Brema leżąca w północnych Niemczech
nad rzeką Wezerą, o której źródła wspominają już w VIII wieku,
kiedy Karol Wielki, król Franków
i cesarz rzymski założył tu biskupstwo, właściwie dodatkowego blasku nie
potrzebuje. Miasto zawsze było znaczące, było wszakże członkiem Hanzy, więc
rozwijało się przez wieki doskonale.
Najstarsza część miasta do dziś zachowała mnóstwo dawnego klimatu, nawet średniowiecznego. A te wszystkie wspaniałe historyczne obiekty w blasku świątecznych dekoracji wyglądają jeszcze piękniej, wręcz baśniowo. W osiągnięciu takiego klimatu pomogli także bracia Grimm umieszczając w Bremie akcję jednej ze swych baśni.
Bohaterów baśni Muzykanci z Bremy, bo o nich mówimy, widzimy już na dworcu w Bremie, kiedy z Moniką i Julką tutaj dojeżdżamy. Postaci osiołka, psa, kota i koguta namalowane na ścianie dworca zapowiadały, że przeniesiemy się w czasie, ale ja jeszcze nie wiedziałam, że to będzie czas tak odległy i że będzie tam tak fantastycznie.
Naszym celem było zwiedzanie miasta, bo marzyłam o tym od dawna i Monia postanowiła moje marzenia zrealizować, ale również wtopienie się w atmosferę jarmarków bożonarodzeniowych zlokalizowanych w różnych punktach miasta i wspólne celebrowanie magii zbliżających się świat. Pierwszy jarmark znajdował się zaraz po wyjściu z dworca, kolejne dziesięć minut dalej na bremeńskim rynku i w jego okolicach.
Kawałek dalej swą monumentalnością i wysokimi wieżami przyciągała
wzrok romańska katedra św. Piotra, niegdyś jedna z najważniejszych
świątyń chrześcijańskich północnej Europy będąca świadkiem długiej historii
miasta. Wielokrotnie była niszczona, odbudowywana i przebudowywana, ale
zachowała oryginalne fragmenty, choćby romańskie krypty w podziemiach,
malowidła nad chórem, a także elementy wyposażenie, m.in. XIII-wieczna
chrzcielnica. Świątynia robi ogromne wrażenie!
Po drugiej stronie ulicy stoi imponujący ratusz zbudowany
w XV wieku. Ma pełną przepychu renesansową fasadę, bogato rzeźbioną, z
arkadowymi łukami. Oświetlony świątecznymi lampkami wygląda jeszcze okazalej.
Podziwiam zabudowę oraz jarmarczne kramy, które oferują ręcznie
wykonywane dekoracje oraz mnóstwo pyszności do jedzenia. No i grzanego piwa,
którego trzeba spróbować na rozgrzewkę.
Przed ratuszem stoi trochę mało widoczny, bo nieco zasłonięty
przez jarmarczne domki, pomnik z XV wieku z kamienną postacią Rolanda.
Utożsamiany jest on z posłańcem cesarza Karola Wielkiego, któremu Brema
zawdzięcza status wolnego miasta. I podobno miasto będzie istnieć dopóki pomnik
stoi.
Z boku ratusza stoją nasi wcześniejsi bohaterowie, czyli baśniowi Muzykanci z Bremy, których koniecznie trzeba pogłaskać na szczęście i którzy przypominają, że jesteśmy w baśniowym mieście, co całkiem okaże się za chwilę.
Teraz Monia pokazuje krótką, ale jakże uroczą boczną uliczkę, tzw. tajną uliczkę (Böttcherstrasse) zakupioną i przekształconą na początku XX wieku przez prywatnego kupca. Po drodze mijamy kawiarenki, galerie, muzea, hotel, niezwykłe, nawet dziwne zakamarki i przenosimy się do średniowiecza, do dzielnicy Schnoor. To pewnie ta część miasta natchnęła braci Grimm do napisania baśni i umiejscowienia jej akcji właśnie tutaj, bowiem wkraczając w jej uliczki czujemy, że przenieśliśmy się w bardzo odlegle czasy.
Schnoor (z niem. - lina, sznur) to najstarsza i najbardziej malownicza dzielnica Bremy. Uliczki ma wąskie, kręte, o szerokości łokcia bremeńskiego, a stoją przy nich ciasno do siebie przytulone, kolorowe, małe i wąskie domki dawnych rybaków i kupców. Mówi się o nich, że przypominają koraliki nawinięte na sznurek, stąd być może nazwa dzielnicy.
Mają ozdobne okiennice, staroświeckie witryny sklepowe i oryginalne
zdobienia. A daty widoczne na ich frontach mówią same za siebie. To
średniowieczna perełka, pełna unikalnej, historycznej atmosfery. Jest tu
mnóstwo uroczych kawiarenek, galerii sztuki, sklepików z rękodziełem i pracowni
artystycznych. Można nawet pozaglądać w okna mieszkańcom. Czułam się tam jak
bohaterka grimmowskiej baśni. Można tu spacerować, błądzić labiryntem uliczek, przeciskać
się wąskimi przesmykami, podziwiać stare detale i mówię Wam – nie chce się stąd
wychodzić. Polecam każdemu. Monia stwierdziła, że była tu wiele razy i za
każdym razem jest tak samo zachwycona.
Pośród tych wspaniałych klimatów znajdziemy niezwykły sklep, też
jakby z baśni, pełen świątecznego klimatu, bowiem można tu zakupić przepiękne
ozdoby. Gwarantuję, że każdy wyjdzie stąd z jakąś pamiątką.
Trudno było wracać do rzeczywistości, ale kiedyś było trzeba, bo
wieczór był już blisko, a do domu spory kawałek. I jestem Moni dozgonnie
wdzięczna, że Bremę mi pokazała i sprawiła, że znalazłam się choć na chwilę w
innej, ale jakże cudnej rzeczywistości. A w takim fantastycznym towarzystwie
pojechałabym wszędzie.























































Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli nie jesteś zarejestrowanym użytkownikiem komentuj jako użytkownik anonimowy. Możesz wtedy dodać swój podpis i wszystko OK. Dziękuję też wszystkim komentującym za odwiedzenie mojego boga:)