Choć migdały i cynamon w Estonii
nie rosną, bo nie ten klimat, to cynamonowy zapach prażonych łakoci można poczuć
w wielu miejscach jej stolicy - Tallina. Trudno się im oprzeć, bo są
naprawdę pyszne! I choć nie one są najważniejsze w tym bardzo wiekowym mieście,
to ich zapach i smak czuję do dziś.
Tallin położony u wybrzeża Zatoki
Tallińskiej był już znaczący w X wieku. Mieszkali tu wtedy Estowie i
Finowie. Potem w dziejowej zawierusze miasto przechodziło z rąk do rąk.
Rządzili tu Duńczycy, którzy na wzgórzu Toompea zbudowali zamek, potem
Krzyżacy, Szwedzi, nawet Polac i od początku XVIII wieku Rosjanie. Od XIII
wieku było członkiem Hanzy, czyli historycznego związku miast handlowych, co
świadczyło o jego prestiżu. Ślady dawnej świetności Tallina widać na
każdym kroku w różnorodnej architekturze kamienic, pałaców i kościołów różnych
wyznań. Dzięki temu jest to miasto wyjątkowe i niepowtarzalne.
WZGÓRZE TOOMPEA – GÓRNE
MIASTO.
Legenda głosi, że wzgórze jest
ogromnym kurhanem bohaterskiego obrońcy miasta Kaleva, który usypała
zrozpaczona żona Linda. Jej pomnik znajdziemy w tutejszym parku. Główną część
miasta, zwaną górnym miastem, zbudowaną na wzgórzu Toompea zajmuje
wspomniany zamek zbudowany przez Duńczyków. Potem był on wielokrotnie
przebudowywany, aż został barokowym pałacem. Dziś mieści się tam siedziba
estońskiego parlamentu.
W górnym mieście osiadła
władza świecka oraz duchowna, która pozostawiła na wzgórzu XIII-wieczny kościół
katedralny Najświętszej Maryi Panny, zwany katedrą Toomkirik. Dziś
jest on siedzibą estońskiego kościoła ewangelicko-luterańskiego.
Naprzeciw parlamentu stoi
wizytówka miasta – wspaniała katedra prawosławna Aleksandra Newskiego,
zbudowana na początku XX wieku. Z daleka zwraca uwagę swymi wspaniałymi
pięcioma kopułami. Wnętrze też jest bogato zdobione mozaikami, witrażami i ikonami.
Niezwykłą przyjemność sprawia
spacer wąskimi i brukowanymi uliczkami, pachnącymi cynamonem i migdałami, w
towarzystwie wielu wielowiekowych budowli, które zachowały mnóstwo fantastycznych
detali.
Z punktów widokowych
umieszczonych na wzgórzu rozciągają się wspaniałe widoki na zatokę oraz położone
niżej brukowane uliczki, czerwone dachy kamienic zbudowanych z białego wapienia
i iglice wielu kościołów dolnego miasta.
DOLNE MIASTO W TALLINIE.
Dolne miasto zbudowane zostało przez
bogatych kupców i rzemieślników, od którego szlachetnie urodzeni, mieszkający
na wzgórzu, odgrodzili się w czasach średniowiecza murem. Do dzisiaj mur ten
nazywany jest murem nienawiści. Dziś okala on wąskie i kręte uliczki
wypełnione uroczymi knajpkami i sklepikami z pamiątkami (bez chińszczyzny),
które kuszą miejscowych i turystów.
MURY, BRAMY, WIEŻE I BASZTY.
Z górnego miasta schodzi się wąską
uliczką Pikk jalg (Długa Noga) lub Lühike jalg (Krótka Noga) wzdłuż
muru do serca dolnego miasta - Placu Ratuszowego. Mury wraz z basztami i
wieżami (zachowało się ich 26) są dobrze
zachowane i bardzo okazałe. Mają też ciekawe nazwy, jak Wieża Dziewic
przeznaczona podobno dla dziewczyn, które sprzeciwiały się woli rodziców w
kwestii wyjścia za mąż, albo Gruba Małgorzata - baszta artyleryjska,
której mury miały 5 metrów grubości. Jest też baszta Kiek in de Kök,
czyli Zajrzyj do kuchni, bowiem strażnicy mogli z tego poziomu zaglądać
w okna pobliskich kamienic. Jeśli chodzi o bramy, to wspomnę bramę Viru
z dwoma kamiennymi wieżami, która wyznacza granicę między dzielnicą historyczną
a nowoczesnym Tallinem. Teraz idziemy na Plac Ratuszowy.
PLAC RATUSZOWY.
Głównym obiektem jest tu
oczywiście ratusz, zbudowany w XIV wieku. Jest nietypowy – wąski i
wysoki, z wąską i bardzo wysoką wieżą, a jej iglicę zdobi wiatrowskaz w
kształcie rycerza, którego zwą, według legendy, Starym Tomaszem. Od
strony placu zachowały się podcienia, ale w czasie naszego pobytu były zasłonięte
na czas remontu.
Plac otoczony jest
imponującymi budynkami, w których funkcjonują oblegane restauracje i kawiarenki
oraz galerie. Jednym z ciekawszych obiektów jest działająca tu nieprzerwanie od
1422 roku Apteka Ratuszowa. Kiedyś była również miejscem spotkań, gdyż
dyskutowano tu nad decyzjami podejmowanymi w ratuszu przy szklaneczce klaretu
(miejscowego wina z firmowego przepisu) i przygotowywanych tu ciasteczkach –
morselach.
KLIMATYCZNE ULICZKI I
ZAKAMARKI.
Niezwykłą przyjemność sprawia
zapuszczenie się w uliczki dolnego miasta. Mijamy imponujące kamieniczki,
mniejsze lub większe, mniej lub bardziej zdobione, pamiętające różne okresy w
dziejach miasta. Są nowsze i starsze, ale ani na moment nie przychodzi nam do
głowy, że któreś ze sobą nie pasują.
Są tajemnicze Trzy siostry,
które przytulone do siebie stoją tu od XIV wieku. Mieszkali w nich najważniejsi
kupcy gildii, burmistrzowie, a ostatnio, kiedy przebudowano je na hotel, głowy
różnych państw.
Wehikułem przenoszącym nas w
czasy średniowiecza jest także budynek Olde Hansa, w którym mieści się dziś
okazała i wykwintna karczma z dawnym wystrojem, a gość, którego obsługa wygląda
jak z dawnej epoki, może poczuć się jak hanzeatycki kupiec.
Bardzo ozdobny jest Dom
Bractwa Czarnogłowych, czyli siedziba organizacji zrzeszających bogatych nieżonatych
kupców niemieckich. Nazwa związana jest z nieustraszonym czarnoskórym wojownikiem – Świętym
Maurycym, który stał się ich orędownikiem. Bractwo działało na terenie Estonii
i Łotwy. W stolicy Łotwy ich siedziba jest jeszcze bardziej okazała, ale o tym w
innym wpisie.
Absolutnie niezwykły i przeuroczy jest zaułek św. Katarzyny. To urokliwa, średniowieczna uliczka, której nazwa pochodzi od kościoła niegdyś przy niej się znajdującego. Zachowała ona swój unikalny charakter pełny małych sklepików, artystycznych pracowni i historycznych detali, jak choćby nagrobne płyty z dawnego cmentarza. Tutaj jeszcze mocniej czujemy, że jesteśmy w innej epoce.
ŚWIĄTYNIE DOLNEGO MIASTA.
Trzeba wspomnieć jeszcze o świątyniach tej części Tallina, bowiem jest ich wiele, różnych wyznań, a ich wysokie wieże widoczne są w panoramie starego miasta. Z poziomu ulicy nie zawsze są dobrze widoczne, bo zabudowa ciasna, ale mijamy je podczas spaceru po mieście. Najpierw ten, który miał tak wysoką wieżę (120 m), że stał się punktem orientacyjnym dla marynarzy. To protestancki kościół św. Olafa, świadczący o skandynawskich wpływach w Estonii.
Najbliżej ratusza jest luterański kościół Ducha Świętego, najstarszy (XIV w.) i najmniejszy w tej części miasta, z najstarszym zegarem Tallina.
Wspomnę jeszcze o kościele św. Mikołaja, który jest patronem kupców i żeglarzy. Jest to estoński kościół ewangelicko-luterański. Pierwszy zbudowano w XIII wieku, jednak obecny jest nowy po zniszczeniach w czasie ostatniej wojny.
I na koniec polski akcent –
katolicka katedra Świętych Apostołów Piotra i Pawła. Zbudowano ją w
połowie XIX wieku na miejscu zrujnowanego klasztoru dominikanów. Pracuje w niej
polski ksiądz i działa polska wspólnota mieszkająca w Tallinie.
Pogoda tego kwietniowego dnia
sprzyjała, więc można było do woli zachwycać
się urodą i niezwykłym urokiem tej północnej stolicy. Wpłynęło na to też
położenie naszego hotelu (Hestia Seaport), który usytuowany jest przy porcie i
blisko centrum. Zdecydowanie jednak zepsuła się pogoda kiedy jechaliśmy do
Rygi, ale o tym w innym wpisie….