15 lutego, 2018

Miasto kanałów i mostów – Wenecja.

Po raz pierwszy byłam w Wenecji prawie dwadzieścia lat temu. I cały czas jestem pod urokiem tego pięknego miasta, jedynego na świecie tego typu, choć wydało mi się wtedy trochę wymarłe, gdy patrzyłam na jego wspaniałe budynki. Na dole sklepy, restauracje i kawiarenki, wszędzie pełno turystów! Ale piętra smutne, opuszczone, często z pustymi oknami! Jednak ucieszyłam się, że po latach znów będę mogła je odwiedzić, porównać, bo plan naszej wycieczki po Włoszech obejmował też Wenecję. 


WIDOK NA KANAŁ GRANDE I PIĘKNE PAŁACE PRZY NIM.


Autokar został na parkingu przy wjeździe do centrum, na wyspie Tronchetto, a dalej taksówką wodną dopłynęliśmy do przystanku przy Kościele Santa Maria del Rosario. Świątynie weneckie są bardzo piękne i jest ich tu bardzo dużo, bowiem były często budowlami wotywnymi po epidemiach, które nawiedzały miasto. Podczas przejazdu Kanałem Giudecca oczy kierowały się to w jedną, to w drugą stronę, bowiem widoki są wspaniałe. Po prawej jest wyspa o tej samej nazwie, z dużym portem, do którego przybijają wielkie promy pasażerskie. 






Po lewej, jedna z dzielnic historycznego centrum miasta – Dorsoduro. Zanim dotarliśmy do Placu św. Marka odbyliśmy wspaniały spacer nadmorską promenadą wzdłuż Kanału Giudecca, potem Kanału Grande, który szeroką serpentyną przecina miasto. Roztaczały się stamtąd coraz ciekawsze widoki odsłaniając powoli te najładniejsze miejsca w Wenecji. Atrakcje miasta pięknie pokazuje film sensacyjny „Turysta”, w którym grają Angelina Jolie i Johnny Deep. Warto go obejrzeć dla trzymającego w napięciu wątku i wspaniałych widoków!



Z DALEKA WIDOCZNY PAŁAĆ DOŻÓW.


Kiedy minęliśmy przepiękną Bazylikę Santa Maria della Salute, zagłębiliśmy się w sieć wąskich, starych uliczek, by poczuć klimat tego wiekowego miasta. A założyło go w V wieku plemię Wenetów. Od VIII do XVIII wieku było bogatą Republiką Wenecką, która wiodła prym w handlu zamorskim i była potęgą na Morzu Śródziemnym. Do zamożności miasta przyczynił się też podróżnik, wenecjanin – Marco Polo. Stąd do dzisiaj tak wiele tu wspaniałych zabytków (najwięcej z XIII i XIV wieku). Spacerując wąskimi uliczkami, mijaliśmy kolejne piękne mosty na kanałach i co chwilę natrafialiśmy na ciekawe, stare zaułki, w których są dzisiaj sklepy z miejscowymi wyrobami, galerie, hotele, restauracje i kawiarenki. Wspaniały klimat!








Wreszcie drewniano - żelaznym Mostem Akademii przeszliśmy na drugą stronę Kanału Grande, który opływa dzielnicę San Marco. Pośród tłumów innych turystów, wśród historycznych budowli, pokonując kolejne mosty, dotarliśmy na Plac św. Marka. I wielki zachwyt, choć wiedziałam przecież, co mnie czeka! Czekałam na to!




Jest to ścisłe centrum Wenecji i miejsce prawdziwie turystycznie oblegane, bowiem są tutaj najważniejsze i najpiękniejsze zabytki miasta. Jest Pałac Dożów – weneckich książąt władających miastem, który jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych budowli na świecie. Jego ażurowa i lekka architektura, z kolorową mozaiką, sprawia, że nie można oderwać od niego oczu.



PLAC ŚW. MARKA. PO BOKACH BUDYNKI PROKURACJI,
Z TYŁU DZWONNICA I BAZYLIKA.



Jest tu też przecudna w wyglądzie zewnętrznym i przepiękna wewnątrz Bazylika św. Marka. Pochowano w niej Apostoła - św. Marka, który jest patronem miasta. Zbudowano ją w bogatym bizantyjskim stylu, z wieloma zdobieniami, kolorami i mnóstwem złotych dekoracji, dlatego zwiedzałam ją znów z otwartymi z zachwytu ustami. Niesamowite jest to, że wygląd świątyni stanowi efekt kilkusetletniej (!) pracy artystów malarzy i rzeźbiarzy. 





Na Placu stoi również 99-metrowa wieża - Campanila. Jest to Dzwonnica św. Marka. Widoczna z daleka ceglana, monumentalna budowla jest symbolem miasta i po wejściu lub wjechaniu windą na szczyt, można podziwiać z niej wspaniałą panoramę okolicy. Przy Placu można jeszcze zobaczyć biało – niebieską Wieżę Zegarową, na której umieszczono zegar astronomiczny wskazujący nie tylko godziny, ale też pory roku i fazy księżyca. Są tu także inne wspaniałe budynki – Prokuracji Starej i Nowej, w których urzędowali najwyżsi dostojnicy, a obecnie mieszczą się w nich muzea, kawiarnie, sklepy i urzędy. Na każdym kroku jest też widoczny symbol św. Marka – skrzydlaty lew, choćby na kolumnie przy przystani gondoli. Znajduje się on też w herbie Wenecji. 



Z TYŁU WIEŻA ZEGAROWA, PO PRAWEJ PAŁAC DOŻÓW.


Plac jest ogromny, ale tłum turystów również. Aby zwiedzić jego atrakcje należy wystać godziny w kolejnych kolejkach do obiektów, ale co tam! To przecież jedyne takie miasto na świecie! Położone na stałym lądzie i na wielu wyspach, poprzedzielane kanałami, po których pływają piękne gondole – kolejne symbole Wenecji oraz tramwaje wodne (vaporetto - 7,5 euro!) i taksówki wodne (też drogie). Inne środki transportu niż wszędzie!







To miasto wspaniałych zabytków i wielu mostów, wśród których każdy jest dziełem sztuki. Najbardziej znane to Most Westchnień i Most Rialto. Ten drugi, z wieloma arkadami jest kamienny i masywny. Jest też najstarszy. Na nim znajdują się sklepiki ze wspaniałą biżuterią i pamiątkami. Tutaj też tłumnie, trudno zrobić zdjęcie, ale trzeba go zobaczyć! 




Wracając na Plac św. Marka wąskimi, zakręconymi uliczkami kierujemy się oznaczeniami Per s. Marco, bowiem zginąć tu nietrudno w zaułkach wielu podobnych uliczek. Po drodze jeszcze smaczny, niedrogi obiad w poleconej restauracji (nie wszędzie jest drogo!) i zakup pamiątek, a sklep tutaj jeden przy drugim. I obowiązkowo: przepiękne wyroby ze szkła weneckiego albo śliczne maski karnawałowe!





Potem odpoczynek na Placu - na stojąco, bowiem nigdzie nie ma ławek lub na siedząco na ziemi lub na murku przy Kanale Grande. I wtedy można delektować się tym całym pięknem oraz wchłaniać zapach miasta i wody, zwłaszcza, że pogoda też była piękna (październik, 20 stopni). Ale można trafić gorzej, bowiem jest ono często zalewane. Tydzień przed naszą wizytą było tam po kolana wody. Rozstawiane są wtedy drewniane konstrukcje, po których przechodzą turyści. Nie jest to wygodne i bezpieczne. Poza tym podmywana Wenecja powoli się zapada, więc planowana jest budowa zapory i wałów na Morzu Adriatyckim, które uchronią lagunę wenecką i miasto przed silnymi, niszczącymi falami. I jest ono w dalszym ciągu nieco wymarłe, większość mieszkańców żyje na stałym lądzie. Może po zabiegach ratowania stanie się ono żywym, a nie tylko martwym miastem-muzeum. Chociaż, z drugiej strony nie wiem, czy na tak niedużej powierzchni chciałabym mieszkać z dwudziestoma milionami turystów! 



WIDOK NA KANAŁ GRANDE, W TLE
BAZYLIKA SANTA MARIA DELLA SALUTE.


Ale Wenecję zobaczyć polecam, bo takiego drugiego miasta na świecie po prostu nie ma!!! 

2 komentarze:

  1. Wenecja była marzeniem Marco. Tak bardzo chciał ją zobaczyć na żywo, że załatwiliśmy co trzeba i pojechaliśmy na piękną objazdówkę, a w jej plan była Wenecja. Marco mniej podróżował po świecie, a nawet Polsce przed tymi niż się poznaliśmy. To ja jestem takim napędzaczem i wiecznie planuję coraz to nowe wyprawy (te po Polsce też). Od najmniejszych lat wiecznie gdzieś jeździłam z rodzicami lub dziadkami, później z przedszkola i ze szkoły i wreszcie sama i /lub z koleżankami :)
    Uściski. Edi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też wciągnęłam w wyjazdy męża, stopniowo połknął bakcyla i teraz sam planuje podróże. A ja się bardzo cieszę, bo uważam, że nie ma nic lepszego niż dzielić się wrażeniami na bieżąco z ukochaną osobą.
      Tak trzymajcie! Przesyłam całusy:)

      Usuń

Jeśli nie jesteś zarejestrowanym użytkownikiem komentuj jako użytkownik anonimowy. Możesz wtedy dodać swój podpis i wszystko OK. Dziękuję też wszystkim komentującym za odwiedzenie mojego boga:)