Żuławy Wiślane
to urokliwa kraina leżąca w dorzeczu Wisły, którą od morza oddziela
wąski pasek Mierzei Wiślanej. Dziś kilka ciekawych miejsc i atrakcji
właśnie z tych rejonów naszego kraju.
Obszar Żuław
w jednej czwartej stanowią tereny depresyjne, czyli takie, które leżą poniżej
poziomu morza, stąd to trudny do zagospodarowania teren, bo zalewowy. Jednak Żuławy
zostały obłaskawione dawno temu i dostosowane do potrzeb rolnictwa. Dokonali
tego… mennonici.
Mierzeja
Wiślana to z kolei 96-cio kilometrowy, dość wąski (1-2 km)
piaszczysty pasek terenu, od Gdańska po Piaski za Krynicą Morską. Dalej jest
jeszcze rosyjska część mierzei. A skoro morze i piasek, to wiadomo, że są na niej
miejscowości wypoczynkowe.
To zaczynamy!
MENNONICKIE
INSPIRACJE.
Mennonitów sprowadzono
do Polski w XVI wieku z Niderlandów. A mieszkańcy tamtych rejonów
znali się przecież, jak mało kto, na życiu w bliskości morza i to poniżej jego
poziomu. Wiedzieli jak budować kanały i osuszać ziemię, by służyła ludziom. W
dodatku ich mennonicka religia – odłam anabaptyzmu – nie była na ich ziemiach
tolerowana. Wybrali więc Polskę na swój dom, na cztery wieki. I świetnie
odnaleźli się w nowej ojczyźnie. Byli doskonałymi gospodarzami, pracowitymi i
religijnymi. Pozostawili po sobie w delcie Wisły mnóstwo wspaniałych śladów:
niezwykłe domy mieszkalne, zespoły zagrodowe, oryginalne cmentarze i kościoły.
Ich działalność na tych ziemiach zakończyła druga wojna światowa, zostali
bowiem stąd wysiedleni. Jednak, aby pamięć o tych niezwykłych ludziach nie
zaginęła powstają różne inicjatywy kultywujące ich życie i tradycje. Jedno z
nich jest we Władysławowie koło Elbląga. To Mennonickie Inspiracje (konto na FB),
gdzie animatorki poprzez zabawę i odtwórstwo historyczne wprowadzają w
mennonicką przeszłość. Wszyscy bawią się tu doskonale, co widziałam po naszej
dorosłej grupie. Można posłuchać tutaj ich historii, zrobić pranie na tarze, wydoić
krowę (niestety nie prawdziwą), zrobić masło, zjeść pyszne owoce prosto z
drzewa (latem i jesienią) lub popróbować mennonickiej kuchni. Oczywiście ubrani
w oryginalny mennonicki strój! Super przygoda!
JA MENNONITKA! |
DOM
PODCIENIOWY W ŻELICHOWIE.
Domy z
podcieniami to charakterystyczna zabudowa dawnych żuławskich
wsi. Wznosili je potomkowie mieszkających tutaj Holendrów i były one oznaką
zamożności. Tej ciekawej i ozdobnej architektury nie zachowało się wiele,
dlatego cieszy każda starannie dokonana restauracja takiego zabytku. Jeden z
domów podcieniowych znajduje się w miejscowości Żelichowo, niedaleko Nowego
Dworu Gdańskiego. Zbudowano go trzysta lat temu i został w to miejsce
przeniesiony w 2003 roku przez obecnych właścicieli. Każdy może go obejrzeć,
bowiem istnieje tu gospoda Mały Holender. Odbywają się w niej spotkania
miłośników Żuław, gromadzi się dawne lokalne przepisy kulinarne. Dzięki temu
odtworzono tu zapomniany żuławski ser werderkäse, którego recepturę
przywieźli mennonici, i który można zakupić na miejscu. Za zgodą przedwojennych
wytwórców, rodziny Stobbe, kontynuuje się też tradycję spożywania mennonickiej
jałowcówki machandla. To cała procedura, o której możecie przeczytać na
stronie gospody. Można też spróbować innych, lokalnych i sezonowych przysmaków
w pięknych okolicznościach przyrody, bowiem część stolików ustawiono w dużym
ogrodzie. Ja skusiłam się na czerwone raki. Zjadłam, ale koneserką ich nie
jestem! Warto tu zajrzeć, zwłaszcza że obok znajduje się XIV-wieczny kościół.
JA TEŻ TUTAJ PRACUJĘ! TERAZ MAM PRZERWĘ. |
KOŚCIÓŁ
GREKOKATOLICKI ŚW. MIKOŁAJA W CYGANKU/ŻELICHOWIE.
Dziś to cerkiew,
ale w XIV wieku zbudowano go dla katolików. Po drugiej wojnie, kiedy na te
tereny przesiedlono Ukraińców odprawiano w nim nabożeństwa w obrządku
grekokatolickim. Od 2002 roku świątynia jest własnością tego Kościoła. Widać,
że jest zadbana i cały czas remontowana ze zniszczeń w minionych wiekach. Obok
jest lapidarium o odnowionymi zabytkowymi płytami nagrobnymi. Obecny proboszcz
parafii wraz ze swoją żoną prowadzą też
dom rekolekcyjny, więc można tu się wyciszyć i odpocząć w niezwykłych
okolicznościach przyrody, zwłaszcza, że obok jest rzeka Tuga, po
której odbywają się spływy kajakowe. Świetne miejsce!
Teraz
jedziemy na Mierzeją Wiślaną do urokliwej Krynicy Morskiej, jednej
z moich ulubionych miejscówek nad polskim morzem. Ale po drodze jeszcze trzy inne
atrakcje.
KOŚCIÓŁ W
STEGNIE.
Moją
uwagę na ten kościół zwrócił Wkraj na swoim blogu. Wcześniej tylko obok przejeżdżałam.
Teraz cieszę się, że mogłam go zwiedzić. Kościół pw. Najświętszego Serca Pana
Jezusa pochodzi z XVII wieku i ma ciekawą szachulcową budowę. Zbudowano go dla protestantów.
Z zewnątrz wygląda ładnie, ale wnętrze kryje niezwykłą atrakcję - największy na świecie obraz, który pokrywa całe
sklepienie świątyni. Wykonano go na lnianym płótnie liczącym 450 metrów
kwadratowych. Jest przybite do sufitu specjalnymi gwoździami. W centralnym
miejscu widzimy Zmartwychwstanie Jezusa oraz inne sceny religijne. Niezwykłe!
Na ścianach są jeszcze cztery inne obrazy tego samego autora. W świątyni
znajduje się też największy w Polsce model statku, który został darowany jako
wotum za uratowanie życia. Barokowy jest ołtarz, ambona i organy. Latem
odbywają się tutaj popularne koncerty organowe, a mogą je grać nawet
niesłyszący, dzięki dostosowanym do tego celu funkcjom instrumentu.
Zdecydowanie warto tu wstąpić!
OBÓZ
ZAGŁADY W SZTUTOWIE.
Muzeum
Stutthof w Sztutowie utworzono w miejscu nazistowskiego obozu zagłady
ostatecznej. Zatrzymaliśmy się, bo grupa je zwiedzała. Ja mam zdjęcia tylko z
bramy głównej, którą w czasie drugiej wojny przeszło kilkadziesiąt tysięcy
więźniów z całego świata, po to, by nigdy już stąd nie wyjść. Słyszę ich kroki
i późniejszy bezmiar cierpienia, dlatego NIGDY nie zwiedzam żadnego obozu
koncentracyjnego. To dla mnie za trudne…
Ale zainteresowanym takim tematem polecam.
PRZEKOP
NA MIERZEI WIŚLANEJ.
Tak, chodzi
o ten słynny kanał żeglugowy, który miał połączyć Zatokę Gdańską z Zalewem
Wiślanym, by dalej mogły płynąć duże jednostki do Elbląga. Na razie
zarówno Zalew Wiślany, jak i rzeka Elbląg są za płytkie na takie statki, ale
może w przyszłości, po ich pogłębieniu będzie to możliwe. W tej chwili przekop
jest ukończony i wygląda całkiem ładnie. Jest tu kilka punktów widokowych wraz
z parkingami, z których można go oglądać (podziwiać). Atrakcja turystyczna? Chociaż
tyle!
Teraz
jeszcze dziesięć kilometrów i jesteśmy w Krynicy Morskiej. Ale o tym nadmorskim
kurorcie już pisałam. Urozmaicona wyprawa, prawda?