Niderlandy, kiedyś
Holandia, to nieduży kraj, ale ma dwie stolice: Amsterdam i Hagę. Amsterdam
jest stolicą konstytucyjną, zaś w Hadze znajduje się większość
instytucji rządowych. Tej drugiej jeszcze nie zwiedzałam, ale w pierwszej byłam
już kilka lat temu i opisałam na blogu jej najciekawsze miejsca i wrażenia (TUTAJ). To wspaniałe,
obfitujące w piękne, zabytkowe miejsca miasto. Jego niezaprzeczalnym urokiem są
kanały, a wiele budynków powstało na drewnianych palach, więc nazywa się je Wenecją
Północy.
Kilka najbardziej turystycznych miejsc jest w
pierwszym wpisie, natomiast ta druga wizyta, która była przerwą w
ubiegłorocznej angielsko-szkockiej podróży, zapędziła nas, oprócz tych znanych
miejsc, również w mniej znane zakamarki Amsterdamu. Zaczynamy sprzed
głównego dworca Amsterdam Centraal, gdzie krzyżują się najważniejsze
szlaki komunikacyjne miasta. Jest to przepiękny, ogromny i elegancki budynek zbudowany pod
koniec XIX wieku, a zaprojektowany przez twórcę amsterdamskiego Rijksmuseum
- Pierre'a Cuypersa. Stąd ulicą
Damrak kierujemy się na najpopularniejszy plac miasta – plac Dam, a
dalej krążymy po okalających go starych uliczkach.
Podziwiamy ciekawą i dość niezwykłą zabudowę miasta
z klimatycznymi uliczkami, wąskimi, pięknymi i przyklejonymi do siebie kamieniczkami,
większość z XVII i XVIII wieku, choć są też i starsze. Część z nich jest
pochylona, bowiem osiadły pod nimi już nieco pale, na których je zbudowano. Kamienice mają
wysięgniki u szczytu, bo w osuszanym dorzeczu rzeki Amstel
przepływającej przez miasto podatki kiedyś były tak wysokie, że budowle pięły
się tylko w górę na kilka pięter, miały wąskie klatki schodowe, więc duże
domowe przedmioty wjeżdżały do domu po linie, co czynione jest również dziś.
W jednym z zaułków przytulonym do Amsterdamskiego Muzeum zauważamy na ścianie kamienne tabliczki prezentujące rzemieślnicze znaki, czasem są nazwiska oraz daty powstania. Umieszczano je pierwotnie na miejskich kamienicach (wiele do dziś posiada jeszcze takie w Amsterdamie), by odszukać danego rzemieślnika lub rodzinę. W tym zaułku zgromadzono ich małą galerię, by zachować te zabytkowe i bardzo piękne tabliczki poprzedzające dzisiejsze numerowania domów, bo pewnie ich pierwotne kamienice już nie istnieją.
W kolejnej uliczce
znajdziemy szczególnie ciekawe miejsce powstałe już w średniowieczu. To
składająca się z kilkudziesięciu budynków cicha ostoja - Begijnhof nazywana
po polsku beginażem. Wchodzimy przez bramę na zielony dziedziniec, a
wokół niego stoją zabytkowe budynki i kościoły laickiego stowarzyszenia
religijnego zrzeszającego samotne, majętne kobiety: wdowy lub stare panny,
nazywane beginkami. Wspólnota beginek zajmowała się edukacją dzieci i leczeniem
rannych. I choć ostatnia beginka zmarła ponad 20 lat temu w dalszym ciągu
mieszkają tu samotne kobiety, a zwiedzając
to miejsce należy zachować ciszę, by nie zakłócać jej obecnym
mieszkankom. Na jego terenie znajduje się drugi najstarszy w Amsterdamie
drewniany dom mieszkalny Houten Huis z 1528 roku. Niezwykłe miejsce w
sercu starego miasta!
Spacerując po
Amsterdamie nie sposób nie zauważyć jego kanałów i wspaniałych mostów
nad nimi zbudowanych. Rzeka Amstel i jej odnogi to ważne komunikacyjne
trasy w mieście. Przepłynięcie nimi to niezwykła atrakcja i raczej obowiązkowa,
bowiem można zobaczyć miasto z innej, równie pięknej perspektywy, choć nie
bardzo spokojniejszej, bowiem ruch na nich ogromny!
Docieramy też do placu
Rembrandta. Fajnie znów się przywitać z malarzem, największą dumą
Holendrów. Można przysiąść obok, jeśli znajdziemy miejsce, i chwilę odpocząć w
jego pomnikowym towarzystwie.
Po drodze mijamy słynny
amsterdamski targ kwiatowy Bloemenmarkt. Robimy tam przerwę na kawę i
małe co nieco. Jeszcze do niedawna był targiem pływającym umieszczonym na
barkach. Dziś sprzedawcy przenieśli się na ląd, ale dalej można tu kupić dobro
narodowe Holendrów – cebulki tulipanów.
Klucząc powrotnymi
uliczkami docieramy do budynków Uniwersytetu Amsterdamskiego, których
część stanowi dawny zespół szpitalny, część to wplecione w stare i zabytkowe -
nowe, przestrzenne obiekty. O jego dawnej przeszłości stanowi brama z datą
1632. Ciekawostką jest tu duży
antykwariat z wieloma stoiskami w przejściowej uliczce, w której każdy może
wystawić do sprzedaży lub oddać za darmo swoje książki.
Amsterdam jest pięknym miastem i
wszystko byłoby ok, gdyby nie wiatr podwiewający nam pod nogi sterty śmieci z
ulicy. Kilka lat temu też tak było! Nigdy nie zrozumiem, jak można w
cywilizowanym świecie, z taką ekologiczną wiedzą krzewioną na każdym kroku, z
koszami stojącymi co kawałek rzucać pod nogi to, co nam niepotrzebne. Mój umysł
tego nie ogarnia… Ale do jego zwiedzania Was namawiam!