Ta tę niezwykłą grecko-albańsko-macedońską
przygodę zdecydowaliśmy się we wrześniu na kilka dni przed terminem wyjazdu, bo
i urlop męża pojawił się w ostatniej chwili. Nie było już wielkiego wyboru,
choć ten właśnie, z poznańskiego Biura Podróży Oskar, zresztą naszego
ulubionego, przedstawiał bardzo ciekawą ofertę. Zawierała ona zwiedzanie
pięknych miejsc, rejsy, wypoczynek na bajecznych plażach, fakultatywny jeep
safari oraz smakowanie lokalnych przysmaków, a także poznanie miejscowej
kultury na wieczorze albańskim. Utrudnieniem była co prawda długa podróż
autokarem, ale kiedy, jak nie teraz. Młodsi i sprawniejsi już nie będziemy! Pokonaliśmy
więc dwa tysiące kilometrów wygodnym Oskarobusem przekraczając kilka
granic unijnych i nieunijnych (tam trzeba odstać czasem swoje w kolejce, co nam
się też zdarzyło), ale w końcu dotarliśmy do celu swojej wyprawy i tak zaczęła
się nasza bałkańska przygoda. Teraz pokrótce jej przebieg, a później pojawią
się dłuższe wpisy z tego urokliwego zakątka Europy.
GRECJA.
PARALIA.
To niewielka miejscowość nad Morzem
Egejskim, na Riwierze Olimpijskiej. Jej piękne położenie między błękitnym
morzem, złotymi plażami a majestatycznymi górami Olimpu, na których w
antycznej Grecji mieszkali bogowie, zrobią wrażenie na każdym odwiedzającym.
Miasteczko jest nowoczesne i typowo turystyczne: z plażami, wieloma miejscami
noclegowymi oraz klimatycznymi knajpkami serwującymi regionalne dania. Latem na
pewno są tu tłumy i ciasnota, ale teraz, we wrześniu było przyjemnie i jeszcze
ciepło. Główny plac miasta znajduje się przy morzu, a jego przedłużeniem jest molo.
Obok mamy fontannę, a za nią okazałą świątynię. To grekokatolicki kościół św.
Paraskiewy z pięknym wnętrzem. Lubiącym takie klimaty zdecydowanie polecam Paralię
na wakacje, zwłaszcza, że blisko stąd do niezwykłej atrakcji, jedynej takiej na
świecie – monastyrów w górach Meteoru.
KLASZTORY W METEORACH.
To unikatowe, wpisane na listę UNESCO miejsce
jest niezwykłe, mistyczne i dostojne. Bajeczna przyroda, kształt skał Meteorów
górujących nad miasteczkiem Kalambaki uformowanych tak ciekawie przez
naturę i średniowieczne klasztory zbudowane na ich szczytach zostawią w pamięci
niezapomniane obrazy na zawsze. Dziś dojazd do nich nie stanowi wielkiego problemu,
ale dawniej ich niedostępność stanowiła schronienie dla ortodoksyjnych mnichów
zgłębiających wiarę oraz ćwiczących posłuszeństwo i dyscyplinę woli. Musiało to
być trudne. Z dwudziestu czterech klasztorów zostało sześć, niektóre są
dostępne dla turystów, ale po godzinach turystycznych odwiedzin dalej mnisi oddają
się swoim praktykom. Już od dawna chciałam doświadczyć tego miejsca i cieszę
się, że spełniły się moje marzenia.
REJS PO WYSPACH JOŃSKICH.
Teraz coś dla relaksu! Rejs po Wyspach
Jońskich zaczął się w porcie Nidri na Lefkadzie. Cudne widoki
i pogoda sprawiły, że i ten dzień był niezwykły. Rejs dookoła wyspy, kąpiel w
szmaragdowej wodzie, wypoczynek na bajecznych, białych plażach na tle ogromnych
klifów wyspy są też niezapomniane. Tak, jak wizyta na lunch w maleńkim, ale
niezwykle klimatycznym porcie Fiskardo na Kefalonii (Kefalinii). Po
drodze była jeszcze Odyseuszowa Itaka i inne mniejsze Jońskie Wyspy. Ta
całodniowa wyprawa zaostrzyła mój apetyt na bliższe poznanie uroków tych wysp.
PARGA.
Parga to miłość od pierwszego
wejrzenia! To nieduże miasteczko położone kaskadowo na wzgórzach, z częścią
starą i nową, z mieniącymi się różnymi kolorami fasadami domów, na tle ruin
ogromnej twierdzy musi robić wrażenie na każdym. A jeśli zagłębimy się w jej
wąskie, kręte i stare uliczki, poleżymy na jednej w trzech plaż i wykąpiemy się
w czystym, szmaragdowym morzu, to zrozumiecie dlaczego przepadłam! Polecam na wakacje!
ALBANIA.
SARANDA.
Do Sarandy w Albanii, którą już znałam z wcześniejszego pobytu i już o niej pisałam TUTAJ przyjechaliśmy na dwa dni. To duży, ciągle rozbudowujący się wakacyjny kurort, a spacer jego uliczkami nie posiadającymi chodników o ogromnym natężeniu ruchu jest niezmiernie „ciekawy”. Za to spacer promenadą z cudnymi widokami na miasto jest niezwykły! O każdej porze! Pierwszą kolację zjedliśmy w towarzystwie folklorystycznego zespołu albańskiego kultywującego muzyczne tradycje tego ciekawego i odkrywanego powoli kraju. Integracja była doskonała! Drugiego dnia przeżyłam niezapomniane momenty podczas wycieczki jeepami po albańskich górach.
OFF-ROAD PO GÓRACH ALBANII.
Oczywiście, najpiękniejsze podczas tego off-roadu były widoki! Im wyżej, tym cudniej! Po drodze mogliśmy skosztować miejscowego piwa w ciekawie wkomponowanej w wodospad restauracji w turystycznej wiosce Borsh. Zaś w drodze powrotnej odpoczywaliśmy na jej długiej plaży, najdłuższej nad morzem Jońskim, liczącej siedem kilometrów, która o tej porze roku należała tylko do nas. Dojechaliśmy też do położonej w górach wioski Pilur, w której próbowaliśmy miejscowych, naturalnie uprawianych i wytwarzanych pysznych produktów. I podziwialiśmy fakt, że ludzie chcą mieszkać w tych ekstremalnych warunkach. Nie uciekają do miasta, tylko szukają sposobów, by trwać. Turyści im w tym pomagają. Niezwykłe!
BLUE EYE.
Blue Eye to źródło wypływającej w
górach, dwadzieścia kilka kilometrów od Sarandy, intensywnie błękitnej wody.
Przypomina niebieskie oko, gdyż pierścień wewnątrz ma odcień ciemniejszy, a na
zewnątrz jaśniejszy, stąd taka nazwa. Ma głębokość przeszło 4o metrów, kilka
stopni Celsjusza i wydobywa na zewnątrz w każdej sekundzie tysiące litrów wody.
Daje on początek rzece Bistrica (Bystrzyca), która wpływa do Morza
Jońskiego. Miejsce jest idylliczne, położone wśród pięknej górskiej
roślinności. Podczas odwiedzin pięć lat temu poruszaliśmy się tam po górskich
wertepach, dziś nowością jest wybetonowana droga, która po pół godzinie
doprowadzi nas do niego z równie nowego parkingu. Leniwi mogą na miejscu
wypożyczyć elektryczną hulajnogę. Ja jednak polecam spacerek!
MIASTO GJIROKASTRA.
Gjirokastra nazywana miastem
srebrnych dachów lub tysiąca schodów jest obowiązkowym punktem wycieczkowym na
mapie Albanii. To jedno z dwóch w kraju miast-muzeów (drugi Berat, który
jeszcze przede mną), za sprawą stromych uliczek i kamiennych domów, których dachy pokrywa szary
łupek, a który w deszczu podobno robi się srebrny. Podczas naszej wizyty było
bardzo pogodnie, więc tego nie sprawdziłam, ale i tak miasto robi niesamowite
wrażenie. Zwłaszcza, że nad nim góruje ogromna twierdza zbudowana przez Turków
osmańskich. Po wizycie w tym niezwykłym mieście pojechaliśmy dalej. Został nam
do odwiedzenia już tylko ciekawy zakątek Macedonii Północnej. Nasi
kierowcy znów bardzo sprawnie pokonywali górskie serpentynki i setki zakrętów.
Z powodzeniem!
MACEDONIA PÓŁNOCNA.
Macedonia Północna jest częścią Macedonii -
krainy geograficznej i historycznej - obejmującej swym zasięgiem jeszcze tereny
Grecji i Bułgarii. To młody kraj, ale z narodem o przeszło tysiącletniej,
trudnej historii. I on ma w swojej turystycznej ofercie prawdziwe perełki
natury i architektury. Chyba najbardziej znane i najczęściej odwiedzane jest tu
miasto Ochryda leżące nad jeziorem Ochrydzkim.
OCHRYDA.
Ochrydę z jeziorem Ochrydzkim
łączy długa promenada. Wzdłuż niej znajdują się hotele i restauracje oddzielone
od miasta fajnie zagospodarowanym terenem zielonym. Spacerując po promenadzie
podziwiamy położone na wzgórzu stare miasto, nad którym górują ruiny ogromnej
twierdzy. Piękny widok w nocy, bo wtedy tam dotarliśmy, i w dzień, kiedy to
miasto zwiedziliśmy. Mnóstwo zabytków z różnych epok historycznych, w tym te z
okresu rzymskiego i bizantyjskiego. Polecam klimatyczne, wąskie i czyste uliczki,
w których na każdym kroku doświadczamy przeszłości tego narodu. W Ochrydzie
jest też miejsce, które jest jednym z najczęściej fotografowanych na świecie.
To cerkiew św. Jana Teologa położona uroczo na małym, skalistym półwyspie.
JEZIORO OCHRYDZKIE.
Będąc w Ochrydzie warto również załapać się
na rejs po jeziorze, najgłębszym w Europie. Podczas podróży można do woli
napatrzeć się na niesamowity kolor wody, w dodatku bardzo czystej. Po drodze
widać przyrodę otaczającą jezioro, klify, mniejsze lub większe plaże, rozbudowującą
się infrastrukturę turystyczną oraz Zatokę Kości, w której zrekonstruowano wioskę naszych praprzodków,
bo dawno temu tam właśnie mieszkali. Po dwóch godzinach rejsu docieramy do końca
podróży i kolejnego mistycznego miejsca.
MONASTYR ŚW. NAUMA.
Monastyr św. Nauma jest zbudowany
malowniczo na skale, więc przyciąga wzrok z daleka. Święty Naum, cudotwórca, uczeń
Cyryla i Metodego, współtwórca języka staro-cerkiewno-słowiańskiego, założył go
na początku X wieku. Tam zmarł i tam jest pochowany. Polecam to niezwykłe
miejsce!
I to był koniec przygody! Długa podróż do
domu zleciała szybko, bo w nowo poznanym, ale doborowym towarzystwie.
Serdecznie pozdrawiam współtowarzyszki podróży, bo to dzięki nim ta wyprawa
była jeszcze piękniejsza!