09 grudnia, 2025

„Na początku był kamień”. Kamień Pomorski.

 

Według legendy, w zamierzchłych czasach, Wyspę Wolin zamieszkiwały olbrzymy. Ich ulubioną rozrywką było strzelanie z procy. Pewnego razu wypuszczony przez nich kamień spadł za cieśniną Dziwną koło Wyspy Chrząszczewskiej i leży tam do dziś. I właśnie ten kamień dał nazwę miejscowości, która powstała niedaleko niego.


Źródło

To tyle legenda, wiadomo jednak, że w IX wieku teren ten zasiedliło słowiańskie plemię Wolinian, a wiek później do polskich ziem włączył go Mieszko I. Najstarsze zapiski historyczne wspominają na początku XII wieku o grodzie i mieście Camin, w którym swą siedzibę mieli książęta z dynastii Gryfitów. Nazwa Camin obowiązywała do XX wieku. Urzędową polską nazwę Kamień Pomorski wprowadzono dopiero po drugiej wojnie światowej.


INFORMACJA W MUZEUM.

W swej sławetnej przeszłości miasto było stolicą Księstwa Pomorskiego, a po misji chrystianizacyjnej biskupa Ottona z Bambergu także stolicą biskupią przez kilka wieków. Stąd najważniejszym zabytkiem miasta jest do dziś konkatedra św. Jana Chrzciciela wraz z zabudowaniami katedralnymi. Wśród  nich zobaczymy także pałac biskupi (najbardziej ozdobna część była w remoncie), kurię dziekana oraz późniejszą starą plebanię. O katedrze będzie osobny wpis, bowiem tyle wieków jej historii obfituje w ciekawą architekturę i bogate wyposażenie.


KATEDRA.

PAŁAC BISKUPI.

STARA PLEBANIA. 


W przeszłości miasto często było najeżdżane i plądrowane, więc otoczono je obwarowaniami, których pozostałości odnajdziemy tu do dziś. Są więc mury obronne oraz doskonale zachowana Wieża Piastowska i Brama Wolińska. W wieży mieści się Muzeum Kamieni, które ciekawie wkomponowano w ceglane wnętrza kilkupiętrowego obiektu. A skarby stworzone przez matkę naturę doskonale tutaj pasują. Są tu też dostępne dwa tarasy widokowe ze wspaniałymi widokami na okolicę.











Z alejki prowadzącej za murami widać sylwetkę innego kościoła – kościoła Mariackiego, którego historia jest bardzo odległa, jednak po zniszczeniach odbudowano go w dobie baroku, stąd ma współcześniejszy wygląd.  



W odległości niedługiego spaceru odnajdziemy jeszcze jedną starą świątynię. To kościół św. Mikołaja, zwany kościołem na górce, bowiem znajdziemy go w parku im. Jana Pawła II położonym na wzgórzu.




Miasto chlubi się też postacią dziekana kapituły katedralnej Ewalda Georga von Kleista, który w 1745 roku dokonał światowego odkrycia - wynalazł kondensator elektryczny (późniejsza butelka lejdejska). W Kurii Dziekana, zwanej dziś dworkiem von Kleista zrekonstruowano jego doświadczalną pracownię. Obok stoi upamiętniający go głaz. Dworek jest częścią Muzeum Historii Ziemi Kamieńskiej, które pobudowano po drugiej stronie ulicy.






Muzeum wzniesiono na reliktach kościoła i klasztoru dominikanów, a artefakty, jakie wówczas odkopano eksponowane są w jego salach. Zresztą takich odkopanych z terenu miejscowości i okolicy reliktów jest tu dużo więcej. Choć są tu też pamiątki z nowszej historii miasta.







Od XIX wieku, kiedy odkryto tu przypadkiem złoża solanki i borowiny, zorganizowano w Kamieniu Pomorskim kurort leczniczy budując domy zdrojowe i zakłady kąpielowe. I do dziś jest miejscowością uzdrowiskową z kilkoma sanatoriami. Ale jakie te obiekty sanatoryjne! Zachwycają zadbaną architekturą oraz doskonale utrzymanym otoczeniem z mnóstwem wspaniałych krzewów i rabatów kwiatowych.









Oprócz tego miasto posiada ogromną przystań jachtową, a dopłynąć stąd można do Wolina, a dalej nawet do Szczecina. W drugą zaś stronę przez Zalew Kamieński do Bałtyku. Na Wyspę Chrząszczewską wiedzie kładka spacerowa, z której podziwiać można wspaniałe widoki na port i miasto. Przy przystani znajduje się kawiarnia serwująca pyszne kawy i desery. Wspaniałe miejsce na chwilę odpoczynku i podziwianie miasta z tej perspektywy.






Wędrując w stronę rynku zobaczymy po drodze eksponowany wrak statku z XIX wieku, który był trójmasztowym szkunerem handlowym, a którego wydobyto z wody po przeciwnej stronie Zalewu Kamieńskiego. Jest to cenny zabytek, który przetrwał… ponieważ zatonął. Inne tego typu wysłużone jednostki posłużyły do budowy następnych, więc nie miały takich szans.




I na koniec zabytek, który po katedrze zrobił na mnie największe wrażenie. Stoi pośrodku rynku i przyciąga wzrok swoim ozdobnym wyglądem. To gotycki ratusz. Pobudowano go z cegły, ale zaokrąglone miejsca przy oknach wytynkowano. Ma też wieżyczkę i podcienia z tylnej strony. Ale to przednia fasada robi największe wrażenie, a szczególnie jego część szczytowa z misternymi, geometrycznymi zdobieniami. Jest zachwycająca!







Miasto pod koniec ostatniej wojny doznało ogromnych zniszczeń stąd w okolicach rynku dominuje nowoczesna zabudowa. Jednak odchodząc ulicą Gryfitów w stronę katedry znajdziemy kilka dawnych kamienic. Mijamy jeszcze Skwer Miłośników Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Organowej i Kameralnej i wracamy do katedry na koncert muzyki organowej.






Kamień Pomorski nie jest wielki i nie zmęczymy się jego zwiedzaniem, ale ilość fantastycznych miejsc jest duża. Stąd z zaplanowanych dwóch godzin spędziliśmy tam prawie pół dnia. Byłam zdumiona jego długą i ciekawą historią, a także zadbanymi zabytkami i otoczeniem. Panuje tu wspaniały klimat, a turystów, nawet w środku lata, było niewielu. Można wręcz odpocząć po nadmorskim przeładowaniu. Polecam wizytę w mieście tym, którzy jeszcze tego nie zrobili!

Tytuł wpisu zaczerpnęłam z przepięknie opracowanego i wydanego przewodnika po Kamieniu Pomorskim, w którym znajdziecie, oprócz pięknych zdjęć, mnóstwo informacji o tym zachwycającym, dla mnie, mieście.




30 listopada, 2025

Zaskakujące Görlitz. Niemcy.

 

Mój lipcowy wyjazd do Saksonii wiódł także przez Görlitz, niemieckie miasto położone nad Nysą Łużycką, o którym ostatnio wiele na blogach czytałam. Z wpisów wynikało, że to bardzo piękne miasto, ale w najśmielszych wyobrażeniach nie spodziewałam się, że jest ono aż tak zachwycające. W zachwyt wpadłam już po przekroczeniu Mostu Staromiejskiego, który oddziela Görlitz od polskiego Zgorzelca i który nie opuścił mnie aż do końca jego zwiedzania. A zaskoczenie było tym większe, że o mieście raczej nie bywa głośno jeśli chodzi o turystyczne szlaki. Dziś chcę Wam je pokazać, bo warte jest odwiedzin.



Od czasów serbołużyckich (X,XI wiek) aż do 1945 roku razem ze Zgorzelcem stanowiły jeden organizm, ale po wojnie podzieliła je Nysa Łużycka i konferencja poczdamska oraz… zburzone mosty. Przez wiele lat były po dwóch stronach barykady, ale dziś znów są blisko, choć dzieli je język, waluta i kultura. Te bliźniacze miasta tworzą dziś  Europastadt, czyli miasto europejskie, które łączy wiele inicjatyw społecznych i kulturalnych. No i odbudowane mosty. Tym Staromiejskim (o którym wspomina się już w 1298 roku, bowiem tędy wiódł szlak z Kijowa do Santiago de Compostela), który odbudowano dopiero po naszym wejściu do Unii Europejskiej przechodzimy do części niemieckiej. To po tej stronie rzeki znajduje się cała tysiącletnia starówka. Oryginalna, bowiem nie dotknęły jej wojenne zniszczenia. Piękna, odnowiona i bardzo zadbana.

Z MOSTU STAROMIEJSKIEGO.

Już z mostu są wspaniałe widoki na Stare Miasto, w których dominuje bryła fary św. Piotra i Pawła z wysokimi wieżami. Wchodząc w uliczki miasta widzimy pamiątki z wszystkich architektonicznych epok, a ich liczba jest imponująca, bowiem wynosi około 4 tysięcy. Po wojnie były pozostawione same sobie i powoli niszczały, ale po zjednoczeniu Niemiec dostrzeżono ich urok i potencjał i zaczęła się wielka rewitalizacja. Przyczyniły się do tego władze miejskie, ale przede wszystkim Anioł z Görlitz, jak nazwała prasa anonimowego darczyńcę, który przez dwie dekady, aż do 2016 roku przekazywał co roku na konto samorządu pół miliona euro za co wyremontowano ponad półtora tysiąca przedsięwzięć. I publicznych, i prywatnych.




W STRONĘ RYNKU DOLNEGO.

A warto dbać o miejskie dziedzictwo, bowiem charakterystyczne dla zabudowy Görlitzdomy halowe, czyli duże kupieckie kamienice świadczące o bogactwie ówczesnych właścicieli (późne średniowiecze). Łączyły one funkcje mieszkalne, użytkowe i handlowe, gdyż w okolicach schodów istniała dobrze oświetlona i duża przestrzeń, w której eksponowane i sprzedawane były ich towary. Z tej reprezentacyjnej przestrzeni przejeżdżało się na dziedziniec kamienicy, z którego wchodziło się do pomieszczeń mieszkalnych. Szczególne znaczenie miały tu schody, które w XV wieku pełniły funkcję reprezentacyjną i były wyrazem bogactwa właścicieli kamienic. Miasto znajdowało się wtedy na szlaku Via Regia, który prowadził z Hiszpanii do Rosji, więc handel kwitł. 

Przy ulicy prowadzącej nas z mostu w stronę Rynku Dolnego jest wiele wspaniałych kamienic, bogato zdobionych malunkami lub płaskorzeźbami. Znajdziemy wśród  nich Dom Biblijny, czyli kamienicę, której fasadę zdobią biblijne sceny ze Starego i Nowego Testamentu.



DOM BIBLIJNY.

Zaraz obok stoi Dom Barokowy, który dziś jest siedzibą Muzeum Historii i Kultury wraz z Górnołużycką Biblioteką Nauk ze zbiorami 140 tyś. drogocennych woluminów.



NA RYNKU DOLNYM.

Rynek Dolny to od setek lat centrum lokalnego życia, serce miasta. Wśród zachwycających renesansowych i barokowych budynków, wiele z podcieniami, uwagę zwraca Stary Ratusz z przylegającą doń wieżą i charakterystycznymi schodami. Stoi przy nich posąg Temidy bez opaski na oczach, co świadczyło, że sądy wydawane w mieście są sprawiedliwe. Na wieży są niezwykłe dwa zegary. Jeden z nich na księżycowej tarczy ma zamontowanego  złotego lwa, który rykiem oznajmia zmiany faz księżyca, natomiast drugi zegar ma wkomponowaną głowę dawnego strażnika, który podobno zasnął na służbie i nie zauważył pożaru. Teraz za karę, co minutę otwierają mu się oczy i świecą na pomarańczowo, niby ogień.








Na rynku znajduje się też dawna Waga Miejska i fontanna Neptuna. Ale na mnie największe wrażenie zrobiła przepiękna pomarańczowa kamienica Schönhof, w której mieści się dziś Muzeum Śląskie. To pochodzący z XV wieku dwór halowy i podobno najstarszy renesansowy dom kupiecki w całych Niemczech. Przyciąga wzrok z każdej rynkowej strony.




Od Starego Ratusza krótką uliczką dojdziemy do Nowego Ratusza z podcieniami.





W tej części rynku w jednej z kamienic znajduje się Apteka Ratuszowa, która pochodzi z 1453 roku. Ma bardzo bogaty portal wejściowy a na fasadzie zegary słoneczne Zachariasa Scultetusa z 1550 roku.





Inna z kamienic posiada półkolisty portal z niezwykłą akustyką zwany Łukiem Szeptów. Jest on dość mocno oblegany, bowiem każdy chce sprawdzić, czy wyszeptane słowa z jednej jego strony są naprawdę świetnie słyszane po jego stronie przeciwnej. I to jest prawda! Sama sprawdziłam.





W STRONĘ KOŚCIOŁA ŚW. PIOTRA I PAWŁA.

Z Rynku Dolnego wyłożone dawnym brukiem klimatyczne stare uliczki prowadzą nas w stronę górującego nad okolicą, a wspomnianego już wcześniej, kościoła farnego św. Piotra i Pawła. To potężna świątynia z XIV wieku z jaśniejszymi 84-metrowymi wieżami wzniesionymi pod koniec XIX wieku. Jest to największy kościół halowy w całej Saksonii. Wnętrze świątyni jest jasne i wypełnione światłem, a smukłe filary podtrzymują sklepienie sieciowe i gwiaździste. Są tu też wspaniałe nowe organy, ale zachował się też prospekt z tych oryginalnych, zwanych organami słonecznymi, których nazwa związana jest z kształtem piszczałek rozchodzących się niczym promienie słoneczne.








Obok kościoła stoi szary z pomarańczowymi zdobieniami Waidhaus, czyli najstarszy świecki budynek w Gorlitz. Dawniej służył sukiennikom i farbiarzom, składowano w nim też sukno.





NA DAWNYCH MIEJSKICH FORTYFIKACJACH.

Po potężnych średniowiecznych fortyfikacjach nie zostało wiele pamiątek. Za kościołem znajdziemy fragmenty murów obronnych, z których mamy wspaniały widok na rzekę, Zgorzelec oraz na domostwa tych, którzy pobudowali się tuż poza murami. To dość ciekawe zaglądać z góry na ich podwórka. Spokojną alejką wzdłuż murów dojdziemy do obronnej wieży Mikołaja, jednej z trzech, które przetrwały. Pozostałe, czyli wieżę Reichenbach, Grubą Wieżę i basztę Wołową spotkamy w innych częściach Starego Miasta.







PRZEDMIEŚCIE MIKOŁAJA.

Przy wieży Mikołaja przechodzimy przez ulicę i obok budynku starej i ciągle działającej piekarni kierujemy się na Przedmieście Mikołaja. Po drodze mijamy wąskie uliczki z zadbanymi budynkami, które są może mniej ozdobne od tych przy rynku, ale są również piękne i klimatyczne.





Dojdziemy nimi do kościoła św. Mikołaja, obok którego znajduje się zabytkowy cmentarz będący najstarszym miejscem pochówku w mieście. To pięknie położone na zboczu wzgórzu miejsce, ciche i spokojne, porośnięte wysoką trawą, pośród której doszukamy się 600 renesansowych oraz barokowych nagrobków i 16 krypt grobowych ważnych rodów z Görlitz. Najbardziej wydeptana ścieżka prowadzi nas do skromnego grobu Jakoba Böhme, niemieckiego filozofa, działacza religijnego oraz mistyka, ojca współczesnego gnostycyzmu.





RYNEK GÓRNY.

Wracamy w okolice Rynku Dolnego i za Starym Ratuszem kierujemy się na Rynek Górny. Przed nami otwiera się długi na 250 metrów plac, który otaczają kolorowe, starannie utrzymane kamienice. Mają eleganckie detale i subtelne zdobienia. Pochodzą już z nieco nowszych czasów miasta. Z balkonu jednej z nich przemawiał Napoleon, kiedy zjechał tu ze swoją armią. Ale najpierw widzimy fontannę z figurą św. Jerzego, a za nią najstarszą świątynię w mieście – kościół św. Trójcy. Ma on wspaniałe, bogato zdobione wnętrze, zajrzałam, choć zdjęć nie mam. Można je robić po wykupieniu biletu, na co nie miałam już czasu.  Rynek zamyka wspomniana już wieża Reichenbach z XIII wieku i jest najwyższą z trzech zachowanych wież obronnych. Ma plan kwadratu, ale wyżej jest okrągła i nakryta barokową kopułą. W połowie rynku skręcamy w lewo by dojść do kolejnej ozdobnej części miasta.









DZIELNICA SECESYJNA.

Dzień dobiegał końca, a spacer po mieście nie miał końca. Dochodzimy teraz do Placu Pocztowego, na którym mieści się elegancki skwerek z fontanną dziewczyny z muszlą na głowie. Już stąd widać, że ta część miasta, którą teraz odwiedzamy jest najnowsza. Pochodzi z końca XIX i początków XX wieku.






Dominują tu bardzo zdobne, eleganckie, kilkupiętrowe kamienice. Ich zadbane fasady lśnią swym blaskiem, a ilość i jakość dekoracyjnych elementów przyprawia o zawrót głowy. Widać też tu mnóstwo dobrze zagospodarowanej i utrzymanej zieleni z drzewami, krzewami i rabatami kwiatowymi. Spacer zakończyliśmy przy dworcu kolejowym, który architekturą wpisuje się w klimat tej części Görlitz.







NA KONIEC.

Miasto nie jest zatłoczone, wiele tabliczek informacyjnych ma polskie tłumaczenia a w wielu sklepach i lokalach również można porozumieć się po polsku. Najstarsza część miasta jest dość duża, choć na piechotę dacie radę ją zwiedzić. A naprawdę warto, tylko potrzeba na to więcej niż jeden dzień. Ja zamierzam tam wrócić!