabrał tempa, kiedy powstała Elektrownia Konin (1958) a potem Pątnów (1967), bo węgiel potrzebny był do ich funkcjonowania. Co kilka lat uruchamiano kolejne odkrywki: Gosławice (1958), Pątnów (1962), Kazimierz (1965), Jóźwin (1971), Lubstów ((1982), Jóźwin II (1999), Drzewce (2005) i Tomisławice (2010).


OGROMNE KOPARKI CZERPAKOWE -
POZOSTAŁOŚCI WĘGLOWEJ EPOKI (RONDO KLECZEW).


TA, W OKOLICACH KLECZEWA NAZYWA SIĘ DOLORES
I JEST JESZCZE WIĘKSZA,
NIEDAWNO WYJECHAŁA Z OSTATNIEJ ODKRYWKI.

Z powodu coraz większych nacisków społecznych i ekologicznych nie otwarto kolejnej, a obecnie działa tylko jedna, w Tomisławicach (do końca 2025 roku), w gminie Wierzbinek, nieco oddalonej od moich rejonów, która wydobywa węgiel na potrzeby Elektrowni Pątnów. Ta w Gosławicach pracuje już na biomasę.

 

Żródło.
ELEKTROWNIA PĄTNÓW NAZYWANA KONIŃSKIM TITANIKIEM.

Przy tworzeniu każdej kolejnej odkrywki najpierw odprowadzano wody gruntowe z jej terenu i na tak osuszonym miejscu zbierano kolejne warstwy ziemi dochodząc do pokładów węgla. Powstaje więc w ziemi ogromne wyrobisko dochodzące głębokością nawet do 40-50 metrów. Prace te wykonywały ogromne koparki, taśmociągi i zwałowarki, które stanowiły dużą atrakcję dla przejeżdżających, bowiem kopalnie znajdowały się obok podróżniczych tras. W niedalekich odległościach piętrzyły się też ogromne zwały ziemi, którą usuwano z odkrywek.


OSTATNIA ODKRYWKA W OKOLICACH KLECZEWA.





POGLĄDOWY OBRAZ ODKRYWKI W NASZYM MUZEUM.


Po zakończeniu wydobycia trzeba było ten cały rozległy poodkrywkowy teren rekultywować i zagospodarować. Więc w dawnych wyrobiskach lub na hałdach ziemi powstały parki, zbiorniki wodne, tereny rekreacyjne, ogródki działkowe oraz obiekty sportowe. W Kazimierzu Biskupim również lotnisko. W tych najstarszych pokopalnianych miejscach trudno zauważyć, że kiedyś była tam odkrywka. Przyjezdni tego na pewno nie zauważą, tylko miejscowi pamiętają, że krajobraz tutaj był inny, a zbiorników wodnych mniej.


LOTNISKO W KAZIMIERZU BISKUPIM.


OSADNIK W KAZIMIERZU BISKUPIM.


"NOWE" JEZIORO W OKOLICACH KLECZEWA.




MALTA W KLECZEWIE.
 

Powstanie kopalni miało ogromny wpływ na rozwój regionu. Rozwinął się sektor paliwowo-energetyczny, a także inne współdziałające z nim branże. Spowodowało to powstanie wielu nowych miejsc pracy, co wiązało się z rozwojem branżowego szkolnictwa. Zbudowano nowe osiedla, nie tylko w Koninie, który z małego miasteczka stał się nowoczesnym, kilkudziesięciotysięcznym ośrodkiem.  Rozwinęło się życie kulturalne i sportowe. Zwiększyła się ilość dróg. Zdecydowanie podwyższył się standard życia okolicznych mieszkańców.


OŚRODEK KULTURY I SPORTU NA MALCIE W KLECZEWIE.


PLAŻA W KOZARZEWKU.


STADION W KAZIMIERZU BISKUPIM.

Ale działalność kopalni zmieniła też geograficznie wygląd terenu, krajobraz jest teraz bardziej pofalowany. Nie ma już wielu wsi, nawet niektóre zabytkowe miejsca przestały istnieć. Jest więcej nowych zbiorników wodnych, choć cały rejon jest bardzo wysuszony, a wody w istniejących wcześniej polodowcowych jeziorach jest o kilka metrów mniej. Drogi też falują, szczególnie te w okolicach ostatnich odkrywek.


OKOLICE KLECZEWA.


POFALOWNE OKOLICE KAZMIERZA BISKUPIEGO.



Pamiątek po działalności kopalni można znaleźć u nas wiele, choćby te w Muzeum Okręgowym w Koninie-Gosławicach, a także w okolicach Kleczewa, gdzie pracowały ostatnie odkrywki.


"PAMIĄTKI" ODKOPANE PODCZAS ODKRYWEK -
KOŚCI PREHISTORYCZNYCH, OGROMNYCH ZWIERZĄT.

ZREKONSTRUOWANY OGROMNY SŁOŃ LEŚNY
Z NASZEGO MUZEUM, ZWANY GOSŁAWEM.


MASZYNY GÓRNICZE W MUZEUM. 

DOLORES MA 118 M DŁUGOŚCI, 38 M WYSOKOŚCI
I WAŻY PONAD 2500 TON! TAKI POTWÓR!


DOLORES Z DRUGIEJ STRONY.


I W BLASKU ZACHODZĄCEGO SŁOŃCA.


TA NA KLECZEWSKIM RONDZIE MA 34, 5 M DŁUGOŚCI,
15 M WYSOKOŚCI I WAŻY "TYLKO" 333 TONY. 


Działalność kopalni miała ogromny pozytywny wpływ na region, ale jest też wiele minusów jej działalności. Teraz po zakończeniu eksploatacji węgla w moim najbliższym rejonie, Matka Natura, z pomocą ludzi, może zacząć się regenerować. To nie będzie już to samo i potrwa wieki, ale jest już wolna, z czego się bardzo cieszę.