Ogrodu Japońskiego Siruwia nie mieliśmy w planach podczas wrześniowego wyjazdu
do Świeradowa, ponieważ nic o nim nie wiedziałam. Uwagę moją zwrócił dopiero informacyjny
kierunkowskaz po drodze i to wzbudziło moje zainteresowanie. Poczytałam i
postanowiliśmy w drodze powrotnej tam zajrzeć. Informacje znalezione w
Internecie na jego temat były bardzo ciekawe, co zapowiadało interesujący
pobyt. Jednak nasze odczucia po tej wizycie były dość różne. Jakoś daleko nam
chyba od japońskiej kultury.
Ogród Japoński Siruwia udostępniony zwiedzającym w 2014 roku na pewno położony jest na niezwykłym terenie, bo 600 metrów n.p.m., pośród lasów i skał, w dodatku wkomponowano go w naturalny krajobraz karkonoskiej przyrody. Leży w miejscowości Przesieka, między Szklarską Porębą a Karpaczem, a dojazd jest dobrze oznakowany i przez wiele kilometrów prowadzi nas do celu. Tylko, aby tam dotrzeć należy wjechać bardzo wąską, leśną drogą z urwistym zboczem dość ostro pod górkę (nie wiem, jak to wygląda po deszczach!), zjazd już jest lepszy i prowadzi inną trasą do miasteczka. Ten dość ekstremalny wjazd to było pierwsze zaskoczenie in minus! Parking jest, ale jeszcze w budowie, podobnie, jak restauracja. Jeszcze zanim wejdziemy do ogrodu widzimy duży i bardzo atrakcyjny plac zabaw dla dzieci wysypany plażowym piaskiem, reklamowany jako najwyżej położony w Polsce.
A kawałek dalej do ogrodu zaprasza nas ładna
tablica i informuje, że to: Mała Japonia – Ogród Japoński Siruwia, czyli
fragment prawdziwej Japonii stworzony z wielką pasją i miłością przez
Sylwię i Jakuba Kurowskich. Dodam, że nazwa Siruwia jest japońską
wersją imienia właścicielki – Sylwia. Państwo Kurowscy szukali inspiracji dla
swojego kawałka ziemi leżącego w tym malowniczym terenie i wybrali Japonię,
gdyż jego klimat i krajobraz ze skałami, lasem, strumykami i podmokłą łąką
najbardziej zbliżony był do japońskiego. A ich fascynacja Krajem Kwitnącej Wiśni
zaowocowała ciekawą roślinnością pochodzącą z tamtego rejonu, choć nie zamykają
się tylko w tej koncepcji i od wielu lat realizują tu ideę swobodnej kompozycji
roślinnej z nasadzeniami z wielu rejonów świata – czytamy na ich stronie. Niektóre
są naprawdę imponujące i… zaskakujące! Jak choćby gunera olbrzymia z tymi
swoimi mega wielkimi liśćmi!!!
Idziemy do kasy, kupujemy bilety (normalny 33 zł) i dowiadujemy się, że za chwilę będzie oprowadzanie z przewodnikiem, które odbywa się o pełnych godzinach, a do tego czasu możemy poczęstować się japońską herbatą i winem. Możemy też skorzystać z kawiarenki serwującej napoje i słodycze prosto z Japonii (ceny też japońskie!), albo zrobić zakupy produktów w dostępnym sklepiku (również online). Kupiliśmy piwo, które kosztowało sporo, ale miało niepowtarzalnie pyszny smak. Więc piłam japońskie piwo! Dużym zgrzytem jest jedyna na terenie toaleta, sypiąca się i brudna.
Po tych pierwszych, różnych wrażeniach dalej jest już przyjemniej, bo brama wejściowa, zgodnie z japońskimi założeniami, niczym wielkie okno pokazuje nam piękny obraz, w którym widać poprzycinane kompozycje roślinne otoczone białym, symbolicznym, grabionym właśnie żwirkiem; kamienne schodki kończące się gdzieś pod lasem, zgodnie z zasadą „zapożyczonego krajobrazu”. I wszystko w tym ogrodzie jest po coś i na swoim miejscu! A przewodnik z zachwytem i dużym znawstwem japońskich tradycji, nie tylko ogrodowych, wprowadzał nas w jego tajniki.
Spacer między tą ciekawą, ale nieco przykurzoną kończącym się już latem roślinnością był przyjemny, choć wiosną, kiedy kwitną kwiaty i drzewa, albo kolorową jesienią, jest na pewno piękniej. Po drodze napotkamy pełne japońskiej symboliki kamienie, kamienne latarenki i drewniany pawilon do picia herbaty z wystawą oryginalnych laleczek Nihon Ningyõ z różnych epok. Laleczki takie są integralną częścią japońskiej kultury, bowiem podarowane w dzieciństwie towarzyszą im jako amulety do końca życia!
Jest tu jeziorko, wodospady, kamienne ławeczki, pomosty – wszystko, co w tego rodzaju ogrodach być powinno. Gdybyśmy spacerowali bez przewodnika, to po drodze mijamy ciekawe tablice z opisem ich symbolicznego znaczenia. Bez tych wiadomości byłby on mniej ciekawy!
Ale to nie koniec fascynacji właścicieli ogrodu Japonią! Znajdziemy tu też rozbudowywaną ciągle kolekcję zminiaturyzowanych drzewek i krzewów bonsai (bon – płaskie naczynie, sai – roślina). Wyglądają bardzo interesująco!
Znajdziemy też kolejny sklep (jest również online) urządzony w japońskim pawilonie z artykułami sprowadzonymi prosta z Kioto, m.in. z laleczkami Kokeshi wykonanymi ręcznie. Można zakupić i podarować komuś jako amulet na szczęście (pamiętając o japońskich cenach!). Cudne, szczególnie te z babcią i dziadkiem!
W następnym pawilonie zobaczymy ładnie wyeksponowaną kolekcję zbroi japońskich z epoki Edo. Są to oryginalne ubiory oraz dokładne, misterne repliki. Ozdobą kolekcji jest miecz – dzieło sztuki z XII wieku. Niezwykłe!
W ogrodzie można spędzić tyle czasu, ile kto potrzebuje. Nie jest duży, ale atrakcji wiele. Na pewno to gratka dla ludzi lubiących kulturę Japończyków i ich niezwykły stosunek do symboliki i przyrody. Jest to miejsce bardzo popularne, bowiem byliśmy tu w sobotę po godzinie dziesiątej i było już wielu odwiedzających, pomimo, że znajduje się trochę „jakby na końcu świata”! Przybyłam więc tutaj, zobaczyłam i dla mnie to taka wizyta na raz. Bez wielkich fajerwerków, choć z podziwem i uznaniem dla twórców!
Lubię ogrody japońskie, a o tym jeszcze nie słyszałem. Szczególnie jesienią te ogrody prezentują się wspaniale. Ciekawy jestem czy jest tak piękny jak ten w Jarkowie i będę musiał kiedyś tę ciekawość zaspokoić. Może do tego czasu toalety będą w lepszym stanie;). Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńOgród jest ciągle rozbudowywany, więc kiedyś na pewno zrobią lepsze wc, ale póki co mam takie wrażenie, że jest najmniej ciekawy z tych, o których już czytałam. A ja nie słyszałam o ogrodach w Jarkowie, więc doczytam.
UsuńPięknych, pełnych zadumy dni 🙂
To jestem pocieszona, bo Siruwia ma większą powierzchnię i bogatszą infrastrukturę. To był mój pierwszy japoński ogród, a Ciebie zapraszam tam dla porównania. Pozdrawiam:)))
UsuńOgrody w stylu japońskim zachwycają mnie i zarazem trochę przerażają. Mam wrażenie, że w takich miejscach rośliny stoją na baczność przed armią strażników-ogrodników z dworu cesarskiego. Pięknie i zarazem mrocznie. Rośliny z bonsai powyginane w różne strony płaczą nad swoim losem. Trudno jest mi zrozumieć etykietę dworu cesarskiego i przy okazji także musztrę i szkołę przetrwania roślin. Stylizacja poddanych z krainy Flory jest ładna , ale troszeczkę zbyt mocno wystylizowana. Chyba wolę ogrody, gdzie rośliny mogą oddychać wolnością. Ogród japoński widziałam na Maderze w Monte Palace Tropical Garden i to był chyba jedyna botanik w tym stylu, który widziałam.
OdpowiedzUsuńJaponia to trochę niezrozumiała kultura dla Europejczyka, ten kraj kocha się i zarazem czuję się przed nim respekt. Moja synowa skończyła japonistykę więc na kraj kwitnących wiśni mam trochę chyba nieobiektywne spojrzenie. :)))
Może kiedyś odwiedzę ogród opisany przez Ciebie Uleńko, ale trochę przeraża mnie cena wejścia do tej "małej Japonii". Ale co się nie robi by podziwiać uroki świata. :)
Posyłam moc serdeczności z Suwalszczyzny, gdzie rośliny wyznają zasadę - hulaj dusza, piekła nie ma. :)))
Też miałam tu jakieś dziwne wrażenia i uczucia, których nawet nie umiem opisać. Ceny rzeczywiście mogą zwalić z nóg, zwłaszcza podczas zakupów. Ale zobaczyłam i dobrze, bo też wolę suwalską zasadę wolności.
UsuńPięknych, jesiennych dni Dorotko 😘
Jak na młody ogród to dosyć ciekawie urządzony. Jest co zwiedzać. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOgród był tworzony już wiele lat temu, ale gospodarze udostępnili go dopiero w 2014 odwiedzającym. Dlatego wygląda na dojrzały. I ciągle go rozbudowują. Jest co oglądać, to prawda.
UsuńRównież pozdrawiam 😘
Najciekawszy z ogrodów japońskich zwiedzanych przeze mnie opisałam na blogu. W wolnej chwili polecam:
OdpowiedzUsuńhttp://ewa-naprzeciwszczciu.blogspot.com/2015/04/ogrody-alberta-kahna-ogrod-japonski.html
W czasie podróży odwiedzałam też wiele innych ogrodów, również chińskich, ale chyba najbardziej przypadły mi do gustu ogrody w stylu angielskim, kolorowe partery francuskie a także ogródki wiejskie.
Będę może niegrzeczna, ale gdybym miała zapłacić za bilet 33 zł to pewnie bym zrezygnowała z wejścia. Ostatnio będąc w Otrębusach pojechaliśmy do Muzeum Motoryzacji i Techniki i usłyszawszy cenę biletu poprosiliśmy o bilety ulgowe, na co pan tam pracujacy z ironią w głosie odpowiedział, że takowych nie. Nie był sympatyczny. Zrezygnowaliśmy i pojechaliśmy do siedziby Mazowsza i to było CUDO.
Owszem, kilka roślin w prezentowanym przez Ciebie obiekcie bardzo mi się podoba, na przykład gunera olbrzymia ze swoimi wielkimi bardzo ozdobnymi liśćmi oraz pochodzący z Japonii purpurowy klon palmowy - piękne drzewko, ozdoba chyba każdego ogrodu japońskiego.
Uściski :)
Skorzytam, dzięki.
UsuńCenę biletu znałam, udało się nawet kupić jeden ulgowy, choć piszą 65+, ale nigdy nie zwiedzałam ogrodu japońskiego, więc chciałam tego doświadczyć. Tu w cenie jest przynajmniej poczęstunek i przewodnik, więc nie było mi żal. I są rzeczywiście w parku ciekawe miejsca i elementy, które mogą zachwycić. Kolejne doświadczenie za mną.
Zasyłam pozdrowionka 🥰
Mam zapisany ten ogród w Notesiku Marzeń. Mam nadzieję, że i ja go kiedyś zobaczę ponieważ lubię odwiedzać takie miejsca. Zauważyłam wiele ciekawych roślin, elementów i zakątków. A co do ceny? czy jest aż tak wysoka skoro jest w niej niezapomniany spacer wśród cudownej roślinności, przewodnik i poczęstunek? Odwiedziłam Muzeum Figur Woskowych w Krakowie i za bilet wstępu zapłaciłam 30 zł. Uważam, że mam za sobą nowe doświadczenie i wrażenia. I to jest wg mnie najważniejsze. Muszę zaznaczyć, że z wielką przyjemnością oglądałam Twoje jak zawsze bardzo piękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Wrażenia i potem wspomnienia są na pewno najważniejsze!
UsuńDziękuję za miły komentarz, zasyłam pozdrowienia:)))
Jeszcze tak pięknego ogrodu japońskiego nie widziałam. Muszę zapisać sobie tą miejscowość i koniecznie odwiedzić. Dziękuję za kolejne podróżnicze inspiracje.
OdpowiedzUsuńJa do tej pory nie widziałam żadnego, więc nie mam porównania. Może gdzieś są piękniejsze!!!
UsuńZdróweczka:)))
Lubię zaglądać do wszystkich ogrodów, choć mam swoich faworytów. Najbardziej to takie wiejskie. Japońskich widziałam kilka, w pobliskim Jarkowie, Pisarzowicach w woj. śląskim i we Wrocławiu. Może kiedyś i ten odwiedzę.
OdpowiedzUsuńJa oglądałam pierwszy raz ogród japoński, więc nie mam porównania. Ale ten jeden raz mi wystarczy, też wolę wiejskie:)))
UsuńOgrody japonskie maja swoj urok. Tez kiedys bylam, ale nie tam .
OdpowiedzUsuńLadne zdjecia :)
Pozdrawiam i zapraszam serdecznie! KLIK
I jak wrażenia po odwiedzinach w takim ogrodzie, bo ja jednak wolę bardziej naturalne.
UsuńPozdrawiam 😘
Nie wiem jak bardzo japońskie były te japońskie ceny ale taką laleczkę albo inną pamiątkę to może bym sobie kupiła. Poza tym podróży do Japonii na razie nie planuje a może w ogóle nie będę planować.
OdpowiedzUsuńTen ogród bardzo mi się podoba i na podstawie zdjęć mam same pozytywne wrażenia. Piwka japońskiego też bym z chęcią spróbowała chociaż wielką piwoszką nie jestem i wolę winko :).
Moc ciepłych aczkolwiek jesiennych pozdrowień. Dużo uśmiechu.
Jesteś ze strefy euro, więc może ceny by Cię nie zaskoczyły. Dla mnie emerytki piwo za 26 zł, albo laleczka za 350 zł to duży wydatek. Na piwo się skusiłam, na laleczkę już nie. Choć są fajne, jak te na zdjęciach. A winko też było, próbowałam, też było dobre, ale ja winka nie mogę 😊
UsuńCiekawe doświadczenie za mną. Ale wolę nasze ogrody, albo łąki.
Dzięki za życzenia, przydadzą się wszystkie, bo za oknem prawdziwa deszczowa jesień, zdrówka 😘
O nie, nawet dla mnie zarabiającej w euro 350 zł za lalkę to dużo, znam fajniejsze sposoby na wydanie tej kwoty. Pięknego weekendu.
UsuńPrzepraszam Urszulko że z dużym opóznieniem do Ciebie zajrzałam, ale ja ostatnio jestem prawie wszędzie "opózniona"
OdpowiedzUsuńPiękny jest ten ogród który zwiedzałaś.
Ja jednak wolę takie zwykłe, polskie ogrody Takie znane w miastach czy całkiem nieznane i malutkie, nawet takie wiejskie. A najbardziej lubię polskie łąki.
Ale przyjemnie mi było pospacerować z Toba ...
Masz rację, też takie lubię najbardziej, ale byłam, zobaczyłam. Wrażenia pozostały.
UsuńZdróweczka, kochana 💓
Ogród Japoński, pagoda itp to tylko z Wrocka pamiętam :) Mają swoją tradycję, babcia z dziadkiem sa przeuroczy :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tym we Wrocławiu i że jest ciekawy. Niestety, nie mam porównania!
UsuńA ich tradycje jakże inne, ogrody również, ale chyba lepsze co swojskie:)))
Dziękuję Urszulo za pobyt w Ogrodzie Japońskim.:)
OdpowiedzUsuńW Kapiasach też można podziwiać podobne cuda. Niewątpliwie takie ogrody mają to coś w sobie, są egzotyczne i urokliwe.
Cena, fakt wysoka, ale jak już przyjechaliście, to szkoda nie nie zobaczyć. A dlaczego nie ma zniżek dla seniorów? Dziwne.
Laleczki śliczne, cena już nie...
Ale co zobaczyłaś to Twoje :)
Moc pozdrowień posyłam.
Cieszę się, że tam byłam. Kolejne fajne doświadczenie za mną. A zniżki dla seniorów są, ale 65+, więc jeszcze mi trochę brakuje. Jednak na takie przyjemności pieniędzy się nie szczędzi, ale przyznam, że ceny coraz bardziej mnie zaskakują.
UsuńZdrówka i siły, całuję:)))
Ja akurat uwielbiam kulturę japońską i zachwyca mnie również ta roślinność. Ten ogród przepiękny. Fakt japońskie ceny trochę odstraszają ale chętnie bym pozwiedzała <3 Te laleczki też cudowne <3
OdpowiedzUsuńDobrze jest dowiedzieć się o istnieniu tak urokliwego i interesującego miejsca.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ten wpis
OdpowiedzUsuń