21 grudnia, 2025

Brema w blasku świątecznych dekoracji. Niemcy.

 

Brema leżąca w północnych Niemczech nad rzeką Wezerą, o której źródła wspominają już w VIII wieku, kiedy  Karol Wielki, król Franków i cesarz rzymski założył tu biskupstwo, właściwie dodatkowego blasku nie potrzebuje. Miasto zawsze było znaczące, było wszakże członkiem Hanzy, więc rozwijało się przez wieki doskonale.



Najstarsza część miasta do dziś zachowała mnóstwo dawnego klimatu, nawet średniowiecznego. A te wszystkie wspaniałe historyczne obiekty w blasku świątecznych dekoracji wyglądają jeszcze piękniej, wręcz baśniowo. W osiągnięciu takiego klimatu pomogli także bracia Grimm umieszczając w Bremie akcję jednej ze swych baśni.




Bohaterów baśni Muzykanci z Bremy, bo o nich mówimy, widzimy już na dworcu w Bremie, kiedy z Moniką Julką tutaj dojeżdżamy. Postaci osiołka, psa, kota i koguta namalowane na ścianie dworca zapowiadały, że przeniesiemy się w czasie, ale ja jeszcze nie wiedziałam, że to będzie czas tak odległy i że będzie tam tak fantastycznie.



Naszym celem było zwiedzanie miasta, bo marzyłam o tym od dawna i Monia postanowiła moje marzenia zrealizować, ale również wtopienie się w atmosferę jarmarków bożonarodzeniowych zlokalizowanych w różnych punktach miasta i wspólne celebrowanie magii zbliżających się świat. Pierwszy jarmark znajdował się zaraz po wyjściu z dworca, kolejne dziesięć minut dalej na bremeńskim rynku i w jego okolicach.







Jak zauważyliście bremeński rynek otoczony jest imponującymi budowlami, choć pojawiają się tam też mniej ciekawe, nowsze obiekty. To skutek zniszczeń podczas drugiej wojny i powojennej odbudowy. Zachowało się jednak wiele dawnej zabudowy, co powodowało wiele moich zachwytów, bowiem dookoła było szczególnie pięknie z tym świątecznym tłem. Najpierw zza budek jarmarcznych wyłoniła się zabytkowa fasada kościoła Maryi Panny.




Kawałek dalej swą monumentalnością i wysokimi wieżami przyciągała wzrok romańska katedra św. Piotra, niegdyś jedna z najważniejszych świątyń chrześcijańskich północnej Europy będąca świadkiem długiej historii miasta. Wielokrotnie była niszczona, odbudowywana i przebudowywana, ale zachowała oryginalne fragmenty, choćby romańskie krypty w podziemiach, malowidła nad chórem, a także elementy wyposażenie, m.in. XIII-wieczna chrzcielnica. Świątynia robi ogromne wrażenie!






Po drugiej stronie ulicy stoi imponujący ratusz zbudowany w XV wieku. Ma pełną przepychu renesansową fasadę, bogato rzeźbioną, z arkadowymi łukami. Oświetlony świątecznymi lampkami wygląda jeszcze okazalej.






Podziwiam zabudowę oraz jarmarczne kramy, które oferują ręcznie wykonywane dekoracje oraz mnóstwo pyszności do jedzenia. No i grzanego piwa, którego trzeba spróbować na rozgrzewkę.








Przed ratuszem stoi trochę mało widoczny, bo nieco zasłonięty przez jarmarczne domki, pomnik z XV wieku z kamienną postacią Rolanda. Utożsamiany jest on z posłańcem cesarza Karola Wielkiego, któremu Brema zawdzięcza status wolnego miasta. I podobno miasto będzie istnieć dopóki pomnik stoi.




Z boku ratusza stoją nasi wcześniejsi bohaterowie, czyli baśniowi Muzykanci z Bremy, których koniecznie trzeba pogłaskać na szczęście i którzy przypominają, że jesteśmy w baśniowym mieście, co całkiem okaże się za chwilę.



Teraz Monia pokazuje krótką, ale jakże uroczą boczną uliczkę, tzw. tajną uliczkę (Böttcherstrasse) zakupioną i przekształconą na początku XX wieku przez prywatnego kupca. Po drodze mijamy kawiarenki, galerie, muzea, hotel, niezwykłe, nawet dziwne zakamarki i przenosimy się do średniowiecza, do dzielnicy Schnoor. To pewnie ta część miasta natchnęła braci Grimm do napisania baśni i umiejscowienia jej akcji właśnie tutaj, bowiem wkraczając w jej uliczki czujemy, że przenieśliśmy się w bardzo odlegle czasy.




Schnoor (z niem. - lina, sznur) to najstarsza i najbardziej malownicza dzielnica Bremy. Uliczki ma wąskie, kręte, o szerokości łokcia bremeńskiego, a stoją przy nich ciasno do siebie przytulone, kolorowe, małe i wąskie domki dawnych rybaków i kupców. Mówi się o nich, że przypominają koraliki nawinięte na sznurek, stąd być może nazwa dzielnicy.


 






Mają ozdobne okiennice, staroświeckie witryny sklepowe i oryginalne zdobienia. A daty widoczne na ich frontach mówią same za siebie. To średniowieczna perełka, pełna unikalnej, historycznej atmosfery. Jest tu mnóstwo uroczych kawiarenek, galerii sztuki, sklepików z rękodziełem i pracowni artystycznych. Można nawet pozaglądać w okna mieszkańcom. Czułam się tam jak bohaterka grimmowskiej baśni. Można tu spacerować, błądzić labiryntem uliczek, przeciskać się wąskimi przesmykami, podziwiać stare detale i mówię Wam – nie chce się stąd wychodzić. Polecam każdemu. Monia stwierdziła, że była tu wiele razy i za każdym razem jest tak samo zachwycona.










Pośród tych wspaniałych klimatów znajdziemy niezwykły sklep, też jakby z baśni, pełen świątecznego klimatu, bowiem można tu zakupić przepiękne ozdoby. Gwarantuję, że każdy wyjdzie stąd z jakąś pamiątką.









Trudno było wracać do rzeczywistości, ale kiedyś było trzeba, bo wieczór był już blisko, a do domu spory kawałek. I jestem Moni dozgonnie wdzięczna, że Bremę mi pokazała i sprawiła, że znalazłam się choć na chwilę w innej, ale jakże cudnej rzeczywistości. A w takim fantastycznym towarzystwie pojechałabym wszędzie.









Dzięki Wam dziewczyny!


Jeśli dobrnęliście do końca to przyjmijcie jeszcze życzenia. 

Bądźcie zdrowi i spełniajcie swoje marzenia!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli nie jesteś zarejestrowanym użytkownikiem komentuj jako użytkownik anonimowy. Możesz wtedy dodać swój podpis i wszystko OK. Dziękuję też wszystkim komentującym za odwiedzenie mojego boga:)