Zwiedzałam
już wiele małych, naszpikowanych zabytkami miejscowości, choćby Frombork czy Kazimierz Dolny, ale Tykocin jest z nich zdecydowanie najmniejszy. I choć
obecnie nieduży (dwa tysiące mieszkańców), to mnogość zabytków (przeszło 100) z
dalszej i bliższej przeszłości świadczy o tym, że kiedyś musiał mieć ogromne
znaczenie. I tak było! W tej niesamowitej historii miasteczka znajdziemy nazwiska
wielu królów, a nawet cara, znajdziemy też wielką miłość, karę za zdradę,
nagrodę za wierność, wielowiekowe współistnienie
kultur, a wszystko to w malowniczo położonym terenie, niedaleko Białegostoku,
nad dzikimi brzegami Narwi, które możemy podziwiać ze stalowego mostu.
ZAMEK
TYKOCIŃSKI.
Skoro
wspomniałam o królach, więc musi być i zamek. Ten jest po drugiej stronie Narwi.
Stał tam przez kilka wieków, potem został rozebrany. Dopiero od kilku lat trwa
jego powolna, ale zgodna z duchem tamtej epoki budowa. I fajnie, bo miały w nim miejsce
niezwykłe dla naszego kraju wydarzenia. Piękna budowla z czerwonej cegły, z
wysokimi wieżami robi wrażenie z daleka, kiedyś pewnie też tak było!
Niegdyś
tereny te należały do możnowładców litewskich - Gasztołdów. Żoną
ostatniego z nich była znana w naszej historii Barbara Radziwiłłówna, późniejsza
królowa Polski. A ponieważ nie doczekali się potomstwa wszelkie ich dobra
przeszły w ręce króla - Zygmunta Augusta. Król zakochał się w Barbarze oraz
w Tykocinie, który stał się od teraz królewskim miastem. Zygmunt w tym
spokojnym i doskonale obronnym miejscu zbudował potężny zamek i umieścił w nim
największy arsenał Rzeczypospolitej. Nawet po śmierci trudno mu było go
opuścić, ale to dlatego, że trwały spory o schedę po nim. Kiedy po roku zabrano
ciało do Krakowa, by je pogrzebać, wywieziono też królewskie dobra, w tym
zamkowe arrasy, które nigdy tu nie wróciły.
Na zamku
gościł Zygmunt III Waza, Władysław IV, Stefan Batory, car Piotr I… A August
II Mocny ustanowił w tym miejscu najwyższe do dziś odznaczenie państwowe – Order
Orła Białego. Tu dokonał żywota pokonany zdrajca kumający się ze Szwedami Janusz
Radziwiłł, opisany przez Sienkiewicza w Potopie. Potem zamieszkał w
nim Stefan Czarniecki, bo nadano mu miasto za jego zasługi dla Ojczyzny.
Dziś możemy w nim zamieszkać i my, by choć przez noc poczuć się po królewsku,
ponieważ są tutaj miejsca noclegowe, sale muzealne i restauracje. Wielka
historia!
FILMOWY
ALUMNAT.
Kiedy już
napstrykamy zamkowi fotek, bo jest niezwykle fotogeniczny, wracamy przez most
do miasta. A tam wita nas kolejna wspaniała budowla - kościół św. Trójcy. Ale zanim do niego wejdziemy, po drodze, napotykamy
inny ciekawy obiekt, który znamy w serii filmów U Pana Boga za…. Miała w
nim swój lokal Struzikowa. Pamiętacie? A jest to Alumnat, który jednak nie
jest szkołą dla alumnów, tylko wzniesionym w XVII wieku najstarszym i jedynym w
Polsce zachowanym do dziś szpitalem i przytułkiem dla weteranów wojennych
pochodzenia szlacheckiego. Niezwykła ciekawostka!
KOŚCIÓŁ
ŚW. TRÓJCY.
Dalej
jest kościół św. Trójcy z pomisjonarskim zespołem klasztornym. Ta niezwykła
barokowa budowla wzniesiona została przez hetmana Jana Klemensa Branickiego,
tego samego, który był w posiadaniu pałacu w Białymstoku. Kościół posiada rozbudowaną
fasadę, tzw. parawanową, zakończoną wieżami. Jej kształt przypomina rozłożyste
skrzydła, które wyglądają tak, jak gdyby obejmowały znajdujący się przed nim Duży
Rynek. Wnętrza mają ciekawe, spokojne, pastelowe polichromie, bogato złocony
ołtarz główny i sześć pięknie zdobionych ołtarzy bocznych. Po obu stronach
wejścia witają nas portrety ślubne fundatora i jego żony – Izabeli z
Poniatowskich. Wspaniały obiekt!
DUŻY
RYNEK.
Kościół
najlepiej oglądać od strony tykocińskiego Dużego Rynku. To stąd widać go
w całej okazałości. A sam rynek też jest niezwykle interesujący, a to za sprawą
jego zieloności, pięknych, kolorowych rabatów oraz ciekawego pomnika z 1763
roku, który jest drugim najstarszym świeckim pomnikiem w Polsce, po Kolumnie
Zygmunta III Wazy. Stoi na nim nie kto
inny tylko hetman Stefan Czarniecki – starosta tykociński.
Ciekawostką
też jest to, że rynek ma kształt trapezu. Ale najciekawsze są stojące dookoła
drewniane i murowano-drewniane domy pamiętające XVIII wiek. Zresztą nie tylko tutaj
je znajdziemy, ale i w brukowanych uliczkach wychodzących z rynku, choćby 11 listopada, Piłsudskiego
czy przy ulicy Złotej. A na końcu ulicy Bernardyńskiej znajdziemy
Zespół Klasztorny Bernardynów ufundowany przez Jana Klemensa Branickiego.
WIELKA
SYNAGOGA.
Uliczką Złotą
dochodzimy do miejsca, w którym znajdowała się niegdyś dzielnica żydowska
– Kaczorowo. Gdyby się dokładnie wsłuchać, to pewnie i dziś usłyszelibyśmy
jeszcze tętniące życiem odgłosy żydowskich uliczek. Żydzi osiedlili się tu w
XVI wieku za czasów Gasztołdów. I przez wieki umacniali swą pozycję. Jeszcze
sto lat temu stanowili połowę mieszkańców miasta. Ranga i znaczenie tej gminy
żydowskiej były ogromne, zaraz po krakowskiej. O ich zamożności świadczy choćby
ogromna synagoga, która przez trzysta lat pełniła rolę ośrodka życia
religijnego i administracyjnego. Jednak eksterminacja gminy w czasie drugiej
wojny światowej zmieniła oblicze tej części miasta na zawsze. Zachował się
oryginalny układ przestrzenny dzielnicy, zachowała się niezwykła architektura,
w tym budynek Wielkiej Synagogi, tylko jej mieszkańców już nie ma. Prawie
wszyscy spoczywają w zbiorowych mogiłach w niedalekim lesie. Dlatego tak ważne
było, aby pamięć po nich tu pozostała. Zniszczona podczas wojny synagoga była
powoli odbudowywana, a ostatnio odnowiono jej wnętrza. Jest tu też muzeum
poświęcone tykocińskim Żydom. Ale o tym niezwykłym i unikalnym obiekcie będzie
osobny wpis.
Taka to niezwykła
i piękna historia tego niewielkiego, klimatycznego i popularnego podlaskiego miasteczka,
które gościło już na wielu znajomych blogach!